Need for Speed (wątek sentymentalisty)
Zaraz być może ktoś mnie zje za założenie osobnego tematu, gdy mogłem wypowiadać się w wątku oficjalnym. Nie chciałem jednak by to gdzieś pomiędzy opiniami zginęło. Chciałem zebrać tu osoby(a mam nadzieję, że takie będą), które do nowego Need for Speeda podchodzą tak jak ja, to znaczy z sentymentem.
Gdy byłem naprawdę małym brzdącem, to miałem przyjemność grać w Need for Speeda III: Hot Pursuit. Był to wtedy szał, choć należy pamiętać cały czas o tym, że to arcedówka(to istotne, bo niektórzy zachowują się jakby od tej serii symulacji oczekiwali). Grałem też w kolejne części, choć już mnie nie porwały... aż do czasu gdy pojawił się Need for Speed: Underground. Klimatem zmiażdżył. Byłem również fanem filmów z serii Szybkich i Wściekłych(choć tu zaznaczę, że tych pierwszych, bo od pewnego czasu scenarzyści starają się przebić Micheala Baya). Fakt faktem, byłem gówniarzem, ale strasznie mi się to podobało. W życiu prywatnym - wolałbym dopłacić więcej i mieć lepszy samochód niż kupić tańszy i go przerabiać, ale w grze, czy filmie, customizacja strasznie mi się podobała. Przyszedł czas na Undergrounda 2, który był rewolucją, nie da się ukryć. Otwarty świat, choć tamten dość nudny i z wieloma błędami, choćby takimi jak brak możliwości przenoszenia się do pewnych punktów(dla leniwych). Ważne jest jednak jedno, utrzymywał klimat poprzedniej odsłony i wspomnianych wyżej filmów. Pojawił się Need for Speed Most Wanted - hybryda Undegroundów i Hot Pursuita. Do dziś uważam, że to najlepsza odsłona serii Need for Speed, ale nie za klimat, a za emocjonujące pościgi z policją(pamiętam do dziś tą adrenalinę, gdy po kilkudziesięciu minutach zdobywania ogromnej ilości punktów, najechało się na kolczatkę), za muzykę, za same wyścigi. Niestety, po Most Wanted pojawił się Carbon, który zapoczątkował równie pochyłą. Była nowa wersja Most Wanted, która nie zasługuje absolutnie na to by nosić w tytule tą nazwę(marna kopia Burnouta, za którym nie przepadałem), był eksperyment w postaci Pro Streeta, przemilczę niewypały takie jak Undercover czy The Run. Ludzie chwalili Hot Pursuita, ale sposób wchodzenia w zakręty poślizgiem przypominał mi jakąś zręcznościówkę, w której chodzi o zbieranie punktów, na pewno nie nazwałbym tego grą wyścigową(tak, wiem, że mówimy o arcadówkach, ale bez przesady...). Pojawił się Rivals, który potencjał miał, ale samochody policyjne w postaci Veyronów i innych super aut mnie bawiły, jak i same pościgi. Gra ta próbowała też udawać coś ala "social game", ale nie bardzo to połączenie single'a z multi wyszło. Niemniej, choć na podium cały czas stoi u mnie Most Wanted, to za klimat najbardziej ceniłem właśnie Undegroundy. Po Rivalsie nie oczekiwałem od Ghostów niczego szałowego, aż tu patrzę... Uderground 3*... Byłem w szoku, ale z dużym dystansem....ale im więcej pojawiało się informacji, więcej trailerów, więcej zapowiedzi, zacząłem myśleć: "to może się udać". Duchy miały utrudnione zadanie, z tego względu, że po nieklimatycznym remasterze MW, tym razem odcięcie kuponu nie wystarczy. Dla graczy to lepiej, bo dawało to nadzieję, że się postarają. Póki co, wierzę w to, że w czwartek przypomnę sobie te czasy, gdy jako gówniarz oglądałem filmy szybkich i wściekłych. Gdy grałem w Undergroundy....
Zastanawiam się, czy gdybym nie miał sentymentu, a teraz dopiero usiadł do filmów czy Undergroundów, to czy zafascynowałbym się tak samo jak wtedy. Nieważne, wiem jedno, ostatnia premiera, na którą tak bardzo czekałem to... GTA 5. Nie przesadzam, choć gram w wiele różnych gier i interesuje się wieloma premierami.
*celowo nazwałem to Undergroundem 3, chcąc nawiązać do tego co zrobili twórcy. Zrobili Reboot i nazwali to po prostu Need for Speedem, co boli tych, którzy najbardziej jarali się pierwszymi częściami. W mój gust jednak trafili, bo dla mnie Need for Speed zaczął się właśnie od Undergroundów.
To co napisałem wyżej, chcę skonfrontować z rzeczywistością w najbliższym czasie i mam nadzieję, że się nie zawiodę.
Dodam jeszcze tylko, że na ogół gram też w Gran Turismo na Driving Force GT, w Project Cars, ogólnie uwielbiam wyścigowe symulatory, ale jak napisałem wyżej, do Need for Speeda mam sentyment. Ciekawi mnie czy jestem jedyny :D
NFSa zaczynałem od II odsłony. Były jeszcze inne, Porsche, Hot Pursuit, Underground, Underground 2, Most Wanted, Carbon, Pro Street, Shift i World (te, które grałem u siebie) Most Wanted to ostatni dobry Need for Speed. Reszta kompletnie do mnie nie trafia, też jak widzę te erkejdowe zakręty, to mnie strzyka. Underground to oczywiście klasa sama w sobie, osobiście najwięcej w nią grałem i najwięcej razy ją instalowałem. Później Most Wanted (z 2005r ofc). Nowej części się trochę obawiam. Widziałem streamy, ale szału nie ma. Bo to znowu mix Burnouta..
... A i tak najlepszy Need For Speed to ten noszący nazwę Nitro i nic tego nie zmieni.
NfS 2 SE, NfS HP, NfS HS/RC, NfS HP 2010 - jedyne prawdziwe need for speedy. Do najlepszych części zaliczam też Porshe Unleashed, ale ... to nie Need for Speed, tylko zajebista samochodówka z Porszakami :)
Ja zacząłem swoją przygodę z serią nfs od Hot Pursuit (1998) oraz Hot Pursuit 2 (2002), grało się wspaniale, szczególnie, że granie w te gry pokryło się ze zbieraniem karteczek z samochodami z gum turbo. Porsche 2000 nie grałem nigdy, chociaż wiele dobrego słyszałem.
Największymi hitami serii nfs dla mnie zawsze pozostaną Underground (2003) i Underground 2 (2004), te gry zwyczajnie pokochałem, są to dla mnie najlepsze samochodówki jakie kiedykolwiek powstały. Wspaniały klimat nocnych wyścigów, świetna grafika, niesamowite możliwości tuningu auta, oraz samochody, które wreszcie nie były brykami z kosmosu, tylko zwyczajne samochody, które można było spotkać na ulicy. Jak op, ja też lubię stare części serii filmów Fast and Furious, szczególnie pierwszą część, drugą i Tokio Drift, bo zwyczajnie w tych filmach jeszcze chodziło o wyścigi, a nie strzelaniny i wybuchy.
Niedawno, przy zapowiedzi nowego nfs znów przeszedłem U2 i muszę powiedzieć, że po 10 latach gra wcale się nie zestarzała, cieszy tak samo jak kiedyś, grafika nie odstrasza, a muzyka to nawet bardziej mi się podoba teraz niż jak grałem w U2 pierwszy raz, za dzieciaka. Trochę tuning razi, bo części do tuningu optycznego samochodów (spoilery i zderzaki) wyglądają mega tandetnie, a neony pod samochodem obecnie powodują bardziej uśmiech politowania, a nie zachwyt, ale taki to klimat jest i albo ktoś to pokocha lub znienawidzi. Co dziwne w realnym świecie, poza grami video, jestem przeciwnikiem jakiegokolwiek tuningu samochodu, sam do swojego nigdy bym nie przykręcił jakiś spojlerów czy innego badziewiu, wygląda to komicznie i zawsze mnie śmieszy jak widzę gdzieś na mieście samochód który to wygląda jakby wydostał się z gry video lub filmu z serii F&F.
Most Wanted (2005) mi kompletnie nie podeszło, wiem, że ta odsłona ma wielu zwolenników, ale ja jej nie lubię. Przeniesienie rozgrywki z nocy w dzień i dodanie takich samochód jak Aston Martin, Porsche oraz Lamborghini zabiło całkowicie klimat.
Carbon (2006) był dla mnie niejako powrotem do klimatów U i U2. Ta odsłona nie podeszła wielu fanom serii, ale ja uważam ją za lepszą niż MW. Powróciliśmy do nocnych wyścigów, doszły samochody klasy muscle cars oraz system tuningu, który to pozwalał nie tylko montować nowe części do samochodów, ale i także je modyfikować.
Grałem też w ProStreet (2007) oraz Undercover (2008), ale te gry były dla mnie tak słabe i niegrywalne, że aż przestałem kupować gry z serii nfs, tak się obraziłem na EA. Teraz czekam ze zniecierpliwieniem na nowego nfs, który, jak sami twórcy wspominają, ma być duchowym spadkobiercą U i U2.
No i po tygodniu jestem w stanie już napisać, że... jestem cholernie rozczarowany, a gra poszła już na sprzedaż. Ponadto, postanowiłem sobie, że jedyną firma, której ufam na tyle, że kupię kota w worku razem z dniem premiery, jest Rockstar. Koniec kropka. Po kolei.
Co było tak ckliwie zachwalane, bądź po prostu reklamowane jako powrót do korzeni? Zachwalana z pewnością była oprawa graficzna. Kilka słów o niej:
owszem, robi wrażenie, nie powiem, ale to tylko złudzenie, które zostaje szybko zepsute przez późne doczytywanie się obiektów(most nad nami potrafi pojawić się chwilę przed przejeżdżaniem pod nim). Efekt mokrego asfaltu robi wrażenie, samego deszczu z kolei już nie, DC bije to na głowę. Porządna oprawa ma też swoją cenę - tragiczną(jak na grę wyścigową) płynność na konsolach, a raczej brak tej płynności. Nie powiem, że da się przez to przegrać wyścig, bo nie, ale ogólne wrażenie, przy dużej prędkości z pewnością to psuje.
Tyle o grafice, nie ona jest najważniejsza. Więc dalej. Model jazdy? To właściwie jedyny plus tej gry. Jest on naprawdę porządny, ba! Jest nawet modyfikowalny. Naprawdę możemy dostosować sposób prowadzenia pod siebie i to właściwie jednym suwakiem, jeśli nie chce nam się za bardzo w to wgłębiać... ale i ten plus musi odsunąć się w cień. Dlaczego? Inteligencja(he he xD) przeciwników. Podczas późniejszych wyścigów, przy dużych prędkościach zdarzało mi się widzieć przed sobą przeciwników latających w powietrzu(dosłownie), bo wpadali we wszystko co mieli po drodze. Utrudniając też nam przejazd, bo przez ich wypadki i latanie w powietrzu, sami możemy na nich wpaść(właściwie, to jeśli mamy pecha, nie ma realnej możliwości ominięcia kolizji). Poziom irytacji sięga zenitu podczas Gymkhany. Tutaj to się dopiero dzieje.. Nie dość, że jedziemy na czas, to musimy też zdobyć określoną ilość punktów(głównie za driftowanie), więc nieraz zdarzy się nam tak, że jadąc poprawnym ślizgiem, stracimy wszystkie punkty, bo debilny przeciwnik w nas wjedzie, ale nie złośliwie.. po prostu bezmyślnie jedzie swoim torem i wkopie się w nas, po czym poodbija się sam od band. Ten sam problem zresztą występuje podczas driftu. Podsumowując? Gra bywa strasznie trudna, ale nie dlatego, że wymaga umiejętności, bo mając i je, a mając pecha, możemy przegrać wyścig. Od tak, po prostu.
Dalej? Z tyłu okładki przeczytałem "wciągająca historia(czy tam fabuła)". No dosłownie tutaj to sikam ze śmiechu. Naprawdę. To gra wyścigowa, jasne! Nie musi tutaj być fabuły. Jednak, skoro już jest, to mamy prawo oczekiwać od niej tego co było w MW, czy nawet w Undegroundach(przynajmniej nie drażniło). Gra aktorska, to i w MW nie powalała, ale była tam naprawdę historia, motywacja do gry, ba! Był nawet zwrot akcji pod koniec. Tutaj? Żałośni aktorzy, którzy przybijają żółwiki, reklamowane ikony w ogóle niewidoczne(Magnus, który wypowiada kilka słów, na sam koniec ścieżki prędkości). Historii tam nie ma wcale, po prostu jedź, bądź szybki xD Brak rywali, po prostu, jedź. Nawet dzieci by nie nazwały tego fabułą. Storyline ma też tą konsekwencję, że jest stylizowany pod pokolenie facebooka, bleeeh. No i taką, że co chwile dzwoni nam telefon(strasznie irytujące).
Idźmy dalej. Tuning. Przecież miał to być Undeground.. I tu też rozczarowanie... Straszne. W Undergroundach naprawdę był tuning, a tutaj? Twórcy wzięli każdy samochód i sami stworzyli jakieś tam zderzaki, lusterka. Do czego zmierzam? We wspomnianej serii, mieliśmy typy modyfikacji, które możemy zastosować do każdego auta. Tutaj? Możemy trafić na takie, w których możemy zmienić jedynie kolor. Najeżdżając na światła(reflektory), nie zdarzyło mi się trafić na samochód, a sprawdziłem wiele, w którym nie miałbym napisu "brak dostępnych części"(zakładam, że są jakieś auta w których reflektory można zmienić, ja sprawdziłem wiele samochód, ale nie udało mi się na takie trafić). Jest to więc iluzja tuningu, bo kupując samochód, to jest loteria, czy będziemy mogli się nim pobawić, czy też nie. Neonów również brak(nawet w GTA 5 dało się je zrobić, a tutaj widać graficznie przerosło to twórców). Przepraszam, można nakleić masę naklejek, które tylko szpecą auto. Sam tuning to jak wspomniałem, tylko iluzja, ale ok, jest.
Co jeszcze tworzyło klimat w Undegroundach? Muzyka. Tutaj? Bez komentarza, suwak z głośnością muzyki znalazł się na wartości "0", przez kilka godzin gry, po usłyszeniu wszystkich dostępnych tam kawałków, nie znalazłem żadnego, który by mi się spodobał, sama electro bezmyślna naparzanka(nie, nie techno, nazwanie tak tej muzyki, to obraza dla świetnych elektronicznych kawałków i tworzących ich DJów). Ach, a do trailera mieli tupet użyć "Gangsta Paradise".
Samo miasto jest puste, nie zachęca niczym do eksploracji. Pościgi z policją przemilczę, bo to jest poziom Carbona, albo jeszcze sporo niżej. Wyścigi powtarzalne, duża część dzieje się poza miastem(pewnie celowy zabieg, by gracze mieli iluzje płynnego działania gry).
Naprawdę, wielkie rozczarowanie i zawód, nie polecam nikomu. Szkoda wydanej kasy i EA Games, daję słowo! Ostatni kupiony NFS, choćbyście nie wiem jak świetnie kolejnego zapowiadali.
Most Wanted (2005) mi kompletnie nie podeszło, wiem, że ta odsłona ma wielu zwolenników, ale ja jej nie lubię. Przeniesienie rozgrywki z nocy w dzień i dodanie takich samochód jak Aston Martin, Porsche oraz Lamborghini zabiło całkowicie klimat.
Ja dodam od siebie tylko jedno. Klimat tej gry został zniszczona poprzez zrobienie z niej Destruction Derby. Poziom, na jaki wywindowaano w tej grze element niszczenia policyjnych samochodow, osiągnął absurdu.