Gary Grigsby [WITP / WITE / WITW]

Forum Gry Strategiczne
Odpowiedz
08.03.2019 14:19
dasintra
😜
1
odpowiedz
dasintra
216
Zdradziecka morda

Gary Grigsby [WITP / WITE / WITW]

Zdaję sobie sprawę, że najlepiej takie pytanie zawrzeć na matrixie, ale poszukuję Stratega doświadczonego w którymś ze wskazanych tytułów do kampanii w PBEM. Śmiałek musi być też osobą na tyle zdeterminowaną (czyt. szaloną), aby poświęcić grze najbliższych kilkanaście miesięcy.
Tytuł i stronę konfliktu pozostawiam do wyboru oponentowi.

post wyedytowany przez dasintra 2019-03-08 14:20:31
08.03.2019 14:29
2
odpowiedz
Runnersan
220
Senator

Wracasz? :)
WITW i WITE to dużo krótsze gry niż WITP ostatnio zastanawiałem się nad tym szaleńcem, który tą grę zrobił:)

08.03.2019 14:42
dasintra
😃
3
odpowiedz
dasintra
216
Zdradziecka morda

Wydaje mi się, że to już ten czas aby do któregoś z tych tytułów powrócić.
Co do WiTP, to nie wiem kto bardziej szalony - autor, czy gracz :)

08.03.2019 14:50
4
odpowiedz
Runnersan
220
Senator

Ja wróciłem kilka miesięcy temu:) Mam jedną rozgrzebaną w 1943 roku gdzie dostaję baty w wojnie lądowej i na poziomie strategicznym, choć wszystkie bitwy morskie wygrywam:)

08.03.2019 16:59
dasintra
5
odpowiedz
dasintra
216
Zdradziecka morda

Przeciwnika żywego masz, czy AI? Ja nie mam odwagi na AI w WiTP, bowiem jest zbyty nieobliczalne, chaotycznie i zazwyczaj prowadzi kuriozalne wręcz taktyki.
Od kilku miesięcy robię też intensywnie w WITE. Obecnie Ruskimi, gdzie wiosną 1942 jestem po swojej kontrofensywie już w Kijowie i nad Dniestrem. Na północy natomiast Leningrad wolny od oblężenia, a w centrum pod Smoleńskiem front się znajduje (co prawda na wschód od tegoż miasta).

08.03.2019 17:29
6
odpowiedz
Runnersan
220
Senator

Gram z żywym przeciwnikiem stąd spotykam się z nieszablonową taktyką, przez którą zresztą mocno parę razy oberwałem, ale i on na tym cierpi.

Np. jedna z ulubionych taktyk to CAP śmierci. W frontowych bazach umieszcza mnóstwo myśliwców i przez mnóstwo mówię tu o liczbach czasami pod setkę podchodzących. Na początku gry wytraciłem tak całkiem dużo pilotów z Kido Butai. Co ciekawe taką samą taktykę stosuje na swoich lotniskowcach w efekcie czego mają maksymalny CAP i uziemione bombowce. W efekcie czego, właściwie bez ryzyka dla mnie podchodziłem do bitew lotniskowców. Oczywiście kończyły się one najczęściej wybiciem większości moich załóg, ale Hornet, Lexington, Saratoga, Yorktown i jeszcze 3 eskortowe są na dnie, podczas gdy ja obrywam w lotniskowce najczęściej podczas ataków SS i straciłem tylko Ryujo.
Większość tych bitew nie toczyła się na morzu, ale właśnie w bazie pod osłoną maksymalnego CAP sił lądowych i marynarki.
Podejrzewam, że teraz nieco zmieni taktykę, bo Hornet postawił w bazie w zasięgu moich zer. 2 dni Fighter Sweepa kosztowało mnie wiele maszyn i pilotów, ale gdy przybyło Kido Butai, to nie było co zbierać, choć CAP z lądu znów mocno dał mi się we znaki, bo wciąż miał tam z 100 maszyn. Moje lotniskowce wróciły do portu nie niepokojone.

Ale tak jak mówię, ogólnie przegrywam. Przeciwnik logistycznie bardzo sprawnie działa. Desant na wysepkę kropkę, setki inżynierów, rozbudowa lotniska do poziomu 1 i setka myśliwców. Koniec jakichkolwiek marzeń o dostawach do moich baz, czy kontrataku. Tak straciłem właśnie Tarawę (zajął wysepkę kilka heksów obok) i dałem sobie odciąć Kwajelein. Tak mnie wyparto z Buny i żabimi skokami niemal całkowicie z Nowej Gwinei. Mam nadzieję, że kolejna linia obrony na Guam i Saipanie oraz Indii Holenderskich utrzyma się dłużej.

11.03.2019 09:01
dasintra
7
odpowiedz
dasintra
216
Zdradziecka morda

Dobrze znam tę aliancką taktykę którą opisałeś. Ilość dostępnych maszyn, jakie można przebazować do wysuniętych baz jest ogromna. W szczególności dotyczy to roku 1944.
Ponieważ jednak ostatnią swoją grę prowadziłem również Nippsami, to chociaż minęło od tego czasu już kilka lat, to co nieco pamiętam. Zważywszy że dosłownie kilkanaście tur brakowało mi, aby zakończyć wojnę remisem na koniec 1945 :)
I. Po pierwsze, KB po czerwcu 1944 nie ma już de facto żadnych szans w starciu z CV USN. Oszczędzałem swoje lotniskowce jak tylko mogłem. Nie wysyłałem ich w żadne większe akcje czekając na kolejne modyfikacje samolotów podkładowych (w szczególności na Judy). Ba, w 1945 miałem nawet A7M2, ale zostały zmiecione przez setki myśliwców alianckich. Co więcej, IJN w tym czasie ma już braki z paliwem, zatem każde wyjście z portu to duży problem. W każdym razie skończyło się na tym, że lotniskowce stały się tylko problemem, ponieważ stanowiły sporą ilość potencjalnych punktów dla mojego oponenta. Trzymałem je zatem gdzieś pod Kamczatką licząc, że amerykanie ich nie znajdą (ale i tak znaleźli).
II. Aliancka ofensywa. Chciałem pociągnąć japsami tak długo jak się da. Zdawałem sobie sprawę, że po 1942 jedyną szansą na zwycięstwo (chociażby marginalne) jest gra na czas. Z tego względu prowadziłem mocno defensywną strategię, zaplanowaną na wykrwawienie przeciwnika. Co mogę stwierdzić, to że małych atoli na Marshallach czy Gilbertach nie da się utrzymać na długo. Zbyt daleko od własnych baz, ograniczona wielkość garnizonów, a przede wszystkim fatalne możliwości zwiadowcze po stronie japońskiej znacząco utrudniają obronę tego regionu.
W tym miejscu jednak mała ciekawostka. Otóż mój przeciwnik też prowadził ofensywę w tym miejscu, gdzieś na początku 1943. Zdobył jedną z baz właśnie gdzieś w rejonie Gilbertów (ale nie była to na pewno Tarawa). Zajęło mu to mniej niż tydzień, po czym zaczął budować lotnisko. Ponieważ wówczas miałem jeszcze przewagę na morzu (w CV i BB) postanowiłem odbić ten skrawek lądu, co mi się zresztą powiodło, bowiem alianci pozostawili na wyspie sporo jednostek inżynieryjnych a wycofali większość sił uderzeniowych. Do końca wojny owa wyspa pozostała w moich rękach, chociaż ostatni transport z zaopatrzeniem dotarł tam pod koniec 1943. Wspominam o tym dlatego, że uciekając czasem warto spróbować się odwrócić i przywalić z całej siły. Efekt psychologiczny na przeciwniku jest zawsze w takim momencie widoczny.
Kolejna sprawa to kierunek ofensywy. Mariany to oczywisty cel, zatem ich bronić trzeba za wszelką cenę. Zazwyczaj jest jednakże tak, że aliant widząc ogromną ilość nippsów tym rejonie zwyczajnie zrezygnuje z ich zdobycia i pójdzie "dołem". Dlatego najlepiej załadować na Mariany tyle wojska ile się da, rozbudować lotnisko do maksymalnego poziomu i zaminować wyspy na ile się da (plus pozostawić w porcie te małe kutry co dbają o zdrowie pola minowego; MLE?
Najważniejszym jednakże elementem obrony są jednakże Filipiny. Doprawdy nie rozumiem, dlaczego Amerykanie przez długi czas nie brali ich pod uwagę w swoich planach ofensywnych i dopiero marudzenia Mac Arthura to zmieniły.
Przede wszystkim aliant ma sporo miejsc w których może dokonać desantu (japsy mają natomiast zbyt mało sił aby obsadzić je wszystkie), zatem ich obrona jest bardzo utrudniona. Bardzo łatwo o dostęp do dużego lotniska, a wówczas jest już po ptakach - średnimi bombowcami unicestwi możliwość zaopatrywania garnizonu, a myśliwce zapewnią CAP na kolejnymi operacjami desantowymi w regionie. Dla mnie to był właśnie początek końca. Straciłem Palawan przez co transport surowców z DEI spadł o jakieś 70-80% (konwoje pływały przy samym chińskim wybrzeżu) a front w Birmie wkrótce się załamał z braku zaopatrzenia. Dlatego należy trzymać amerykanów jak najdalej od Filipin.
Niestety nawet jeżeli przeciwnik nie uderzy na dobrze bronione Mariany, gdzie można trzymać go nawet przez kilka miesięcy, to droga południowa wcale łatwa do obrony nie jest. Pamiętam, że w naszej wspólnej grze wyprowadziłeś ofensywę z kierunku Darwin - Timor - Celebes. Miałem z tym spory problem, ponieważ moje punkty obrony (te na których chciałem Ciebie zatrzymać) były zwyczajnie pomijane i izolowane. Dla alianta do bardzo łatwe, ponieważ wystarczy kilka dni intensywnego sweepa, później bombardzowanie z powietrza, poprawka z morza i koniec garnizonu. Pomocna (dla aliantów) jest tu mechanika gry i automatyczna odbudowa lotniska, pożerająca całe zaopatrzenie.
Później prowadziłem natomiast kampanię, w której przeciwnik szedł północnym wybrzeżem Nowej Gwinei. Liczyłem, że zatrzymam go gdzieś na wysokości Biak. No i nie zatrzymałem, pomimo stosowania wymyślnych pułapek i zwodniczych operacji.
Na koniec może coś bardziej pocieszającego.
Po pierwsze lotnictwo. Warto możliwie szybko przestawić się na produkcję Franka. To naprawdę była dobra maszyna, spokojnie dorównująca maszynom alianckim, może poza P-51. Warto trzymać je w dużych ilościach w miejscach, gdzie dwa lotniska są obok siebie. Jeśli bazy te będą w głębi lądu to już super. Pozostałe japońskie samoloty nowszych generacji się jednak słabiej sprawdzają. Ki-100 był dla mnie sporym rozczarowaniem, podobnie ten japoński "Pfeil" (J7W??).
Mandżuria - tutaj nie uda się z sowietami wygrać. To jest zwyczajnie nie realne. Ale można się długo bronić. Na prawdę długo. Najlepiej umocnić się na granicy z Koreą (góry) i tylko podsyłać zaopatrzenie. Niestety w tym czasie ruski walec przejedzie się aż po Szanghaj ale tego nie da się powstrzymać. Najlepsze jest jednak to, że w Mandżurii możesz bez problemy utrzymać przewagę w powietrzu! W pierwszym dniu de facto zmiotłem z nieba sowieckie lotnictwo a po tygodniu aliant wycofał WSZYSTKIE samoloty na zachodnią krawędź mapy. Tu jednak jedna uwaga - musisz dysponować nowoczesnym sprzętem i dobrymi pilotami.

Niestety dla mnie kampania skończyła się gdzieś pod Tokio. Amerykanie wcześniej wylądowali pod Kagoshimą, gdzie pomimo znaczących sił nie udało mi się ich powstrzymać. Następnie każdej kolejnej tury przeciwnik otrzymywał setki punktów zarówno za zdobywane kolejne miasta, jak i setki niszczonych na ziemi samolotów.

post wyedytowany przez dasintra 2019-03-11 09:01:22
11.03.2019 12:07
dasintra
8
odpowiedz
dasintra
216
Zdradziecka morda

.... w uzupełnieniu do poprzedniego posta.

moim zdaniem co potwierdza się (w szczególności po stronie nippsów) w WitP to jest to stare powiedzenie, że nowicjusze myślą o strategii, a eksperci o logistyce. Z tego względu nigdy nie korzystałem z systemu zautomatyzowanych konwojów, a 100% wszystkich TF/konwojów/pojedynczych jednostek tworzyłem własnoręcznie (tak, suby też). W praktyce system wyglądał tak, że robiłem sobie swego rodzaju huby, do których transportowałem surowce z południa i zachodu. Główny znajdował się w Manili. Tam siedziała wielka liczba tankowców i frachtowców, które wysyłałem w celu załadowania materiałów. Następnie duże jednostki z HI przypływały do Manili i zabierały surowce do Japonii/Chin/Mandżurii. System ten sprawdzał mi się zawsze. Do czasu utraty Filipin miałem bardzo dobrą sytuację jeśli idzie o przemysł, chociaż fuel zawsze musiałem oszczędzać. Dodatkowym plusem jest to, że aliant wpycha większość swoich subów w cieśninę Luzońską oraz na linii wzdłuż Formozy i wysp Riukiu. Za sprawą owych hubów mogłem kierować konwoje przez M. Sibuyan i cieśninę San Bernardino. Co więcej, te mniejsze konwoje (Manila <-> surowce) nie wymagają dużej eskorty, co zdecydowanie zwiększało natomiast pulę dostępnych jednostek do ochrony transportowców kursujących pomiędzy HI a Manilą. Prawie każdy z tych dużych konwojów miał dodany CVE lub CVL (na pokładzie jeno Kaśki lub Val ustawione na ASW 50%).

post wyedytowany przez dasintra 2019-03-11 12:10:49
Forum Forum Gry Strategiczne
Odpowiedz

GRYOnline.pl:

Facebook GRYOnline.pl Instagram GRYOnline.pl X GRYOnline.pl Discord GRYOnline.pl TikTok GRYOnline.pl Podcast GRYOnline.pl WhatsApp GRYOnline.pl LinkedIn GRYOnline.pl Forum GRYOnline.pl

tvgry.pl:

YouTube tvgry.pl TikTok tvgry.pl Instagram tvgry.pl Discord tvgry.pl Facebook tvgry.pl