Tak się może skończyć brak elementarnej ostrożności.
Ten wątek to jest apel do przede wszystkim wielu początkujących kierowców, których tutaj mamy pewnie nie mało ze względu na przekrój wieku. Jeżeli przed wykonaniem jakiegokolwiek manewru uważacie, że "nic nie jedzie" i nie ma zagrożenia, a nie możecie upewnić się o tym WZROKIEM, NIE JEDŹCIE. Choćby was miał szlag trafić od czekania, choćby z tyłu pękali ze złości, choćby cale miasto na was trąbiło i obrzucało wyzwiskami, NIE JEDŹCIE. Gość stojący za wami może widzi, może słusznie popędza, bo zagrożenia nie ma, ale nie ma to żadnego znaczenia, widzieć musicie WY.
Musicie widzieć wszystko, a jakiekolwiek straty widoczności powinny was skłonić do zaniechania wykonania manewru. Ten motocykl pewnie jechał dłuższą chwilę schowany za autobusem i pewnie dla każdego kierowcy byłby sporą niespodzianką, ale należy pamiętać, że autobus zasłania wam niemały kawałek pola widzenia, w które za chwilę macie zamiar wjechać i po prostu musicie to uwzględnić, aby nie narażać na szwank życia swojego i innych.
Dotyczy to każdej sytuacji, czy to lewoskrętu, czy to wyjazdu z ciasnego parkingu. Jeżeli macie pewność, że widoczność wam się na pewno nie poprawi (np. zaparkowana ciężarówka), wyłaniajcie się ledwo się tocząc, aby dać innym szanse na zauważenie was, a sobie powoli powiększać pole widzenia.
Mam nadzieję, że ten wątek zobaczy parę właściwych osób.
Kolejna niewinna ofiara (oby nie śmiertelna), bo jakiś dureń nie potrafi pomyśleć o tym, że nie jest sam na drodze..
Faktycznie, wielka szkoda Subaru :(
setak
Idź się lecz zjebie.
Lookash
Dobrze napisane, jak chociaż jeden drogowy półgłówek wbije sobie to przesłanie w czerep to już będzie dobrze.
Klima, papierosek, zapiete 3 punktowe pasy, 5 poduszek powietrznych, 10 gwiazdek ncap a w srodku duren.
Dobrze napisane. Ale trzeba lat i tysięcy kilometrów aby widzieć nie tylko to co na drodze, ale też to co może być tam gdzie nie widzimy.
Ja tylko dodam że jeśli zdecydujecie się jeździć motorem to NIGDY nie macie pierwszeństwa.
Zakodujcie sobie to w głowie. Jeżdżąc pojazdem który jest 3 razy mniejszy od auta, 2 razy szybszy i zabije was przy połowie wypadków należy traktować każde skrzyżowanie jako "ustąp pierwszeństwa".
Stala sie tragedia. Wiem tez co obecnie przezywa rodzina i nikomu, ale to NIKOMU nie zycze by ktos mial sytuacje w ktorej czlonek rodziny trafia na oddzial reanimacyjny
>> Lookash [ gry online level: 120 - Legend ]
> Jeżeli przed wykonaniem jakiegokolwiek manewru uważacie, że "nic nie jedzie"
> i nie ma zagrożenia, a nie możecie upewnić się o tym WZROKIEM, NIE JEDŹCIE
Widzisz, motocyklista TEZ nie widzial wszystkiego, a pomimo tego doszedl do wniosku, ze moze jechac. Ba! Prowadzac taki, a nie inny pojazd (a tym samym narazajac sie duzo bardziej od kierowcy, bo kazdy, ale to praktycznie KAZDY wypadek konczy sie powaznymi urazami motocyklisty), nie zachowal elementarnej zasady ograniczonego zaufania na drodze.
A moze kierowca myslal, ze to skret bezkolizyjny i nie ma prawa mu nic wyskoczyc? Ale nieee... motocyklista jest na glownej, ma pierwszenstwo to moze jechac i juz. Mam tylko nadzieje, zeby sie pozniej nie okazalo, ze motocyklista grubo ponad zakaz jechal. Bo caly watek o kant [...] rozbic...
Piotrek - nawet jeśli motocyklista jechał za szybko to i tak jest to nauczka dla kierowcy subaru. Zawsze należy brać pod uwagę że ktoś może jechać za szybko.
Nikt nie chce mieć czyjegoś życia na sumieniu. Ja jeżdżąc autem najbardziej boję się pieszych i innych "miękkich" przeszkód - nie widać ich, a zabić łatwo.
nawet jeśli motocyklista jechał za szybko to i tak jest to nauczka dla kierowcy subaru.
Rodzina motocyklisty zapewne modli się teraz, aby dla niego też skończyło się tylko nauczką. Jak głosi słynny dowcip: tu leży ten, co miał pierwszeństwo.
Piotrek.K -- Ten apel dotyczy każdej sytuacji na drodze, kiedy ograniczona jest widoczność w miejscu, do którego zmierzasz.
Nie interesuje mnie zupełnie w tym wątku, kto w kogo wjechał i jakim jechał pojazdem. To motocykl mógł skręcać, to samochód mógł wjechać w samochód, to nie ma znaczenia! Próbujesz stawiać jakieś warunki, kiedy ten apel ma sens, a kiedy nie, a prawda jest taka, że każdy kierowca powinien zrobić wszystko, aby nie doprowadzić do sytuacji niebezpiecznej na drodze. Tu nie chodzi mi wcale o łamanie przepisów, nieustępowanie pierwszeństwa, przekraczanie prędkości, bo to zostawmy policji i sądom. Chodzi o postawienie się w konkretnej sytuacji i odpowiednie się w niej zachowanie.
Każdy motocyklista może z tej sytuacji wyciągnąć swoje wnioski i do serca wziąć sobie to, co napisał graf_0, ale wszystko wskazuje na to, że nawet zachowując esktremalną ostrożność, którą ze względu na swoją kruchość powinien mieć każdy motocyklista, tego zdarzenia mógł nie uniknąć. Przypomnę, że w artykułach podano, że to samochód z dużym impetem wjechał w motocykl, a to znaczy, że jego kierowca wykazał się wprost ekstremalną głupotą i przejechał przez skrzyżowanie nawet bez zatrzymania. Dlatego to pojazd skręcający stał się bezpośrednią przyczyną zdarzenia, a nie prędkość albo nieostrożność pojazdu z pierwszeństwem. Tak będzie zawsze, gdy wymuszane jest pierwszeństwo. Jeżeli jesteś kierowcą, to na pewno wiesz, że większa odpowiedzialność leży jednak zawsze po stronie wymuszającego. To on powinien uważać bardziej, bo inni, zachowując ostrożność, jednak zawsze mu w pewnej części ufają. Inaczej ruch drogowy nie miałby jakiegokolwiek ładu i składu.
Zapewniam cię zresztą, że motocykliści z reguły zachowują się poprawnie. Ja na przykład z duszą na ramieniu przejeżdżam przez skrzyżowania, na których nie widzę pasa do lewoskrętu przeciwnego kierunku ruchu. Staram się zmienić pas tak, aby widzieć i aby dać się zobaczyć, ale czasem po prostu się nie da. Wtedy pozostaje tylko zwolnić i liczyć, że nikt ci nie wyjedzie albo że zdążysz wyhamować. To jest właśnie zachowanie minimalizujące ryzyko, ale jak sam widzisz, jedynie minimalizujące.
Pierniczysz jak potłuczony, apel o co? Tak samo durna gadka jak naklejki "motocykle sa wszedzie" (powinna brzmiec - motocyklisci to skonczone debile) Apelować powineneś, zeby motocyklisci zamiast 150 jezdzili w miescie chociaz naciagane 70 - 80 jak jest ograniczenie do 50. I on zdazy sie zatrzymac, i kierowca bedzie miał czas zeby go zauwazyc. A tymczasem z moich i nie tylko obserwacji - a jezdze duzo, wynika ze 99% kierujących jednośladami nie tylko ze nie przestrzega ograniczen, bo i owszem ja tez nie przestrzegam czego wcale nie ukrywam, ale jak zdarza mi sie je łamać to o 20 -30 kmh, a nie 100, 150 i wiecej. A pożniej jest lamęt, ze "taki młody i nie zyje" Idiota to nie żyje, jechał 200 zamiast 70 to czemu sie dziwić. Niestety to sa fakty, ktorym sie nie da zaprzeczyc, kierowcy jednośladów to debile z pretensjami do całego świata "On mi wyjechał" (co z tego ze jechałem 150 na 50, dla takiego liczy sie ze ktos mu pierwszenstwa nie ustapił i pozniej sie domaga odszkodowania (jak syn byłego prezydenta - elektryka) Co z tego ze byc moze kierowca samochodu nie miał szans nawet go zauwayzc ?
©®© - sam "Pierniczysz jak potłuczony". stek bzdur. znam wielu motocyklistów i zaledwie garstka łamie przepisy ruchu drogowego. bo to jest tak, że zauważa się tylko tych co z przelotowym tłumikiem lecą po mieście 150 a normalnych motocyklistów już się nie zauważa, bo nie przeszkadzają. ale co to oznacza? że jesteś egoistą i jedynie się martwisz o swój pusty przed sobą kawałek drogi. drogi są pełne takich frustratów jak Ty co umierają na wylewy ze złości, że ktoś stanął na światłach przed nimi, bo ma takie prawo. i niczego złego Tobie nie życzę, bo w przeciwieństwie do Ciebie posługuję się szacunkiem
I znowu jałowa dyskusja o tym, czy prędkość zabija, czy nie, ech..
Mam wrażenie, że niektórzy tutaj swoją wiedzę i doświadczenie opierają na "Symulatorze koparki", bo na drodze to w życiu nie byli. Mędrkujecie jakbyście nie mieli pojęcia, że gro ludzkich zachowań w czasie prowadzenia dowolnego pojazdu opiera się na impulsie, albo wręcz instynkcie. Ciężko przewidzieć WSZYSTKO, co się może zdarzyć, bo zwyczajnie nie ma na to czasu. Podejmowanie decyzji w obliczu prędkości to jest często kwestia ułamków sekund i przez ten czas myśl o wszelkich potencjalnych zagrożeniach nawet nie zdąży przez świadomość przelecieć. Nie dajmy się zwariować z drugiej strony, żeby było mega bezpiecznie to każdy by musiał jeździć 20km/h, i nie wykonywać absolutnie żadnego manewru /np. nie mogłabym wyprzedzić kolumny samochodów, bo przecież zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś nie zauważy mnie w lusterku i sam zjedzie na lewy pas, prosto we mnie/.
Auto czy motocykl, to nie ma żadnego znaczenia, IMHO najczęstszą przyczyną wypadków jest brak dostatecznej, elementarnej wiedzy i brak pokory za sterami pojazdu.
Podejrzewam, że gdyby to było zderzenie dwóch osobówek, to tematu by nie było. Motocyklistów traktuje się u nas gorzej niż kierowców samochodów, bo jest pewne grono, które robi złą renomę tej grupie. A ilu to idiotów siedzi za kółkiem? O motocyklu się wie, bo jak napisał Tygrysek, zazwyczaj jest głośny i sunie z prędkością światła. Osobówki również zapierdzielają, ale to trzeba być i widzieć, a tymczasem kiedy motor zapierdziela na półtorakilometrowym prostym jak struna odcinku DK79 300 metrów od mojego domu, to nawet przy zamkniętych oknach go słychać i wiadomo, że jedzie jakiś ciul na dwóch kółkach.
Kiedy słyszy się o wypadku z udziałem motocykla, od razu podejrzenie pada na kierowcę tegoż pojazdu, z góry zakładając, że to zapewne z jego winy biedny kierowca osobówki ma teraz kogoś na sumieniu.
Do motocyklistów nic nie mam, kiedy widzę w lusterkach, że za mną jadą, staram się im zjechać bliżej krawędzi jezdni, by mogli mnie wyprzedzić i jechać dalej. Zazwyczaj wtedy dziękują, robią to częściej niż kierowcy samochodów, których się puszcza z podporządkowanych, lub zjeżdża im na prawy pas widząc, że się szybko zbliżają z tyłu.
Nie da się szufladkować użytkowników dróg, bo w każdej grupie są ludzie jeżdżący jakby gonił ich sam szatan, oraz tacy, którzy kulturą jazdy zawstydziliby angielska królową.
Apele nic nie dają, człowiek widząc w telewizji spoty, gdzie trup ściele się gęsto w wypadkach spowodowanych nadmierną prędkością, zastanowi się chwilę, pomyśli, że nie warto rzeczywiście się śpieszyć, a potem wsiada za kółko i już o tym nie pamięta.
Do kierowców nie masz widoczności = nie jedziesz
Przy takim założeniu nigdy bym z osiedla nie wyjechał, bo jakiś baran z zieleni miejskiej uznał, że szpaler drzew wzdłuż ulicy (ok. pół metra od krawężnika), zaczynający się 2 metry (mierzone) od skrzyżowania z drogą wyjazdową z osiedla to wyśmienity pomysł na poprawę estetyki okolicy. Procedura wyjazdu wygląda tak, że dojeżdżam, wytaczam się powoli, wystawiam maskę na 20 - 30 cm na ulicę i czekam. Jak nie słyszę hamowania z piskiem opon, trąbienia, albo coś nie omija mnie w ostatniej chwili, to wysuwam się o kolejne 20 - 30 cm i wtedy zaczynam dopiero widzieć co się dzieje na drodze. Oczywiście list z prośbą o wycięcie chociaż 2-3 drzew najbliżej skrzyżowania spotkał się z odmową zieleni miejskiej, "bo przyroda".
Regis - z przyrodą nie wygrasz więc po co walczyć z wiatrakami jak można poprosić o lustro, bo nie można bezpiecznie wyjechać z podporządkowanej
Zamknąć drogi!
Debilami to sa motocyklisci, wymuszenia pierwszenstwa czy nawet glupie stluczki zdarzaja sie wszedzie - z ta roznica, ze jak mi przywali facet w auto na parkingu pod Tesco to bede mial drzwi do wyklepania a jakbym jechal motorem to raczej noge do amputacji.
Nie mowie, ze zawinil motocyklista, bo oczywiscie to nie jego wina, ale jak sie wsiada na motor to trzeba sie liczyc z tym, ze smierc jest blizej, niz dalej :) Sam robilem prawo jazdy zima i jak pierwszy raz trafilem na motocykliste na droge po paru miesiacach jazdy to naprawde prawie nie bylo go widac, jezdze zawsze maksymalnie skupiony, ale nie dziwie sie ludziom, ktorzy wala w motory - szczegolnie gdy te jada szybko.
i wszyscy którzy mają ksywy na golu zaczynające się na literkę "p" to też debile
Czekaj no, będę w Pozku to Cię rozsmaruję na tym Twoim pyrkocie moim wehikułem.
tygrysek < egoizmu ani bycia frustratem na drodze mi nie zarzucaj, bo jest zupełnie odwrotnie, jak stoje na światłach albo w korku i widze kogos na motocyklu to sie przesuwam zeby sobie podjechał, nie mam problemu z tym kto bedzie pierwszy.
Owszem, zdarzaja się normalni ludzie na wszelakich jednosladach, ale przytłaczajaca większosc, to jednak idioci bez mózgu.
I jechał czysta na jednym kole, panie! Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień. Kierowcy samochodów też zapi****lają, nie widać tego? Co druga pucha leci 100 w zabudowanym, nie liczę tutaj fulltjuning civicow/beemek z wiadrem zamiast wydechu.
To jest temat o ostrożności i skupieniu się na drodze, a nie o tym że biednemu kierowcy samochodu wjechał ten szalony motocyklista który jechał 999km/h w mieście.
Podejmowanie decyzji w obliczu prędkości to jest często kwestia ułamków sekund
Megera, to ty chyba driftujesz cały czas skoro masz ułamki sekund na podjęcie decyzji w normalnym ruchu miejskim.
Jak ustępuje pierwszeństwa to mam ułamki sekund? Jak zmieniam pas to mam ułamki sekund? No chyba że mówimy tutaj o jeździe jaką prezentuje wiekszość pseudokierowców, o których wyjazd z podporządkowanej ogranicza się dosłownie do rzucenia okiem w bok bez zwalniania, przecież trzeba przykozaczyć.
Odnośnie samego wypadku, tegoż właśnie dnia jechałem za tym motocyklistą, który był ofiarą tego wypadku, sprawa wyglądała tak, ul. Dąbrowskiego jest dość szeroka i oświetlona a było późno i pusto na ulicy więc prędkość 90 - 100km jest całkiem optymalna, jak na warunki i widoczność która była akurat dobra, pobocze również było widoczne, itp. Z lewej strony wyprzedził mnie motocykl, który jechał nieznacznie szybciej, bo szybko mi nie odchodził, odległość między nim a mną mniej więcej utrzymywała się na poziomie 10m , parę metrów przed skrzyżowaniem zwolniłem do 60 i on także, bo nie oddalił się ode mnie, wjeżdżamy na skrzyżowanie i nagle słyszę huk (akurat spojrzałem w lewo czy nic nie jedzie) patrze do przodu i widzę subaru szurające motorem o asfalt. Wiadomo zatrzymałem się, zadzwoniłem po karetkę (chociaż policja która była odrazu na miejscu również wezwała ją przez centralę) itd. Co mnie zdziwiło, w artykule wspomniany jest autobus który skręcał w lewo, ja również miałem się ustawiać na ten pas ale żadnego autobusu nie pamiętam, w zasadzie to nawet chyba nic nie skręcało w lewo z tego co kojarzę, no chociaż mogę sie mylić, bo jednak szok był. Ogólnie jest to już 3ci wypadek na tym skrzyżowaniu, gdzie poprzedni był śmiertelny.
Cóż, wg. mnie gdzie jak gdzie, ale to skrzyżowanie jest bardzo niebezpieczne, i wyłączanie tam świateł o 23 jest totalnym idiotyzmem... Człowiek to człowiek, popełnia błędy i w tym przypadku motocyklista nawet jadąc te 60-80 jest na tyle widoczny że nie da sie go nie zauważyć + jechałem kawałek za nim więc jako tako i mnie powinien widzieć skręcający. Nie wiem czy po prostu kierowca subaru źle ocenił odległość motocyklisty i uznał że jeszcze zdąży, co niestety skończyło się jak skończyło.
©®© - nie masz racji. dużo jeżdżę motocyklem, znam mnóstwo motocyklistów i mało który w rażący sposób łamie przepisy ruchu drogowego. większość z nas jeździ tak samo jak organizm drogowy po którym się porusza. nie wiem skąd wnioski takie jakie masz, ale są one po prostu nieprawdziwe.
EspenLund, innymi słowy - im prędkość większa, tym krótszy czas na podjęcie decyzji. To chciałam powiedzieć. Nie wiem, jak wyglądał ten wypadek - czy kierowca subaru myślał, że zdąży, czy faktycznie nie widział, czy patrzył przed siebie zamiast w bok, to zresztą nie jest takie istotne w obliczu faktu, że większości kierowców /mnie również/ zdarza się jechać "na czuja", bo nie są w stanie wszystkiego przewidzieć. Wystarczy chwila dekoncentracji i tragedia gotowa. I wcale nie trzeba być piratem drogowym.
No właśnie, mnie też zainteresowała ta jazda "na czuja". Tak to ja moge co najwyżej parkować w nietypowych sytuacjach.
Zdaję sobie sprawę, że taki jest przekaz wątku, chciałam jedynie dodać nieśmiało, że totalne wyzbycie się tego "czuja"/impulsu/instynktu jest w zasadzie niemożliwe. Pomijając już kwestię idiotów i piratów drogowych, zwykły, szeregowy kierowca może być 9 razy ostrożny i zapobiegliwy, a za 10 się na moment zdekoncentruje, coś przeoczy, nie przewidzi, i mamy to co mamy.
"Na czuja" znaczy dla mnie tyle, co nierozważnie, z roztargnienia, albo z nadmiernej pewności siebie. Przykłady? W trybie miejskim "na czuja" wyjeżdża się z podporządkowanej, nietrafnie oceniając prędkość nadciągającego samochodu, co w efekcie oznacza wymuszenie.
Wiem, że tu są sami mistrzowie kierownicy i zapewne bardzo się narażę, ale potrafię się przyznać, że zdarza mi się wyprzedzać "na czuja" w trasie. Tzn. przejeżdżając np. 1km odcinek prostej drogi, ze świadomością, że jest ona pusta, natrafiam na auto jadące przede mną i zaczynam wyprzedzać, a w trakcie wykonywania manewru myślę sobie "kuźwa, nie spojrzałam w lewe lusterko". Bo trafiła mi się zgubna świadomość, że "przecież droga jest pusta". A gdyby za moją taczką jechało jakieś Porsche albo inny ścigacz? W 99% przypadków zawsze patrzę w lusterka, ale jestem krytycznie świadoma tego ostatniego procentu, zdarza mi się popełniać błędy i zaniedbania /bo szybciej się coś zrobi, niż pomyśli nad wszelką ewentualnością/ i myślę, że każdy tak ma. Dla niektórych kończą się one tragicznie. I jeszcze raz podkreślam, moim zdaniem o dramat nietrudno, i wcale nie trzeba być do tego bałwanem ani piratem.
Sorry, ale będzie brutalnie. Jak ktoś nie potrafi ocenić prędkości zbliżającego się auta (wyrobię się/nie wyrobię się), to nie powinien siadać za kółko. Widać to zwłaszcza w weekend, kiedy masa dziadków wyjeżdża na drogę.
Paudiś, w ostatnim tygodniu, w mieście, 3 razy musiałam hamować, bo mi wyjechali przed maskę - i to sami zawodowi kierowcy! /przedstawiciel handlowy, kurier i dostawczak/.
Ale to nie jest problem oceny, tylko celowego wymuszania. On bardzo dobrze ocenił, że wyhamujesz.