Peter Jackson z pomocą hipnozy chciał zapomnieć Władcę Pierścieni
Ale okazja do obserwowania historii ze Śródziemia jako zwykły widz nadarzy się po premierze serialu Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy. [...] Zatem produkcja Amazona pozwoli mu spełnić marzenie.
Taaaaa
Zatem produkcja Amazona pozwoli mu spełnić marzenie.
To pokaże, że nawet spełnione marzenia nie są takie jak sobie wyobrażaliśmy. :)
Produkcja amazonu może sprawić co najwyżej, że na trylogię Hobbita, której jakość była znacznie poniżej zdolności Jacksona spojrzymy łaskawszy okiem.
Pierścienie władzy będą dla Hobbita tym, czym Nowa Trylogia była dla Prequeli Star Wars. Tylko podejrzewam, że o wiele bardziej, bo mam przeczucie, że to co dostaniemy, przebije nawet "Palpatine jakoś kurde wrócił".
Akurat niższy niż byśmy oczekiwali po Jacksonie poziom Hobbita wynikał w dużej mierze z tego jak WB. zarządzało tym projektem. Początkowo film miał mieć innego reżysera, ale w ostatnim momencie ściągnięto na szybko PJ i kazano mu trzymać się już ustalonych terminów, mimo iż ten prosił o dodatkowe dwa lata na preprodukcję. Warto pamiętać, że w przypadku Władcy Pierścieni, przygotowania do kręcenia zaczęły się lata przed rozpoczęciem zdjęć, dzięki czemu rozpoczynając pracę na planie ekipa miała już gotowe wszystkie kostiumy, rekwizyty (są fotografie zrobione na rok przed rozpoczęciem zdjęć całych rzędów hełmów czekających sobie na półeczce), scenografie (a każdy chyba zdaje sobie sprawę, że było tego mnóstwo). Nie mówię już o tym że różne koncepcje, pomysły zdążyły być po wielokroć przemyślane i dopracowane.
Natomiast w przypadku Hobbita, Jackson opowiadał (jest nawet cały materiał o tym na YT, aż dziw że tak otwarcie o tym mówili), że były sytuacje, w których rekwizyty do sceny były wykonywane w dniu kręcenia. Ba. Niektórych scen nawet nie było dobrze opisanych - ekipa zbierała się na planie i ogarniała to na bieżąco (głównie sceny walk). Reżyser wspominał że w tym układzie robili po 16h dziennie co sprawiało że nie byli w stanie nawet sensownie ocenić własnych pomysłów.
I ok. można mówić że Jackson się tłumaczy i zwala winę na studio, ale biorąc pod uwagę inne historie z WB., chociażby to co odstawili ze Snyderem i całym DCEU oraz dorobek Jacksona - zdecydowanie wolę wierzyć Jacksonowi.
Problemem Hobbita nie były rekwizyty, czy scenografia, a rozwleczona fabuła, ze źle akcentowanymi wątkami. Wystarczy wspomnieć nielogiczną, sztuczną miłość elficy i krasnoluda oraz wszystkie sceny z jełopem z miasta na wodzie.
Tylko, że to się wzajemnie łączy i odbija również na scenariuszu.
Weźmy za przykład taką sytuację: podczas kręcenia LOTRa, ekipa od kostiumów spędziła horendalną ilość czasu na przygotowaniu jednej z sukni Eowiny. Od skomplikowanego projektu aż po ręczne wyszywanie zdobień, słowem, kupa roboty. Ostatecznie jednak nikt prawie tej sukni nie zobaczył ponieważ w trakcie kręcenia Jackson podjął decyzję by Eowina widoczna była w kadrze jedynie od ramion w górę. W innym wypadku kiedy uznał, że potrzebuje sceny z Mumakilem w tle to zwyczajnie zlecił wykonanie pełnowymiarowej makiety do sceny. Kiedy całą ekipę złapał deszcz i nie pozwalał kręcić w plenerze to nakręcili scenę na schodach przy Minas Morgul bo była to jedyna scenografia, która mieściła sie w małym studio (scena z połowy ostatniej części została więc nakręcona jako pierwsza).
Może się wydawać, że jest to zabawne anegdotki, ale pokazują one specyfikę pracy nad tym filmem - całość została po prostu od początku do końca bardzo dobrze przemyślana i od początku do końca była robiona jako spójny, całościowy projekt. A w razie jakichś koniecznych zmian w trakcie kręcenie - był czas i środki na to żeby poświęcić jeszcze dodatkowy czas na przygotowanie materiałów. W skrócie - wszystkie kwestie organizacyjno-techniczne zostały podporządkowane opowiadanej historii a nie odwrotnie.
Natomiast przy Hobbicie Jackson musiał: przejąć czyjąś pracę, dokończyć ją i przerobić tak aby miało to ręce i nogi, przerobić książeczkę dla dzieci na trzy długie filmy i to wszystko w strasznie krótkim czasie.
Nie mam co prawda na koncie żadnego blockbustera, ale coś mi się wydaje, że jest różnica w pisaniu scenariusza kiedy się ma mnóstwo czasu, doskonały materiał źródłowy i świadomość, że dasz radę ogarnąć cokolwiek będzie tylko potrzebne do opowiedzenia tej historii (łącznie z nieistniejącymi jeszcze technologiami) a kręceniem pisaniem scenariusza kiedy gonią cię terminy, brakuje ci materiału źródłowego a scenografia i kostiumy będą gotowe w dniu kręcenia sceny... A i jeszcze trzeba codziennie robić 16h w pracy żeby to wszystko złożyć do kupy...
Nic dziwnego też, że w takich sytuacjach idzie się w CGI - można wtedy zająć się nagrywaniem na green screenie nie czekając na rekwizyty (ekipa od efektów może przecież pracować w tym samym czasie).
Podobnie jak z Hobbitem było zresztą w przypadku SWIX gdzie asystentka Abramsa montowała film na bieżąco na planie zdjęciowym, zdjęcia zostały zakończone na dwa tygodnie przed wewnętrznymi pokazami a aktorka grająca Rey aż do premiery nie wiedziała czyją w końcu jest córką jej postać... I tak o ile siódemka, pomimo wtórności, która mi zbytnio nie przeszkadza, to bardzo fajny film - tak dziewiątka po prostu nie trzyma się przysłowiowej kupy.
Niedługo wzrośnie gwałtownie zapotrzebowanie na hipnozę i wymazywanie pamięci...
Tak mniej więcej tuż po emisji pierwszego odcinka Rings of Power...
śmiechy, chichy ale hipnoterapia ma tak ogromny potencjał, że teoretycznie jest możliwa zmiana w jaki nasz mózg postrzega strukture wszechświata. Mozg pracuje na 20 watach, można gdybać co by było gdyby zwiększono napięcie mitochondrialne. Hipnoterapia jest w stanie zmienić częstotliwość na jakiej mózg pracuje, ba, teoretycznie hipnoza może zmienić sposób w jaki wpływa na nasze organizmy pole elektomagnetyczne ziemi, ba można bawić się strukturą mózgu która nieustannie się zmienia. Mozna rzec że hipnoterapia to przyszłość w rozwoju gatunku ludzkiego.
Co za beznadziejny news. Piszecie to dla jakichś przygłupów?
Po trylogii Hobbita sądzę, że jednak udało mu się zapomnieć, co sprawiało, że władca pierścieni był tak dobry.
Ale biedaczek. Pisarz też nigdy nie poczuje się jak dziewiczy czytelnik jego dzieła :)
Ciekawe czy spróbował się konkretnie nachlać i pójść przebrany za normalsa do kina. Usiąść gdzieś wśród innych normalsów i się wczuć. Tak mnie naszło, że może by pomogło...
Tak jak większości z graczy, co chcieli zapomnieć o fabuły i inne zawartości ukończone gry, aby móc przejść jeszcze raz i przeżywać te wspaniałe uczucie.
Znam te uczucie.
Hipnoterapia, owszem może być skuteczna, ale może też pociągać za sobą ogrom nieodwracalnych zmian psychicznych. Poza tym wpływ hipnoterapi na długotrwałe zdrowie fizyczne/psychiczne jest niewystarczająco dobrze zbadany, na polu hipnoz które same w sobie mogą zmienić to jak postrzegamy naszą cywilizację i świat otaczający, lub nawet hipnoterapia może być w stanie zmienić sposób w jaki mózg przetwarza informacje, szkoda że rozwija się to jedynie w sferze militarnej, jako broń masowego rażenia :D
Poza tym czy ktokolwiek chciałby żeby grzebano mu w osobowości i swiadomości, nie sądzę, ego jest bardzo wrażliwe na wszystko.
Ale czy nie zapomniałby również o całym doświadczeniu, rozwiązanych problemach i pomysłach przy produkcji tej trylogii?
Jakby zapomniał film, to inne rzeczy( w tym swoje upodobania) również. Nagle by się okazało, że filmy mu się nie podobają albo też stracił inne swoje umiejętności. Hipnoza i odmienne stany świadomości tak nie działają, że sobie zwyczajnie zapomnisz coś czego nie chcesz już trzymać i po sprawie, możesz cieszyć się życiem. Jakby to było takie proste, to nie byłoby tyle chorób i konfliktów wśród ludzi.
Chciałbym zapomnieć fabuły znakomitych książek, gier, filmów ale reszte pamiętać, wiem niestety że tak się nie da :(.
