Soulslike, przy którym się nie frustrowałem - Death's Door dało mi więcej radości niż bólu
Grałem i się bardzo spodobało. Fajna Zelda nie od Nintendo. Ale wyzwania to w gierce żadnego nie ma. Chyba, że przedostatni i ostatni boss. Ludzie co przegrali kilkadziesiąt/kilkaset godzin w serii DS, nie będą mieli problemów z tego typu grami. Z ostatnio wydanych gier, Tunic jest bardzo podobny ale też bliżej mu do Zeldy niż DS.
Poza tym, DS zawsze czerpało dużo z Zeldy. Głównie chodzi tu o eksplorację świata i zagadki w nim zawarte. Z Metroida też dużo wybrali. From od lat umiejętnie kopiuje rozwiązania zawarte w grach Nintendo, dodając od siebie jakieś duże wyzwanie w walce czy historie, którą trzeba samemu sobie ułożyć. Elden Ring to rozwiniecie swobody i eksploracji świata z Breath of The Wild. From nie robi niczego nowego ale umiejętnie naśladuje inną japońska serię i wzbogaca o swoje. Tylko nikt nie pisze o Zeldlike.
Random z psychiką dziecka leczy swoje kruche ego wyzywając anonimowo innych w necie, i myśląc, że poziom trudności w jakiejśtam grze komputerowej czyni go lepszym od innych.
Jest w GP. Pograłem z pół godziny i wywaliłem.
Nic ciekawego, oryginalnego, a walka frustruje, a nie daje satysfakcję.
Satysfakcję z walki daje Dead Cells czy Hades, tutaj jest za wolno, prymitywnie i zamykają cię w małych arenach, że nawet wycofać sie nie ma gdzie, żeby atakować bossa na partyzanta.
Miliard x lepsze było już Diablo 1 z 1996 roku.
Pograłem z pół godziny
Dałeś mi kolejny powód, by całkowicie zignorować Twoje opinie, bo nie mają żadne sensu, ani logiki.
Super gierka i jak ktoś polubił Hollow Knight to tutaj będzie się bawił świetnie. Szkoda tylko że nie ma żadnej mapki chociaż schowanej w menu, bo jednak ciężko zapamiętać gdzie kiedyś nie dało się wejść, a po uzyskaniu mocy już się da.
Tak, to jest faktycznie taki rogal, który zdaje się dawać jakieś poczucie robienia postępów, i ponowne przechodzenie do miejsca śmierci nie frustruje aż tak bardzo. Wciąż jest to rogal, więc jakoś specjalnie zachwycony nie byłem, ale jako jeden z niewielu mimo wszystko daje radę
Grałem w Death's Door i mogę to polecić dla każdego fan Zelda i Dark Souls. Całkiem przyjemna i urokliwa gra.
Bliżej do fani Zeldy, choć też nie brakuje duchu Dark Souls (walka z bossowie, choć mniej wymagające).
Poczułem się zachęcony :). Mam w Game Passie więc zainstalowałem, puknąłem pierwszego bossa i na pewno wrócę.
Swoją drogą bardzo podobne do Tunic, również znakomity indyk.
No właśnie, rzut oka na screeny, drugi rzut na kilka linijek tekstu i widzę tu kolejnego Tunica (co samo w sobie nie jest złe, bo dla takiego soulsowego nooba jak ja Tunic czy SW:TFO były na początku potwornie trudne), ale zobaczymy, można spróbować. Tunic mnie zeżarł bez popitki, a wkurzałem się na niego niemożliwie.
Bardzo fajna gierka. Wogole te dwuwymiarowe indie "soulslike" rogaliko-metroidvanie (ktorych sie zrobilo calkiem sporo), sa swietnym wstepem do gatunku dla kogos kto nie chce od razu dostawac obuchem w twarz od Dark Soulsow.
Dodatkowo te gry trzymaja przewaznie conajmniej dobry poziom artystyczny i sa bardzo mile dla oka, pomimo praktycznie braku wymagan sprzetowych.
Choc w sumie Death's Door na skali Soulslike <------> rogalik/metroidvania/zelda-style jest zdecydowanie blizej strony prawej.
Soulslike, że ho ho. Teraz już każdą grę, w ktorej machamy mieczykiem będziecie okreslali mianem soulslike? Przecież to jest izometryczny action-adventure.
Gra sama w sobie może być. Mnie akurat nie porwało.
A soulslike to nie przypadkiem mechanika, a nie umieszczenie kamery? Padanie, wstawanie, tracenie wszystkiego, odradzanie się przeciwników po każdym savie bardziej świadczy o soulsowości, niż kamera za plecami.