Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Forum: Witaj, nowy i jakże nieradosny roku szkolny!

02.09.2019 21:29
Bukary
1
4
Bukary
222
Legend

Rozpoczął się nowy, szczególny rok szkolny: do wielu placówek oświatowych wkracza kolejny etap reformy edukacji. A ponieważ na forum co jakiś czas pojawiają się wątki lub wypowiedzi dotyczące różnorodnych problemów edukacyjnych i jakości polskiego szkolnictwa, myślę, że warto o tych właśnie sprawach porozmawiać. Przecież znaczna część użytkowników forum to albo uczniowie, albo rodzice uczniów, więc - teoretycznie - kształt systemu oświaty powinien stanowić przedmiot żywotnego zainteresowania wielu bywalców GOL-a.

1. Dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze?

Od kilku lat można usłyszeć o bardzo dobrych wynikach naszych uczniów w badaniach PISA (Program Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów). W Unii Europejskiej polscy gimnazjaliści zajęli 7. miejsce, gdy idzie o rozumowanie w naukach przyrodniczych; 4. miejsce, gdy idzie o rozumowanie w czytaniu i interpretacji (i 13. miejsce na świecie!); 8 miejsce w matematyce. Polska należy do krajów o dodatniej tendencji zmian pod tym względem. Gimnazjaliści uzyskują wyniki zbliżone lub istotnie wyższe od średniej krajów OECD. Więcej danych tutaj:

https://www.ibe.edu.pl/pl/projekty-miedzynarodowe/pisa

Dlaczego? Między innymi dlatego, że gimnazja w znacznej mierze się sprawdziły. Wprowadzenie III etapu edukacyjnego przebiegało w ogromnych bólach, ale po kilku latach prób i błędów nauczyciele opanowali w pewnym stopniu chaos wieku dojrzewania swoich podopiecznych i zaczęli skuteczniej realizować cele przyświecające poprzedniej reformie. Niestety, negatywna opinia na temat gimnazjów i gimnazjalistów ("gimbazy") na dobre zakorzeniła się w świadomości społecznej i ludzie, nie mając zielonego pojęcia o prawdziwej sytuacji w oświacie, domagali się zlikwidowania tego typu szkół. A politycy sprytnie wykorzystali społeczne nastroje w celu narzucenia polskiemu systemowi szkolnictwa wielu rozwiązań o charakterze czysto ideologicznym.

Dlaczego gimnazja były dobrym pomysłem? (Podkreślam: "pomysłem". Bo w praktyce ten pomysł był czasami realizowany bez porządnego pomyślunku, za co winą należy obarczyć między innymi samorządy oraz polityków oszczędzających na szkolnictwie na wszelkie możliwe sposoby). Dlaczego więc? Bo, po pierwsze, oddzielały w zamyśle młodzież od dzieci, wyodrębniając sensownie grupę nastolatków, którzy wkraczali w bardzo trudny, niejako pośredni, okres dojrzewania. W założeniu gimnazja miały funkcjonować jako odrębne placówki albo placówki przy szkołach średnich. Niestety, w początkowym okresie poprzedniej reformy samorządy czasami łączyły gimnazja ze szkołami podstawowymi, co było znaczącym wypaczeniem całej idei zmian. Tam, gdzie gimnazja funkcjonowały we właściwy sposób, wydzielono jednak z systemu grupę osób w młodym wieku o specyficznych potrzebach intelektualnych i emocjonalnych, żeby zastosować wobec niej określone metody pracy, nauczania i wychowywania.

Po drugie, w zamierzeniu sposób nauczania w gimnazjum zdecydowanie miał się różnić od tego w szkołach średnich. Początkowo były z tym problemy, ale z roku na rok powstawały coraz lepsze programy nauczania, a pedagodzy byli coraz lepiej przygotowani do ich wdrażania. Preferowano nauczanie problemowe, a nie pamięciowe przyswajanie materiału. Np. w ramach zajęć języka polskiego uczniowie nie poznawali chronologicznie kolejnych dzieł literackich, tylko koncentrowali się wokół istotnych zagadnień, a nauczyciel dobierał do nich teksty kultury z różnych epok. Przykład (z moich zajęć):

Zagadnienie: różne oblicza cywilizacji.
Niektóre omawiane teksty: fragmenty "Lalki" B. Prusa, fragmenty "Podróży Guliwera" Swifta, wiersze Miłosza, eseje A. Sapkowskiego, opowiadanie S. Mrożka, "Przypomnimy to panu hurtowo" Dicka, "Nowy wspaniały świat" Huxleya, wiersz "SIM CITY" P. Lekszyckiego.

Zagadnienie: władza i prawo.
Niektóre omawiane teksty: "Z legend dawnego Egiptu" B. Prusa, "Cesarz" R. Kapuścińskiego, "Folwark zwierzęcy" G. Orwella, "Tytus, Romek i A'Tomek" (Księga XX), "Złodziejka książek" M. Zusaka, "Antygona" Sofoklesa.

Jak widać, promowano tutaj dyskusje, rozwiązywanie problemów i achronologiczne spojrzenie na konkretne zagadnienia. Widać to również w nauczaniu innych przedmiotów (np. krytyczna lektura źródeł historycznych i przedstawianie historii jako pola do różnych interpretacji), a także w połączeniu przedmiotów przyrodniczych w jeden zespół zagadnień egzaminacyjnych. Co więcej, w okresie, kiedy politycy przymierzali się do ścięcia gimnazjów, do nauczania na tym etapie edukacyjnym zaczęto wprowadzać obowiązkowo metodę projektów uczniowskich, która ostatecznie, w wyniku nowej "reformy", nie zdążyła się zadomowić w szkołach.

Po trzecie wreszcie, gimnazja miały odgrywać kulturotwórczą rolę w miejscowościach wiejskich. Wystarczy przejechać się po Polsce, żeby zauważyć wiele potężnych, nowych budynków z dużymi salami gimnastycznymi czy aulami projekcyjnymi i scenami teatralnymi. Uczniowie mogli się tam spotykać, żeby pograć w siatkówkę, uczestniczyć w pokazie filmowym, różnych formach aktywności pozalekcyjnej (koła zainteresowań) itp. Nie bez powodu absolwenci gimnazjów coraz częściej pytali przy rekrutacji do szkół średnich czy w konkretnej placówce działa - jak w gimnazjum - koło teatralne lub filmowe. Gimnazjaliści z małych miejscowości otrzymali też dodatkowy rok, w czasie którego mogli (obowiązkowo) uczestniczyć w świecie kultury i nauki.

Po czwarte, w gimnazjach pozwalano nauczycielom na daleko idącą swobodę w zakresie doboru podręczników, programów, materiałów i metod nauczania. W kształtowanie procesu edukacyjnego włączono również samych uczniów, którzy mogli np. decydować w pewnej mierze o wyborze książek omawianych w czasie zajęć języka polskiego. Tego rodzaju swoboda znalazła swoją kontynuację w tym, jak skonstruowany był model nauczania w dawnych szkołach średnich (wiązki przedmiotów, wybór rozszerzeń, zagadnienia problemowe wybierane przez uczniów do omawiania itp.).

Po piąte, nauka w gimnazjum kończyła się egzaminem, który nie miał progu zdawalności. Mogłoby się wydawać, że to fatalny pomysł, ale wbrew pozorom nie mieliśmy do czynienia z jakąś szczególną demotywacją uczniów, ponieważ wynik egzaminu decydował jednak o rekrutacji do konkretnej szkoły. Brak progu zdawalności pozwalał natomiast swobodnie rozwijać ambitnym czy uzdolnionym gimnazjalistom zainteresowania w konkretnym kierunku. Był pierwszym stopniem na drodze do uczniowskiej specjalizacji. Eliminował też niepożądane (bo zupełnie nieefektywne w tym wypadku) sytuacje powtarzania egzaminu czy powtarzania klasy. Pozwalał na stopniowe odejście od szkoły typu pruskiego.

Powtarzam: gimnazja powoli i mozolnie wychodziły na prostą. I chociaż daleko nam np. do skandynawskiego modelu nauczania, a w wielu gimnazjach słuszna teoria rozmijała się z praktyką, to kolejne zmiany, które były wprowadzane rok po roku, kierowały polską szkołę w sensowną stronę.

2. Co się zmienia i co powinno się zmienić?

Rzecz jasna, przekreślono jednym pociągnięciem ministerialnego pióra cały dorobek gimnazjów. Nie zachowano nawet tego, co się sprawdziło i przyniosło dobre efekty. Wszystko poszło do kosza. Co zaproponowano w zamian?

Zmienia się więc przede wszystkim ogólna koncepcja nauczania. Złośliwie można powiedzieć, że wracamy do szkoły żywcem wyjętej z "Ferdydurke" Gombrowicza (przy okazji: książki usuniętej z obowiązkowej listy lektur), gdzie uczniowie będą "upupiani" i odpytywani z dat oraz faktów przez nauczycieli, którzy muszą odgrywać rolę profesora Pimki. Nauczyciel ma być panem, nad którym z batem stoi inny pan (kurator). Uczeń jest tutaj chłopem pańszczyźnianym. Ma być grzeczny, posłuszny. Nie powinien dyskutować i polemizować. Musi bezkrytycznie przyjmować wartości promowane przez konkretne podstawy programowe. Nie ma praktycznie prawa głosu. Zresztą podobnie jak nauczyciel.

Pruski porządek panuje również w dokumentacji. Wyraźnie rozdzielamy przedmioty nauczania. Koniec z "przedmiotami przyrodniczymi" czy interdyscyplinarną humanistyką. Rezygnujemy z problemowego podejścia na rzecz gotowych rozwiązań i wniosków. Programy nauczania zawierają znacznie większą porcję faktografii i znacznie większą liczbę tekstów do przeczytania. Tekstów dobranych wedle klucza patriotycznego i bogoojczyźnianego, a nie w oparciu o istotną dla współczesnych nastolatków problematykę. Czasu na omawianie większej liczby tekstów i poszczególnych zagadnień nie przybyło. W ramowych planach nauczania poprawiła się chyba tylko sytuacja historii. To oznacza, że uczeń, owszem, musi przyswoić więcej informacji, ale poszczególne zagadnienia będą omawiane po łebkach, byle jak, bez pożądanej analizy tekstów, zjawisk, wydarzeń itp.

Nauczanie zyskało wymiar akademicki. W złym tego słowa znaczeniu. Uczniowie będą zgłębiać np. historię literatury w porządku chronologicznym (nie problemowym) i zapoznawać się z tekstami, które mają już właściwie tylko charakter zabytków językowych (np. "Skarga umierającego", "Żeńcy"). Tego rodzaju dzieła mają z pewnością wartość dla badaczy, ale na niewiele się zdadzą 15-latkowi. Uczeń pierwszej klasy liceum czyta w całości "Chmury" Arystofanesa, a nauczyciel w ciągu godziny czy dwóch (bo tyle może przeznaczyć na omawianie lektury) musi wyjaśnić cały kontekst tego dzieła (polityka Aten, filozofia Sokratesa i Platona, wojna peloponeska, niuanse życia codziennego w Grecji), żeby podopieczny cokolwiek zrozumiał z tego, co przeczyta. A raczej: nie przeczyta. Bo nie wyobrażam sobie, żeby uczniowie pochłaniali takie ilości nieprzyswajalnego tekstu w tak krótkim czasie. Nauczyciele będą udawać, że wymagają znajomości lektur, a uczniowie będą udawać, że lektury czytają.

Zamierzonym efektem nauczania stało się wychowanie Polaka-patrioty, który uszyty jest wedle określonej miary i ma przede wszystkim pełnić rolę karnego i pokornego obywatela. Widać to chociażby w preambule nowej podstawy programowej, która stwierdza, że celem nauczania historii jest przede wszystkim "rozbudzanie poczucia miłości do ojczyzny". Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że brakuje tutaj zupełnie celów poznawczych. Nie chodzi o to, żeby uczeń zrozumiał, przemyślał, zyskał umiejętność interpretacji i kojarzenia faktów, krytycznego myślenia, argumentowania itp. Chodzi o to, żeby pokochał ojczyznę. Mówiąc krótko, "Słowacki wielkim poetą był". I basta!

Tego rodzaju przykłady z podstaw programowych, programów nauczania i podręczników można mnożyć. Dobrze też widać, jak wielką rolę w podstawach zaczął odgrywać Kościół. Okazuje się, że nowe podręczniki historii "poświęcają znacznie więcej miejsca katolicyzmowi niż np. gospodarce czy życiu społecznemu, stawiając znak równości między katolicyzmem i polskością. Znika właściwie wieloetniczny i wieloreligijny charakter Rzeczypospolitej". A ponadto "są straszliwie przeładowane wiadomościami o zerowej wartości informacyjnej podawanymi w oderwaniu od jakiegokolwiek sensownego kontekstu. Uczeń podstawówki ma na przykład umieć wymienić ważne bitwy XVII stulecia. Znacznie mniej się dowie jednak, po co i z kim się biła szlachecka Rzeczpospolita - poza tym, że pod Wiedniem uratowaliśmy Europę" (cyt. za: A. Leszczyński, "Ta prowincja nazywa się Polska").

Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że nawał koniecznych do zapamiętania dat, faktów, tekstów literackich, które pozbawione zostały problemowej otoczki i sosu myślenia przyczynowo-skutkowego, nie przysłuży się rozwojowi intelektualnemu młodych ludzi. Zwłaszcza w naszych czasach, kiedy wszystko można bez problemu znaleźć na ekranie smartfona. Cała wielka reforma przyczyni się tylko do drastycznej hiperbolizacji zasady "Zakuć, zdać, zapomnieć". Pruski model nauczania zupełnie nie przystaje do rzeczywistości, w jakiej żyjemy. Zaczęliśmy zmierzać w kierunku przeciwnym do tego, w jakim zmierzają np. Finowie, których stawia się za edukacyjny wzór dla całego świata. I właśnie w Finlandii zrezygnowano z systemu nauczania w ramach przedmiotów szkolnych. Zastąpiono tego rodzaju sztywne podziały interdyscyplinarnością i wprowadzaniem metod zespołowego, dyskusyjnego rozwiązywania problemów. Mało tego, dowiedziałem się ostatnio, że Finowie zastanawiają się nad rezygnacją ze stosowania ręcznego zapisu liter w szkołach. My natomiast wracamy do epoki kałamarza. A każdy, kto czytał chociażby "Po piśmie" Dukaja, również dojdzie do wniosku, że nowa reforma nie zatrzyma pociągu społecznej i technologicznej rewolucji, ale wyrzuci polskiego ucznia na cywilizacyjny margines.

Konieczna jest w szkołach dogłębna zmiana całego modelu nauczania, a nie powrót do tego, co było wieki temu. Ostatnia reforma zatrzymała rozwój polskiego szkolnictwa na długie lata, ponieważ nie będzie można w najbliższym czasie dokonywać kolejnych zmian. A są potrzebne - zarówno w szkole podstawowej i średniej, jak też w systemie kształcenia nauczycieli i całym w szkolnictwie wyższym. To wymaga, rzecz jasna, dużych nakładów finansowych, ale przede wszystkim - zaangażowania sporej grupy mądrych ludzi. Bo w gruncie rzeczy napisanie dobrych programów nauczania i reforma specjalizacji pedagogicznych nie musi być kosztowna. A może przynieść ogromne zyski w przyszłości.

Z przykrością idę więc do pracy, bo wiem, że mógłbym z uczniami zrobić coś pożytecznego, porozmawiać z nimi o istotnych problemach i tekstach, które byłyby nie tylko interesujące, ale też przydatne, ale mam związane ręce. Muszę wtłaczać do młodych głów kolejne fakty i terminy, biec na oślep przez morze niedzisiejszych tekstów, a wolałbym się na chwilę zatrzymać, rozważyć jakiś problem, zainicjować dyskusję, odwołać się do tego, co współczesne - książek, filmów, komiksów, gier komputerowych, doświadczeń życia codziennego. Tym bardziej że uczę również tych, którzy zdołali uciec przed ostatnią reformą edukacji i są teraz na uprzywilejowanej pozycji. Podejrzewam, że młodsi uczniowie zmarnują w polskiej szkole wiele lat swojego życia. Bo znaczna część naszego społeczeństwa interesuje się edukacją wyłącznie od święta, a szkołę traktuje jak przechowalnię dzieci. I dlatego nic się nie zmieni.

post wyedytowany przez Bukary 2019-09-02 21:33:20
02.09.2019 21:35
Garruk_Wildspeaker
3
2
odpowiedz
Garruk_Wildspeaker
1
Konsul
Image

super

04.09.2019 14:56
14
1
odpowiedz
1 odpowiedź
Leon.
19
Chorąży

Powiem tak.
Dopiero co skończyłem technikum. Nie chce mi się rozpisywać o każdym progu edukacyjnym po kolei, bo by wyszedł z tego pokaźny esej, ale w skrócie: podstawówka to najlepsze miejsce do jakiego miałem okazję do tej pory uczęszczać, gimnazjum to wiadomo - hormony, poszukiwanie wewnętrznego "JA" i robienie z siebie samcy alfa. I tu się zatrzymam na chwilę, bo zgadzam się z Bukarym. O ile na początku gimnazjum faktycznie nauczyciele nas "upupiali" tak już jakoś niedługo po rozpoczęciu trzeciej klasy dostrzegłem pewne zmiany. Większość nauczycieli, nawet tych którzy początkowo zgrywali anonimowych i tylko dyktowali jakieś formułki, jakby nieco się otworzyli, nie krzyczeli tylko z końca holu "Nie biegaj", ale widząc, że siedzimy w jakiejś grupce to niekiedy nawet podchodzili do nas i sami zagadywali. Najlepsze były i tak pytania: "Kto u Was w drużynie jest najlepszy?" Wtedy zawsze podawali mnie!(byliśmy klasą piłkarską, więc dodatkowy szacun dla nauczycieli, że w ogóle ogarnęli takie bydło przez 3 lata)
Serio, przez pierwszy rok większość nauczycieli w ogóle nie wiedziała jaką dyscyplinę nasza klasa reprezentuje, mieli to gdzieś, siadali i bębnili swoje.
Może to mój jakiś wyimaginowany pogląd, ale wówczas odnosiłem takie wrażenie i teraz Bukary jakby to tylko potwierdził.

Dalej technikum to generalnie temat do przemilczenia, bo większego burdlu(pod względem organizacyjnym i olewactwie uczniów) nie widziałem na oczy, ale fakt, że lektury, czy funkcje z drugiej klasy pamiętam do dzisiaj. Niektóre tematy ciągnęły się jak guma od gaci, wydawałoby się w nieskończoność, ale mi to nie przeszkadzało tym bardziej, że lubię czytać książki. I do dzisiaj o lekturach z drugiej klasy mógłbym sporo powiedzieć. I potem nagle trzecia i czwarta klasa - nie wiem z czym miałem do czynienia, ale na przerobienie lektury nauczycielka poświęcała 2, góra 3 lekcje i lecimy z następną. Przestałem wtedy czytać lektury, bo to była jakaś kpina, poświęcić na coś czas, żeby tylko pobieżnie to przeanalizować? Nie ma opcji, nawet czytając książki w zakresie prywatnym staram się je jakoś głębiej analizować, w przypadku lektur szkolnych nie miałbym takiej możliwości. Początkowo myślałem, że to taki kaprys nauczycielki, żeby nas zmotywować do nauki i po paru jedynkach się ogarniemy, ale teraz już wiem, że to jakaś chora reforma. Niezła bzdura.
To jest tylko jeden przykład, ale generalnie nietrudno było mi odczuć, że ostatnie dwa lata przeleciały jakby machnięciem ręki, a wiedzy niezbyt wpadało do głowy, bo z ręką na sercu - ciężko mi byłoby teraz nawet powiedzieć dookoła jakich epok konkretnie krążyliśmy przez te dwa lata HIS-u. Generalnie omówiliśmy chyba wszystko, ale jakieś newralgiczne zdarzenia? Jak doszło do wielkich odkryć geograficznych i jakie one były? Ciężko mi byłoby odpowiedzieć na to pytanie.
Może to wina mojego technikum, a nawet może i moja, ale nie wydaje mi się, bo z pierwszych dwóch lat naprawdę mógłbym wymienić wiele informacji, których się dowiedziałem po raz pierwszy na historii i społeczeństwie, matematyce, czy języku polskim.

02.01.2020 11:04
Bukary
44
1
odpowiedz
Bukary
222
Legend

https://oko.press/rodzice-harry-potter-infekuje-dusze-dzieci-promuje-satanizm-i-okultyzm-szkola-usuwa-lekture/

No i zaczyna się. Fanatycy religijni rosną w siłę i zaczynają decydować o tym, czego będziemy uczyć w szkołach.

"Harry Potter" na indeksie ksiąg zakazanych.

02.09.2019 21:34
Cainoor
😁
2
odpowiedz
Cainoor
264
Mów mi wuju
post wyedytowany przez Cainoor 2019-09-02 21:34:58
02.09.2019 22:04
Lateralus
5
odpowiedz
1 odpowiedź
Lateralus
136
Last Of The Wilds
Image

02.09.2019 22:37
7
odpowiedz
1 odpowiedź
zanonimizowany602264
153
Legend

"Ferdydurke" Gombrowicza (przy okazji: książki usuniętej z obowiązkowej listy lektur) - cooo, jak to jest lektura, która powinna mieć stałe miejsce w spisie i nikt nie powinien z tym dyskutować. Nie pamiętam, jaka inna "ksionszka szkolna" sprowokowała we mnie tyle myśli i podpinała poszczególne wątki pod rzeczywistość.

03.09.2019 09:49
papież Flo IV
😊
8
odpowiedz
papież Flo IV
83
Prymas Polski

No to zaczynamy!
Dzisiaj tylko do 19, na szczęście na początek roku zadawać nam nie będą.

03.09.2019 09:56
😡
9
odpowiedz
zanonimizowany1291423
5
Pretorianin

I znowu masturbacja na 8:00

03.09.2019 12:52
~leszek
11
odpowiedz
1 odpowiedź
~leszek
87
AnsildAr

Bukary;) przeczytałem Twoją wypowiedź, ale nie wiem czy dobrze? chcesz przekształcić ucznia zwykłego w wzorowego? jeśli w ucznia to ok. jeśli w dorosłego? no nie wiem?
Ty chcesz rewolucji?, tak ja to rozumiem..? ale "odgórnie" się nie da, rewolucję zaczyna się oddolnie, ja przynajmniej tak uważam, przytoczę Ci tylko fragmencik Twojej wypowiedzi, ostatnie zdanie; Bo znaczna część naszego społeczeństwa interesuje się edukacją wyłącznie od święta, a szkołę traktuje jak przechowalnię dzieci. I dlatego nic się nie zmieni., tak w tym pięknym kraju zawsze było, nie tylko teraz, kiedy Ty uczysz, ale i za moich czasów.. po co pracować gdzieś gdzie nie sprawia Ci coś radości?, chyba? że dla idei???, którą mi wytykaliście, kiedy podawałem jako przykład siebie i mojej lepszej strony, w innym Twoim temacie o szkolnictwie ...ale ok. może ja się nie znam na życiu?

03.09.2019 13:25
Paudyn
12
odpowiedz
6 odpowiedzi
Paudyn
240
Kwisatz Haderach

Jak ma się najnowsza reforma do sytuacji przedgimnazjalnej (np. matura 2000)?

03.09.2019 14:25
Wielki Gracz od 2000 roku
13
odpowiedz
1 odpowiedź
Wielki Gracz od 2000 roku
173
El Kwako

Z biegiem czasu stwierdzam, że obecna reforma edukacji choć przeprowadzona tragicznie to w zamyśle jest jak najbardziej celna. Spróbuje to w miarę uargumentować, dlaczego tak jest. Pamiętam jak to było z przenosinami do kolejnej szkoły - w większości stres z powodu nowego miejsca, nowi ludzie, rozstania ze zgraną przez te 6 lat grupą. Na pewno nie pomagało to w tym wieku. Do tego gimnazjum to była w sporej części patologia z tego powodu, że większość poczuła się w nowym miejscu zbyt pewnie, trzeba było zaimponować nowym gdzie w starej szkole już cię przecież wszyscy znali. Oraz postanowiła nagle zbyt szybko "wydorośleć". Gdzie takie sytuacje gdyby dalej byli w podstawówce miałyby miejsce w o wiele mniejszej ilości. Zapomina się też o czymś ważnym, a konkretnie o wpływie gimnazjów na późniejszą naukę w liceum. 3 letnie gimnazja ograniczały liceum też do 3 lat. Czyli w 3 lata trzeba było przerobić mnóstwo materiału. Gdzie tak naprawdę pierwszy rok to była głównie powtórka tego co wcześniej, drugi to była nauka, a trzeci to głównie skupienie na przygotowaniu do matur. Czyli praktycznie liceum to było gdzieś tak naprawdę 1,5 roku nauki czegoś nowego. Gdzie obecnie znów 4 lata pozwalają na więcej.

05.09.2019 00:23
vinni
16
odpowiedz
vinni
173
Legend

To jest ogólny problem reform w Polsce. Szybko, szybko, byleby coś zmienić i pokazać że próbujemy działać. Szkoda tylko, że taka deforma edukacji odbije się na przyszłych pokoleniach, które muszą uczęszczać do tak niestabilnego systemu szkolnego.
Edukacja jest moim zdaniem tak poważnym zagadnieniem, że zmiany i refomy powinny być wprowadzane stopniowo przez w zasadzie kilka lat i to po bardzo długich i szerokich konsultacjach. Rząd, nauczyciele, dyrektorzy, samorządy czy nawet rodzice bądź starsi uczniowie powinni dyskukować, wymieniać się pomysłami i stworzyć coś co rzeczywiście wprowadzi naszą szkołę w XXI wiek. To co zrobił PiS to kosztowna, niepotrzebna i szkodliwa reforma administracyjna. Coś co nie polepszy wyników, a wręcz je pogorszy, rozwali system edukacji na kolejne kilkanaście lat (tak jak początkowo zrobiły to gimnazja) i finalnie "wyprodukujemy" sobie kilka roczników które uczą się trochę takim systemem, trochę takim, a trochę żadnym. Mam ogromną nadzieję, że za to co zrobiła Zalewska dzieciakom i nastolatkom dostanie się jej solidna kara kiedy skończy się PiSowskie Eldorado. Jeden z głównych filarów napędzających przyszłość kraju został mówiąc wprost zrujnowany na wiele długich lat.
Nie przeczę, że zmiany są potrzebne. Ale te zmiany muszą być przemyślane, długotrwałe, nawet rozpisane na kilka kadencji. Tylko, że u Nas nie można dojść do porozumienia w takich kwestiach. Albo z nami, albo przeciw nam... A z takim podejściem to my nigdzie nie zajedziemy.

05.09.2019 11:14
Kanon
😊
17
odpowiedz
Kanon
247
Befsztyk nie istnieje
Image

10.09.2019 17:09
hopkins
19
odpowiedz
1 odpowiedź
hopkins
212
Zaczarowany

Ja dalej nie ogarniam jakim cudem te budynki przeszły kontrolę straży pożarnej. Przecież w tak przepełnionych budynkach bardzo łatwo o tragedię.

10.09.2019 19:41
Bukary
😂
20
odpowiedz
2 odpowiedzi
Bukary
222
Legend
Image

Jeden z najlepszych polskich reporterów, Wojciech Tochman, pyta:

Co czuje i robi rodzic, który wie, że jego dziecko nie może się w szkole wysikać i że spędza przerwy w tłumie uniemożliwiającym, w razie niebezpieczeństwa, sprawną ewakuację? Pytam, bo nie jest to moje doświadczenie. Udaje, że nie wie?

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=2395630310655164&set=a.1393147000903505&type=3

Kontrola przeciwpożarowa, powiadacie? ;)

I ciągle pamiętamy słowa pani minister z PiS-u, która teraz się buja w Brukseli: reforma jest dobrze przygotowana, nie będzie żadnych problemów. A ja powiem: uczyć się i nauczać w takich warunkach to koszmar.

post wyedytowany przez Bukary 2019-09-10 19:45:16
10.09.2019 21:17
papież Flo IV
21
odpowiedz
3 odpowiedzi
papież Flo IV
83
Prymas Polski

U mnie na ok. 2000 uczniów jest 6 toalet w tym tylko 2 męskie:-/
Już w tamtym roku nie było się gdzie wylać, teraz to chyba połowa do gaci leje.
Ale kible jak kible, gorzej z szatniami od wuefu, których jest 4. Już rok temu zdarzało nam się przebierać pod prysznicami, a co będzie teraz?

16.09.2019 16:00
Bukary
😜
22
odpowiedz
1 odpowiedź
Bukary
222
Legend
Image

Ups...

Dramatycznie brakuje nauczycieli. Dyrektorzy łatają grafik. Na hiszpańskim jest niemiecki, a na plastyce matematyka.

http://lodz.wyborcza.pl/lodz/7,35136,25196400,dramatycznie-brakuje-nauczycieli-dyrektorzy-lataja-grafik.html

05.10.2019 11:19
Bukary
26
odpowiedz
Bukary
222
Legend

No i środowiska prawicowe również uznają
pisowską "reformę edukacji" za kompletną porażkę:

https://www.prawo.pl/oswiata/reforma-edukacji-nie-podniosla-jakosci-ksztalcenia-klub,482606.html

Klub Jagielloński przygotował raport pt. “Dostateczna zmiana. Ranking polityk publicznych 2015-2019”.

- Polityka edukacyjna prowadzona za rządów Zjednoczonej Prawicy będzie miała wieloletnie negatywne konsekwencje na wielu poziomach. Mimo poważnej zmiany strukturalnej, reforma nie podniosła jakości edukacji. Wręcz przeciwnie, prawdopodobnie jakość spadnie z uwagi na negatywny wpływ reformy na przygotowanie nauczycieli do zajęć Kolejną poważną konsekwencją jest spadek oceny poziomu kształcenia w edukacji publicznej, który z dużym prawdopodobieństwem doprowadzi do odpływu zarówno uczniów, jak i nauczycieli do szkół prywatnych - czytamy w raporcie.

Z pozdrowieniami dla Belertów i innych takich, co deformę popierali i popierają.

05.10.2019 16:02
27
odpowiedz
zanonimizowany12249
164
Legend

Szkola powinna byc tylko terytorium neutralnym sluzacym do nauczania, jest to ofc nierealne, bo nauczyciele zawsze wiedza lepiej i wciskaja te swoje ultra katolskie czy tez lewackie gowno dzieciakom do glow. Do tego w szkolach dzieja sie rzeczy niesamowite, ja konczylem szkole podstawowa za komuny rejon szkoly obejmowal tzw "stare miasto" = glowna siedziba menelstwa w miescie, w szkole z 30% to byly dzieci z tych rodzin sporo "chuliganow" jednak nigdy nie bylo klopotow z dyscyplina i nie bylo problemow z przemoca vs dzieci. Sam wypalapem wiele razy linijka po dupie cy tez po lapach za wyskoki w szkole :P No ale teraz dzieci to swietosc no i takie sa skutki :P

post wyedytowany przez zanonimizowany12249 2019-10-05 16:09:34
05.10.2019 16:09
28
odpowiedz
zanonimizowany12249
164
Legend

popsulo sie i dwa razy to samo

post wyedytowany przez zanonimizowany12249 2019-10-05 17:17:08
21.11.2019 12:31
Bukary
😂
29
odpowiedz
1 odpowiedź
Bukary
222
Legend

https://glos.pl/men-za-szkolna-wycieczke-nie-nalezy-sie-dodatkowe-wynagrodzenie

Stanowisko MEN:

"W przypadku dłuższych niż jednodniowe wyjazdów z uczniami problem z zapewnieniem przestrzegania norm czasu pracy nauczycieli może zostać rozwiązany poprzez odpowiednie zwiększenie stanu osobowego wycieczki” – czytamy w opinii. Przy czym – dyrektor w roli opiekuna nie musi wysyłać nauczyciela, ale kogokolwiek z pracowników szkoły, np. sekretarkę, sprzątaczkę, woźnego. “Zgodnie z par. 9 ust. 2 rozporządzenia w sprawie warunków i sposobu organizowania przez publiczne przedszkola, szkoły i placówki krajoznawstwa i turystyki w zależności od celu i programu wycieczki opiekunem wycieczki może być także osoba niebędąca pracownikiem pedagogicznym szkoły, wyznaczona przez dyrektora szkoły”.

LOL

No to jak wykładnia MEN się upowszechni, spodziewajcie się, rodzice, że sami będziecie musieli pilnować swoich dzieci na wycieczkach w towarzystwie woźnych i sprzątaczek, którzy na pewno mają doskonałe przygotowanie pedagogiczne, znakomicie znają sytuację rodzinną i zdrowotną dzieci, a do tego zadbają o edukacyjny aspekt wyjazdu. (I na pewno będą mieli ochotę spędzić z waszymi pociechami kilka dni w wymiarze 24h/dobę). Tylko nie zapomnijcie potem napisać sprawozdania z wycieczki (w zastępstwie nauczycieli)!

post wyedytowany przez Bukary 2019-11-21 12:37:19
22.11.2019 13:39
Bukary
😂
30
odpowiedz
1 odpowiedź
Bukary
222
Legend

https://www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/oswiatowa-solidarnosc-wzburzona-mialy-byc-podwyzki-sa-kosmetyczne-zmiany,135353.html

Nawet działacze "Solidarności" zdali sobie sprawę z tego, jak PiS ich zrobił w konia. Rychło w czas.

25.11.2019 16:15
Bukary
😂
31
odpowiedz
Bukary
222
Legend
25.11.2019 16:40
PanSmok
😢
34
odpowiedz
PanSmok
247
Legend

smutne to...

27.11.2019 12:12
Bukary
35
odpowiedz
2 odpowiedzi
Bukary
222
Legend

Coś dla naszego największego eksperta od finansów samorządowych w zakresie edukacji, czyli Caine'a:

https://lodz.wyborcza.pl/lodz/7,35136,25437960,pieniedzy-na-pensje-starczy-do-pazdziernika-powiatowi-brakuje.html

https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/posts/1431524937011021

Pozornie artykuł, jakich ostatnio coraz więcej - o finansowych problemach kolejnego samorządu. Ale tylko pozornie.

W 2020 r. powiatowi radomszczańskiemu na oświatę zabraknie ok. 9,2 mln zł, nie wystarczy więc pieniędzy na wynagrodzenia nauczycieli w listopadzie i grudniu. Zdolności kredytowej powiat już nie ma, ponieważ z kredytu sfinansował przygotowanie szkół na przyjęcie skumulowanego rocznika.

W czerwcu zarząd powiatu zwrócił się do MEN o zwiększenie subwencji.

W odpowiedzi MEN przypomniał, że wydatki na oświatę są konsekwencją decyzji samorządu dotyczących np. liczby szkół, klas, uczniów. A także "liczby (ale też struktury w podziale na stopnie awansu zawodowego) zatrudnionych w szkołach nauczycieli".

Czyli, mówiąc wprost, MEN udzielił samorządom dwóch rad:

- powinny likwidować szkoły oraz tworzyć większe klasy

- nie powinny zatrudniać doświadczonych nauczycieli.

Kpina czy zapowiedź jakichś zmian?

post wyedytowany przez Bukary 2019-11-27 12:13:13
27.11.2019 13:30
Bukary
😂
36
odpowiedz
Bukary
222
Legend

Witajcie w nowym, wspaniałym świecie pisowskiej edukacji!

https://www.prawo.pl/oswiata/brak-nauczyciela-a-przepisy-i-skarga-do-kuratorium,496181.html
https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/posts/1432963726867142

To nie jest wydumany problem. Są w Polsce szkoły - coraz liczniejsze - w których realizacja programu z części przedmiotów to fikcja.

Bo dzieci uczy już ósmy z rzędu anglista na przestrzeni dwóch lat, ściągnięta z głębokiej emerytury polonistka jest na permanentnym zwolnieniu lekarskim, a matematyk pracuje w trzech innych szkołach i nie ma dla uczniów nawet minuty czasu poza zajęciami.

Co mogą rodzice?

Ano, w świetle linkowanego artykułu rada rodziców powinna wystąpić do kuratorium o kontrolę. Wizytator sprawdzi, czy dyrektor zrobił wszystko, by wyszukać nauczyciela, a nawet (sic!) pomoże w poszukiwaniach..

Ekspert z kolei radzi, żeby urealnić przepisy i zezwolić dyrektorowi, by przesuwał na następny rok realizację przedmiotu, do którego nie znalazł nauczyciela.

My wiemy, że już tak się dzieje, szczególnie z szkołach uczących zawodu. Nie ma specjalisty? Dyrektor czyni śmiałe założenie, że za pół roku lub za rok ktoś taki się znajdzie i nadrobi zaległości...

Nie jest to jednak żadna rada dla dyrektorów, którzy borykają się z brakiem anglisty czy matematyka, bo realizacji przedmiotów uczonych w tak dużym wymiarze godzin przesunąć się nie da.

Najpopularniejszym rozwiązaniem pozostaje zatrudnianie kogokolwiek (choćby tego schorowanego emeryta), kto będzie wpisywał do dziennika elektronicznego tematy i dopilnuje, by uczniowie nie pourywali sobie głów... A więc właśnie ta fikcja.

Do czego to doszło? Bardziej "ludzkie" warunki pracy są w korporacjach niż w szkołach pod rządami PiS-u.

post wyedytowany przez Bukary 2019-11-27 13:32:47
27.11.2019 13:47
37
odpowiedz
gro_oby
223
Senator

500 plus jest? Jest. Nikogo więcej nic nie obchodzi

28.11.2019 20:26
Bukary
38
odpowiedz
2 odpowiedzi
Bukary
222
Legend

Wyrównywanie szans edukacyjnych wg PiS-u:

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1933476,1,pensje-nauczycieli-w-nowym-roku-biednie-bedzie-na-wsi-w-miescie-tez-niebogato.read

https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/posts/1433038920192956

Bo chodzi o to, że rząd na oślep zmieniając przepisy zaciska się pętlę na szyjach wiejskich szkół niepublicznych. Takich, które na głębokiej prowincji powstały w miejsce likwidowanych publicznych podstawówek. Prowadzą je zazwyczaj stowarzyszenia założone przez rodziców lub nauczycieli. Nie ma czesnego, jest tylko subwencja i czasem jakaś dotacja czy projekt unijny.

W rozporządzeniach MEN dotyczących podziału subwencji nie przewidziano dla wszelkich szkół niepublicznych dodatkowych środków na podwyżki nauczycielskich pensji – ani na ten rok, ani na przyszły. W 2020 r. szkoły niepubliczne dostaną z tego powodu ok. 600 zł mniej w przeliczeniu na jednego ucznia niż szkoły publiczne. Te bogate, z czesnym, jakoś sobie poradzą. Ale co z tymi biednymi?

Już wcześniej wydłużenie nauki było dla szkół prowadzonych przez stowarzyszenia wyzwaniem, logistycznym i finansowym - konieczność znalezienia nauczycieli przedmiotowców, a także stworzenia pracowni, bo i na to z budżetu państwa nie przeznaczono żadnych funduszy.

Brak pieniędzy na podwyżki, przy podniesieniu pensji minimalnej, kładzie teraz budżety takich szkół na łopatki. Jedyne rozwiązanie to rezygnacja z części nauczycieli. Mówią o tym m.in. działacze stowarzyszenia „Razem dla szkół” prowadzącego dwie szkoły w gminie Grodziec.

A dziennikarka "Polityki" dodaje: "Cała sytuacja jest kolejnym przejawem tego, jak zmiana systemu oświaty, która wedle zapowiedzi miała prowadzić do wyrównywania szans, pogłębia przepaść między edukacją na wsiach i w miastach."

28.11.2019 21:06
neXus
39
odpowiedz
neXus
238
Fallen Angel

Jak brzmiało to hasło? "Po nas choćby potop"?
Normalnie nóż się w kieszeni otwiera...

01.12.2019 21:42
Bukary
😂
40
odpowiedz
4 odpowiedzi
Bukary
222
Legend

Zastanawialiście się może, co jest największą bolączką polskiej szkoły? Prawicowi dziennikarze już wiedzą:

https://www.tvp.info/45568072/bez-powaznej-korekty-programow-nauczania-szkola-nie-wyjdzie-z-zapasci

03.12.2019 19:57
Bukary
😂
41
odpowiedz
1 odpowiedź
Bukary
222
Legend
Image

Leśnika do szkoły przyjmę do zaraz!

W większości województw wygląda to podobnie: od dwóch wzrasta znacząco liczba wniosków o zatrudnienie w szkołach
osób niebędących nauczycielami lub nieposiadających odpowiednich kwalifikacji.
Takie wnioski to akty desperacji ze strony dyrektorów, a przecież nie wszystkie zostały rozpatrzone pozytywnie. Jak w takiej sytuacji dyrektorzy rozwiązali problem wakatów w swoich szkołach?
Te dane zestawione z optymistycznymi komunikatami MEN szokują.

https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/photos/a.609982312498625/1438115216351993/

Innymi słowy, nasze dzieci coraz częściej uczą osoby nieprzygotowane do wykonywania zawodu nauczyciela.

04.12.2019 15:28
Bukary
42
odpowiedz
1 odpowiedź
Bukary
222
Legend
Image

Przedostatni rocznik gimnazjalistów jednym z najlepszych w Europie i świecie!

https://glos.pl/przedostatni-rocznik-gimnazjalistow-jednym-z-najlepszych-w-europie-i-swiecie

Są nowe wyniki badań PISA 2018. Wyjątkowo dobre dla polskich gimnazjalistów.

* Czytanie, przyroda, matematyka - nasi gimnazjaliści we wszystkich tych dziedzinach są na podium wśród krajów Unii.

* Polscy uczniowie znakomicie wypadli w rozumowaniu matematycznym. W ogólnoświatowym rozdaniu wyżej są tylko młodzi Azjaci, którzy w tej chwili stanowią klasę sami dla siebie. W Europie wyraźnie lepsi w matematyce są od nas Estończycy. Holendrzy i Szwajcarzy maja bardzo podobny wynik do Polski.

* W naukach przyrodniczych też wielki sukces. Bardzo wysoki wynik na tle świata! W Europie więcej punktów otrzymali tylko młodzi Estończycy i Finowie.

* Co szczególnie ważne: Polska ma jeden z najniższych w Unii odsetków uczniów najsłabszych i jeden z najwyższych tych najlepszych.

* W świetle badania PISA jesteśmy też jednym z nielicznych (obok Estonii) państw, które wypadły bardzo dobrze we wszystkich badanych dziedzinach!

No i - wbrew wszelkim forumowym Belertom - okazało się po raz kolejny, że gimnazja się jednak sprawdziły. Co na to PiS?

Minister pochwalił się, chociaż wcale się nie cieszył, bo temat niewygodny.
We wczorajszym kilkunastominutowym wystąpieniu przed prezentacją wyników badań PISA 2018 ministrowi udało się ani razu nie użyć słowa "gimnazjaliści" czy "gimnazjum".
Była mowa o uczniach i piętnastolatkach. To miało stworzyć wrażenie, że chodzi o sukces odniesiony dzięki reformie.

Tę narrację podchwyciły media prawicowe - staranny dobór cytatów z wypowiedzi ministra służy wiadomemu efektowi propagandowemu:
"Wyniki badania z 2018 r. mogą budzić w nas spory optymizm. Pokazują wyraźny wzrost poziomu umiejętności naszych młodych uczniów."
"Dla nas to wyraźna wskazówka, że dzieje się dobrze w polskiej edukacji, także na tle innych państw i innych systemów, które dotąd były uważane za najlepsze nie tylko w Europie, ale też na świecie."
"Nie byłem zaskoczony, bo wiem, że polska szkoła dobrze naucza. Próbuje uczniów nauczyć samodzielnego myślenia."

https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/photos/a.609982312498625/1439108119586036/

A zatem: PiS jest autorem sukcesu gimnazjów! Można się było spodziewać...

post wyedytowany przez Bukary 2019-12-04 15:36:47
04.01.2020 19:47
Bukary
😂
45
odpowiedz
1 odpowiedź
Bukary
222
Legend

"Solidarność" zaczyna rozumieć, że sojuszniczy rząd PiS-u to jednak rząd cwaniaczków i kłamców... No Amerykę odkryli!

https://fakty.interia.pl/prasa/news-oswiatowa-solidarnosc-rzad-nie-zrealizowal-jednego-z-glownyc,nId,4241645

02.09.2019 21:37
BartekTenMagik
4
odpowiedz
4 odpowiedzi
BartekTenMagik
65
World Owner

Chce mi się chodzić do Technikum jak nigdy do szkoły. Normalnie jak Nie ja :O coś się złego dzieje chyba ze mną

post wyedytowany przez BartekTenMagik 2019-09-02 21:38:18
04.09.2019 21:25
Bukary
😂
15
odpowiedz
3 odpowiedzi
Bukary
222
Legend
10.09.2019 16:48
Bukary
18
odpowiedz
1 odpowiedź
Bukary
222
Legend
16.09.2019 22:03
Bukary
😂
23
odpowiedz
Bukary
222
Legend
25.09.2019 11:14
Bukary
😜
24
odpowiedz
Bukary
222
Legend

https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/poznan/w-poznaniu-i-wielkopolsce-brakuje-wielu-nauczycieli/kgy6evf

https://www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/posts/1374620009368181

Lista ofert na stronie kuratorium jest zatrważająca, bo praktycznie się nie zmniejsza. Rodzice mogą się bać, czy ta sytuacja nie odbije się negatywnie na jakości edukacji ich dzieci.

Kończy się pierwszy miesiąc roku szkolnego, a na stronach kuratoriów widnieje 4506 ofert pracy:
mazowieckie - 1359
śląskie - 567
małopolskie - 550
dolnośląskie - 434
wielkopolskie - 313
zachodniopomorskie - 220
pomorskie - 219
łódzkie - 203
lubuskie - 121
podlaskie - 117
warmińsko - mazurskie - 114
świętokrzyskie - 85
opolskie - 105
kujawsko - pomorskie - 97
podkarpackie - 57
lubelskie - 50

Brakuje nauczycieli różnych specjalności, w tym nauczycieli wychowania przedszkolnego i psychologów, w dużych miastach i małych miejscowościach.

Są oferty z godzinami ponad pensum i na kilka godzin. Tych ostatnich jest dużo nie tylko w miasteczkach i na wsiach, ale i w dużych ośrodkach - nie ma, jak widać, chętnych na tułaczkę między szkołami.

Nie sprawdziły się zapewnienia urzędników, że po powrocie nauczycieli z wakacji sytuacja szybko wróci do normy - miesiąc temu na stronie Kuratorium w Krakowie było ponad 600 ofert, wczoraj - o kilkadziesiąt mniej.
Tak, panie ministrze, jest tak dobrze, jak jeszcze nigdy nie było!

30.09.2019 15:43
Bukary
😂
25
odpowiedz
3 odpowiedzi
Bukary
222
Legend

Ordo Iuris publikuje przewodnik dla nauczycieli:

https://kobieta.onet.pl/wiadomosci/ordo-iuris-publikuje-przewodnik-dla-nauczycieli/y932d6p

Najpierw:

"Pamiętać trzeba, że wprowadzenie do szkół ideologii LGBT byłoby niezgodne z wyrażoną w Konstytucji zasadą bezstronności światopoglądowej władz publicznych" - czytamy wyjaśnienie Ordo Iuris w przewodniku.

I zaraz:

"W działalności szkoły musi znaleźć się miejsce na inicjatywy służące jej zachowaniu, np. organizację jasełek, „wigilii” szkolnej bądź klasowej, akademii poświęconej ważnym świętom czy wydarzeniom o charakterze chrześcijańskim (katolickim) czy spotkania z biskupem Kościoła Katolickiego".

Widzicie w tym jakąś logikę?

28.12.2019 10:05
Bukary
😂
43
odpowiedz
Bukary
222
Legend
Image

Krótko i na temat:

https://chetkowski.blog.polityka.pl/2019/12/27/to-nie-jest-zawod-dla-profesjonalistow/

Młodym nauczycielom trzeba podnieść pensję, aby zarabiali chociaż tyle, ile wynosi minimalna krajowa. Rozporządzenie w tej sprawie podpisał Dariusz Piontkowski, minister edukacji. Profesor w liceum staje w jednym szeregu z listonoszem. I nie chodzi tylko o podobieństwo dochodów.

Cóż może sobą reprezentować człowiek po studiach, który zgodził się na tak upokarzającą pensję? Raczej niewiele. Za takie pieniądze może najwyżej partaczyć. I tego należy się spodziewać po nauczycielach w roku 2020. Oświata zmierza w kierunku partactwa.

Emerytowani nauczyciele są zalewani prośbami o korepetycje. Kiedy dowiadują się, co wyprawiają ich młodsi koledzy na lekcjach, nie chce im się wierzyć. Oczy im się szeroko otwierają ze zdziwienia. Są przekonani, że ktoś celowo tak partaczy, tymczasem prawda może być bardziej brutalna. Po prostu nie ma wiedzy. Nie zna się na swoim przedmiocie.

Niektórzy emeryci nawet przychodzą porozmawiać z dyrektorem. Donoszą z miłości do szkoły, w której przepracowali kilkadziesiąt lat. Niech szef coś z tym zrobi, niech wywali partacza. Kochani emeryci, nie zawracajcie głowy dyrektorowi. Nie zawracajcie głowy kuratorowi, ministrowi, nikomu. Tak ma być. To celowa polityka państwa. Przegonić profesjonalistów ze szkół. W końcu pensje będą tak niskie, że nawet najwięksi idealiści wezmą dupę w troki. To już niebawem.

Tak więc, drodzy rodzice, jak zaczniecie szukać korepetytora (a kiedyś zaczniecie na pewno), to poproście najpierw kandydata o metrykę. ;)

post wyedytowany przez Bukary 2019-12-28 10:06:45
31.01.2020 10:53
Bukary
😂
46
odpowiedz
5 odpowiedzi
Bukary
222
Legend

Uuuuu... Kilka ciekawostek po zmianach przepisów o płacy minimalnej:

https://www.facebook.com/609827195847470/posts/1495685380594976/

Kurioza płacowe a.d. 2020.

Gazeta podaje dane z listy wypłat za styczeń jednej ze szkół w Łodzi, odsłaniając matrix po podwyżce płacy minimalnej, która "wywindowała" pensje personelu niepedagogicznego.

520 zł za staż pracy, kolejne 520 stałej premii i podstawa, czyli – od stycznia 2600 zł – daje łącznie 3640 zł brutto. To pensja woźnych czy konserwatora. Nie ujmując im niczego, wypłata nauczyciela stażysty to 2782 zł brutto, czyli prawie 1000 zł mniej – wylicza dyrektor łódzkiej podstawówki.

Dyrektor zarabia teraz mniej o 200 zł od sekretarki, którą zatrudnia. Ona oprócz podstawy dostaje tzw. stażowe, stałą premię jak u woźnych (ustaloną na podstawie układu zbiorowego dla pracowników niepedagogicznych w Łodzi), dodatek funkcyjny i dodatek kasjerski. Na rękę ma więc 4284 zł.

Doświadczeni nauczyciele mogą liczyć na dodatki motywacyjne, stażowe. Ale młodzi, których potrzebujemy, zostają z gołą pensją – opowiada dyrektorka przedszkola z Katowic.

Jak zachęcić absolwenta politechniki do pracy np. w szkole branżowej, jeśli na starcie proponujemy mu niecałe 3000 zł? Chętnych do pracy brak we wszystkich typach szkół i i przedszkolach. Młody nauczyciel nie utrzyma się, muszą mu pomagać rodzice albo małżonek.

Zacierają się różnice między wynagrodzeniami personelu niepedagogicznego. Samodzielny referent zarabia, już razem z dodatkami, 3334 zł brutto, a pracuje ponad 20 lat. Pensja pani woźnej w tym momencie jest niższa tylko o niecałe 200 zł.

Nie wyobrażam sobie, co będzie, gdy pensja minimalna jeszcze urośnie – dodaje dyrektor podstawówki w Łodzi.

03.09.2019 10:17
10
odpowiedz
1 odpowiedź
zanonimizowany1191507
24
Legend

Nawet mi was nie szkoda małe gnoje.

A co do gimnazjów, co prawda ja bramę piekieł zwaną gimnazjum opuściłem 13 lat temu ale placówkę ową zapamiętałem jako chaotyczne zbiorowisko najgorszego sortu chołoty ludzkiej nad którym żaden z nauczycieli nie potrafił zapanować, i owszem wkuwalismy daty i mapy na pamięć, lektur nikt nie czytał (czytało się streszczenia, rzadziej oglądało filmy) i człowiek tak się męczył przez 3 lata. Trudno mi powiedzieć na ile było lepiej w ostatnich latach (sądzę że niewiele się zmieniło). Nauczyciele to jednak dziwna grupa społeczna (do której należę na szczęście tylko z wykształcenia), ja pamiętam wielkie płacze nad gimnazjami i po co w ogóle to jest to ja nie wiem Grażynko, zobacz znowu nasrali na podłogę w męskiej ubikacji i nic się nie uczo a w ogóle to klasa xy jest najgorsza w szkole (zawsze to była moja klasa o dziwo i co dziwniejsze z kimkolwiek z innych klas rozmawiałem słyszeli dokładnie te same teksty - ergo wszystkie klasy były najgorsze) a teraz jak jest zmiana to źle bo gimnazja "spełniały swojo rolę" a ja się zastanawiam czy nie lepiej by było to wszystko zaorać w pizdu i przejść w całości na model skandynawski.

post wyedytowany przez zanonimizowany1191507 2019-09-03 10:17:41
25.11.2019 16:21
Caine
32
odpowiedz
1 odpowiedź
Caine
42
Generał

https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Pawe%C5%82_Silbert

Jak rozumiem, w pełnej wersji artykułu jest wyłożone, że Paweł Silbert to obrzydliwy pisoski pahołek a nie po prostu typowy lokalny wyjadacz konfitur

02.09.2019 22:31
Caine
📄
6
odpowiedz
3 odpowiedzi
Caine
42
Generał

Niesamowita poprawa, bo jeszcze parę lat temu (2012) można było przeczytać zgoła inne opinie:
Pomysł, by skrócić podstawówkę z ośmiu do sześciu lat, miał zdecydowanie ręce i nogi. Nie trzeba przecież wybitnego umysłu, by rozumieć, że 7 i 8 klasa, a więc 14 i 15-latki, to dzieci zdecydowanie za duże, żeby chodzić do tej samej szkoły co 7-latki. I że trzymanie ich dzień w dzień, przez całe lata, w tym środowisku, w dodatku w towarzystwie tych nauczycieli, ich wyłącznie, i to pod każdym możliwym względem, demoralizuje.
A więc zaproponowany system 6 + 3 + 3 mógł być z pewnością dobrym rozwiązaniem. Jednak sens tego rozwiązania mógłby być odpowiednio rozpoznany pod jednym warunkiem, że po skończeniu szkoły podstawowej, małe dzieci staną się dziećmi dużymi, a więc gdyby po szóstej klasie 13 latki przechodziły w doroślejszy system nauczania. Niestety, wbrew, jak się domyślam, planom jakie mieli autorzy tej reformy, polskie gimnazja nigdy nie miały okazji pełnić owej funkcji pośredniego ogniwa między podstawówką dla małych i liceum dla dużych. Skracać pobyt w szkole dla małych – do 13 roku życia, i przygotować do pobytu w szkole dla dużych – od 16 roku życia.
Gimnazja przy liceach – tyle że niestety bardzo nieliczne – akurat starają się to robić, i z nienajgorszym skutkiem, co widać po wynikach, ogólnej postawie i stopniu dojrzałości swoich absolwentów. Tyle że są to gimnazja pojedyncze, najczęściej specjalistyczne, a więc przeważnie z oddziałami dwujęzycznymi, do których w dodatku dzieci przyjmowane są na podstawie wewnętrznych egzaminów. No i bardzo dobrze. Myślę zresztą, że tak to właśnie miało, przynajmniej w teorii, wyglądać w całej Polsce: 13-latki będą podlegały edukacji bardziej zbliżonej do tej, jakiej podlegają 18- latki, niż tej, która obejmuje dzieci 7 czy 9-letnie.
Oczywiście, może też być tak, że kiedy postanowiono wprowadzić gimnazja, akurat nikt nic sobie szczególnego nie myślał, ani tym bardziej nie planował. Mogło się zdarzyć, że gdzieś ktoś coś usłyszał, pomyślał, że właściwie czemu nie, i tyle. Że od samego początku nikt nawet nie brał pod uwagę, że gimnazja zostaną wyodrębnione ze szkół podstawowych, i że one będą pełniły jakąkolwiek inną funkcję poza posiadaniem tej swojej nazwy. A może któryś z tych bałwanów pomyślał, że kiedyś były gimnazja, więc niech i dziś, w nowej Polsce, też będą? Wszystko jest możliwe.
Nieważne. To co się liczy, to fakt, że one generalnie, co widać po 10 latach od czasu jak się pojawiły, zaczęły gimnazja żyć własnym życiem, stając się czymś całkowicie – zakładam dobrodusznie – niezamierzonym. A więc przede wszystkim przedłużeniem podstawówek, wylęgarnią młodocianych przestępców i polem nieustannego użerania się nauczycieli z uczniami, i odwrotnie. Miałem okazję przed kilkoma laty pracować zarówno w takim, które było przerobioną podstawówką i w takim, które zostało podczepione do liceum. Różnica jest wręcz niewyobrażalna. Oczywiście, dzieci są tylko dziećmi i oczywiście są różne wszędzie. Jednak nigdzie tak jak w tym typowym osiedlowym gimnazjum, nie widać było tak wyraźnie, że to jest dalej ta sama podstawówka, tyle że akurat gdzieś wywiało maluchy. Dlaczego tak się dzieje? To oczywiste. Te szkoły są za duże, bez żadnego oblicza – a przez to wszystkie takie same – i oczywiście obowiązkowe dla wszystkich, bez jakiejkolwiek preselekcji, z identycznym dla wszystkich egzaminem końcowym.
Pamiętam 15 latków przychodzących do liceum 10 lat temu, i pamiętam te podstawówkowe dzieci, jak stawały się niemal dorosłą młodzieżą po dwóch czy trzech miesiącach pobytu w liceum; tyle im było potrzeba żeby się przestawić na doroślejszy system w szkole. Na samodzielne robienie notatek, na elementarną odpowiedzialność za własne zaniedbania, lenistwo czy nieobecności, na porzucenie nawyku uciekania się do oczywistych kłamstw jako wymówek itd. Teraz do liceum przychodzą dzieci 16 letnie, i kiedy można by się było spodziewać, że ów dodatkowy rok, jaki uzyskały dzięki trzem latom w gimnazjum, pozwoli im wejść w ten nowy świat z większą powagą i przygotowaniem, okazuje się, że wszystko poszło w dokładnie przeciwnym kierunku. Ich „podstawówkowe’ nawyki zostały tylko lepiej utrwalone, a przez to, że wiek 15-16 lat to czas naprawdę szczególny, stały się też znacznie trudniejsze do wyprostowania, i teraz często nawet semestr, nawet rok, do tego nie wystarcza. I tę zmianę widzi każdy w miarę doświadczony nauczyciel.
I teraz wchodzimy w coś, co zostało nazwane reformą podstawy programowej. Od września 2012 owa fikcja w postaci gimnazjów, które miały stanowić wspomniane przez mnie wcześniej ogniwo na drodze do dorosłości, a stały się bezsensownym i nie służącym niczemu przedłużeniem podstawówki, zamiast ulec poważnej naprawie, została tylko wzmocniona i jakby oficjalnie zatwierdzona. Przypomnę bardzo krótko, o co w tej reformie chodzi. Myśl jest mianowicie taka, że skoro młodzież uzyskuje tak fantastyczne wykształcenie ogólne w podstawówkach i gimnazjach, a nam, w nowych, jakże wymagających czasach, trzeba przede wszystkim specjalistów, prawie całe nauczanie ogólne będzie się odbywało w podstawówkach i gimnazjach, natomiast licea zajmą się niemal już tylko kształceniem wspomnianych fachowców. I znów, oczywiście, być może miałoby to sens, gdyby gimnazja można było uznać za sukces. Bo w teorii wszystko do siebie pasuje: trzy lata kształcenia ogólnego w gimnazjum + rok ogólnego kształcenia w liceum + dwa lata na specjalizację. A więc cztery plus dwa – wszystko wygląda rozsądnie. Tyle że teoretyczne założenia wzięły w łeb pewnie z powodu (oczywiście!) braku pieniędzy na przebudowanie szkół, zmniejszenie ich itd., a więc czegoś, co było pierwszym i być może podstawowym warunkiem sukcesu.
A więc co będziemy mieli? Dokładnie to co napisałem wyżej, tyle że jeszcze gorzej. Bo w momencie gdy te biedne dzieci nabiorą podstawowej ogłady, by wziąć się wreszcie do prawdziwej nauki, okaże się, że czas już minął. I w efekcie, pojawi się cała armia 19 latków, którzy ani nie będą umieli liczyć, ani pisać, ani mówić, którzy będą się snuć po ulicach, bez pracy, bez jakiegokolwiek sensu w życiu i bez jakichkolwiek perspektyw. I proszę mi nie mówić, że ja przesadzam i dramatyzuję. Już jest bardzo źle. Niedawno w tej samej „Rzeczpospolitej”, w której dziś czytam ten kompletnie pusty tekst, nawet nie wiadomo po co i dla kogo, Robert Mazurek rozmawiał z pewną panią doktor z Uniwersytetu Warszawskiego, która ma zajęcia ze studentami dziennikarstwa. I w tej oto rozmowie, skarżyli się właściwie oboje, że ci właśnie młodzi ludzie, pragnący w przyszłości zostać dziennikarzami, systematycznie nie są w stanie rozpoznać nawet najbardziej pospolitych polskich frazeologizmów, takich jak „posypać głowę popiołem”, czy „gdzie dwóch się bije” i takie tam. I to są studenci dziennikarstwa. I proszę mi teraz powiedzieć, na jakiej zasadzie mamy wierzyć, że studenci budownictwa, medycyny, psychologii, matematyki, czy elektroniki są lepiej przygotowani?
Oto prawdziwy problem. Pewnie, że nauczyciele boją się, że stracą pracę, czy choćby nawet tylko część etatów. Może akurat my angliści mniej niż fizycy, matematycy, czy poloniści, ale tu też przecież nie jest łatwo. Strach przed kryzysem jest powszechny. I wcale nie dotyczy tylko nauczycieli. Życie jest coraz trudniejsze, koszty utrzymania rosną, przyszłość jest bardzo, bardzo niejasna. Nikt nie jest spokojny. W tej sytuacji, uważam za wyjątkową bezczelność ze strony tych, którzy w tak bezmyślny sposób psują polską szkołę, pokazywanie palcem na nauczycieli i ogłaszanie, że oto mamy kolejną korporację, ze swoimi antyspołecznymi pretensjami. Że polskie państwo stara się wreszcie uczynić ten system wydajnym i i bardziej przystosowanym do nowych wyzwań, a tymczasem grupa leniuchów, dla swoich prywatnych interesów, gotowa jest wysadzić w powietrze tak potrzebną reformę. Oczywiście dobrze się tego typu argumentów słucha, zwłaszcza gdy samemu się jest produktem tego nieszczęsnego systemu. Nie zmieni to jednak faktu, że w rzeczywistości o żadnej reformie mowy nie ma, i że tu wcale nie chodzi o nauczycieli. Oni zresztą akurat, wbrew tej propagandzie, nigdy za wiele nie mieli. Problemem jest polska szkoła, która zwyczajnie umiera.
Ktoś pewnie mi teraz powie, że łatwo jest mi tak się tu oburzać i tylko krytykować tych co, co by o nich nie mówić, przynajmniej próbują coś robić. A czy ja mam jakieś propozycje? Ale przecież ja je tu przedstawiłem. Niech już zostanie ten system. Niech te gimnazja sobie będą. Tyle że bez podjęcia przez państwo pewnego wysiłku – również finansowego – co do tego, by z gimnazjów zrobić prawdziwe szkoły dla dzieci, które już za chwilę staną się dorosłe, nie ma w ogóle o czym mówić. To już lepiej było tego nie ruszać i zostawić tamtą 8-letnią podstawówkę sprzed lat i cztery lata liceum z fakultetem w dwóch ostatnich klasach. Lub ewentualnie, skoro koniecznie trzeba coś zmieniać, wrócić do tego co mieliśmy w dawnej Polsce, a więc do systemu 6 letnich, lub jeszcze lepiej, 5-letnich – czyli obowiązkowo do 18 roku życia – gimnazjów, zorganizowanych na takiej zasadzie, że będą się mieściły jak najdalej od lokalnych szkół podstawowych. Dziecku, które weszło w 13 rok życia, powie się, że jest już dużym chłopcem – dziewczynkom akurat mówić tego nie będzie trzeba, bo one same dobrze to wiedzą – a teraz marsz do gimnazjum, do nauki! No ale żeby to skutecznie przeprowadzić, trzeba wiedzieć, po co się to robi i z jaką perspektywą. A więc trzeba mieć na sercu polską szkołę i polskiego ucznia… no i może przede wszystkim samą Polskę.

Krzysztof Osiejuk, były już nauczyciel.

post wyedytowany przez Caine 2019-09-02 22:33:13
25.11.2019 16:35
Caine
33
odpowiedz
Caine
42
Generał

Liczyłem na jakieś oryginalne wymówki, a tu jak zwykle siedlisko uczciwości i kompetencji (jakim niechybnie jest każdy samorząd lokalny) woła: wincej piniendzy.

Forum: Witaj, nowy i jakże nieradosny roku szkolny!