Nie i nie wiem dlaczego miałbym się bać. Już bardziej się boję jechać samochodem, bo szansa, że zginę na drodze jest znacznie większa, a katastrofy lotnicze zdarzają się bardzo rzadko.
Nie, nie boję się, prędzej obawiam...obawiam bólu głowy i zatkanych uszu ;)
Nie lubie latania - zazwyczaj wysiadam w polowie lotu...
A na powaznie - czy samolot przez turbulencje moze spasc? Tak. Zazwyczaj paredziesiat - maksymalnie pareset metrow. Jest to ABSOLUTNIE NORMALNY element lotu ( w przypadku zlej pogody ). Czy jest to niebezpieczne dla pasazerow - NIE ( o ile sa pozapinani w pasy, a samolot nie wejdzie w strefe turbulencji "z partyzanta". Co jest raczej malo prawdopodobne - piloci widza strefy zlej pogody na radarach na dluuugo przed tym jak w nie wleca. O ile moga omijaja burze - ale jak nie ma rady to sie leci przez). Czy jest to upierdliwe - TAK. Szczegolnie dla nienawyklego pasazera. Z samolotami jest jak ze statkami - im wiekszy tym bardziej bezwladny - a co za tym idzie - stabilniejszy. Latajac malymi samolotami np awionetkami "turbulencje" mialbys za kazdym razem. Osobiscie nawet je lubie. Cos sie w koncu dzieje.
Nie zapomne opowiesci kolegi z lotu do Stanow - lecieli przez burze - bujalo ich solidnie. Ludzie modlili sie, rzygali, dzieci ryczaly - ogolnie niefajnie. Natomiast stewardessy mialy maly problem z NIM. Jako jedyny na pokladzie siedzial z usmiechem od ucha do ucha i ewidentnie dobrze sie bawil. Nie byly w stanie tego ogarnac. Chyba baly sie ze leca z "psychicznym". :)
Ja leciałem może ze 30 razy. W większości lotów nie przeszkadzały mi turbulencje, wiedziałem że to nic poważnego. Niestety, rok temu gdy leciałem na Florydę nad oceanem zaczęło trochę trząść i z 5-6 godzin lampka od zapinania pasów nie gasła. Byłem wtedy naprawdę zesrany. Od tamtej pory jak leciałem przez Europę to modliłem się żeby jak najszybciej wyladować, bo tamten lot zostawił spore piętno na mojej psychice. Czy to możliwe że samolot przez turbulencje może spaść? Czy tylko i wyłącznie awarie techniczne lub błąd pilota może do tego doprowadzić?
Czy to możliwe że samolot przez turbulencje może spaść?
W dzisiejszych czasach mało prawdopodobne, musiałoby dojść do połączenia turbulencji z awarią lub błędem pilota.
Latanie jest bezpieczne -
http://money.cnn.com/2018/01/01/news/2017-safest-year-on-record/index.html
Inna statystyka, na 1,540 Boeingów 747 utracono 61 maszyn, w tym tylko połowa wypadków skutkowała utratą życia.
https://arstechnica.com/cars/2018/01/delta-sends-the-last-us-passenger-747-into-retirement/
moze moze, ale to raczej z powodu mechanicznych uszkodzen konstrukcji. Twoje turbulencje to normalka, czesto tak mam przy transatlantyckich lotach. Kwestia przyzwyczajenia. Gorsze sa momenty kiedy nagle samolot plasko "spada" 20-50 metrow w dol, wtedy faktycznie mozna sie spocic. Takie dosc gwaltowne spadki powoduja spore naprezenia na konstrukcje i moze sie zdazyc ze cos nie wytrzyma. No ale dlatego samoloty przechodza non stop przeglady.
Dzisiejsze konstrukcje sa tak projektowane aby wytrzymywac nawet ekstremalne turbulencje oraz przeciwdzialac ich efektom na konstrukcje. Dodatkowopiloci sa szkoleni jak sterowac samolotem podczas turbulencji. Ostre obszary turbulencji sa prawie zawsze wykrywalne i piloci je poprostu omijaja.
Tak swoja droga, te nowe dreamlinery sa akurat straszne pod wzgledem odczucia turbulencji :)
Nie, nie boję się. Służbowo latam dość regularnie i przywykłem. Co ma być to będzie a ryzyko że padnie akurat na mój lot jest niewielkie.
Z drugiej strony przyznaję że w 2015 byłem akurat na lotnisku i czekałem na lot gdy dotarła informacja o katastrofie samolotu Germanwings, spowodowanej przez tego chuja Lubitza. Wówczas faktycznie przez moment poczułem się nieswojo.
To jest jakoś udowodnione że np. nad zbiornikami wodnymi są silniejsze turbulencje niż lecąc nad ziemią?
Nie wiem, bo nigdy nie miałem okazji lecieć. Może kiedyś jak zajdzie taka potrzeba.
Ale myślę że raczej nie, nie jestem zbyt bojaźliwym osobnikiem.
moze nie tyle sie boje, co odczuwam dyskomfort, bo latanie ogranicza moje wrodzone poczucie wolności
to nie jest samochod/pociag/autobus, w ktorym mam swiadomosc (oczywiscie nigdy dotad tego nie zrobilem), ze jak cos mi nie podpasuje to w kazdej chwili moge wysiasc
na kilka godzin tracę swoją podmiotowość i tak, to nie jest przyjemne uczucie
Nigdy jeszcze nie leciałem i nie planuje, a poza tym... tak, boje się - dlatego nie latam, boje się, że jak wsiądę to od razu będzie jakiś wypadek, a ja nie będę miał nad niczym kontroli, ewentualnie padnę na zawał jak sie zaczną jakieś turbulencje. Także samolotom dziękuje.
Do tej pory nie miałem obaw, ale ostatnio miałem ze trzy nieudane próby lądowania w ciągu godziny i wtedy trochę była spinka, nie powiem.
Mam 26 lat i nigdy nie leciałem samolotem. I jak na razie, nie zamierzam.
Jednak żeby wyjechać do takich krajów jak USA, Kanada, czy Australia, to chyba nie ma wielkiego wyboru... no można też statkiem, ale statek wlecze się chyba wolniej od samochodu.
Lol, popilotowalem sobie awionetke i nie przyszlo mi na mysl sie bac, a ty sie boisz jako pasazer? Zazwyczaj po prostu ide w kime i tyle (trudne w ryanairze bo co piec minut wciskaja jakis kit)
Tylko 2 kursy miałem i nie bałem się o bezpieczeństwo, tylko o lęk, nie tyle wysokości ale to się nazywa chyba przestrzenny, jak jestem na jakimś balkonie i się wychylam to słabo mi.
Bałem się że też bedę miał takie objawy, ale bylo super i nic się nie działo.
Odbyłem już kilka lotów i nigdy nie odczuwałem strachu - co najwyżej lekki dyskomfort i poczucie nudy.
Leciałem samolotem ok. 50 razy w życiu. Tylko raz się modliłem jak pilot przez złe warunki pogodowe nie mógł usiąść w Alicante. Latam ciągle do Chorwacji, Austrii i Niemiec. Nie ma się czego bać.
najbardziej boje sie tych, ktorzy wymiotuja. wszystko jest OK, az jeden rzygnie, to uruchamia potworny lancuch, rzyga kolejna osoba, i kolejna i caly poklad wali rzygami, rzygaja kolejni i kolejni, reakcja lanuchowa.... potworne. a biedna zaloga musi to potem sprzatac...
Nie - nigdy z tym nie miałem problemów - prędzej zestresowałbym się jadąc jako pasażer z niepewnym kierowcą w samochodzie. Szansa na to, że samolot spadnie jest znikoma, a nawet jeśli to przynajmniej nie grozi nam kalectwo xP Gdy leciałem pierwszy raz byłem bardziej podniecony i zaciekawiony.
Dla mnie najgorszy jest ból uszu, którego doświadczam przy lądowaniu. Kiedys tak mnie bolało, ze myslalem, że nei wytrzymam. Po wyladowaniu jeszcze przez pare dni glowa mnie bolala. Ale nie zawsze tak jest, moze to ma jakis zwiazek z np. chorymi zatokami.
Nie boję się, ale siedzenie w zamkniętej, ciasnej puszce męczy. Trochę lepiej to wygląda na trasach międzykontynentalnych, gdy mamy przed sobą ekran i do wyboru kilka filmów, seriali oraz muzykę. Paradoksalnie wolę posiedzieć w szerszym fotelu 11h w drodze do Kuala Lumpur, oglądając jakieś filmiki, niż przez 4h wyć z nudów, hałasu i ciasnoty w samolocie RyanAira do Dublina.
Zawsze chciałem lecieć, bo u mnie w rodzinie wszyscy już lecieli, poza mną. Jedyne, co mnie martwi, to ciśnienie w uszach w czasie startu. Boję się tego zatkania i bólu. Mam bardzo wrażliwe uszy i pamiętam, jak kiedyś byłem w San Marino, to jak tylko wszedłem 20m w górę, nic nie słyszałem, a potem było jeszcze gorzej. Słuch odzxyskałem po 4,5 godzinach od zejścia. Fakt, że to było 30 lat temu, ale pamiętam to, jakby to było dziś. Od tamtej pory mam uraz i lęk przed zmianą ciśnienia. Nie zmienia to faktu, że i tak chcę lecieć, bo taki lot kojarzy mi się z przenoszeniem do innego czasu i portali w inny wymiar :P
Zawsze się boję.
I dlatego przed lotem strzelam setkę, a drugą jak już usiądę za sterami. Na trzeźwo nigdy nie latam.
Polatajcie sobie jakąś małą awionetką pod chmurami i najlepiej nad lasem to zobaczycie co to prawdziwa turbulencja.