Cześć. Ostatnio miałem taką refleksję. Czy w Polsce (w Warszawie) sprawdziłby się pomysł istnienia "kafejek gamingowych" ? Tak jak w Azji.
Miejsc, gdzie ludzie mogliby pograć na naprawdę wypasionych PCtach, konsolach czy na innych sprzętach, spotkać się, pogadać, zjeść coś dobrego etc.
Takie kafejki organizowałyby różne eventy np. turnieje esportowe z nagrodami (sowitymi). Wiadomo, że nie każdego stać na granie w 2k 144fps na ultra, no i byłby klimat spotkać się z kumplami w piątek w fajnym miejscu na piwko i pograć w CSka czy innego Lola ;)
Czekam na Wasze opinie
Kafejki to raczej juz nie wroca... predzej cos takiego jak Cybermachina czyli bar w ktorym masz planszowki, konsole, kilka pecetow, automat z Donkey Kongiem :P... Bylem niedawno w Toruniu i bardzo mi sie spodobal pomysl, wykonanie i klimat. Troche sie zdziwilem, ze sa rozrzuceni na pol Polski a nie ma ich w Warszawie. Powiedzieli mi, ze mielismy cos takiego jak Level UP ale juz sie zwinal interes (ja nigdy o nich nie slyszalem).
Już to widzę jak ktoś idzie w piątek pograć z kumplami w csa wieczorem przy piwie.
Kafejki swego czasu to bylo cos kapitalnego - roznica w grze ze znajomymi (plus tabun innych ludzi) w jednym pomieszczeniu na jednym serwerze, a gra ze znajomymi z siedzeniem na TS, to niebo i ziemia.
Klimat takich posiadowek byl super, nigdy tak dobrze nie bawilem sie przy grach jak grajac w CS w Cyberlandzie czy innych kafejkach :)
eh te czasy gdy się z kumplami na wacki chodziło do kawiarenek i cieło kilka godzin w sofa II, brakuje mi tego ...
Ale, czy w siedzeniu przed komputerem nie chodzi właśnie o to żeby z nikim się nie spotykać?
Wiadomo, że nie każdego stać na granie w 2k 144fps na ultra,
mamy takie czasy ze Ci ktorzy czuja potrzebe grania w najwyzszej jakosci to graja a ci co niepotrzebuja nie grają :D
latwiej wziac kredyt na super sprzet niz chodzic do kafejki, jak dla mnie argument slaby
To juz popularny pomysl robienia barow tematycznych wyposazonych w planszowki, stanowiska komputerowe i konsole, mieszkam w malym miescie a takich przybytkow kojarze conajmniej 2 albo 3.
Staromodne kafejki to u nas dzialaly tylko do momentu popularyzacji komputerow stacjonarnych. Nie chce mi sie zaglebiac dla czego w Azji to jeszcze nie umarlo, moze ma to cos do czynienia z duza popularnoscia MMO na tamtym obszarze.
Czasy kafejek były ekstra ;) Ale aby wypaliłoby to obecnie, trzebaby naprawdę fajnie to wykonać - miejscówka, klimat, sprzęt - najlepiej aby oprócz samych kompów i konsol, dało się coś jeść i wypić, pograć w plansówki itd
Też miło wspominam kafejki internetowe. Pamiętam jak ze znajomymi chodziliśmy pograć właśnie w CS 1.3-1.5, Half-Life czy Earth Special Forces. Czasem też się chodziło pograć w GTA 3 lub Morrowinda (bo wtedy miałem za słaby sprzęt na ten tytuł), bo moja kafejka miała duży asortyment tytułów na półce. Po wykupieniu czasu jaki chciało się spędzić wystarczyło poprosić i wybrać sobie grę, dostawało się oryginalną płytkę jeżeli oczywiście tytuł takowej wymagał. Bo te które jej nie wymagały to wystarczyło samemu uruchomić z pulpitu.
Pamiętam też swoją fascynację tworzenia stron "wajwajwaj", potem się chodziło ją wrzucić na jakiś darmowy serwer i się rozwijało, miłe wspomnienia. I co to wtedy było, skrzynka e-mailowa miała 10mb pojemności, trzeba było ją ciągle sprzątać i serwer na moją stronę też miał 10mb.
Pomysl jakie oplaty musialbys pobierac od ludzi, aby ten interes ci sie zwracal. Pcty, konsole , gry (z inna licencja niz przy zakupie do uzytku domowego), intenet, switche, oplaty za lokal (musialbys miec mietraz), zusy , pracownik/cy. Jakie obroty musialbys generowac. Ja mialem kafejke internetowa jak sdi pojawilo sie w ofercie tpsa. Znajomy mial pizzernie i mial wolne do tego pomieszczenie. Odpalalem mu czesc kasy+ za prad. Kompy praktycznie byly oblegane od otwarcia do zamkniecia. Tylko, ze wtedy malo kto mial staly dostep do intenetu. Dla niektorych to byl pierwszy kontakt z kompem. Musialem jednak temat odpuscic poniewaz internet sie upowszechnial, kompy trafialy pd strzechy. Na reddicie widzialem gostka co reklamowal taki przybytek. Kompy wypasy, wszystko tip top tylko, ze to bylo w US + chyba los angeles albo nowy york w kazdym razie jakis moloch. Z tego co pisal i tak musial caly czas reklamowac swoja firme. Poza tym hamburgey zarabiaja inna kase od nas. Ilu u nas przyszlo by i placilo 10 zeta za h (przykladowa stawka). W azji z tego co ogladalem dokument na netflixie duzo osob mieszka w tych kafejkach jak w hotelach. Mlodego czlowieka nie stac z tego co z rozumialem na wynajem swojego mieszkania+maja duzo dorywczych slabo platnych prac.W japonii tez to podobno istnieje. O znalazlem nawet filmik https://www.wykop.pl/link/2438749/japonczycy-ktorzy-nie-maja-domow-i-mieszkaja-w-kafejkach-internetowych-eng/ .
Kafejki w Polsce to był spęd okolicznej patologii: godzina za 2-3zł i już możesz googlac cycki. Przez ramię zaglądał ci element społeczny powszechnie uznawany za radykalnie pierdolnięty. Można było nie tylko googlac cycki, ale wypić browar, poznać lokalsów o ksywach Rudy i Pała, a w dni szczególne nawet dostać w mordę. Śmierdziało w nich potem, fajkami i nieprzetrawionych alkoholem. Komputery zawsze miały stary i piracki soft oraz całą plejadę najróżniejszych wirusów.
Tęsknię bardzo.
Na mojej prowincji też było pełno takich lokali i generalnie kafejki to był syf, ale mimo wszystko wspominam pozytywnie, bo miałem swoje trzy znajome miejscówki. W pierwszej, gdzie była totalna kulturka, stał znany serwer CS, wszyscy przychodzili głównie na granie, były organizowane turnieje i można było przychodząc kiedykolwiek znaleźć kogoś do gry w CS, Q2, Q3, SC albo Diablo. Tutaj przychodziłem głównie pograć w Q3, CS bądź nocki w SC. Drugą z kafejek prowadził mój kolega w odległości 200 metrów od mojego domu i też było kulturalnie, ale niestety nie było tam takiej atmosfery i całej otoczki jak w przypadku tej, którą wspomniałem powyżej, a głównie przerabialiśmy tam Diablo i czasami SC. Trzecią kafejkę, w której spędziłem najwięcej czasu prowadził też znajomy i choć nie była tak wypasiona jak ta pierwsza, to przy tej działał nasz klan w CS i zawsze tam graliśmy mecze, nawet żeśmy na CGL pojechali. Po tym jak się nasz klan CS rozjechał po Polsce (ludzie na studia poszli, ja byłem najmłodszy), to przerzuciłem się na Day of Defeat. Do dziś zostało mi największe zamiłowanie do gier multiplayer i to właśnie najchętniej w towarzystwie, a nie przez Internet z anonimami.