Resident Evil, Toni Erdmann i Sztuka kochania - weekendowe premiery filmowe
Jakby ktoś stworzył film na podstawie np. Resident evil 7 gdzie na pierwszym miejscu liczył by się klimat, nie akcja, z umarlakami zwykłymi - którzy to by nie myśleli i nie biegali. To był by fajny film. A tak to film dla gimbazy i innych małolatów
Residenty Paula W.S Andersona, to filmy o kopaniu zombie po twarzach (zupełnie jak gry od czasy 4, niestety 7 przerwało tę tradycję) i to jest w nich piękne. Nie aspirują do bycia arcydziełami, kipią od campu i estetyki filmów akcji Straight-to-DVD. Czysta rozrywka, z tym, że niektórzy nie potrafią się bawić. Z tego powodu potrafię docenić zarówno RE, Ninja A Shadow of a Tear (tak, ktoś nazwał tak film i jest tak samo kozacki jak tytuł. BTW. Scott Adkins powinien grać w Resident Evil Leona) jak i La La Land, czy dzieła Herzoga. Szkoda, że to już ostatnia część. Mam nadzieję, że Anderson odnajdzie się i stworzy, np. nową część Universal Soldier (Day of Reckoning było przecudne). Ahh, marzenia.
