Osiągnięcia, przy których trafi cię szlag - najtrudniejsze platyny
Bardzo ciekawy materiał.
PS. "... 50 wymaksowanymi grami NA koncie, ..."
Pozdrawiam !
Ja mam najtrudniejsze osiągnięcie - nie zrobić świadomie żadnego acziwmentu w grze.
Najtrudniejsze osiągnięcie tego pana to chyba nie przeklinanie.
ZLITUJCIE SIE. Nagrywanie program i tego typu teksty...?
DanuelX [2]
nie zrobić świadomie żadnego acziwmentu w grze
W tym celu wyłączam steamowe powiadomienia. A interesujące mnie gry dostępne również na GOG.com, kupuję właśnie tam.
W Mad Max mam 94%, nie zrobiłem 3 osiągnięć na Steam, ale ogólnie fajnie się je robiło.
Mnie przed 100% powstrzymał bug (ponoć nie mnie jednego). Nie dostałem aczika za dotarcie do fortecy Kriwtobrodego :(, mimo że powinien mi wpaść z automatu...
Z tymi osiągnięciami to kwestia psychologii. Sam też często nie mam na to ochoty, ale męczę dany tytuł do końca. Czemu? Pojęcia nie mam ;].
Też najbardziej nie lubię aczików wymagających odpalania szeroko pojętych trybów sieciowych. Zwłaszcza w grach, w których takie tryby szybko umierają (z braku graczy albo poprzez wyłączenie nierentownych serwerów). Powodzenia dla wszystkich tych, którym teraz przyjdzie do głowy maxowanie takiego Black Flaga, wymagającego wykonania "wyzwań społeczności", wyłączonych przez Ubi jakieś 2 lata temu... W Unity też takie były, ale Ubi zachował się o tyle fair, że jakiś czas po premierze wypuścił patcha odblokowującego je wszystkim graczom.
Osobiście najbardziej lubię takie osiągnięcia, które z jednej strony stanowią powód do dumy (bo czegoś od gracza wymagają) ale z drugiej sprawiają po prostu frajdę. Moja ulubiona gra pod tym względem, to Hitman Absolution. Wymaksowanie w nim wszystkiego nie było łatwe, ale finalnie dało mi niezwykłą satysfakcję. Wymusiło na mnie przede wszystkim perfekcyjne nauczenie się wszystkich map i jednocześnie wypróbowanie chyba wszystkich możliwych metod wykonania zadania (odsłaniając tym samym niezliczone sekrety i smaczki przygotowane przez twórców). Takie coś to ja rozumiem ;). To taki kompromis między odejściem od prowadzenia gracza za rączkę, a chęcią pokazania mu wszystkiego co w pocie czoła przygotowali twórcy.
Nie wiem komu chce się platynować, chyba nerdom bez życia towarzyskiego.
O jej, inni ludzie robią to, czego ja nie chcę / nie mogę. Koniecznie muszę ich skrytykować i wyśmiać!
Idź być prymitywnym gdzie indziej...
A gdzie ty tu widzisz krytykę, albo wyśmianie?
Czyli powtórka podobnego materiału na tvgry. Szkoda, że nie pokazaliście tego osiągnięcia ze strzelaniem z kuszy w głowy bandytów z W3. Tam był ukazany świetny przykład "genialnej" wiedźmińskiej AI A.D. 2015, kiedy to bandyci stali przed narysowaną przez twórców niewidzialną linią i gapili się tępo jak Geralt ze znużeniem strzela im w łeb.
Co do osiągnięć to nigdy nie zrozumiem ich fenomenu. Nigdy nie miałem jakiegoś parcia i potrzeby zebrania wszystkich aczików, bo nie są one dla mnie wyznacznikiem ukończenia gry. A co nim jest? Po prostu... przejście gry, ukończenie wątku głównego, przejście zadań pobocznych. Osiągnięcia narzucają graczowi styl gry i grający zamienia się w tresowaną małpkę w rękach twórców. Gry mają dostarczać rozrywki, ja np. nie potrafiłbym się zrelaksować grając pod osiągnięcia, wbrew sobie. Dla przykładu: lubię strzelać z danego modelu broni, ale pod niego nie ma żadnych osiągnięć albo już wszystkie możliwe zdobyłem, więc przesiadam się na inną pukawkę, chociaż granie nią nie daje mi takiej frajdy. Bez sensu. Dlatego dla mnie procent zdobytych aczików oznacza ile osiągnięć zdobyłem grając w swoim stylu. Dawniej gracz nie wiedział ilu jest przeciwników do ubicia, skrzynek do otwarcia, zadań do ukończenia etc. Obecnie wszystko jest ponumerowane, każde działanie gracza wliczane jest do procentu ogólnego ukończenia gry na potrzeby osiągnięć właśnie.
Polecam zapoznanie się z osiągnięciami z Europa Universalis IV, trudność niektórych osiągnięć wykracza poza ludzkie pojęcie i wymaga znajomości gry w 100%
UVI to mój ulubiony redaktor na GOL, głównie przez zbieżność gustów i tutaj też się znakomicie odnalazłem w tym materiale.
Ja nie jestem pewien, czy gdyby nie było achievementów, to w ogóle jeszcze grałbym w gry. Zawsze jak siadam to mam ambitny plan, że wbiję calaka. Udaje mi się bardzo rzadko, ostatnio Wiedźmin 3 za jednym podejściem.
Nie jestem na tyle szalony żeby zbierać 50 piórek w Assassin's Creed.
Nie ma się zresztą co oszukiwać, 90% gier ma beznadziejne, wtórne i nudne achievementy.
Bardzo lubię te od Rockstara, które czasami przypominają dodatkowe misje, tylko szkoda, że tak dużo z nich jest w multi.
Z trafiania szlagu to Divinity: Original Sin. Od jednego z update'ów mechanicznie nie jest możliwe wbicie calaka.
sebogothic [8]
Osiągnięcia narzucają graczowi styl gry i grający zamienia się w tresowaną małpkę w rękach twórców.
O, to, to, to!
Aczkolwiek doceniam, gdy w grę pewnego rodzaju osiągnięcia są "wbudowane" i za ich zdobycie gracz dostaje jakieś profity odczuwalne i widoczne podczas samej rozgrywki. Przykładem takiej gry jest Painkiller, w którym za ukończenie danego poziomu w określony sposób otrzymuje się karty tarota.
UV w końcu wygląda jakby żył ! Takiego entuzjazmu nie ma nawet jak idziemy do CoCoMo
Słabo, mój kumpel "Gajusz" ma ponad 22tyś achivmentów i 300 calków na Steam (gier na 100%), a na Astas (największy serwis rankingowy achiverów) jest TOP9 na Świat!!!
A cycka i tak nigdy nie widział na żywo ...
U.V. mistrz
Ja mam tak,że jak kupuję grę to staram się z nią jak najdłużej spędzić czas i korzystać do granic możliwości choć nigdy tak naprawdę nie udało mi się żadnej w 100% "zachievementować".
Gdyby tylko za te trofea coś było np: 50% przeceny najnowszego tytułu itd. to osoby bardziej by się przykładały do przejścia danej produkcji na 100%.
Jest spoko
Nie robię, bo po co? Nic to nie daje. To chyba zabawka dla tych co chcą się dowartościować i narcyzów. Albo nerwica natręctw, tak czy siak trzeba leczyć.
Na Playstation platyna a na Xbox ma to jakąś nazwę? bo na Xbox One to można mieć 100% jeśli się wbije wszystkie osiągnięcia. Od jakiegoś czasu mam coś że każdą grę postaram się wbić na miksimum a dodatkowo staram się nie grać w kilka gier na raz a po kolei.
Outlast większość wbite prócz osiągnięć za przejście na szalonym poziomie trudności + nie wymieniając baterii w kamerze no i zauważyłem że pokazuje mi osiągnięcia z DLC i mam 43% więc pewnie zaopatrzę się w dodatek Whistleblower bo gra fajna
Sleeping Dogs: Definitive Edition końcówka fabuły, trudniesze wbite, dużo kasy więc starczy na wykupienie wszystkich aut i ubrań, kapliczki, skrzynki i kamery szybko znajdę bo pokazuje mi na mapie już :)
Unvarel zacząłem ale zostawiłem na później
Need for Speed nie potrafię ukończyć prestige i tak mi zostało 1 osiągniecie a grę usunąłem bo długo próbowałem :P
+ kilka niedokończonych które są czasami trudne (battlefield 4 i hardline coś zabrakło w singlu i będę musiał jeszcze raz przechodzić + ciężkie do wbicia na multi)
PS: na XONE ciekawe są statystyki/informacje przy osiągnięciach
Platynę absolutną zrobiłem w życiu tylko w jednej grze. Reszta mnie nie rajcowała aż do tego stopnia, żeby zaliczać wszystko. Tą grą jest mój ukochany "Red Dead Redemption". Nawet seria "Metal Gear Solid Security", czy jak tam, nigdy nie zmobilizowała mnie do takiej aktywności.
Ja od siebie dodam, że lubię maxować achivki w grach, w które spoko się gra. Achivki w takich grach jak super meat boy niespecjalnie mnie kręcą. Spoko wyzwanie ale wolę skillować gierki sieciowe, niż singlowe, z których i tak nic nie wynika (z tych achikvów rzecz jasna). Ostatnio też zauważyłem (o czym wspominał Kacper dość niedawno w materiale), że achivki potrafią odbierać przyjemność z grania w singlowe gierki. Lubię, gdy są one stworzone z myślą o przyjemnej rozgrywce, a nie na zasadzie badania każdego piksela w grze, czy powtarzania jednej rzeczy setki razy specjalnie by zaliczyć określony achivement. Lubię gry maksować ale jeśli są zrobione z głową lub jeśli są to moje ulubione tytuły, a tak to mnie tylko zniechęcają do gry. Oczywiście można by tu powiedzieć, żebym nie zwracał na nie uwagi i grał bez achivków. I tak też czasami robię, jednak jeśli gra się spoko to chciałbym zrobić dany tytuł na 100%.
Achievki, skillować, spoko. Kurde mówi się u was w domu po polsku?
Ja nie jestem fanem maksowania gier.Dla mnie to strata czasu i nerwów.
Najważniejsze jest przejście danej gry.Ewentualnie odnaleźć wszystkie misje poboczne lub naprawdę ciekawe i warte odnalezienie rzeczy. Maksowanie gier na 100% gdzie nie ma z tego żadnej satysfakcji i przyjemności to po prostu uzależnienie od zaliczenia gier na 100%.
Powtarzam strata czasu i nerwów.
Osobiscie lubie achievementy w takich grach jak Europa Universalis 4. Dzieki osiagniecia, planuje na starcie rozgrywke i strategie tak aby dane cele osiagnac. Bez osiagniec EU4 jest troche jalowa bo zawsze bym gral na jedno kopyto.
Ja osobiście wolę kończyć gry niż je platynować, z resztą większość platyn jest dla mnie po za zasięgiem. W zasadzie jedyna wpadła mi z marszu po ograniu najnowszego Sherlocka, tylko dlatego, że była banalna ;)
Mimo to szanuję ludzi, którzy podejmują się tak ambitnych wyzwań i choć to dla mnie osobiście strata czasu, to nie mogę nie docenić pewnych cech takich ludzi, mianowicie ambicja, przymus skończenia tego co się zaczęło (ja mam z tym ogromne problemy), samozaparcie, silna wola, wykonywanie czynności dokładnie i nie na przysłowiowy odp***dol, itd. ;) Może komuś wydać się to absurdalne, ale gdybym był pracodawcą to chętnie bym zatrudnił człowieka, który ma na koncie dużo platyn. Byłaby to dla mnie obietnica skrupulatnie wykonanej pracy, nawet gdyby ta okazała się ciężka i nużąca.
Fajny i rzeczowy materiał. Każdy gra jak mu pasuje. Ja lubię robić osiągnięcia i zazwyczaj robię 100% lub jak najwięcej. Zawsze staram się grać tak, żeby nie musieć przechodzić drugi raz bo coś tam nie zrobiłem. Czasem się nie uda, ale wtedy jest motywacja. Nie lubię achików multi w grach singlowych, jak w przykładzie Tomb Raidera. Są zbędnymi zapychaczami, szybko multi umiera i nie ma nawet z kim zrobić danych osiągnięć.
kiedys probowalem stukac achievementy ale backlog troche za duzy i w wiekszosci przypadkow robie jedno przejscie na normalu. w co ciekawszych openworldach pobawie sie jeszcze w dodatkowe aktywnosci jezeli sa fajne/mam przyjemnosc z eksploracji vide np. spidermany
Ja tam kocham jak i nienawidze trofeować gry. Niestety niektore trofea są bezsensu ,wymuszając na graczu wiele dni grania lub tez talentu w graniu. Przykladem sa Evil Within i niektore Resident Evile. Mnie np dal liścia w pysk Wiedzmin jak i Dragon Age. Gralem juz ponad 100 godzin ,a jak spojrzalem w trofea to szok....Gre trzeba przejsc na trudnym poziomie... Ten kto wymyslil trofea w RPG na poziom trudnosci byl szalony.
ja musialem poszukac w internatach wpierw, czyms sa te platyny i osiagniecia. Serio ludzi to kreci? Ja gram od 25 lat i nigdy na taka pierdolke nawet nie zwrocilem uwagi
Szkoda życia na jakieś wymyślone przed kogoś z twórców gry osiągnięcia. Jak się kończy zabawa, a zaczyna męka to lepiej zagrać w co innego. Jest dużo innych dobrych gier do ogrania. Albo wyjść na rower.
Czasami też to trochę psuje imersję grania (zależy od gry), bo zamiast klimatu skupiamy się na pierdołach
Włączając to wiedziałem ze musi tu się znaleźć MK9
najtrudniejsza platyna jaką posiadam. Dalej mam koszmary jak robiłem Ladder Master. Rozwaliłem na tej grze 3 pady. Nie polecam dla ludzi o słabych nerwach. Asasina 1 nie grałem na konsoli, za to 2 i zbieranie piórek owszem. Nie dałem rady :X znajdźki mam chyba z Unchartetów i Batmanów (chyba najlepiej zrobione znajdźki w grach w ogolę)
Dla mnie chyba najgorsze są te platyny gdzie grę trzeba powtarzać kilka razy. Idealnym przykładem był tu Heavy Rain. Gra świetna, ale traci swój urok gdy przechodzi się ją kolejny raz. Przez moją głupotę i popełniane błędy musiałem przechodzić ją.... 7 razy. MK9 masterowało się, natomiast HR to decyzje. Gdy przechodzi się grę po raz 7 by podjąć JEDNĄ inna decyzje można dostać raka.
Chyba robię się za stary na gry, bo tak siedzę, słucham i zastanawiam się tylko po jaką cholerę te wszystkie rzeczy. Jeszcze rozumiem, jak chodzi o faktyczne wyzwanie (choć nie przegięte) albo robienie rozmaitości, gdy wsiąknie się w świat gry (sam kiedyś calkowałem arkham i gta), ale skupianie się tylko na osiągnięciu "platyny" wygląda jak zła motywacja do grania. Zwłaszcza jak człowiek musi się męczyć z grindem, czy pierdyliardem nieznaczących znajdziek.
Samemu zdarza mi się zacząć jakąś grę (zwykle RPG) i zacząć myśleć o zrobieniu wszystkiego co się da. Ale nawet wtedy sam sobie określam, co oznacza dla mnie "przejście całości", a nie patrzę na jakieś listy, czy procenty.
Fajnie natomiast, jeżeli osiągnięcia pozwalają na osiąganie jakichś wymiernych korzyści w grze, jak np. w WoWie, gdzie często acziki stanowią kompilacje faktycznych wyzwań, żartów i milestonów (choć trzeba przyznać, że tam również jest sporo typowo grindowych rzeczy, ale to raczej jest kwestia designu gry - w końcu z założenia zawsze powinno tam być coś do roboty).
Fajnie, że UV podzielił się swoimi doświadczeniami związanymi z achievementami. Wyszedł z tego świetny materiał!