Taki temat z cyklu "cool story bro" i wklejania murzynków (gimby nie znajo), ale że sezon ogórkowy to podzielę się swoją wakacyjną przygodą.
Miesiąc temu zachciało mi się zrobić format dysku, bo system po jakichś ponad 3 latach używania wydawał się już nieco zakurzony, a poza tym akurat mi się nudziło i miałem trochę wolnego czasu to czemu nie. Nie wiem jak to się stało, ale przez myśl mi przeszło żeby, z jakiejś perwersyjnej ceikawości i tylko na próbę, zainstalować sobie linuksa i zobaczyć z "czym to się je", gdyż nigdy wcześniej nie miałem z systemem tego typu nawet pobieżnie do czynienia. Wybór padł na Minta 18 (bo ponoć razem z Ubuntu najlepszy dla noobów i z największą bazą użytkowników) w wersji Cinnamon i z którego to systemu teraz właśnie piszę.
Po pierwszych paru dniach byłem w szoku (w sumie dalej jestem, ale już przywykłem). Nie dlatego, że przesiadka była tak ciężka, ale wręcz przeciwnie. Mi, zatwardziałemu windowsiarzowi, który linuksa znał jedynie z podśmiechujek na forach zawsze wydawało sie, że to jakaś czarna magia zarezerwowana dla garstki nerdów mieszkających w piwnicach, którym masochistyczną przyjemność sprawia gdy na komputerze nic nie działa. Nic bardziej mylnego!!! Mint pod wieloma względami jest dużo bardziej casualowy i bezobsługowy niż Windows. Na laptopie nie musiałem instalować nawet żadnych sterowników. Nie tylko do sieciówki itp., ale od samego początku działały nawet klawisze funkcyjne. Instalacja sterów do grafiki nvidii? Pełen automat, jedno kliknięcie w menadzerze sterowników.
3/4 potrzebnych mi aplikacji, które na Windowsie musiałbym ręcznie pobierać zaraz po instalacji w Mincie są zainstalowane w standardzie tj. Firefox, VLC player, Gimp, Libre Office, OpenVPN i Transmission. Do tego w standardzie jest m.in. Banshee jako odtwarzacz muzyki, komunikator Pidgin, bardzo fajny firewall UFW, Gparted i pewnie parę innych rzeczy, które teraz mi wyleciały z głowy. Przez miesiąc jedyne aplikacje, które musiałem doinstalować sam to Keepass i Steam. Co o dziwo również było nawet prostsze niż na Windowsie, bo tak sie składa, że Mint ma swojego "appstora" gdzie tysiące darmowych aplikacji pobrać i zainstalować można dosłownie jednym kliknięciem.
Ponadto system wygląda bardzo elegancko i estetycznie, co dla mnie nie jest bez znaczenia. Przynajmniej w wersji Cinnamon (bo już Mate to trochę lipa, ale ma to swoją cenę w zasobożerności - Cinnamon jest porównywalny z Windowsem 7/8 (czyli zgaduję, że 10 też) pod względem zużycia ramu, Mate i XCFE są odpowiednio lżejsze).
Problemów żadnych powązniejszych póki co nie uświadczyłem, a jeśli jakieś były (zwłaszcza na początku) to rozwiązanie każdego znalazłem w google. Moja znajomość terminalu jak na razie ogranicza się głównie do kopiuj/wklej i nie widzę w tym wielkiego problemu, bo system jest na tyle popularny, że wszystko jest do znalezienia w necie.
Oczywiście nie jest to system na gamingowego kompa, ale tego chyba zaznaczać nie trzeba. Ja na starym laptopie i tak prawie nie gram (ale w tej chwili mam zainstalowane Heroes 3, FTL, Hotline Miami i Terrarię i wszystkie działają - H3 przez Wine, pozostałe mają natywne wersje pod linuksa) i uważam ,że do moich zastosowań to jest rozwiązanie idealne. Jak macie laptopy/stacjonarki do zastosowań typu net/filmy to polecam choćby przetestować niż tylko kurczowo trzymać się Windy jako jedynego słusznego rozwiązania.
Ciesze sie Twoim szczesciem, natomiast sam nie pamietam, kiedy ostatni raz na windzie musialem instalowac jakiekolwiek sterowniki (czy do desktopa, czy do lapka), takze nie wiem, o czym Ty w ogole piszesz.
Jedyna instalka windowsa jaką mam to stary 7 SP1 i tam nie ma żadnych sterowników w standardzie (ani na mojego laptopa ani stacjonarkę). Może w nowych jest inaczej.
Poza tym nie o sterownikach jest ten temat.
Aha, czyli w Linuksie jest coś w rodzaju systemowego Driver Boostera. No i?
Mam Linuxa w pracy a w domu WIndowsa do "normalnego użytkowania" i Linuxa do pracy (Ubuntu). I tak jak zakochałem się w Linuxie jako narzędziu do pracy, tak do zastosowań domowych Windowsa nie porzucę.
Kilka przykładów z Linuxa:
- Chrome przestał zapamiętywać hasła - od tak po prostu i za cholernie nie chce przywrócić funkcjonalności,
- Skype z dnia na dzień zaczął zrywać rozmowy (i to nagle u wszystkich, więc nie kwestia konkretnego kompa),
- nie ma Offica (no dobra, jest tam coś online, można zawsze jakimiś OpenOffice/LibreOffice ale do zaawansowanych zastosować to to jest dramat),
- przez pewien czas uruchamiały mi się jakieś programy, które nie powinny się uruchamiać na starcie systemu - tutaj pomogło ręczne grzebanie i czyszczenie jakiś zapamiętanych sesji,
Generalnie do codziennej, bezobsługowej pracy Windows moim zdaniem nadaje się duuużo lepiej.
nie ma Offica (no dobra, jest tam coś online, można zawsze jakimiś OpenOffice/LibreOffice ale do zaawansowanych zastosować to to jest dramat),
Tak, to prawda. Mi to akurat niepotrzebne.
Co do pozostałych problemów - to samo i więcej można znaleźć i u użytkowników windowsa. Nie widzę powodu, aby zwalać to na cały system, zresztą nawet nie powiedziałeś jaki.
Może niektórym umknął sens mojej wypowiedzi. Ja nikogo nie chcę nawracać czy namawiać. Nie twierdzę, że linux jest lepszy od windowsa, twierdzę za to, że niekoniecznie musi być gorszy, o czym zdaje się mało kto wie. Ja jeszcze miesiąc temu nie wiedziałem.
Chcę pokazać, że dla windowsa jak najbardziej istnieje sensowna, a do tego darmowa, aleternatywa, przy korzystaniu z której znaczna część użytkowników komputerów nie odczuje żadnego dyskomfortu czy utraty funkcjonalności. Ile znacie osób, które komputer wykorzystują jedynie do internetu, filmów, muzyki i ewentualnie zgrywania fotek z imprez? Ja znam sporo, właściwie to są w większości i te osoby zazwyczaj korzystają z tanich laptopów, których 10% wartości to sam system operacyjny.
Po prostu napisales to tak, jakby Linuks instalowal sie sam z dodatkami, a nad winda trzeba bylo siedziec godzinami i doprowadzac ja do stanu funkcjonalnosci, co nie jest prawda.
PS. Win7 na desktopie + Win10 na lapku.
Chcę pokazać, że dla windowsa jak najbardziej istnieje sensowna, a do tego darmowa, aleternatywa, przy korzystaniu z której znaczna część użytkowników komputerów nie odczuje żadnego dyskomfortu czy utraty funkcjonalności.
Nikt tego nie neguje, jest zapewne wielu, ktorym linuks spokojnie styknie do codziennej pracy.
Mam na bardzo starym laptopie Linuksa na którym wcześniej był zainstalowany Windows XP. Z oczywistych względów ani Vista ani Windows 7 nie nadawał się do normalnego użytkowania z powodu dużej zasobożerności, ale Lubuntu na nim śmiga normalnie.
Służy mi ten laptop do przeglądania neta i praktycznie to wszystko. Ja mogę polecić właśnie Lubuntu na bardzo stare jak mój laptopy z 1 Gb Ramu, jedno czy dwu jajowym procesorze i byle jaką grafiką. Zawsze taki laptop może jeszcze trochę posłużyć, zanim padnie z przyczyn naturalnych.
Przyznam że chciałbym kiedyś przetestować Linuxa. Od 4 lat siedzę z w7 i większych problemów nie odczułem, może poza pożeraniem niekiedy zasobów kompa.
Tutaj świeża recenzja Minta 18 dla zainteresowanych: http://arstechnica.com/information-technology/2016/08/mint-18-review-just-works-linux-doesnt-get-any-better-than-this/
Moja przygoda z Linuxem trwała 2 dni i wyglądała tak. Zainstalowałem Ubuntu i nawet mi się podobało, ale w laptopie nie działało WiFI, internet tylko po kablu. Wszedłem więc na forum dla linuksiarzy, poinformowałem, że to mój pierwszy kontakt z Linuxem, że system mi się podoba, ale nie działa mi bezprzewodowy internet, "Panowie - ratujcie"!
No i się zaczęło, połowa kuców zwyzywała mnie od lamusów, druga połowa była bardziej cierpliwa, dociekła co to za laptop, co za karta, po czym stwierdzili, że sterownika faktycznie nie ma, ale to żaden problem, mogę go sobie sam napisać w notatniku (góra 4000 linijek kodu), skompilować jądro do kernela i wszystko będzie dobrze. Zapytałem czy mają może jakieś instrukcje programowania i kto to jest ten kernel, to zwyzywali mnie od lamusów i stwierdzili, że nie ma dla mnie nadziei. Potem jeszcze krótko między sobą dyskutowali o tym jak można w 2012 roku nie znać przynajmniej podstaw pythona i c++, ale nie czytałem już dalej, bo było mi przykro.
Także generalnie, reasumując:
1. Linux może jest fajnym systemem, ale nie dla kogoś, kto nie umie sobie napisać kodu sterownika.
2. Linux ma paskudną społeczność rodem z elektroda.pl czy android.com.pl
Miałem niestety bardzo podobne doświadczenia , zamiast pomocy na forach to zwyzywanie itp. Ręce opadają :(
Na szczęście póki co do starych gier win7 mi w zupełności wystarczy, a jak wyjdzie PS4 neo bądź nowe Nintendo to się przerzucę z grami tam, a pc będzie biurowcem z officem.
Linux to może jest dobre rozwiązanie ale dla kogoś, komu chce się w tym grzebać. Ktoś, kto potrzebuje komputera, który będzie działać po wyjęciu z pudełka i nie upiera się, żeby na nim grać powinien kupić Mac. Jak chce grać, to PC. Linux to tak jakbym mógł za darmo dostać Aston Martina ale przychodziłby w częściach do samodzielnego montażu, kilku części by brakowało a kilka było od Mercedesa.
Linux do zastosowań codziennych jest alternatywą dla windy. Ale do gier nie. I niby można jechać na dwa systemy, tylko po co.
Po co instalować Linuxa skoro jest Windows z milionami programów, gier itp?
Z Linuxa korzystam raz na jakiś czas, ot tak po prostu, żeby odpocząć od Okienek. Jeśli miałbym używać "Pingwinka" na co dzień, pewnie zainstalowałbym go na jakimś leciwym laptopie, byle tylko był Internet i dało się pisać dokumenty. Na moim poczciwym blaszaku raczej na stałe nie zagości.
Zastanawiam się nad instalacją Ubuntu lub Minta. Wiem, że żaden Linux nie nadaje się do gier, ale który z tych wymienionych przez ze mnie lepiej z nimi sobie radzi? Dodam, że właściwie z pingwinem nie miałem wcześniej styczności.
Używam do pracy Mac OS X, gram na PS4. Nie widzę żadnego powodu, dla którego miałby mnie interesować linux. W zasadzie to on dla mnie w ogóle nie istnieje, podobnie ja np. takie zarazy jak open office.
Jestem użytkownikiem Ubuntu od kilku lat. Dopiero niedawno zacząłem interesować się komendami z Terminala. System jest świetny, ale wymaga sporo czasu by działał tak jak my chcemy. Wcześniej miałem pewne problemy, ale w miarę aktualizacji systemu wszystko zostało naprawione (dzięki wsparciu społeczności - sam się za to nie zabierałem). Teraz siedzę na forach i szukam co ciekawszych rozwiązań związanych z niedziałającymi aplikacjami dedykowanymi pod okienka. W Windowsie sprawa jest prosta - ściągasz aplikację i odpalasz. W Linuxie ściągasz, odpalasz i jak nie działa, to masz zajęcie na najbliższą godzinę (lub więcej), po której apka zazwyczaj będzie śmigać.
Linux po kilku latach na moim komputerze nie zamula go. Wszystko działa sprawnie, jak po pierwszej instalacji. W Windowsie jest to nieosiągalne. Jeszcze dochodzi do tego brak idiotycznych powodów, dla których nastąpiło zawieszenie systemu lub aplikacji.
Nie polecam rezygnacji z Windowsa, ale zachęcam do zapoznania się z Linuxem.
Dołączę dwa ciekawe linki dotyczące grania na Linuxie:
Jak zainstalować i skonfigurować program pozwalający uruchamiać aplikacje napisane pod Windowsa:
http://askubuntu.com/questions/316025/how-to-install-and-configure-wine
Baza gier/aplikacji Windowsa z opisem instalacji pod Linuxa:
https://appdb.winehq.org/
Czasami wystarczy mieć Steama i odpowiednią grę w bibliotece. Wtedy ściągamy i gramy.