Cześć. Naszła mnie taka myśl, czy byłoby możliwe całkowite życie np. w lesie, w namiocie? Jeść trawe, insekty, wode ze sniegu etc
trzeba miec specjalne pozwolenie
Za dużo szkoły przetrwania się naoglądałeś i w the foresta nagrałeś. Idź wyjdź na dwór, pograj w piłke lub zrób coś innego, byleby od komputera odejść.
Spróbuj tak żyć, jedząc trawę, w namiocie, kapiąc się w strumyku...A w zimie pić wodę ze śniegu, o ile umiesz zapalić ogień bez zapalniczki...
czy byłoby możliwe całkowite życie np. w lesie, w namiocie? Jeść trawe, insekty, wode ze sniegu etc
Krótko i zwięźle: NIE
bo trael tak powiedzial
Dlaczego?
Dlatego, że... wygogluj sobie ile potrzeba kalorii człowiekowi do funkcjonowania, ile wody. Wygogluj też ile kalorii dostarczy jeden owad, ile trawa, ile pochłonęło by poszukiwanie tych owadów, zbieranie trawy oraz..... drwa na ogień.
No a teraz pomyśl sobie skąd weźmiesz te "kaloryczne" owady i trawę w zimie.
Tak jak napisał wysiak obejrzyj sobie jeszcze Into The Wild.
Podatku od namiotu w lesie nie ma, ale nie możesz się rozbić i biwakować gdzie ci się żywnie podoba. Potrzebne pozwolenia od nadleśnictwa.
Trawa jakies kalorie ma, w koncu krowy tez jedza. A wodiczke i jedzenie bym gromadzil na zapas w namiocie (w zime snieg, w lato deszczowka albo strumyk)
+ ewentualne zatrucia, choroby, kontuzje itp.
Idź wyjdź na dwór, pograj w piłke lub zrób coś innego, byleby od komputera odejść.
No przecież właśnie chce to zrobić.
Trael-->ale wiesz, że istnieją ludzie na tej planecie którzy w ten sposób żyją. Tak, ludzie, nie małpy. I kto mówi o owadach, jak ktoś nauczy się polować to nie musi jeść owadów.
Amazońskiej plemiona nie potrzebują biedronk czy lidlai i bieżącej wody żeby żyć. Tak samo eskimosi czy ludzie żyjący na stepach Kazachstanu.
KoRReq -> Wiesz, że ludzie mieszkają w dziczy, ale nie tak... jakiś namiot, owady i trawa. Bo tak się po prostu nie da. Trzeba mieć jakieś pojęcie większe niż "trawa ma jakieś kalorie, w końcu krowy ją jedzą".
Amazońskiej plemiona nie potrzebują biedronk czy lidlai i bieżącej wody żeby żyć. Tak samo eskimosi czy ludzie żyjący na stepach Kazachstanu.
Jak rozumiem ci ludzie już rodzą się umiejętnościami potrzebnymi do przetrwania. Później ich ktoś wywozi w dzicz i tak sobie żyją?
Wiesz dobrze, że to tak nie działa.
Ed Stafford podjal sie takiego wyzwania, przez miesiac byl na bezludnej wyspie. Pod koniec pobytu bylo juz calkiem niezle, ale jest kilka haczykow
Po pierwsze znalazl mase rzeczy, ktore morze wyrzucilo na brzeg i zostaly wytworzone przez ludzi, dzieki czemu mial troche podstawowych narzedzi.
Po drugie bylo to w innej strefie klimatycznej, wiec pil wode z opadow, a takze upolowal koze, nie wszedzie sa dzikie zwierzeta.
Co jednak najwazniejsze podczas proby sie rozchorowal i musial pomoc mu medyk. Dlatego sam uznal, ze bez jego pomocy nie udaloby mu sie przetrwac miesiaca.
Poza tym gosc jest bylym wojskowym i ma na karku o wiele wieksze osiagniecie, wiec jego odpornosc jest wyzsza. Nawet picie surowej wody moze ci zaszkodzic, a co dopiero jedzenie surowizny. Podstawa to miec przy sobie jakas menazke, krzesiwo, apteczke, noz, linke i jeszcze sporo rzeczy. Nie wspomne o tym, ze po najpotrzebniejsze rzeczy musialbys i tak raz na jakis czas chodzic do miasta. Na swiecie jest malo pustelnikow, ludzie od zawsze formuja plemiona, grupy, spolecznstwa, niejako jestesmy od siebie uzalezieni
Ciężko... pod namiotem w okresie letnim jeszcze by się dało, ale jak się robi zimno to jest ciężko. Bez jakiegoś domku z piecykiem i paru worków suchego żarcia nie da rady.
Był sobie kiedyś taki dziwak jak Henry David Thoreau, zrobił eksperyment, zbudował sobie chatynkę nad jeziorem, uprawiał kawałek ziemi, ale nie dla siebie, a do sprzedaży, bo sam wolał kupić w mieście ryż, a oprócz tego łowił ryby i zbierał jakieś jagody i owoce. Tak sobie dwa lata żył, przy okazji kontemplował przyrodę i napisał o tym pobycie, przyrodzie i swoich poglądach książkę.
Ale to były trochę inne czasy, kiedy np. chłopstwo żyło całkiem podobnie jak on.
Więc dzisiaj byłbyś uznany za biedaka nieudacznika albo wariata, ewentualnie wagabundę(do czasu). No bo żeby tak żyć trzeba mieć naprawdę mocne przekonania ideologiczne. Bez tego to po prostu jesteś jak bezdomny vel menel. Albo jakiś porąbany anarchista
np. http://www.polskieradio.pl/9/1363/Artykul/1268215,Jano-poznaj-nietypowego-pustelnika-z-Bieszczad
https://www.youtube.com/watch?v=fqMSJ0WeRF8
czy wspomniany McCandless któremu nie pykło.
Jedynie podróżowanie pozwala na takie coś, ludzie pukają się w czoło, ale pomagają i są ciekawi.
W obecnych czasach tak naprawde ze znalezisk da sie duzo zrobic. Nie trzeba w sumie daleko szukac, na wiekszosci "wystawek" poznajdujesz jakies duperele, ktorych mozna uzyc do budowy schronu. Gdybys do tego mial zaprzyjazniona osobe, ktora by ci podrzucala raz na miesiac zapasy (pare kilo maki, sol, ziemniaki, uzupelnienie lekarstw itp.) to calosc moglaby sie udac nawet przez okragly rok. Mysle jednak, ze szybko by ci sie znudzil taki tryb zycia.
czy byłoby możliwe całkowite życie np. w lesie, w namiocie? Jeść trawe, insekty, wode ze sniegu
jakos nasz gatunek przetrwal a mieszkal zamiast w namiocie to jaskiniach szalasach itp... Pili wode z rzeki i jedli to co upolowali... Jakby sie nie dalo to nie byłoby nas teraz.
Gdybyś tak teraz wyszedł z domu i starał się przeżyć miesiąc w lesie to raczej by Ci się nie udało. No może i dociągnąłbyś do końca o ile znalazł byś wodę ale z jedzeniem było by krucho.
Musiałbyś raczej polować by zdobyć pożywienie, z samych korzonek byś nie wyżył bo bilans zawsze byłby ujemny a samo polowanie podpada już pod kłusownictwo więc możesz mieć dodatkowe problemy.
Tak więc miałbyś szanse na prze-wegetowanie tego okresu ale była by to prawdziwa próba sił.
Sprawa ma się zupełnie inaczej jeśli posiadasz odpowiednią wiedzę oraz umiejętności potrzebne do życia w skrajnie ciężkich warunkach, niestety takie coś zdobywa się latami. Będąc takim rasowym survivalistą przeżycie w lesie zimą nie powinno być ogromnym wyzwaniem, ale łatwe to w dalszym ciągu nie jest.
Trawa jakies kalorie ma, w koncu krowy tez jedza
Krowa posiada specjalny układ pokarmowy pozwalający wydobywać składniki odżywcze z tejże trawy, druga sprawa kaloryczność tego jest bardzo niska. Zauważ ile ta krowa dziennie wpiernicza zielska by móc się rozwijać.
Co do Into the wild, poczytaj sobie komentarze na filmwebie, ladnie podsumowali glownego bohatera. Tl;dr
spoiler start
Chris to idiota
spoiler stop
Plus doczytaj jak naprawde skonczyl, bo film przedstawia wyidealizowana wersje.
Jak jestes tak ciekaw znajdz sobie w necie jakies schrony/chatki w polskich gorach, niektore maja piecyk nawet, i sobie pojedz na weekend. Sam zobaczysz ile w takich lajtowych warunkach [dach nad glowa, mozesz w kazdej chwili wrocic] jestes w stanie dzienne zebrac zarcia, czy nie zameczy Cie to psychicznie.
Pamietaj tez ze woda ze sniegu jest duzo bardziej destylowana niz kranowka, wiec na dluzsza meta NIE MOZNA jej pic bo wyplukuje mineraly - musialbys uzdatniac ja jakimis tabletkami mineralnymi. Ponoc sa hardkorowe pomysly typu dodawanie do niej piasku aby nieco "zanieczyscic" [oczywiscie piachu nie pijesz], ale nie czytalem o tym.
Zacznę od linka do fajnego kanału tworzonego przez naprawdę niesamowitego człowieka, który ostatnie kilka lat (2-3?) żyje w lasach północnej Australii na swojej własnej, taniutkiej działce pośrodku niczego. Warto dodać, że posiada (w jakimś stopniu zapewne) wiedzę charakterystyczną dla ludności natywnej tego regionu oraz mgr. z geografii, biologii i chemii. Oceniając po muskulaturze powiedziałbym, że nie głoduje ;)
https://www.youtube.com/channel/UCAL3JXZSzSm8AlZyD3nQdBA
Odpowiadając na pytanie z pierwszego posta - zależy to od wielu czynników.
Tysiące lat temu było to coś powszechnego, na chwilę obecną dla większości typowych jurków miesiąc w lesie byłby wyrokiem śmierci. Cywilizacja się rozwija, umiejętności przetrwania wypadają z obiegu bo zwyczajnie nie są już potrzebne.
Jednakże, ta wiedza jest. Żyjemy w pięknych czasach, mamy internet i nieskończone zasoby wiedzy na wyciągnięcie ręki. Polska leży w klimacie dość trudnym pod kątem długotrwałego przetrwania (w porównaniu do krajów równikowych gdzie jedzenie rośnie na każdym krzaku - pytanie tylko co jest jadalne ;)) lecz jest to w pełni "do zrobienia".
Przez "do zrobienia" mam na myśli sytuację w której doskonale jest Ci znana flora i fauna naszej strefy klimatycznej (ciekawskim polecam pogooglowac zagadnienie "zielona kuchnia" - mimo wszystko jest to tylko dodatek, bez polowania nie przeżyjesz zbyt długo), posiadasz broń (ale skoro mówimy o długoterminowym survivalu ciężko uzależniać go od skończonej ilości amunicji), łuk (który może zostać zaimprowizowany przy wykorzystaniu materiałów pochodzenia naturalnego) bądź/i wiedzę niezbędna do zastawienia skutecznej pułapki (z zerową wiedzą zdechniesz z głodu nim nauczysz się metodą prób i błędów).
Do tego dorzućmy już tylko umiejętność faktycznego trafienia i zabicia czegoś za pomocą takiego improwizowanego łuku (samo tropienie to coś czego nauczysz się w praniu, ścieżki/oznaki aktywności zwierzyny są mega widoczne, podczas manewrów terenowych nie raz nie dwa udawało mi się podchodzić do zwierzyny na dystans ~30m bez żadnej faktycznej wiedzy innej niż "idź jak najciszej"), oceny zdatności zwierzyny do spożycia (zwierzęta też bywają chore), jaj i zaparcia do samodzielnego oprawienia (początkowo będzie to pewnie trochę niezdarne i obrzygane przez Ciebie samego, ale się nauczysz), uzdatniania wody, budowania schronienia, rozpalania ognia (brzmi trywialnie, często nie jest), zachowania przy spotkaniu się np. z grupą dzików z młodymi, itd., itp., etc.
Oczywiście jeśli znajdziesz się w lesie bez nawet najprostszego narzędzia w postaci dobrego noża, wszystko to robi się sporo trudniejsze a może nawet niemożliwe (chyba, że umiesz rozpoznać i samodzielnie obrobić krzemień bądź obsydian).
Ostatnim i chyba najważniejszym aspektem jest drugi człowiek. Razem lepiej, łatwiej, bezpieczniej, sprawniej (nie mówiąc o tym, że mniej samotnie). Osobiście chętnie podjąłbym się takiego eksperymentu ale w grupie nie mniejszej niż 3-4 osoby.
Słowem podsumowania: Tak, da się. Ale raczej nikt z tego tematu (i całej reszty tematów na tym forum) pozostawiony sam sobie, wliczając mnie, nie dałby sobie rady.
Zaopatrz się w książkę Łukasza Łuczaja - Dziaka kuchnia tam będziesz miął rośliny jadalne i smaczne pokazane :)
Latem, pomijając kwestie prawne (kłusownictwo) spokojnie byś przeżył, ale trzeba co nieco się na ten temat znać. Najgorzej z wodą, tej z rzeki nie wypijesz, są sposoby na uzdatnianie wody, ale to też trzeba umieć, a skoro jest ten wątek, to znaczy, że tego nie umiesz.
Zimą byłoby ciężej.
W zasadzie jakbyś umiał oprawić zwierze, potrafił je zakonserwować, bo co ci z 30 kilo sarniny skoro po dwóch dniach od zabicia się nią otrujesz, potrafiłbyś łowić, znał się na roślinkach, to byś przezył. Ale z takich dzikich terenów u nas to chyba tylko góry zostają, które by cię wyżywiły cały rok. Bieszczady szczególnie.