Polski oddział Disneya kpi sobie z fanów Marvela
Hail Hydra!
Mnie również podobał się nowy Kapitan, ale seans faktycznie nieco psuły niedoróbki w napisach. Nie czarujmy się - Polska stoi filmami w TV i z torrenta, gdzie jedyna słuszna wersja to ta z lektorem czy z dubbingiem. Ludzie wolący słyszeć oryginalnych aktorów, a nie jakichś rodzimych bubków należą do mniejszości, bo przecież "czytanie nie pozwala się skupić na filmie" - i to jest właśnie target wydawców. No i jak sam wspominasz - skazywanie ludzi na badziewne 3D pozwala wycisnąć więcej kasy. Jeszcze trochę i chyba pożegnam się z wypadami do kina, bo to, co się wyrabia u nas, zasługuje na same nagany. Lepiej odłożyć pieniądze i kupić oczekiwany film na BD albo DVD.
O ile co do lektora się zgodzę (sam bardzo długo preferowałem taką formę oglądania dopóki kilka wybitnie słabych głosów nie zniechęciło mnie od tego), tak dubbing w filmach niefamilijnych jest często hejtowany - chociażby przy trylogii 1-3 Gwiezdnych Wojen strasznie na niego narzekano. Przed seansem Capa też spotkałem całe gromady ludzi głośno narzekających na to, że nie mogą "po ludzku" pójść na wersję 2d z napisami.
W sumie to jest to ciekawa kwestia - bardzo chciałbym zobaczyć jakieś statystyki pokazujące odsetek osób wybierających poszczególne wersje danego filmu.
Wśród moich znajomych występuje prawidłowość: kto siedzi w temacie, woli napisy. Reszta widząca w takich produkcjach jedynie kolejny film akcji, nie mająca większego pojęcia o głównych bohaterach itd. preferuje lenistwo podczas seansu. A tych drugich jest więcej.
Filmy w 3D nie są złe, to filmy 2D przekonwertowane w 3D są złe. A tłumaczenie na odwal się to niestety nie jest to tylko przypadłość Disneya, ale wszystkich polskich dystrybutorów. Zdarza się że nawet trailery są źle przetłumaczone. Dlatego ja od czasu premiery Dystryktu 9 nie czytam napisów tylko skupiam całą swoją uwagę na tym co mówią aktorzy.
PS nadstawcie ucho ->
Problem znany, nierozwiązany. I w kwestii przymusowego 3D, i dziadowskich tłumaczeń.
A myślałem, że to tylko u mnie takie jaja. Żeby było śmieszniej, seans z napisami (z przymusowym 3D) był tylko... raz dziennie, przez co zbieraliśmy się do kina ze dwa tygodnie, bo wszystkim musiała pasować jedyna słuszna godzina.
I jeszcze jedna kwestia - napisy, nawet jeśli w danej chwili było w porządku, momentami wyglądały fatalnie na tle trójwymiarowego obrazu. Raz na ruski rok je gdzieś inteligentnie przesunięto (swoją drogą to, co działo się po bokach ekranu w 3D wyglądało tragicznie i strasznie niewyraźnie). Zresztą, od pewnego czasu wersje z napisami oglądam nawet nie dla samych napisów, których potrzebuję sporadycznie, a dla możliwości słuchania oryginalnych dialogów i głosów. Ciężko oceniać grę aktorską gdy wszystko zagłusza monotonny i bezpłciowy lektor. Dubbing to - ewentualnie poza animacjami - koszmar, bo w Polsce cały czas jest robiony na jedno kopyto i nikt nie wyciąga żadnych wniosków. Zresztą dubbingowanie filmów aktorskich nigdy nie wychodzi dobrze.
Ja wybieram drastyczne rozwiązanie i do kina nie chodzę w ogóle. Interesujące mnie filmy kupuję na BD - czasem nawet po dłuższym czasie od premiery po taniości na Amazonie. Same plusy: oglądam kiedy chcę, z kim chcę, jak chcę i ile razy chcę. Wiem, że dla niektórych pójście do kina stanowi pewien rytuał, ale niestety już dawno przerosło mnie tolerowanie prostactwa na sąsiednich fotelach i wyczyny naszych dystrybutorów.
Znacie kogoś, kto lubi filmy w 3D? Bo ja, przyznam się szczerze, nie. Każdy znajomy, który kino odwiedza częściej niż raz na pięć lat, uważa, że jest to bajer zbędny, zazwyczaj przereklamowany i służący przede wszystkim wyciągnięciu od widzów większej kasy za bilet
No nie wiem, ja co prawda do kina chodzę rzadko i tylko na prawdziwe hity jak Avatar, Grawitacja czy Hobbit, ale skoro już idę, to chcę doświadczyć czegoś, czego nie mam w domu, więc wszlkie bajery w rodzaju 3D czy 48fps.
I chociaż 48fps to jednak porażka, 3D naprawdę sprawia, że film w rodzaju Grawitacji kopie tyłek.
Trudno oczekiwać od kin, by wprowadzały pierdyliard wersji, bo multipleksy nie są z gumy. Dla mnie to naturalne, że co najwyżej powstanie wypasiona wersja ze wszystkimi bajerami+napisy dla wyjadaczy i wersja "rodzinna" w 2D i z dubbingiem.
Ja osobiście dubbingu/lektora nie trawię i w życiu bym na taki film nie poszedł, nie mam też znajomych, którzy takie wersje - przynajmniej w kinie - by preferowali.
@up
Ok oglądanie "Grawitacji" w 3D w kinie naprawdę robi różnicę. Nie wyobrażam sobie oglądania tego filmu w tv. Ale po za tym i może jeszcze kilkoma! przykładami nie ma kompletnie sensu oglądanie w 3D.
Po za tym zgadzam się z autorem artykułu. Poziom dubbingu czy właśnie napisów często jest tragiczny.
Dlatego do kina chodzę coraz rzadziej...
To i ja dorzucę swoją aprobatę dla tekstu i dezaprobatę dla działań dystrybutora (-ów). 2D i napisy. Wybieram dwa de, chyba, że warto wysupłać nieco więcej kasy, bo wiem, że 3D będzie ładne - Avatar, Hugo, Grawitacja (BTW jedyny film po konwersji, który wygląda tak, że niektóre "Real 3D" się chowają - bo generalnie konwersje do 3D są jawnym skokiem na kasę - vide wszystkie filmy z Marvel Cinematic Universe, niestety)...
Ja też nie rozumiem tego braku wyboru między 3D a 2D. Pierwsza opcja to jedna wielka ściema, nie znoszę 3D, unikam ich jak mogę. Nie dosyć, że obraz wtedy jest gorszy bo ogólnie albo ekrany w kinach są nieprzystosowane, albo taka jest natura obrazu 3D, ale no widzę przecież, że obraz jest nie taki jak powinien. Do tego dochodzą oczy bolące po tych okularach, mam zawsze wrażenie, jakbym dopiero co robił zeza.
Już więcej profesjonalizmu mają gimnazjaliści amatorsko tłumaczący pirackie filmy.
To żart, prawda?
@up - pirackie filmy są o tyle dobrze przetłumaczone, że nikt tam nie udaje, że to profesjonalna robota. I za to nikt kasy nie bierze (to, że pirackie filmy to kradzież to już inna sprawa).