John Carter niczym nie zaskakuje
Moje pretensje budzi także zakończenie. A właściwie - w pewnym sensie jego brak. Film urywa się jakby w połowie, opowiadając tylko część historii.
Still better ending than Mass Effect 3?
szkoda, że autor recenzji nie zorientował się, że to ekranizacja powieści fantasy e. r. borroughsa 'księżniczka marsa', napisanej gdzieś w początkach 20 wieku. stąd większa siła cartera wytłumaczona w książce mniejszym przyciąganiem marsa, urwane zakończenie i większość rzeczy które autor uznał za minus...
A mnie zaskoczył. Filmu nie oglądałem, ale patrząc na ten screen z recenzji http://gameplay.pl/galeria/ilustracja/54_69696696.jpg bohater to w końcu normalny facet który trochę ćwiczy a nie jakieś ultra mięśniak typowy dla amerykańskiej fantastyki.
Asmodeusz --> hehe, czułem, że padnie takie pytanie :) Mimo wielu zawiedzionych głosów, w ME3 zakończenie jest, a tu jakby go nie było.
spoiler start
Film ma formę opowieści. Ta jest snuta w 13 lat po wydarzeniach na Marsie. Pod koniec Carter zostaje teleportowany na Ziemię, a przez dekadę szukał sposobu by powrócić na Marsa. Nie wiadomo co tam działo się w tym czasie, a w momencie powrotu Cartera na ziemię wydaje się, że finałowa akcja dopiero przed nami.
spoiler stop
zarith --> autor się zorientował że to ekranizacja. Wiem skąd się wzięły zdolności bohatera, nie o to tu chodzi. O co chodzi masz wyżej w spoilerze.
cayack - to dlaczego nie napisałeś o tym w recenzji? dlaczego skarżysz się na urwane zakończenie, i tłumaczysz to chęcią zrobienia sequela? według mnie informacja, że film jest ekranizacją stuletniej książki fantasy jest informacją istotną przy jego właściwym odbiorze, i pomijanie jej w recenzji jest trochę nierzetelne...
I zupełnie niczym nie jest w stanie widza zaskoczyć.
A jak ma zaskoczyć skoro to on jest dziadkiem wszystkich współczesnych superbohaterów?
zarith, Raistand - ja wiem, czy nierzetelność? Pisałem z perspektywy osoby, która nie czytała oryginału. Argument że to dziadek tego typu opowieści mnie nie przekonuje. Może należało zrobić adaptację, a nie ekranizację. Disney wie jak zachować ducha opowieści dodając coś od siebie. Wspomniane Prince of Persia jest najlepszym przykładem. Tam kluczowe momenty były bardzo podobne do gry, ale wszystko wokół się różniło. I jak napisałem wcześniej, oglądając wydaje się, że właściwa akcja jeszcze przed nami. To tak, jakby Avatara skończono po zniszczeniu drzewa życia, a po tym był epilog. Wiadomo, że coś było dalej, ale nie wiadomo co.
Uratowałeś moje pieniądze za 2 bilety. Chciałem się na to z dziewczyną wybrać, ale skoro tak, to chyba faktycznie lepiej bedzie poczekac na inne źródło.
@Cayack
Obejrzyj sobie ekranizację "Księżniczki Marsa" ze stajni (a raczej obory) Asylum, w której rolę księżniczki gra gwiazda porno lat 80. Traci Lords, a uznasz "Johna Cartera" za arcydzieło sci-fi. :P
Poza tym już od 2007 roku było wiadomo, że Disney planuje trylogię, chociaż box-office wskazuje, że na jednej części się skończy (film zwrócił na razie tylko 50% kosztów).
Ja daję mu ocenę 6,5/10, bo jednak i dobrze się bawiłem, a i lubię około-Verne'owe klimaty sci-fi przełomu XIX i XX wieku.
A jak dla mnie ewenement, bo po trailerach nastawiłem się na niezłą kupę (jeśli chodzi o nowe filmy zazwyczaj jest odwrotnie), a tu taka niespodzianka - całkiem solidna robota, mimo swojej wtórności oglądało się przyjemnie.
PS. Pod żadnym pozorem nie wydawajcie kasy na wersję 3D, bo to tylko zwykła cyfrowa konwersja. Ja poszedłem do IMAXa, bo myślałem, że było kręcone od razu w 3D. :x No ale chociaż widziałem na naprawdę dużym ekranie.
Lepiej bawiłem się na:
John Carter > Avatar
Nie czajmy się, jak dla mnie Carter jest skokiem na kasę właśnie na modłę Avatara.
O ile to Avatar jako pierwszy 2 lata temu dosłownie kompleksowo zerwał mi buciory wraz ze skarpetami zastosowaną technologią (pierwszy "prawdziwy" 3D) i pięknem świata, to jednak historia opowiedziana w Johnie Carterze pochłonęła mnie zdecydowanie bardziej. Nie rozumiem zarzutów o infantylność wobec tego drugiego - no sorry, ale paradoksalnie to Avatar był w moim odczuciu bardziej disnejowski.
A miałem opory przed pójściem na film, bo obawiałem się, że całość może się okazać zakamuflowaną, niezręczną w swej pretensjonalności bajką-bezjajką (bo bezwstydnie skopiowaną. Tak, to o Avatarze). Tymczasem Carter wykłada karty na stół: jestem tu by bawić, mam swoją historię do opowiedzenia i nie brak w niej emocjonujących momentów. Jasne, że ma swoje grzechy (gadka o społeczeństwach, blah blah blah. Fail był blisko, ale o dziwo ktoś wykazał się wyczuciem.), ale w sumie zebrało się tego tyle, że głupio się czepiać i narzekać.
Świetna przygoda, porządna księżniczka (a nie jakiś niebieski kocur, ble), 250 mln dolarów wpakowane w pustynie i zielonych kosmitów (nawet z niezłym efektem), sporadycznie nawalające 3D (przynajmniej na moim seansie).
Od siebie polecam, a sam czekam na ciąg dalszy. Choć pewnie nie nastąpi, niestety...
[edit: choć trochę poprawiłem co gorsze nadużycia gramatyczne]
a mnie zastanawia czemu ten film ma tak ogromny budżet ? na co poszła ta kasa ?
Taki Transformers 3 miał zdecydowanie mniejszy budżet a nie było sceny bez mega rozpierduchy
A ja w zasadzie z wiekszoscia zalozen z recenzji sie nie zgadzam.
Sypie banalami, prosta historia? A czego sie spodziewac po bohaterze wymyslonym w latach 20tych poprzedniego wieku i nakreconym przez Disneya? Jesli ktos oczekiwal czegos wiecej niz przygodowego, lekko zabawnego, lekko przyglupiego filmu to faktycznie mogl sie poczuc zawiedzony. Natomiast nie wiem skad mogly sie wziac jakie oczekiwania.
Nie potrzebne 3D? Ja bylem w imaxie i musze przyznac, ze wygladalo to przyzwoicie. Jasne nie byl to Avatar, ale dodawalo to jakiegos tam smaczku w takiej fantastyczno-przygodowej historii. Zwlaszcza widoczki w 3d wygladaly... slodko. :)
Nie rozumiem tez zarzutow o brak zakonczenia. Jasne ze zostawili sobie furtke dla kolejnych czesci i to w bardzo fajnym momencie. Poza tym polecam ksiazki o Carterze (i nie tylko, bo nie jest on glownym bohaterem wszystkich ksiazek w cyklu o Marsie), wiekszosc z nich konczy sie w bardzo podobnych momentach (nie chce ewentualnie spojlerowac). A poza tym http://hatak.pl/news/20000/Fani_walcza_o_sequel_Johna_Cartera/
Generalnie ja sie w kinie nie nudzilem i nie zawiodlem, bo dostalem dokladnie to czego sie spodziewalem. Pare widowiskowych scen, pare smiesznych i zakochana pare po srodku tego wszystkiego :)
Jak dla mnie 7/10 (moze 7,5 jabym byl po piwkach ;)
BTW user score na metacritic 7.4.
Byłem na wczorajszym wieczornym seansie - dziwnie duo ludzi,jednak film na tyle słaby, abym już po wyjściu z budynku o nim zapomniał.
informacja, że film jest ekranizacją stuletniej książki fantasy jest informacją istotną przy jego właściwym odbiorze
Jeśli taka informacja jest istotna przy właściwym odbiorze, to znaczy, że adaptacja jest do d.
Film ma się bronić sam, inaczej to partactwo, a nie adaptacja.
RexNebular: tylko ze wystarczajaca duza ilosc zmiana, aby film "sie bronil" jest tez doskonala droga do spatolenia ekranizacji dobrej ksiazki.
Cześć.
Cayack nieco uszczupliłeś recenzję i napisana jest jak notatka na kolanie. Nie jest to recenzja górnolotna, ale i też i za wiele nie poruszająca wielu aspektów, taka jest jakaś wyprana z czegoś.
John Carter w 3D - nie ma efektów, racja film lepszy jest bez a jeszcze lepiej będzie wyglądał w domowym zaciszu. Co do Disneya, cały film nie wyglądał mi jak na produkcję disnejowksą w żadnym calu ot dobry film przygodowy bez elementów baśni charakterystycznym dla disnejowskiego studia. Na upartego schemat JC i Księcia Persji się pokrywają z tym, że Prince of Persia wychodzi z tego pojedynku zwycięsko jakoś bardziej przyziemna istota fabuły do mnie przemawia i zamknięta całość. Zakończenie Cartera jest najlepsze z całego filmu!!! - To początek jest bez nadziejny, i mało wnoszący do historii która za chwile ma nas przenieść na Marsa. Mars czerwona planeta, ale kurna co tu robią ludzie!! hello?? bez sensu ja tylko znając film z ekstra zapowiedzi skusiłem się na 3D a jak zobaczyłem tych ludzi na marsie, stwierdziłem to po co w ogóle było robić akcje na marsie a rasa obcych czterorękich spadła na nie potrzebny plan w ogóle nie potrzebni byli w tym filmie. Pies faktycznie zabawny. Co do Avatara JC* nawiązuje do tego właśnie od pierwszych zwiastunów, obca rasa wiązanie się z kulturą obcych, chodź mu to do niczego nie było potrzebne i w żaden sposób nakreślone, co innego Avatar tam poznawanie i studiowanie życia Navi było genialnie przedstawione. A do tego konflikt rasy ludzkiej na obcej planecie pokazany z tym, że zielone ludziki na marsie niczego nie chcą od ludzi i żyją sobie na uboczu i przez to stają się zbędnym dodatkiem.
Jeśli wyłączyłem się na fabułę to oglądało się bardzo miło. Nikt chyba nie oczekiwał ambitnego filmu, który zmieni nasze postrzeganie świata.
Na plus zdecydowanie obsada wyjęta z seriali HBO - Rome i The Wire
Ogladajac film nie mozna sie nie domyslec, ze to ekranizacja jakiejs ksiazki czy nawet serii ksiazek. To widac w zasadzie na kazdym kroku podczas filmu. Sam film to typowa papka kinowa, chociaz mocno srednia. Sam bardzo lubie takie filmy, gdzie mozna wylaczyc myslenie i bawic sie efektami, zwlaszcza w ostatnio modnym 3D, ale tutaj tych efektow bylo jako malo. Ot takie 4.5/10, obejrzec, zapomniec, nigdy nie wracac.