Ogladalem dzis program Kuchenne rewolucje i przyuwazylem, ze Magda Gessler gotujac w kuchni nabiera zupe lyzka wsadza te lyzke do mordy i potem ta lyzka miesza zupe i wyciaga lyzke (tak jakby obymywa ja w zupie). Za drugim razem wziela lyzke, oblizala i 'strzepala' ja do garnka.
O co chodzi? to normalne w kuchni? Ktos ma jeszcze ochote na jedzenie w restauracji, skoro takie standardy sa pokazywane w tv? To co dopiero sie dzieje jak nie ma kamer? Co na to sanepid? Przeciez jakby np. robili cos na zimno (np. kompot) to ona tak moze przekazac np. sepse. Obrzydliwe. Nigdy nie zjem w jej restauracji. W ogole taka z niej gwiazda jak z Piroga. Nie moge na nia patrzec.
A jak myślisz skąd wzięła się nazwa "śmietana szefa kuchni" ??
A tak przy okazji: http://www.joemonster.org/filmy/36018/Jak_rozpoznac_dobra_restauracje_
Skoro najwieksza gwiazda polskiej sceny kulinarnej miesza zupy osliniona lyzka to sie moge tylko domyslac co znaczy w Polsce 'restauracja' i jak trzeba miec narypane zeby tam jesc.
To ja juz wole fastfoody, przynajmniej widze jak 'gotuja'......
Dokladnie, ten program to jakas parodia a po Gessler to ja bym sie spodziewal ze jak wpadnie do kuchni to opedzluje wszystko lacznie z plytkami ceramicznymi... A ta wielka kucharke udaje. Ciekawe jakie rachunki sie wystawia u Gesslerowej. Pewnie smialo 5 stow za obiad dla dwojga. A ona kucharzy uczy obsliniona lyzka mieszac.
No ja ostatnio w TV przyuważyłem jak jej z mordy a raczej z łba dwa włosy wpadły do kotła z zupką. Nie wiem, może no normalne w kuchni, nie wiem, ale podejrzewam że tak skoro to w TV puszczają.
Nawet u mnie w szkolnej stołówce kucharki miały założone ochronne bereciki na głowie...
A ten program to po prostu ma się sprzedać i tyle.
Magda Gessler to jedna z najbardziej mnie drażniących facjat w polskiej telewizji. Jedna wielka egocentryczna szarlatanka - ciekaw jestem, ile restauracji doprowadziła do bankructwa. Chociaż same lokale są zapewne specjalnie selekcjonowane do programu. Gessler "wielka kucharka" pewnie parówek ugotować nie potrafi :D
Ale dorobić, to się dorobiła - prowadzi kilka restauracji - choć nie wiem, czy dorobiła się ciężką pracą przy garach.
A ja akurat Magdę Gessler bardzo lubię. Widać, że zna się na rzeczy.
ciekaw jestem, ile restauracji doprowadziła do bankructwa - ona raczej wyciąga je z trudnej sytuacji finansowej,a nie doprowadza do bankructwa, więc twojej "przemyślanej" sentencji za bardzo nie rozumiem.
Gessler "wielka kucharka" pewnie parówek ugotować nie potrafi :D - ona po pierwsze nie jest kucharką tylko restauratorką, więc gotować nie musi(nawet parówek;/..?), chociaż nawet z tym radzi sobie bardzo dobrze.
A jeśli ktoś jej nie docenia, to niech odwiedzi jedną z jej restauracji...
Program "Kuchenne Rewolucje" bardzo dobry.
Nie lubię jej i zawsze mnie zastanawia czemu trzepie tymi włosami nad garami zamiast włożyć chustkę na głowę.
Polecam zobaczyc sobie oryginalne kuchenne rewolucje, w pierwowzorze z Gordonem Ramsayem.
Tez osobiście jej nie lubię, a co do autorytetu odnośnie prowadzenia restauracji to tez nie wiadomo kim nie jest. Szczerze wątpię ze tak wzorowo też jest w kuchniach u niej w restauracji zwyczajnie by sie jej to nie opłacało tak samo jak połowa pomysłów które wymyśla w tym programie.
haker19 [6] - u gessler pół pączka z jakimś tam ficzerem kosztuje 10 zł, więc pewnie i te 500 zł na dobry 4 os. obiad wydasz... fail
haker19 [6] - u gessler pół pączka z jakimś tam ficzerem kosztuje 10 zł, więc pewnie i te 500 zł na dobry 4 os. obiad wydasz... fail
bullshit, ale urban legend rośnie.
Lutz - Ale tylko wersję brytyjską. Każdy, kto o obejrzy, pokocha Ramsaya.
Wersja US jest gówno warta, widać że Ramsay gra tam jedynie rolę, którą chcą widzieć Amerykanie, a nie jest sobą.
Po tym co widać w tym programie, to nawet jakby pluła i pół peruki jej wpadło, wyszłoby i tak na plus dla zdrowia klientów. Strach patrzeć co się dzieję po kuchniach przed jej przybyciem.
COOLEK, alez oczywiscie, nie wiem czy w amerykanskiej wersji on wogole moze uzywac swojego naturalnego slownictwa ;)
legrooch - żaden bullshit, mój ojciec raz był w jednym z lokali w Warszawie pani Gessler i widział na oczy.
oliverpack --> Ciesz się, że nigdy nie pracowałeś w gastronomii, bo byś chyba nigdy do knajpy nie zajrzał :D.
Gessler w Warszawie ma cukiernie Słodki Słony i to prawda, że ciastka tam zaczynają się od 10 pln.
Niestety bardzo często zamawiając np. ciacho za 12 pln (taki wycinek z całego ciasta) na rachunku widnieje suma jak za całe ciasto 50 pln. Przy większej liczbie osób trudno zauważyć, że coś nie tak z rachunkiem. Cukiernia od jakiegoś czasu obniża loty.
Jeśli 500 pln za obiad dla czterech osób to dla Ciebie histerycznie dużo, to znaczy że nie powinieneś wypowiadać się w wątku na temat restauracji i restauratorów. Taka uwaga okolicznościowa.
Ja widziałem film, gdzie w luksusowym hotelu przyrządzano jakieś rarytasy a kucharz nakładał z łyżki stołowej masę na ciastka : nabierał łyżką, nad ciastko, ściągał to kciukiem, który potem oblizywał, znów nakładał>ściągał>oblizywał. Smacznego.
Jak dla mnie przesadzacie. Próbowanie jest raczej normalne w większości restauracji.
P.S: mój brat robił w gastronomii jako kucharz w hotelowych restauracjach. Przestał, bo otwiera sezonowo budę z meksykańskim żarciem nad morzem, a szefostwu nie podobało się to. Teraz poza sezonem pracuje w macu i mówi, że praca dużo lepsza niż w takiej kuchni(wiem, że pewnie jakiś mariott i inne hotele to inna bajka, ale akurat tam gdzie pracował widocznie naprawdę tragedia była)
bo zarobek nie jest zły, godziny pracy niemal wedle uznania no i praca, podobnie jak wypłata jest pewna.
[24]
ale rece cale poparzone tluszczem z frytek
Właśnie nie :P
I z tego co mówił, to w (przynajmniej jego) macu naprawdę przestrzega się tych restrykcyjnych przepisów koncernu, a kumpel, który w promenadzie w macu robił mówił, że tam ponowne pakowanie starych(według norm MD-czyli jakieś 10minut) dość często się zdarzało...
[20] Ale ty pierdolisz bzdury. Juz widze ze sam w zyciu nie byles w zadnej kuchni i tacy debile wlasnie rozsiewaja plotki w ktore latwo wszyscy wierza.
Mam andzieje ze tylko tobie beda dawali do jedzenia to co sobie wymyslilem pod haslem " nigdy do knajpy nie zajrzał ".
legrooch - żaden bullshit, mój ojciec raz był w jednym z lokali w Warszawie pani Gessler i widział na oczy.
To już w Warszawie wycieczki po Gesslerach oprowadzają? :O
Ja nie musiałem widzieć, bo płaciłem. Zresztą 500zł to akurat nie tak dużo.
125zł za osobę - 30 zł za zupę, danie główne około 70 + coś na wykończenie a 25zł.
Normalna restauracyjna cena. Nie mylić ze Sphinxem czy Burger Kingiem.
Program prowadzony przez tą panią jest (moim zdaniem) nieudaną kopią wersji amerykańskiej. Co prawda, wersja amerykańska robiona jest w 100% pod publikę, bo durni amerykanie nie obejrzą żadnego show, jak nie padnie w nim żadne przekleństwo. Oczywiście, że nie znam tej pani osobiście, ale oglądając ten program odnoszę wrażenie, że jest w nim ona kimś kim w rzeczywistości nie jest. Kolejny TVNowski skok na kasę, jak większość ich słabych programów na licencji, albo i bez niej, nie wiem. W każdym bądź razie wygląda mi to na to, że chce się z tej kobiety zrobić "super gwiazdę" kulinarnego świata, ale jakoś jej bardzo dużo do tego brakuje.
125 na osobę to duzo czy mało?...
Ot, tak świat prawników i lekarzy ( vel "zarobiłem 16k - ujowy miesiąc") z GOLa zderza się z szarą rzeczywistością polskiej ulicy i światem równoległym napędzanym średnią krajową...
Kiedy do jasnej anielki Soul wprowadzi rejestrację tylko po okazaniu skanu dyplomu ukończenia studiów medycznych/specjalizacji lub poświadczenia ukończenia aplikacji/posiadania tytułu minimum doktora nauk prawnych?
[31] - zgadzam się w 100%. Czasem mam uczucie, że przyznanie się na forum, że zarabia się mniej niż, powiedzmy 3k*, to powód do wstydu i hańba.
500 zł za obiad? Phi, co to jest... Emerytura mojej babci jest niewiele większa, ale ogólnie to normalna restauracyjna cena.
(* - dla niektórych 10k, albo 20)
Ej, ale ja Was nie rozumiem... Jak Was nie stać na jedzenie w restauracjach, gdzie się tyle płaci, to zamiast narzekać idzie się do tańszej restauracji?
Akurat jedzenie w restauracjach, to nie jest realizowanie "podstawowych potrzeb", więc jak kogoś nie stać, to można sobie tego odmówić.
Poza tym Legrooch mówiąc, że 500zł to nie jest dużo miał pewnie na myśli, że nie tak dużo jak na restaurację, a nie jak na jego portfel. A Wy od razu gadacie, że na forum jest jakiś podział na klasy społeczne. Nie przesadzacie aby?
Ja nie musiałem widzieć, bo płaciłem. Zresztą 500zł to akurat nie tak dużo.
125zł za osobę - 30 zł za zupę, danie główne około 70 + coś na wykończenie a 25zł.
rozumiem, ze doliczasz ze trzy dzialy heleny na zapleczu?
30 zlote za rosol to normalna cena jesli ma blogoslawienstwo od swietego tatusia
Masz chyba jakiś kompleks, bo legrooch nie mówił nic o tym, czy to dużo czy mało, tylko że to normalna restauracyjna cena. Nie wiem jak cenowo stoi Warszawa, w Krakowie znam knajpy gdzie można zjeść naprawdę dobrze za ok 80 złotych od osoby, w takim komplecie o którym mówił. Na rynku na pewno byłoby przebicie cenowe, ale czy jakością? Wątpię, raz byłem w jednej z knajp, jedzenie było smaczne, ale porcja zupy była wprost śmieszna do ceny (drożej niż poza rynkiem, w sumie mniej smacznie, a porcja to była może nieco ponad szklanka). W Alle Glorii w Warszawie (okazało się później, że to restauracja Gessler Magdy właśnie) kotlet wiedeński kosztuje faktycznie 70 złotych, ale porcja dosłownie wychodzi poza talerz. Kelner.. odradził zupę przed tym kotletem (było dość późno) :) No ale gdzie płacić tyle, jak nie w jednej z najlepszych - przynajmniej wg renomy, liczby klientów i jedzenia, knajp w Polsce?
Co do samej Gesslerowej, jest ona za bardzo schematyczna (w każdym programie stara się ocieplić wnętrze, gdzieniegdzie to w ogóle nie pasuje, Lublin - Czarcia Łapa, wydaje mi się że lepiej to wyglądało przed rewolucją). To po pierwsze. Po drugie, czasem ma pomysł nieco na wyrost, restauracja z dziczyzną dla padającej knajpy to duże wyzwanie finansowe. Inna sprawa, że nie krytykuje ona własnych pomysłów restauratorów, zdarzały się przecież odcinki w których po powrocie zastawała nowe pomysły i chwaliła je. Co do włosów czy łyżki - włosów nie uświadczyłem, zwykle spina je do tyłu, zresztą panie w czapkach w programie pojawiają się w co 10 restauracji, tego malkontenci jakoś nie zauważają, łyżka? Straszna tragedia, ślina to woda + glikoproteiny + mukopolisacharydy + enzymy, które w gotującym się wywarze szlak trafia w ułamku sekundy :> Generalnie jednak, jeśli jakaś knajpa przyjęła jej rady, to wyszła na tym bardzo dobrze, więc who cares?
ed. pisałem, kiedy ostatni był [31]
persik -> czy w Poranku Kojota bialko ktore jedli tez Cie nie szokowalo?
KoSmIt -> jaki podzial spoleczny na forum? Tutaj byl watek z zarobkami i wszyscy zarabiaja powyzej 4k i maja wyzsze wyksztalcenie.
Ja mam wrażenie, że większość ludzi tutaj nie widzi różnicy między restauracją a innymi miejscami, w których można coś zjeść.
A 500zł - jak wszystko - jest względne. Przykładowo w Warszawie to prawdopodobnie całkiem przyzwoita cena, bo tamtejsze zarobki są większe. Ja za tą kwotę, nauczyłbym się zajebiście gotować...
Nie oglądałem Poranka Kojota, rozumiem że chodzi o spermę? Cóż potrafię odróżnić spuszczanie się do posiłku i spróbowanie zupy z łyżki, którą się ją miesza, tak robi moja mama, moja babcia, tak robię ja.
[36] 4k to tutaj zarabia plebs, przeciez juz bylo ze zarabiac 5k po 10-15latach pracy to "porazka totalna", a normalne place to "wielokrotnosc 3k". tacy bizmesmeni forumowi.
legrooch - nie muszę mieć wycieczek po Warszawie... Ja tam mieszkam od urodzenia. Na szczęście (albo i nie) nie mieszkam w samym centrum, tylko na przedmieściach, i jest spokojniej.
Tak. 500 zł za obiad to nie dużo. Widzę, że sami właściciele szybów naftowych na forum.
Chcialbym zeby zrobili test.
Gordon zje potrawe Gessler i odwrotnie.
Ciekawe jakie bylyby zarzuty.
Oczywiscie nie wiedzieliby kto przygotowywal daną potrawe.
Dziwcie się dalej, przecież Legrooch na każdym kroku podkreśla, że na wszystko go stać.
Odczepcie się od Legroocha, koleś zainwestował w wykształcenie, to teraz zbiera plony i zarabia niezłą kasę. Nie widziałem za to, żeby na kogoś najeżdżał, że ma mniej kasy od niego.
Ja idąc do eksluzywnej restauracji też się nastawiałbym na spory wydatek, wiadomo, że są knajpy, gdzie za 30zł da się dobrze zjeść(polecam Pink Flamingo - knajpa stylizowana na amerykański Diner rodem z Pulp Fiction), są lepsze restauracje i są te AAA, gdzie posiłek to właśnie 500zł za rodzinę.
Każdy chodzi do tej, która "znajduje się w jego segmencie cenowym" (;)), albo nie chodzi wcale.
Pamiętam, jaki było oburzenie jak Snakepit napisał, że idąc w 2 osoby na wesele daje do koperty 1k.
Bawi mnie to ogromne oburzenie na ceny w restauracjach :) Tak jak już ktoś napisał - podstawowy błąd to mylenie dobrej restauracji z jadłodajnią, gdzie podstawowym kryterium jest ilość/cena. Doświadczenie nowego smaku, spróbowanie czegoś, czego się nigdy nie jadło i zapewne nie jest się w stanie tego samemu przyrządzić plus sposób podania, obsługa, atmosfera, itp. I za to na całym świecie ludzie płacą, bo chcą płacić za jakość, a nie za ilość. Jak chcesz zjeść dużo, to jedź do jakieś budy przy trasie której main targetem są truckerzy - tam za 35 zł dostaniesz michę grochówki i ogromny talerz kartofli z przedwczorajszym kotletem ze świni - oczywiście o średnicy 20cm. Ale sorry, jak np. chcesz zjeść dziczyznę czy chociaż dobry stek (ale z argentyńskiego Angusa, a nie z tych naszych biednych krówek, które niekiedy świeżej trawy na oczy nie widziały) - a to wszystko podane w schludny sposób przez kelnera, który będzie potrafił dobrać ci do tego wino (a nie proponować lane Tyskie) - to nie dziw się, że za czteroosobową kolację zapłacisz z 500 zł.
ale ja to wiem - skoro mczestaw kosztuje 20, to wypasiony obiad - w sensie wyszukanego menu, naprawde odpicowanego wnetrza w dobrym punkcie i z rewelacyjna obsługą - moze, a nawet pewnie powinien tyle kosztowac. Ale przyznasz, zę obiektywnie rzecz biorać, powinno sie dac zjeść dobrze, choc mniej wyszukanie i bez kelnera ze zlotymi spinkami u mankietow, za +/- polowe tej ceny... a jesli by spojrzec na to, ile osob w Polsce moze sobie pozwolic na regularne wizyty w dobrych-smacznych restaurajcach, a ile moze to zrobic na zachodzie i jaki jest stosunek cen do zarobkow tam i tu oraz jak opowiadaja o bywaniu w restauracjahc tam kulinarne gwiazdy pokroju obojga Gesslerów - mogę zaryzykować, zę powinno byc nawet ciut taniej. Dziwnie wiec brzmi negowanie 10zl za pączka kiedy potiwerdza się 500zł za obiad dla czworga - w tym kontekscie paćzek wydaje sie realny i - tak - o wiele przesadzony. Chyba, ze te 8 tokoszty obsługi, bo w moim mieście za 2zł mogę wieć takie paczki, zę choc sam za pączkami generalnei nei przepadam, tych mógłbym zjeśc kilka pod rząd bez popijania... nie wiem zatem, jakie musza byc te slynne Gesslerowej czy innego Bliklego ( jeśli nie zszedł na psy )? Ze złotym lukrem? Własnie ten poczek sprawil, ze lokal zapachnial mi tanim szpanem - tzn pewnie wiekszosć lokali AAA ma takie lansersko wygórowane ceny i to ogólnoswiatowa norma, a jka ktos ma forsę, to mu wszystko jedno... ale klimat GOLa jest raczej Koliber-kowy i specyficzny, wieęc...
Bullzeye ==> Za świetny rosół od A do Z naturalny, tłuściutki i odpowiednio doprawiony z chęcią zapłaciłbym 30zł :)
Pisanie do Will Barrowsa (zresztą zawsze Kubomił miał nierówno pod sufitem) czy kubinho12 mija się z celem. A wycieczek do mnie sobie odpuśćcie, skoro nie rozumiecie podstawowych prawideł rynku. Dalej młotki nie rozumiecie, czym się różni "restauracja" od restauracji? Skoro was przerażają takie kwoty, to znaczy, że nigdy w nich nie byliście. Skoro nie byliście w takich lokalach, to nie nazywajcie Sphinxów, Da Grasso czy innych wynalazków restauracjami. Fast-food to nie restauracja, a chłam. Ciekawe, co w takim razie sądzili ludzie o cenach w Victorii we wczesnych latach '80.
Herr Pietrus ==> Ale pączek, do którego dołożono wszelkiej staranności, który nie pada po dwóch godzinach i nie lepi się jak lep na muchy fajny byłby, co nie? :) Pomijam to eklerkę z prawdziwą bitą śmietaną robioną w lokalu, a nie z puszki. Szarlotka? Wolisz z jabłkami ze słoika, czy ręcznie robionymi?
Herr Pietrus - > ale tu dochodzimy do dywagacji pt. "jak powinno być". To ja Ci coś powiem - kiedyś grono ludzi związane z gospodarką żywnościową oszacowało, że jest możliwe, aby wyżywić każdego człowieka na Ziemi żywnością która "powstała" nie dalej niż 30km od miejsca jego zamieszkania. I byłoby to opłacalne dla wszystkich - i tak "być powinno". Ale grupa ludzi z koncernów żywnościowych i transportowych ma w tym interes, a np. część Polaków w zimie nie zadowala się witaminą C z ogórków kiszonych jak ich przodkowie, ale woli zajadać pomarańcze z Matao w Brazylii, choć teoretycznie są na tym stratni. Tak samo jest tu - może i jest możliwe, żeby podać naprawdę dobrej jakości żarcie w przystępnej cenie, odpuszczając te wszystkie fanaberie, złote spinki, jedwabne obrusy, etc. Na zdrowy rozsądek to oznaczałoby więcej klientów - ale widocznie bardziej opłaca się adresować swoje usługi do najbogatszych 10% społeczeństwa; a skoro ogromna większość właścicieli restauracji kierując się rachunkiem ekonomicznym idzie w tą stronę, to mi pozostaje zgodzić się, że pomimo tego, że wolałbym żeby było inaczej - to taka sytuacja się im opłaca.
Co do pączków za 10 zł od Gesslerki albo Bliklego, to podam Ci inny przykład - brat brał ślub i chciał kupić obrączki. W Aparcie spodobał mu się jeden model w cenie X. Poszedł do no-name'owego jubilera, który wykonał dla niego identyczny model za 1/2x. Brat jest akurat osobą, dla której brand produktu jest jednym z ostatnich czynników wpływających na decyzję o zakupie czegoś, ale jest spora grupa konsumetów, dla których możliwość pochwalenia się w towarzystwie, że obrączki mają z Apartu a pączki jedzą tylko u Bliklego jest warta zapłacenia wielokrotności realnej ceny produktu/usługi.
No właśnie - tu dochodzimy do sedna : ) Ludziom - pewnie neisłusznie i z zazdrosci - nie podobają sie kudly Gesslerowej, pomimo faktu, ze to nie instruktażowy film o BHP - ale przy okazji zauważaja coś innego - ze tam jest drogo... i przez pryzmat kudłów przupuszczają, ze mozę niekoniecnzie chodzi o jakąś szczególną jakosć ( która mozę być niezła,a le nie jakaś wybitna ) tylko o markę. Ja się z tym zgodzę i wcale sie temu nei dziwię, ale daltego nei do końca twierdzę, ze to normalna cena w restauracji - to normalna cena w modnej restaruracji, pdejrzewam,z e za jakość bez mody mozna zaplacic mniej.
Jakos mnei to nei oburza specjalnie, bo i jedząc lody w centrum handlowym mozemy czasem przeplacić, ale musiałbym być naprawdę boaty, by płacic 10zł za paczkaa :)
legrooch - > no ba, i takie mam za 2zł :) Ciasto rozpływa się w ustach - ale nie dlatego, zę jest watą z masą spulchniaczy - a nadzienie to prawdziwa konfitura, a nie "marmelada" z wiaderka... cholera, muszę jutro pójść na pączki. :D
Jak ja sobie w tłusty czwartek w wydziałowym bufecie kupiłem pączka z 3zł(a jak się okazało wart był swej ceny na tyle, że kupiłem 2 kolejne) to mnie kumple nazwali burżujem. A to, że miałem pączka po brzegi wypełnionego nadzieniem i nie smakującego starym tłuszczem, to już nieważne ;)
Herr Pietrus ==> Ależ ja również wolę swojskie ciasto, kiełbasę oraz alko :)
Sęk w tym, że jeśli nie ma, to mogę podobne uzyskać albo w odpowiednim miejscu, gdzie zapłacę kilkukrotność tego produktu na całym rynku, albo sobie odpuścić.