Międzynarodowe firmy spożywcze wysyłają lepsze produkty do Niemiec i Austrii, a mieszkańcy Europy Środkowej dostają gorsze jakościowo jedzenie - pisze portal Euractiv, powołując się na badania przeprowadzone przez słowackie Stowarzyszenie Konsumentów.
Już wiecie czemu kawa czy czekolada kupiona na zachodzie smakuje o niebo lepiej od tej samej kupionej w Polsce?? Ceny porównywalne a smak się różni jak niebo i ziemia. Po prostu skur....ństwo!
Podobno tak samo jest z paliwem.
Podobno tak samo jest z paliwem.
I z narządami na przeszczep.
I z narządami na przeszczep.
mózgu?? W twoim przypadku się zgadza...
Nawet godziny u nas maja tylko 60 minut, a tam az 3600 sekund :/
Nawet godziny u nas maja tylko 60 minut, a tam az 3600 sekund :/
jeśli posiadasz zegarek produkowany na rynek wschodniej Europy to różnie może być...
oni maja lepsze Snikersy, ale jak przyjeżdżają do Polski to kiełbasę w torbach wywożą
jeśli posiadasz zegarek produkowany na rynek wschodniej Europy to różnie może być...
Wystarczylo powiedziec, ze to jeden z tych dni. Nikt by ci nie odpowiadal.
Dlatego ja kupuje w Lidlu. Bo LIDL w Anglii ma dokladnie takiej samej jakosci produkty jak u nas ;)
Nikt by ci nie odpowiadal
wiem że jesteś Głosem Ludu ale bez przesady...
szymon_majewski ----> zgadzam się, w Lidlu dobre rzeczy są...
Lub w Piotrze i Pawle. Co prawda litrowa Cola 9 zł, ale tylko tam można ją dostać w tym smaku.
STARYYYYYYYYYY!!!!!!!!!! NO CO TYYYYYYYYYY!!!!!!!!!!! Jakby gazeta ci o tym nie napisala to sam bys na to zapewne nigdy nie wpadl. Problem istnieje od lat i nagle teraz ktos robi wielkie halo.
tylko że teraz biorą się za to organizacje konsumentów, oczywiście nie w Polsce... I może się o tym zrobi wreszcie głośno.
oni maja lepsze Snikersy, ale jak przyjeżdżają do Polski to kiełbasę w torbach wywożą
Snickersy akurat mają takie same, produkują je 2km od mojego domu, w centralnej Polsce. ;P
Batony o gorszej jakości są odpadami i Mars nawet mocno walczył z okolicznymi dzieciakami, które kradły je ze zbiorników (chociaż normalnie się je jeść dało), bo jakoś minimalnie norm nie spełniały. Swego czasu była tutaj swoista mafia batonowa sprzedająca kradzione Snickersy w szkole. :D
Nawet gwiazdki Milky Way, które nie są już sprzedawane w Polsce, są produkowane tutaj (można kupić np. w UK). :P
Dlatego trzeba kuowac czekolady Lindta albo Ruttera :D A nie Nestel robione we wschodniej Europie, wschodnioeuropejskie snickersy itp... :D
Kawa? Douve Egberts też chyba jednaka na Europę... Bo do wynalazkow Tchibo, nawet takich jak davidoff, nie jestem pewien...
(15) to samo dotyczy crunchipsów, też są w polsce produkowane.
a poza tym, od paru lat odnoszę wrażenie, że coca-cola strasznie się spieprzyła smakowo;(
Niektórzy powinni być świadomi, że ta sama fabryka w Polsce produkuje inny towar na zachód od Odry, a inny na nasz rynek, choć będzie nazywał się tak samo. Nikt nic nie powie, dopóki nie stanie na linii produkcyjnej.
A smuggler, jak chce być taki do przodu, to niech traktuje to jako kolejny "spisek".
Coolabor --> Mam znajomych i rodzinę, którzy pracowali na linii produkcyjnej w Marsie. :) No chyba, że przez ostatnie lata się coś zmieniło.
Tak samo duże korporacje jak i normalne polskie firmy.
Jakiś czas temu pisałem o smiesznej i smutnej sytuacji z papierem toaletowym, który w Polsce jest mniejszy i wezszy.
Co do kiełbasy (wywozonej torbami) to trochę łabędzi śpiew, bo te czasy to było dawno i nieprawda teraz jest sokołów i inne śmieci, których nawet w takiej Anglii kijem bym nie tknal, mając możliwość wybierania wędlin z innych krajów.
Kawa (koszmarna), herbata po parzeniu kolorem odpowiadajaca kolorem angielskiej ale z dodatkiem cytryny ( kto parzy pewnie wie o czym pisze) proszki do prania. I pewnie sporo innych rzeczy. Nie wspominam już o chrzczonej wódce w sklepach i hurtownach, ale to trochę inny temat, chociaż pokazuje jak niedaleko powiązania mafijne są od powiązań gosdarczych.
Niestety tak jest wszędzie, ze się "oszczędza" a płaci za to klient, jednak mam wrażenie, ze w Polsce wskutek przyzwolenia publicznego, wszystko to ociera się już o patologie.
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,109835,9183401,Z_czego_robi_sie_zolty_ser__,,ga,,3.html
Tydzień temu byłem w Polsce, znajomy dał mi szynkę własnoręcznie peklowana i wedzona ... W grudniu !!!. Dało się ja zjeść, była doskonała. Teraz wedzenie czegokolwiek, to zanurzenie w roztworze wedzarniczym i gotowe, oczywiście roztwór jest "lepszy bo nie powoduje raka". Inna rzecz to ilośc solanki w takiej szynce, to widać kiedy taka "szynka" polezy. Normalnie powinna być sucha, z reguły jest pod nią niestety woda.
Tak robi się wszędzie, ale idąc do sklepu w uk, da się znaleźć produkty budżetowe i te lepszej jakości. Z doświadczenia wiem ze w Polsce to loteria, nie mówię tu o zawsze beznadziejnym sokolowie i reszcie ;) ale o mniejszych producentach.
Ciekawe ze akurat do Polski trafia ta "lepsza" coca-cola i mimo ze artykul wspomina o europie srodkowej to Polska jest wymieniona z produktem lepszej jakosci.
Po co te narzekania? Że niby byle jak i byle co? W cenach i tak niedługo będziemy liderem Europy! To trzeba zauważyć i tym się chwalić.
Faktem jest jednak bezspornym, że byle jaka kiełbasa zwyczajna, kupiona w pustym sklepie mięsnym za wrednej komuny, pod względem jakości i smaku dzisiaj uznana by była za wyrób delikatesowy najwyższej jakości.To samo z konserwami, pasztetami, masłem, serami, owocami itp.
Co jak co, ale Sokołów spieprzył jakość swoich wyrobów. Moje miasto, więc pewnie powinienem jej bronić, ale tego nie da się już jeść. Na szczęście mam babcię, która robi przepyszne wyroby mięsne.
[18] Niektorzy nie dostrzega ironii nawet jak zawarczy i ugryzie ich w dupe.
I jak wiadomo jestem tu jednym z glownych fanow wszelkich teorii spiskowych z "Zydzi chca zeby Polakow bylo 15 milionow i kupowali gorsze proszki do prania" na czele.
Nie wspominam już o chrzczonej wódce w sklepach i hurtownach
W kraju gdzie jet 95% katolikow wodka nie moze byc niechrzczona, bo to uraza uczucia religijnie pijacych!
Oj tam, oj tam... spiski, narzekania, oszukiwanie klienta... niemożliwe : )
A może szyneczkę:
http://www.wykop.pl/ramka/614581/to-jest-wlasnie-tania-szynka/
Właśnie dzisiaj rano wyciągnąłem sobie z lodówki dzień wcześniej przygotowane śniadanie. Kromki z szynką. Wrzuciłem na 1,5 min do mikrofali. Otworzyłem mikrofalę, buch pary w twarz i nie widzę nigdzie szynki. Takie czary mary :-)
[28] - niezle :D
[29] Bo jak sie kupuje jakas "staropolska szynke babuni" po 10 zl/kg, gdzie na etykietce widac, ze mieso stanowi 20% skladu... Niestety dobry produkt nie jest tani, tani produkt nie jest dobry. Dlatego wole kupic 5-10 dag szynki parmenskiej czy westfalskiej niz 1 kg tego produktu szynkopodobnego - cenowo wychodzi calkiem podobnie, a smakowo...
a głupole jak zwykle szaleją z wodzem na czele:)
cóż, na pewno jest w tym sporo prawdy. Przecież nie bez powodu kierowcy przy granicy z Niemcami jeżdżą tam tankować. Jesteśmy w kraju biedniejszym i stąd różnice w jakości na pewno są. Nie widzę powodu aby zagłuszać ten fakt głupawym rechotem.
Zresztą dowody na różnice w grajach mam niemalże w dłoni;P byłem kilka dni temu na Ukrainie we Lwowie ze znajomymi zasmakować folkloru tegoż państwa i poza wspaniałym klimatem (choć niestety biedą straszną) zasmakowałem kilku produktów, które tak samo się nazywają, ale o wiele gorzej smakują. Kupiłem sobie na powrót między innymi kilka batoników "lion" i do dzisiaj ich nie zjadłem. Czekolada w nich smakuje jak wyrób czekoladowopodobny, w Polsce te batoniki naprawdę smakują inaczej. To nie jest jakaś teoria spiskowa, to jest fakt. To samo np. fajki, o tym, że smakują inaczej niż na Zachodzie informowali nas sami ukraińcy.
[27] z wódka jest ten problem, ze w przypadku alkoholi z dolnej polki, tych których schodzi najwiecej ryzyko trafienia podróbek jest zaskakująco duże. Bolsy, absolwenty itp. Wystarczy podrążyć temat w Google.
Ciekawe rzecz Lutz prawi - bo pamietam, iż podczas pomieszkiwania w UK nie raz czytywałem artykuły o fatalnej w skutkach polityce rolnej polegającej na 'upgradeowaniu' wszystkiego co można pod względem smakowo-wizualnym, z pominięciem walorów jakościowych.
Wydajac sporo kasy na żarcie, i co więcej robiąc sobie wszystko samumu (co u stołujących się w pubacj bądź kupujących gotowe półprodukty Angoli nie jest tak oczywiste), zaczałem miec nieporównanie większe problemy gastryczne niż miało to miejsce w Polsce. Gorsze samopoczucie i znaczący przyrost wagowy to fakty nie do obalenia (a wierzcie mi, bieganie i siłownia wchodziły w tym okresie jak najbardziej w grę).
Nie sądzę by w ostatnich 5 latach nastąpił jakiś drastyczny skok jakościowy na niekorzysć produktów polskich - więc jednak zostanę przy swoim zdaniu, że wydajac podobną kasę na żarcie korzystanej dla zdrowia jest stołowac się w Polsce.
[31] Pierwszy raz w życiu zgodzę się z Razielem.
Szlugi zachodnie, a nasze to niebo a ziemia. Miałem okazję palić ichnie fajki będąc w Hiszpanii oraz Helmutowie i różnica w smaku jest kolosalna na naszą niekorzyść (w obrębie tej samej marki, ofc). Paliłem też szlugi na Ukrainie i tu, z kolei, nasze wygrywają. Tam, to jakbym trawę wymieszaną z herbatą palił. Fuj.
[28] - o fak, szyneczka babuni i dziadunia w jednym...
A czekoladę ze zdjęcia produkują mistrzowie marketingu wizualnego ;-)
Smalczyk, polecam naukę czytania ze zrozumieniem. Nie wiem oczywiście gdzie i jak się stolowales i jakie kupowales żarcie. Ja pisze głownie o tym, ze w uk jestem odróżnić śmieciowe żarcie od tego lepszej jakości, bo wyraźnie widać roznice. Wszystko to uzależnione jest od ceny po prostu.
No i kolejna rzecz, bardziej tyczaca tematu, jeżeli nie widzisz różnicy w przypadku kawy, czy proszkow do prania, pewnie nie miałeś okazji robić prania czy pic kawy w uk ;)
Lutz ---> żeby zauważyc róznicę w jakości kawy musiałbym wypić jedna po drugiej dwie filiżanki takiej i takiej - faktycznie takiej możliwości nie miałem.
Co do prania to nie mam pojęcia jak jestes w stanie to sprawdzić bo ani mi się w Polsce ubrania nie kurczą, ani nie blakną, ani nie mam problemów z wywabianiem plam.
A to co napisałem tyczyło się jakości jedzenia - więc jak sądzę ma to ścisły związek z tematem. Skoro sami naukowcy nie kryją, ze rózne paskudztwa nagminnie pakowane są do wszlekiejgo rodzaju żywności (sorry, ale nawet organic bananas niczym poza ceną nie róznią sie od standardowym' polewanych dla szybszego dojrzewania), no i miałem z autopsji możliwość sprawdzenia jak dziłają związki w żarciu zawarte.
No ale może ty w przeciewieństwie do mojego delikatnego żoładeczka trawisz wszystko jak leci, to i róznicy nie ma :)
Nie przeczę - smakowe róznice moga byc na nasza niekorzysć. Ale nie dziwota skoro żarcie nie ma w sobie tylu ulepszaczy.
Niemieckie środki czyszczące są średnio o 25% do nawet 50% bardziej skoncentrowane, do tego Niemcy nie używają m.in. w proszkach fosforanów, które u nas pakuje się do nich namiętnie.
Wynika to nie tylko z chęci "dymania" (co jest jak najbardziej prawdą), ale także z tego, że proces koncentracji proszków w Polsce jest o dobrą dekadę do tyłu w stosunku do Niemiec (niech żyje PRL), a strategia producentów polega od zawsze na stopniowym zwiększaniu koncentracji środka, aby za 10 lat ten sam produkt był dużo lepszy :)
Znacznie większym sukinsyństwem jest dla mnie celowe wpływanie na skład proszków w taki sposób, aby ich używanie bez drogich płynów do płukania mijało się z celem. Jeszcze 10 lat temu człowiek sypał proszek, prał i ubrania pachniały. Teraz jeśli nie wleje płynu do płukania może równie dobrze zrobić przepierkę mydłem w okolicznej rzecze. Od razu dodam, że przepaść między polskimi a zachodnimi płynami do płukania, jest jeszcze większa, niż między proszkami.
To samo dzieje się z odzieżą - niby mamy "firmowe" sklepy, ale tak naprawdę to np. Anglicy dostają ubrania lepszej jakości. I wybór mają 1000x większy. I nie mówię to na przykładzie poszczególnych marek, takich jak Nike czy Adidas. Już pomijam fakt jakim wydatkiem są firmowe buty dla Angola i dla Polaka, bo się nóż w kieszeni otwiera. Ta sama sytuacja z podejściem do klienta, reklamacjami i tak dalej i tym podobne...
Wybacz, ale kiedyś żarcie w Polsce nie miało praktycznie wogole ulepszaczy (pisze o wedlinach) i było smakowo znakomite, sugerujesz, ze zależność nie jest liniowa?
Co do proszku, ty się nie zorientujesz, ja tez nie wiedziałem, mama moja i mojej kobiety odwiedzając nas ongiś nie mogła się nadziwić ze pranie pachnie po wyjęciu z pralki i to bez płynu do plukania, czy jak się tam to zwie.
A co do kawy, nie trzeba pic, wystarczy otworzyć głupiego zielonego kronnung i porównać zapach.
Dawno temu śmiałem się z teorii, jakby niemieckie proszki były lepsze od naszych.
Oczywiście do momentu, kiedy nie "spróbowałem" ichniejszego Persila...
Teraz "jadę" praktycznie na całej niemieckiej chemii (jest mi łatwiej, gdyż mam rodzinę w Niemczech). Raz że taniej (sic!), dwa - naprawdę uważam, że lepiej (empiryczne testy ;)
Obecnie, jak chce się coś smacznego zjeść, szczególnie kiełbasy, wędliny itp. to tylko od kogoś kto sam robi. Ten syf ze sklepów nie nadaje się do jedzenia. Prawdę mówiąc to ja się często zastanawiam co to w ogóle jest, bo mięso to to nie jest.
Tak samo sery - strasznie się popsuły.
EDIT: Nie wiem jak jest w UK, ale ja sklepowego polskiego żarcia już bym nikomu nie polecał, a zrobiłbym to jeszcze dekadę temu.
Różnic jeśli chodzi o taką Wielką Brytanię(zastanawia mnie, czemu cholera w Polsce na całą UK się Anglia mówi? To nie jest tylko Anglia, a prawie każdy Szkot, Walijczyk czy Irlandczyk jakby mu powiedział w twarz, że jest "Anglik" to by zabić chciał) jest trochę jedne in plus inne in minus.
Takiego chleba jak w Polsce to nigdzie nie znajdziesz.
Warzywa - pomidory w UK to jedna wielka kicha, zazwyczaj jak w Polsce jestem to wracając biorę sobie pudełko polskich pomidorów, bo tych psiorów z Tesco czy innego Lidla to bym nie wziął do ręki nawet.
Kawa - dla mnie różnic nie ma.
Wędliny - różnica jest in plus dla Polski. Znaczna.
Proszek - w Edynburgu jest woda bez takiej ilości kamienia, więc to też różnice sprawia.
Wódka - Smirnoff made in UK - 37,5% alkoholu. To nie wódka.
Piwo - w życiu. Chyba, że marki zagraniczne (Stella Artois np). Nigdy Carling czy Tennent's. Chociaż nawet Stella nie doścignie poziomu Tyskiego, czy Żywca.
Ser - od ponad 2 miesięcy jedyny ser jaki kupuje to...Gouda od firmy Mlekpol. Jedyny zjadliwy.
Batoniki- niedobry Snickers, okropne Bounty. Serio.
Także...nieprawdą jest, że wszystko co do Polski trafia, albo z niej się wywodzi i zostaje w kraju, jest gorszej jakości.
Ja już od dawna kupuję ziemniaki prosto od zaufanych rolników (worki po 50kg), a nie ze sklepów i broń Boże nie w hipermarketach. Chemia tylko psuje nie tylko smak, ale estetykę, bo niektóre ziemniaki czernieją po 5 minutach od wyłożenia na talerz, co jest dla mnie nie do przyjęcia.
Natomiast co do różnicy w jakości produktów w Europie to nie jest to żadna nowość. Już pisałem o tym w przypadku Coca Coli, która w Polsce zesrała się i teraz leży i kwiczy na dobre.
"nie doścignie poziomu Tyskiego, czy Żywca"
Co? To znaczy, że tamte to jeszcze gorsze siki niż te wymienione. Wybacz, ale chyba eksportowe robią lepsze bo tego co serwują z tych browarów w sklepach pić się nie da...
duRin[90] --
Wiesz, mnie np. mało obchodzi jak coś smakuje w UK. Jakość polskich produktów spożywczych (przede wszystkim wędlin i serów; podobnie piwa, jeśli już o tym mowa) jest w porównaniu do tych samych produktów sprzed nawet paru lat (nie mówiąc od dłuższym okresie) po prostu tragiczna. To jest syf, a nie jedzenie.
Nie ma się co porównywać do UK z ich kuchni i produktów cała Europa śmiała się i śmieje (łącznie z nimi samymi).
[45] Tak, jeszcze gorsze. Zresztą, Carling smakuje jak piwo z wodą. 20:80 (piwo:woda).
Też nie lubię Ani Żywca, ani Tyskiego, z jasnych pełnych tylko Lech mi smakuje, a i tak wolę Warkę Strong/Okocim Mocne. Okocim Mocne można było dostać przez chwilę w Polskich sklepach, teraz to nic. :(
[46] Ale to jest normalka, konsumpcja rośnie, to trzeba jakoś zredukować koszta produkcji rosnące. W jaki sposób? Obniżając jakość produktu, masowi klienci może się "nie skapną". Jak przychodzi do oszczędzania, to się zazwyczaj konsumenci na tym tracą.
Ja się z kuchni szkockiej śmiać nie będę, bo za rzeczami typu Haggis absolutnie przepadam. :P (oczywiście mówię tu o jakimś porządnym haggis, nie jakimś "ready meal'u")
@Down:
Poziomy EUROPEJSKIE. :)
eJay --
Kupuj Cole w małych, szklanych butelkach. Jest znacznie bliższa w smaku tej starej.
[47] - oczywiście, że patrząc gospodarczo jest to normalne. Problem w tym, że z takim procederem powinno się walczyć normami. Bo to już osiągnęło poziom choroby. Weszliśmy do UE i raptem - tak mi się zdaje - mamy niższe normy, niż mieliśmy.
Za to wszystko odpowiada chorobliwe złudzenie, że wolny rynek sam się wyreguluje (ta, wyreguluje się tak jak te pralki współczesne, które robi się tak by były tańsze, ale za to psują się po paru latach i ostatecznie wychodzi na to, że są droższe).
A najbardziej żal piwa ;)
alpha_omega - podejrzewam że jedne normy wzrosły, ale inne, dotyczące bezpośrednio jakości smakowej produktów (bo głównie o żywność chodzi) spadły do europejskiego poziomu.
graf_0 --
Myślę, że wzrosły, w unijnym sensie, takim np. że rolnik, jak chce mleko od krowy sprzedawać, to drzwi musi konkretnym (z dziesiątek spełniających tę rolę) materiałem mieć obite tam gdzie mleko przechowuje.
Spadły natomiast np. w tym, że jakiś nikły procencik mięsa wystarczy, żeby nazwać coś mięsem. Paranoja. Trzeba się pocieszyć, że za to korniszony muszą mieć dany wymiar.
Chociaż zapewne istnieją sensowne normy unijne odnośnie bezpieczeństwa zdrowotnego i mogła pod tym względem gdzieś nastąpić poprawa.
[43] No to jedziemy.
Chleb - jest, francuska siec piekarni Paul (chelb jest drogi ale dosc dobry), no i ja kupuje polski chleb w ealing, dobry, na zakwasie, 2.50 sztuka
Warzywa - pomidory salatkowe, to jak sama nazwa wskazuje pomidory, ktore sie daje do salatek, a ze sa najtansze no to sie je kupuje do wszystkiego, a wystarczy podniesc glowe i zauwazyc ze na tych polkach najwyzszych w tesco sa pomidory w kilku odmianach, ktore maja smak.
(taki hint, w marketach na wysokosci wzroku i troche ponizej, sa rzeczy ktore daja najwiekszy zysk, a to z reguly wlasnie rzeczy najgorszego sortu - popularne)
Kawa - jak sie ktos nie zna to powie ze nie ma roznicy pomiedzy parzeniem w cisnieniowce a kawa instant, i na tym dyskusje mozna zakonczyc.
Wedliny - wiekszosc polskich wedlin w uk to wlasnie sokolow, czasem da sie w lepszych sklepach dorwac zarcie "premium" dobrej jakosci chorizo, szynki parmenskie itp. W waitrosie wlasnie udalo mi sie dorwac takie polskie kabanosy, nie pamietam niestety nazwy firmy, wiem jedynie, ze kosztowaly kolo 5 funtow za 5 sztuk, i bylo to naprawde sporo nawet jak na anglika, faktem jest ze pare razy jeszcze kupilem, bo dawno nie mialem okazji jesc prawdziwej polskiej suchej kielbasy. W sklepach uk mozna oprocz kupowania w paczkach (a na tym konczy sie dla wiekszosci rodakow mozliwosc wyboru) zagadac do pana na stoisku i zazyczyc sobie szyneczki krojonej na wage z wisniami jablkami, wedzonej i w wielu innych wersjach. Tylko po raz kolejny - to nie jest budzetowe zarcie.
Proszek - woda zalezy od ujecia i to tyle wlasciwie.
Wodka - klasycznie polskie podejscie, i co ja biedny mam zrobic skoro drinki pije, i nie mam problemu z przeliczaniem efektywnosci - procenty / zaplacona kasa.
Piwo - po pierwsze, stella jest robiona na spirytusie i jest ohydna, w marketach jest mnostwo piwa roznego typu (padlem kiedy ostatnio w polsce kumpel sie mnie zapytal czy znam takie wloskie piwo "peroni") Carling to dosc specyficzne, bo z zalozenia slabsze piwo, ktore angole lubia, bo po prostu nie kazdy uwaza ze skoro za cos placi to musi sie napierdolic i to musi sie dodatkowo oplacac. No i piwo kupuje sie butelkowe, a nie w puszkach.
Ser - jak ktos ogladal wallace i grommita, to wie, ze angole na punkcie sera maja fiola, pewnie ustepuja francuzom, ale ilosc i to jak rozny ser mozna dostac, poczawszy od klasycznych zoltych cheddarach, skonczywszy na smierdziuchowatych stiltonach (ktore bardzo lubie) to glowa boli, oprocz tego wszystko klasyczne i znow, mozna dostac rzeczy budzetowe, ale sa tez rzeczy premium i te smakuja naprawde dobrze.
Co do slodyczy nie jem tego za wiele, ale za to moge powiedziec ze na przyklad bardzo dobre sa jogurty greckie (smakiem przypominajace stary dobry serek homogenizowany). Krewetki, ktore sa daniem bardzo popularnym. Ichniejsze kielbaski, ktore moga wydawac sie na poczatku dziwne ale okazuja sie byc calkiem smaczne.
[46] Z angielskiego zarcia jest generalnie mozliwosc poszydzenia, no bo kuchnia oparta na fish and chips i ewentualnie beansach z jajkiem i kielbaska jest po prostu skromna.
Ale jest male ale. brytole to narod ktory lubi i o dziwo potrafi gotowac. Juz sam fakt ze wiekszosc kuchennych formatow w tv bazuje na wlasnie angielskich oryginalach cos powinien dac do zrozumienia.
Angole moze maja skromna kuchnie wlasna, ale potrafili zaadaptowac sobie praktycznie wszystkie kuchnie swiata, z dominujaca hinduska, ktore sa na tyle dobre, ze okazuje sie ze takie dosc utarte przekonania nie wytrzymuja konfrontacji z rzeczywistoscia.
Polecam poogladac jamie oliviera, za ktorym nie przepadam osobiscie, ale daje pewien poglad na sprawe.
http://www.ted.com/talks/jamie_oliver.html
Tak wogole warto poogladac jamiego shorty na youtube, bo jamie fajny jest i dobre zarcie robi ;)
alpha ---> jesli mówiąc o piwie masz na myśli wszelkie koncernowe sikacze typu lech czy Żywiec to pełna zgoda. Zauwaz tylko, że własnie ostatnie kilka lat przyniosły bardzo szybki rozkwit dystrybucji (bo produkcja była już dawno) bardzo wielu małych browarni i ich towarów. Jak już w zasadzie w ogóle nie pijam ww, a skupiam sie na próbowaniu coraz to nowych wytworów lokalnych (Piotr i Paweł mają świetny wybór).
Międzynarodowe firmy spożywcze wysyłają lepsze produkty do Niemiec i Austrii, a mieszkańcy Europy Środkowej dostają gorsze jakościowo jedzenie - pisze portal Euractiv, powołując się na badania przeprowadzone przez słowackie Stowarzyszenie Konsumentów.
Możecie w to wierzyć lub nie, śmiać się z tego lub nie ale ja doświadczyłam tego na własnej skórze.
Moja znajoma poczęstowała mnie kawą, którą kupiła w Niemczech. Bardzo mi smakowała więc poszłam do sklepu i kupiłam identyczna (ta sama marka, to samo opakowanie). Jakie było moje zdziwienie gdy okazalo się, że smak ma gorszy niż ta kupiona w Niemczech.
Jak już w zasadzie w ogóle nie pijam ww, a skupiam sie na próbowaniu coraz to nowych wytworów lokalnych (Piotr i Paweł mają świetny wybór).
kozlaki i ciechany mozna juz spotkac w co drugim sklepie =]
czasem mi sie wydaje, ze ktos tu myli dwie rzeczywistosci - zarowno w kontekscie Polski, jak i Zachodu - miesza sie swiat marketowych szynek i poledwic po 10zl za kg ze swiatem wiejskich wedlin z malych amsarni po ~30-40 i wiecej zł. A potem jedni pisza ze w UK towary premium - tansze w stosunku do ichnich zarobkow - sa cool, a ktos kupujacy w Polsce Sopocka biadoli, ze teraz wedlina do dupy... no owszem, odkad dostroilismy normy zawartosci miesa itp do unijnych nie mozna, tak jak w latach 90, kupic szybki po prostu w samoobslugowym albo amrkecie ( ale i wtedy nie byla ona wiejsak, choc lepsza na pewno ) a pieczywo... to smieszne, ze najlesze bulki jakie moge dostac w okolicy a sklepw mam dookola mnostwo - to carrefourowskiez mrozonego ciasta - pachnace i majace smak ciasta wlasnie, a nie waty z czyms zamiast skorki...
ale takie jest zycie - w Tesco w UK to delikatesy sprzedaja? Litosci...
[51]
Widzę, że pomidorów porządnych nie jadłeś nigdy. Uwierz mi, nawet te co mają niby "smak" (np. beefheart, czy jak to leci) są niedobre.
Piwa w puszcze nigdy nie kupuję, jedynie w butelce. Mi Stella smakuje, nawet jakby była na bimbrze, to mi nie obrzydzisz. Chociaż poznaje powoli piwa typu ale, które smakiem intrygują.
Też drinki piję, ale zazwyczaj wódkę, to sobie z Polski przywożę, bo tutejsze wybryki typu 37.5% to nie wódka. Nawet smak ma inny. Obojętne czy w drinku czy czysta.
Jogurty greckie to jedyne jogurty, które lubię, bo dostać zwykły jogurt (niesłodzony aspartamem czy innym chemicznym ścierwem), to cud. Pitny to już w ogóle.
Sainsbury's ma szynki (nawet polskie) krojone na wagę. Bardzo dobre.
To taka urywkowa odpowiedź, jako że mam egzamin niedługo i podobno się mam uczyć. O Reverse Polish Notation oczywiście.
Herr Pietrus, porownuje towar marketowy do towaru marketowego, a ty wyskakujesz z malymi masarniami.
litosci...
[55] - widac malo znasz tesco, tesco to nie tylko biale opakowanie tesco i mozna takze kupic produkty z gornej polki.
[56] - Mowienie ze nie mozna kupic dobrych pomidorow jest smieszne, widac albo malo wiesz o pomidorach albo nie masz pojecia gdzie robic zakupy. O piwie to nawet nie bede pisal, szkoda palcow na kogos komu stella smakuje.
A wiekszosc wodek w UK to wodki bezsmakowe bo ich przeznaczeniem jest drink. Po to sa bezsmakowe abys pijac drinka smakowal drinka a nie wodke. Wiec tutaj nalezy rozroznic wodki juz na samym wstepie. Jak sie chce pic wodke dla smaku wodki to tez mozna taka kupic. Oczywiscie pomijajc najtansze wersje dla zulerii.
potwierdzam - piwo Ciechan ma klasę...
Jednym zdaniem: filmy Barei wiecznie aktualne. Trzeba po prostu badać ilość cukru w cukrze jak się zakupy robi ;-)
Choć trzeba przyznać że jakość niektórych polskich produktów (wędlin, chleba, piwa) za komuny, choć wybór był mały, bije na głowę to, co obecnie można kupić w sklepach. Natomiast jakość towarów sprowadzanych była paskudna (kawa, herbata) bo w kraju dewiz brakowało na coś lepszego...
Bullzeye ---> to prawda - ale mówię o jeszcze większych niszówkach, które promuje P&P :)
alez ja nie pije do ciebie, tylko ogolnie, do wypowiadajacych sie w tego typu, a nawet nei tym konkretynm, watku.
Czy w marketach w UK jest wiecej dobrego jedzenia - odpowiednio drozszeego - nie wiem, ale przeciez jestem sie w stanie z toba zgodzic, ze tak - wystarczy spojrzec na sile nabywcza funta i pomyslec, na co stac przecietnego Anglika, a na co Polaka. Jest też cos w tym, ze pewne typy produktow masowych sa tam, na zachodzie, generalnie, lepsze niz tu - czekolady takie jak wspomniany przeze mnie Lindt czu Rutter - a wiec ichni odpowiednik naszych "lepszych masowek" a'la wedel, boja wedla na glowę. I nic tu nie pomogą nadziewane tabliczki w 20 smakach. Ale jasne jest też, zę "nasz wedel", to tak naprawdę nestel, czyli szwajcarski odpowednik jakiejs Terravity. No i jogurty - wszystkie polskie to mieszankiz mlekiem w proszku, guma ksantanowa, a czesto zelatyna. A - odpowiednio drozsza, ale chyba na rynku niemieckim masowa jak nasza bakoma Jogobella? Ma chyba tylko mleko w proszku, ale CHYBA, moze nie miec rowniez nic poza mlekiem/smietanka - jak Muller. Muller to tez raczej nie ejst delikates, choc niemieckiego rynku nie znam. Ale skoro sprzedaja go w Polsce na tak masową skalę - to o czymś swiadczy. I mimo to jeżynowy mix bije na glowe wszystko :) Piszę o Germanii, ale pewnie w UK tez mają coś dobrego, choćby frytki i rybę nieglazurowaną. ;)
Generalnie jednak tak samo jak prawdziwa jest ta teza, z u nich lepsze, tak samo prawda jest to, ze to od nich przywedrowaly unijne normy i ze u nich tak smo za dobry produkt trzeba zaplacic wiecej i obok niech jest zalwe taniego zarcia. Inne moga byc jedynei proporcje, z uwagi na zmaorznosć - podejrzewam, z emniej tam amatorow wedlin a'la "sopocka"
tego nie wiem, krakow gardzi poznanskimi sieciami i nie wchodzi w komitywe z piotrem i pawlem :F
ktostam na gorze o kielbasie wspomnial - tu trzeba racje przyznac, te co sa w sklepach to jakies pomylki sa chyba. az mnie naszla ochota na prawdziwa, wiejska z chrzanem
O, masz Lutz przyklad -to co w sklepach czyli co? Krakowska po 12zł? :D
Wiem, ze za tow. Gierka krakowska niszczyla system, ale teraz trzeba kupic wiejska za 20 i tez jest pyszna - przynajmniej u mnie w sklepie i na targu z 3 rożnych masarni :D
Herr Pietrus [ gry online level: 84 - Gnusny Leniwiec ]
Czy w marketach w UK jest wiecej dobrego jedzenia - odpowiednio drozszeego - nie wiem,
To jest wlasnie problem. I w tym miejscu spokojnie mozna zamknac cala dyskusje. Nie masz pojecia o czym piszesz i tyle.
normy dotyczace produktow spozywczych to takie dziwne COS co w Polsce psuje rynek.
Normy generalnie dotycza minimalnych zawartosci miesa w kielbasie (na przykladzie wedliny) i ponizej minimum spasc nie moga. I takie produkty stanowia wiekszosc taniego zarcia w marketach. Produkty lepsze i premium maja zdecydowanie wieksze zawartosci miesa co oczywiscie miesci sie w normaach ale podnosi cene bo cena wyjsciowa jest ustalana na podstawie minimalnych zawartosci gwarantowanych normami.
Przed wejsciem do Uni normy dotyczace zawartosci miesa w Kielbasie bylby duzo wyzsze a po wejsciu do Uni wytworcy dostali otwarta brame do zanizania jakosci. Jako ze Polska to dziwny kraj tak wiec nawet w produktoach ktore byly uwazane za premium producenci zaczeli jechac po minimalnych wartosciach wyznaczonych przez normy.
A nabial faktycznie, najlepiej mi zawsze smakowal ten z Niemiec.
Prawda jest taka że choć żywność drożeje to jest tania.
Można kupić szynkę za 12 czy 14 zł. Kiedy cena żywca w skupie to 4,36zł, a półtuszy - około 6zł.
No to o czym my mówimy.
smalczyk --
Tyle, że kiedyś i te większe marki miały smak. Teraz smakują jakby tam kipów nawrzucali ;)
Bullzeye_NEO --
kozlaki i ciechany mozna juz spotkac w co drugim sklepie =]
To teraz tylko czekać, aż się popsują.
alpha --->
Tyle, że kiedyś i te większe marki miały smak. Teraz smakują jakby tam kipów nawrzucali
Zgadza się - dlatego ich nie pijam :)
To teraz tylko czekać, aż się popsują.
O to bym sie nie obawiał bo taki Koźlak kosztuje połowe więcej niż standardowy sikacz z Kompanii Piwowarskiej.
smalczyk --
Żubr kiedyś kosztował grosze i był naprawdę dobry. Rozpromował się, ceny wzrosły, zrobiono z niego powoli popłuczyny. Teraz - względem innych piw - jest dość tani, ale popłuczynami został.
Tu nie chodzi o ceny. Chodzi o podejście. Jak ktoś głupi wpadnie na pomysł, że jak już popularne, to można sobie pozwolić na oszczędność kosztem jakości, to i Koźlaków nic nie uratuje. Jak ktoś browar wykupi, to już w ogóle można być niemal pewnym, że nic z marek nie zostanie (tak jak to się stało z Browarem Dojlidy - kiedyś mieli naprawdę niezłe marki piwa, ktoś pił Magnaty?).
Na rynku są i takie numery, że miast chmielu do piwa dodają - nielegalnie - żółć bydlęcą. Szok.
smalczyk, zawsze spod ziemi moze pojawic sie jakis marketingowiec, i wszystko spierdoli, bo "mozna koszty obnizyc i zwiekszyc zyski", potem porachuje potencjalny odplyw klientow, sprawdzi czy sie oplaca i po ptokach.
Teoretycznie pewnie macie rację - ale nie potrzeba megamózga by widzieć tendencje Polaków względem konsumpcji piwa (zresztą czytuję sobie takie raporty od czasu do czasu).
A widac jak na dłoni, ze wzrasta sprzedaż 'nietypowych' produktów jak piwa niepasteryzowane, smakowe czy żytnie. I nie tylko dlatego, że są 'trendy' - ale przez swoje walory smakowe.
jak to spierdzielą to ludzie przestaną kupowac - bo jak marne jest piwo za 3zł i za 5zł to wiadomo, które wybiorą.
smalczyk --
Trendy, trendami. Nie twierdzę, że lepsze piwa znikną w ogóle z rynku. Twierdzę, że wiele głąbów psuje marki, idzie w konkurencje ceną itp. Te piwa co kosztują 5 zł. powinny kosztować 3, sikacze - złotówkę z kawałkiem, 2 złote; gdyby rynek rządził się normalnymi prawami.
Czego się jednak spodziewać, jak posuwają się do tego, by żółć bydlęcą miast chmielu dawać.
Te piwa co kosztują 5 zł. powinny kosztować 3, sikacze - złotówkę z kawałkiem, 2 złote; gdyby rynek rządził się normalnymi prawami.
Co to znaczy 'powinny kosztować'? Czyżbyś twierdził, że piwo w Polsce jest generalnie drogie? Czy raczej, ze ceny powinny byc odgórnie narzucane?
Tyle kosztują ile klienci sa w stanie zapłacić.
Markoqwe ubrania tez kosztują u nas więcej niż te same zna zachodzie - bo skoro ludzie to kupują to czemu nie?
I to jest własnie rynek.
MOżesz jakieś żródła przyblizyc w temacie tej żółci? Ciekawym.
kozlaki i ciechany mozna juz spotkac w co drugim sklepie =]
To teraz tylko czekać, aż się popsują.
Ciechan miodowy zmniejszył ostatnio ilość %... było 6 z kawałkiem, a teraz jest już 5 z kawałkiem ;/
alpha_omega -> "Za to wszystko odpowiada chorobliwe złudzenie, że wolny rynek sam się wyreguluje"
- bo się wyreguluje. To że jest syf oznacza, że ludzie w większości przekładają cenę nad jakość. Ja przekładam jakość nad cenę i nie mam problemów ze znalezieniem dobrej i smacznej żywności... a nawet okazuje się, że zdrowa żywność wcale nie musi oznaczać wysokich cen. Znaczy się, że rynek funkcjonuje w miarę sprawnie:)
"Problem w tym, że z takim procederem powinno się walczyć normami."
Chodzi ci o te wydumane normy idące w stronę sterylności a nie faktycznej jakości? Tak tak, więcej ich a jedyne co nam zostanie to jedzenie z tesco, bo te z targów będzie nielegalne.
smalczyk -
Tyle by być może kosztowało, gdyby kompanije nie zdominowały rynku. Ludzie godzili się na coraz wyższe ceny i zarazem coraz gorsze piwo. Co jest parodią samą w sobie (ale tak często działa wolny rynek, a nie tak jak się to teoretykom wydawało) Gdyby wtedy była moda na lepsze browary, to inaczej rzeczy by się potoczyły. Tak sądzę. Po prostu siki nigdy nie osiągnęły by tych cen co obecnie.
Jak teraz sprawdzam, w sprawie tej żółci, to być może to była pogłoska, ale swego czasu (2010) pisano o tym na portalach w kontekście tego chyba badania:
http://browarnia.wordpress.com/2010/12/26/zolc-bydleca-w-piwie-czy-aby-na-pewno/
Ogon. --
- bo się wyreguluje. To że jest syf oznacza, że ludzie w większości przekładają cenę nad jakość.
To zaś oznacza, że nie działa podstawowa zasada tej regulacji, gdzie konkurencja miała być jakościowa, a nie czysto cenowa.
Ja przekładam jakość nad cenę i nie mam problemów ze znalezieniem dobrej i smacznej żywności... a nawet okazuje się, że zdrowa żywność wcale nie musi oznaczać wysokich cen. Znaczy się, że rynek funkcjonuje w miarę sprawnie:)
Gdzie ją znajdujesz? Bo wiesz, prywatnie sobie można smaczne rzeczy kupić, ale nie uważam by normalne było, że we wszystkich pobliskich sklepach sprzedaje się niemal wyłącznie syf, a po dobrą żywność należy zjeździć pół miasta.
Chodzi ci o te wydumane normy idące w stronę sterylności a nie faktycznej jakości? Tak tak, więcej ich a jedyne co nam zostanie to jedzenie z tesco, bo te z targów będzie nielegalne.
Chodzi mi o takie np. normy, by w wędlinie musiało być więcej mięsa, niż parę procent, by można to było jako wędlinę sprzedawać. Chodzi też o egzekwowanie tych norm (i praw), jakie istnieją, bo póki co to sprzedadzą 1/3 lodu, a 2/3 ryby i wszystko jest jakoby ok.; sprzedadzą Ci galaretę rozmaitych substancji i nazwą to serem żółtym, sprzedadzą Ci szynkę, a mięsa będziesz miał tam nikły ułamek (za to pełno wstrzykniętych wspomagaczy).
Tyle by być może kosztowało, gdyby kompanije nie zdominowały rynku.
teraz to przesadziłeś - przecież to właśnie wielkie koncerny dopraowdzają w walce o klienta do spadku cen tnąc, jak słusznie zauważyłeś, jakość produktu.
"To jest wlasnie problem. I w tym miejscu spokojnie mozna zamknac cala dyskusje. Nie masz pojecia o czym piszesz i tyle."
Zgadza sie, z kimś, kto czyta jedno zdanie wyrwane z kontekstu i zgrywa profesora bo chodzi po zakupy mieszkając na wyspach, dyskutować nie warto :D
Nie jest tak przypadkiem, że smak żarcia dobiera się pod gusta konkretnych konsumentów? W takiej Tajlandii na przykład red bull czy mirinda maką smak i konsystencję syropu cukrowego z domieszką aromatów:)
Jeżeli chodzi o konkurowanie ze sobą koncernów:
http://www.bbc.co.uk/news/business-13064928
smalczyk --
Tną jakość produktu, by się nachapać, wiedzą, że inni zrobią to samo, bo nikt nie konkuruje jakością. Na ceny konkurencji zbytniej nie widać. Widać niemal wyłącznie, dziejącą się w próżni, walkę na reklamy i promocje (są znane z tego, że są znane).
Wygląda to niemal tak, jakby dokonywano "zmowy cenowej", bo nikt mi nie wmówi, że jak browar może sobie spokojnie kosztować 2 zł. i się opłacać, to taki sikacz jak tyskie powinien kosztować złotych 3,40 (a jednak może? dlaczego? bo się wyreklamował i przynależy do do pewnej półeczki piwnej z której piwka sobie razem, zgodnie, podnoszą stopniowo ceny). Nikt też mi nie wmówi, że dla opłacalności produkcji, przy tak kosmicznej obniżce jakości, konieczny był taki wzrost cen (kiedyś tanie piwo kosztowało koło złotówki; np. sikacz Złote).
Po prostu Polaków nie obchodziła przez lata jakość, póki nie stała się nieznośna; a dostali gorączki piwne (zapłacić byli gotowi za coraz gorsze produkty, coraz więcej). Dlatego ceny takiego syfu mogły tak wywindować. A teraz lepsze piwo konkuruje jakością, ale ceny ustala według wywindowanego syfu. Oczywiście, że to jest wolny rynek - tyle, że wolny rynek, jak widać, może być schorowany.
[7] oraz chleb i wódkę.
Warto dodać, że nawet wspomniana w artykule droższa sacharoza to gówno, jest obrzydliwa i stosuje się ją w coca coli od lat osiemdziesiątych.
Taki zabieg obniżenia kosztów produkcji całkiem niedawno spowodaował(tak mi sie wydaje) upadek(przynajmniej w żadnym sklepie nie widuję) marki Lift, znakomitgo napoju, do którego zaczęli dawać jakiegoś cierpkiego świństwa, od wrtedy nie pijałem już tego znakomitego napoju i tęsknię za nim.
Herr Pietrus [ gry online level: 84 - Gnusny Leniwiec ]
"To jest wlasnie problem. I w tym miejscu spokojnie mozna zamknac cala dyskusje. Nie masz pojecia o czym piszesz i tyle."
Zgadza sie, z kimś, kto czyta jedno zdanie wyrwane z kontekstu i zgrywa profesora bo chodzi po zakupy mieszkając na wyspach, dyskutować nie warto :D
Problem w tym, ze to ty nie czytasz calosci wypowiedzi. W polsce bylem jakis tydzien temu, jezdze dosc czesto, pieniadze mam, nie mam problemu z kupieniem drozszego jedzenia. Problem niestety jest w tym ze w Polsce drogie nie zawsze znaczy dobre. Mali producenci tak samo naciagaja jak ci duzi, zarcie z targu moze byc niezle, ale moze byc gowniane i nie zawsze to koszty sa kryterium.
Jak juz tez wspomnialem, duzo bezpieczniejsze i uskuteczniane jest robienie zarcia domowym sposobem, bo niestety ten polski wolny rynek o ktorym sie tu pisze, bedzie sie jeszcze stabilizowal dobrych pare lat, a przy obecnym ukladzie placowym, promujacym gowniane, tanie w produkcji jedzenie mit "Polskiego, zdrowego, lepszego jedzenia" dawno juz legl w gruzach.
To wina rynku globalnego i marek globalnych, czy też o zasięgu ogólnokrajowym.
W sytuacji gdy producent jest mały, to jego zyski i koszty są dość mocno związane bezpośrednio z ilością wyprodukowanego produktu, innymi słowy w cenie produktu np. 50% to bezpośredni koszt produkcji. Na marketing w przypadku lokalnego producenta odzieży czy mięsa idzie naprawdę niewiele. Inaczej wygląda to w przypadku wielkich producentów. Tam w cenie produktu bezpośredni koszt produkcji to np. 10%(tak to wygląda w wypadku odzieży) A reszta idzie na marketing, zarządzanie, rozbudowę sieci sprzedaży itp.
I tam cena końcowa to raczej element szerszego planu niż kalkulacji typu "koszt wytworzenie+30%".
Dajmy na to piwo. Mamy Żywca za 3zł, heinekena za 3.40, i jakieś sikacze za 2,4. Wszystko od tego samego producenta. I dlaczego tyle konkretne piwa kosztują? Bo tyle ludzie są gotowi zapłacić za daną markę.
U JELLY ?
300 gram kazda za 7,99 zl ;]
graf_0 --
Dokładnie. Ten mechanizm sprawia jednak, że ceny są po prostu wirtualne; zależą od siebie wzajem i hierarchii wypromowania marketingowego, znacznie mniej od rzeczywistych kosztów wytworzenia.
W przypadku gdy społeczeństwo nie zwraca uwagi na jakość, a zapotrzebowanie na produkt jest olbrzymie (ludzie są więc skłonni zapłacić za coś duże sumy; rynek piwny to było tutaj eldorado), pozwala to producentom windować ceny, jednocześnie obniżać jakość i dymać wszystkich w koło. I ot - samoregulacja rynku. To jest mit. Prawda jest taka, że za piwo przepłacamy (i to dużo).
Problem w tym, że nikt nie wymyślił czegoś lepszego od wolnego rynku. Teraz dobrze by było, żeby ludzi nauczyć cenić jakość, nie dawać się w konia robić. Zainteresowanie lepszym piwem to pozytywny objaw. Szkoda tylko, że nie nastąpił wcześniej. Szkoda też, że tyle mniejszych browarów się posprzedawało olbrzymim sieciom, teraz mogłyby zaistnieć jakością, ale już za późno.
alpha --->
rawda jest taka, że za piwo przepłacamy (i to dużo).
Aleś tego biednego piwka uczepil :)
Prawda jest taka,że przeplacamy prawie za każdy towar konsumpcyjny,i to dużo.
Po kiego grzyba ludzie palca ciężkie pieniądze za buty NIke skoro ich podroby (zapewne od tego samego producenta:) są tak samo dobre/złe,a o niebo tańsze?
Odpowiedx padla wyżej - placisz za markę.
Skoro koncerny browarnicze włożyly spora kase w promocję danej marki, to wiadomo,że będą chcialy pobierać z tego tytułu tantiemy.
Dlatego np to Tyskie jest dużo droższe i bardziej rozpoznawalne niż Książęce tyskie,o wiele lepsze piwo tego samego producenta.
Po kiego grzyba ludzie palca ciężkie pieniądze za buty NIke skoro ich podroby (zapewne od tego samego producenta:) są tak samo dobre/złe,a o niebo tańsze?
Z własnego doświadczenia wiem, że to nieprawda. Może nie akurat Nike, ale Adidas i Asics robią bardzo dobre buty, do których podróby się nawet nie umywają. Mówię tutaj o butach sportowych, a nie tych 'zwykłych' - w ich przypadku nie wiem, bo nie posiadałem nigdy. :)
No z tymi butami to zes pocisnal, kupilem podroby pumy i sie rozjechaly po pol roku, mam oryginalne i 3 lata sie trzymaja, wiec z tym jestes w bledzie
[27] tak, żeby"rozgryźć" Twoją betoniastą ironię trzeba rzeczywiście mieć głowę nie od parady. Jeśli twierdzisz, że u nas i na zachodzie kupuje się to samo, to gratuluję naiwności.
W kraju gdzie jet 95% katolikow wodka nie moze byc niechrzczona, bo to uraza uczucia religijnie pijacych!
Pieprzenie charakterystyczne dla Twojej osoby. Gratuluję coraz lepszego samopoczucia z wiekiem :]
W sumie sprawa oczywista bo od zawsze tak było. Raz trafiłem w londynie na coca-colę z tureckimi napisami - pić sie tego nie dało. Od tamtego razu zwracam uwagę na "kraj produkcji".
Najlepszy przykład i widoczny gołym okiem - herbata. W Polsce jest tak chujowa, że po 6 latach spędzonych w UK, wypicie polskiej to tortury.
Czekolada - oczywiście są kraje gdzie czekolada jest jeszcze słabszej jakości - ale spróbujmy jakiemuś anglikowi zaoferować nasz polskie słodycze z których tak jesteśmy dumni. Minę będzie miał taką jakby nam jakiś ukrainiec wciskał ichnie produkty...
No i do czego doprowadził nas ten kapitalizm?
brakowalo jakiegos elementu zartobliwego w tym watku :)
Ja chleb kupuję w galerii wypieków, bo tam naprawdę jest pyszny i bez takiej chemii.
Warzywa mam z działeczki 3km od domu na granicy Warszawy :) Ziemniaki z targu od rolnika, podobnie jak owoce nieimportowane.
No i wędliny. Ja nie od babcie to tylko wyłącznie z jednego stoiska na targu w Piastowie. 2 kobity mają tam tak pyszną golonkę, szyneczkę i boczek, że aż zapach czuć jak się stoi przy stoisku. A w lodówce może i 2 tygodnie stać i się nie zepsuje.
Co do chemii to czasem też się na bazarku kupi niemiecką. Podzielam zdanie odnośnie płynów do płukania. Nie wspomnę też o ostrzach do maszynek, które zwyczajnie wolniej się tępią.
A najbardziej mi brakuje tego, że kiedyś moje ulubione sery z dziurami miały prawdziwy serowy aromat i można je było bez niczego jeść, takie dobre były. A teraz to co? G*wno, a nie sery.
Swoją drogą zauważyliście, że kiedyś jak się robiło tosty w opiekaczu lub mikrofali to zapach zachęcał do jedzenia, a teraz jak się rozpuści ser w mikrofali to od zapachu może się niedobrze zrobić?
Niedaleko siebie mam sklep z produktami z Niemiec
Nie dość, że jest sporo rzeczy, których nie dostanę w Polsce ( ot choćby Cappucino sygnowane przez Milkę ) to jest spory wybór środków czyszczących ... ( które SĄ lepsze jakościowo )
Ceny ? Porównywalne, a nawet mniejsze niż na towary produkowane u nas ...
Jesli ktos twierdzi, ze ten artykul to prowokacja to jest ignorantem albo zwyczajnie idiota - to ze dostajemy rzeczy gorszej jakosci za czesto wyzsze ceny jest oczywiste, inna kwestia czy mozemy cos z tym zrobic...
Wystarczy porównać jakość Suchej Krakowskiej teraz i zanim Krakowskie Zakłady Mięsne przejął ten amerykański koncern (Smithsonian Foods?).
Teraźniejsza Sucha Krakowska to syf w porównaniu z tym co było. Niby normy europejskie spełniały obydwa rodzaje, ale teraz się tego jeść nie da. Czysta żywa chemia w dodatku mokra jak ściera po myciu podłogi ... i podobnie smakuje. "Sucha" my ass ...
Już pomijam podróby Suchej Krakowskiej typu Sokołów czy inne Kasinki.
Czy końskie kabanosy z Krakowskich Zakładów ... kiedyś były pyszne. Teraz jakby przetwarzali końskie gówno, a nie mięso. Pieprzeni amerykanie.
Od czasu jak przejęli Zakłady, to jakość i smak wędlin od nich spadł na mordę w przepaść i właśnie przebija dno.
Podobnie z podróbami Lisieckiej. Ręce opadają.
jakosc absolwenta tez strasznie spadla w porownaniu do tego co bylo chocby 3 lata temu
alpha_omega -> to że duże koncerny idą w cenę i ilość a nie jakość nie oznacza, że konkurencja nie działa. Duże firmy zawsze w pewnym momencie zawiodą i zaczną produkować syf - i wtedy pojawia się szansa dla mniejszych, tutaj np browarów. Ba, nie tylko - przecież koncerny zaczęły produkować piwa niepasteryzowane, które często są tańsze o tyskacza a o niebo lepsze.
Browary Łomża, z drugiej strony, zostały przejęte przez jakiś Duński koncern i zaczęły się rewelacyjnie rozwijać w stronę jakości. Smak małej mocnej się nie zmienił, powstało kilka nowych w tym dwie niepaster. Rewelacja.
Ciechan, mimo spadku mocy, dalej jest pysznym nie klarowanym i niepasteryzowanym piwem.
A jak myślisz, czemu nie w Twojej okolicy nie można kupić jakiegoś pysznego piwa z naprawdę małego, przydomowego browaru z mocą produkcyjną jedynie na małe miasteczko? Bo te wspaniałe regulacje prawne niszczą takie inicjatywy i tym samym niszczą wolny rynek.
Wracając do żywności - no niestety wszelkie produkty bazowe kupuję nawet nie na drugim końcu miasta, a parę miasteczek dalej na giełdzie. Po mąkę muszę jeździć 120km do młyna bo w sklepach to tylko jakiś biały proszek sprzedają. Gotowe produkty kupuję na targu... choć pani za stołem raczej certyfikatu jakości ani naklejki ze składem i GDA na towarze nie ma. Jest i ser żółty, jest i mięso.
Gdyby państwo nie zabijało małych, jednoosobowych, przedsiębiorstw przymusem płacenia zusów i srusów to ktoś by pomyślał - zrobił duże zakupy na giełdzie i w młynie, przywiózł wszystko i sprzedawał z domu. Za normalną cenę, a nie kosmicznie wywindowaną poprzez nazwę sklepu "zdrowa żywność".
Co do sposobu produkcji wielkich koncernów i iluzorycznej mnogości wyboru towarów (oczywiście spowodowanych ingerencją państwa) - polecam obejrzeć film Food inc.
Jeszcze pamiętam, choć był to rok 1975, jak pojawiła się w PRLu Coca Cola w małych, wąskich butelkach 0,25 l. Kosztowała 5 zł a smak miała super. Dzisiejszy ten wyrób to erzac i kicha. To samo z wyrobami tytoniowymi /palenie szkodzi/. Jak ktoś zapalił Caro /niebieskie za 10zl/ Carmena czy Piasta to czuć było AROMAT!. Dzisiaj bez różnicy, czy palisz Camela, LMa lub Marlboro - jeden smród i syf. Nie wspomnę o krajowych.