Zmierzch płyty kompaktowej
Dystrybucja muzyki w formie elektronicznej, to świetny sposób, by pieniądze trafiały bezpośrednio do muzyków z pominięciem wydawców czy wytwórni. Lamentów z czasem będzie coraz więcej. Jeśli zaś chodzi o samą płytę kompaktową, to raczej nie będę specjalnie tęsknił. Doceniam i żegnam z pełnym i zasłużonym szacunkiem.
Rolę wytwórni w takim przypadku przejmują internetowi dystrybutorzy, jak np. iTunes. Myślisz że Apple działa charytatywnie i nie zdziera z producentów muzyki?
Trochę żal bo do dziś słucham niektórych przebojów tylko na kompaktach, i tylko na gramofonach igłowych. Ten szelest - nie do pokonania.
Dziś jednak kompakty mają wartość jedynie sentymentalną, a wydawanie nowych albumów na kompaktach nie ma racji bytu. Mimo wszystko czas najwyższy się wycofać
W dobie wszędobylskich komputerów i internetu nie dziwne, że dystrybucja cyfrowa zdobywa główne uznanie. Taka kolej rzeczy.
Jednak dyrdymały o kasie "bezpośrednio dla artysty" pozostają dyrdymałami, gdy za dystrybucję owej muzyki odpowiadają majors albo "już prawie majors", jak iTunes, Beatport czy podobne.
Beatport bierze przykładowo 40% z ceny sprzedawanego utworu, więc nie wiem gdzie tu zarobek dla artysty, skoro prawie połowę kabzy podpierdalają ludzie, którzy w ogóle do powstania sprzedawanej muzyki ni przyłożyli nawet palca.
Niestety portale pokroju bandcamp.com czy jamendo.com, choć coraz popularniejsze i najuczciwsze, to jednak mają zbyt mały procent na rynku.
A kompakt nigdy nie umrze. Zawsze będą chętni do kupienia. To samo było z winylem.
Płyta też umrze z czasem. Ludziom nie chce się biegać i wkładać płyt do odtwarzacza, jego role będzie pełnić mały boks wielkości 3 pudełek dvd, podłączony do stereo/amplitunera, z dyskiem w środku i łącznością z netem.
Muzyka na nośnikach cyfrowych z każdym rokiem traci na wartości. To znaczy może rynek się powiększa ale pojedynczy album/piosenka jest warty coraz mniej.
Kiedy winyle były czymś wyjątkowym, każdy LP'ek był słuchany z namaszczeniem. Potem przyszły cd'eki i muzyka spowszedniała i staniała, potem urządzenia przenośne, a teraz muza leci w tle cały czas i jest prawie nic nie warta.
Rynek się zmienia. Na pewno będą się sprzedawać winyle i cdeki w edycjach specjalnych, bogato wydane, dla ludzi dla których obcowanie z nośnikiem i książeczką jest prawie tak ważne jak muzyka.
A reszta będzie ściągać muzykę legalnie, nielegalnie, słuchać w radiach internetowych, na youtubie itp itd...
Jednocześnie, ja w każdym razie tak to widzę, zwiększa się popularność muzyki na żywo. Kiedyś koncerty promowały sprzedaż płyt. Teraz darmowa muzyka promuje sprzedaż biletów na koncerty.
UVI - oczywiście, że zdzierają, ale wytwórnie i wydawcy są pod tym względem legendarni, stawiam kilka złotych na to, że muzyk przy dystrybucji elektronicznej sam zarobi więcej niż przy płytowej.
Rock Alone ---> Optymizm godny podziwu. :) A kto muzykowi zapłaci za sesję nagraniową, kto go wypromuje, kto pchnie muzykę do radia, itd. iTunes? Zapomnij.
Artysta ---> Wytwórnia ---> Sklep internetowy
Jedyna zmiana w elektronicznej dystrybucji jest taka, że sklep internetowy też trzepie na artyście kasę.
Ja jednak wolę tradycyjną płytkę w pudełku + książeczka. Chociaż czasami wygodniej kupić produkt w formie elektronicznej.
No i w ten oto sposób runął kolejny bastion mojej wiary, że świat może być piękniejszym miejscem, dzięki :P
Nigdy, przenigdy nie zainteresują się dystrybucją cyfrową muzyki. Gdzie ta frajda? Słuchając takiej kupionej w sieci płyty (zdarzył mi się taki jeden raz) nie czuję różnicy od ściągniętej lub słuchanej w jakimś serwisie typu YouTube, i nie chodzi o jakość dźwięku. Ten kawałek plastiku zwany opakowaniem, trochę papieru zwanego książeczką, różne (niestety coraz rzadsze) dodatki, przerzucanie płyt, to wszystko ma urok z którym stykam się z bliska od dzieciństwa. Cholera, ja do dzisiaj słucham muzyki z gramofonu, płyt starych, nowych, wszystkiego co rodzina skompletowała. Dzięki Bogu za ojca jakiego mam, pokazał mi jak się naprawdę słucha muzyki :P
Jesli cyfrowa dystrubucja muzyki miala by miec jakikolwiek sens, to najpierw musiala by byc ona sprzedawana w porzadnych formatach, a nie MP3 czy WMA.
W takiej formie kupowac muzyke moga tylko ludzie ktorzy sluchaja ja na przenosnych odtwarzaczach MP3, albo w telefonach komorkowych.
Ktos kto chce posluchac muzyki, nie kupi takiego "badziewia". Zwlaszcza ze w czesci sklepow prozno szukac nawet informacji w jakim bitrate zakodowany jest material itp...
Osobiscie watpie zeby spadek sprzedarzy mial az taki zwiazek z cyfrowa dystrybucja... raczej z "chłamem" jaki ostatnio jest nam serwowany. Bo faktycznie, lepiej kupic jeden/dwa kawalki "na sztuki" niz cala plyte z ktorej do sluchania nadaja sie jeden czy dwa kawalki.
Malo juz teraz takich plyt ktore mozna smialo wlaczyc i przesluchac z przyjemnoscia od poczatku do konca.
@U.V. Impaler:
Z tymi zarobkami to tez nie zawsze tak.
Dawno dawno temu... kiedy np zespol Łzy, byl jeszcze mocno znienawidzony przez wszystkie polskie wytwornie i stacje radiowe, "rozdawali oni" wlasna muzyke wlasnie za posrednictwem internetu. Dzieki temu wypromowali sie na tyle, ze radia i wytwornie musialy sie z nimi przeprosic.
Poza tym nie oszukujmy sie, na plytach... cyfrowej dystrybucji itp... zarabiaja TYLKO I WYLACZNIE wytwornie i sklepy. Artysci zarabiaja grajac koncerty. Procent od sprzedarzy, czy wynagrodzenie z tytulu tantiem to promil ich dochodu. Paradoksalnie uwazam ze mogli by rownie dobrze rozdawac muzyke za free i nie specjalnie nic by to zmienilo jesli chodzi o dochody atrystow. No... pomijajac oczywiscie "artystow" ktorzy z tworzeniem muzyki maja niewiele wspolnego i nie wiele osob chce tego sluchac. Ci musza sie zadowolic ochlapami rzuconymi przez wytwornie muzyczne.
Cyfrowa dystrybucja jedynie w przypadku singli, albumy lubię mieć na CD. Gdzie w mp3 wkładka ze zdjęciami, podziękowaniami, etc.