Poradniki do gier Kody i trainery Nowe poradniki Popularne Współpraca Nielimitowany dostęp
Pobierz Poradnik do Gry PDF, ePUB lub iBooks

Najdłuższa Podróż - poradnik do gry

Najdłuższa Podróż - poradnik do gry

Pobierz Poradnik do Gry PDF, ePUB lub iBooks
SPIS TREŚCI

Rozdział XI - Smoki | Najdłuższa Podróż poradnik Najdłuższa Podróż

Ostatnia aktualizacja: 3 października 2019

Gdzie ja jestem? Zawsze po wyjściu z portalu, czułam się taka skołowana. Tak, to była moja pracownia. Przypomniało mi się wówczas o czym mówiła ta miła staruszka, która uratowała mnie przed ludźmi Halloway'a. Jak to było? "By kontrolować swoje moce, rób, to co potrafisz najlepiej". A przecież najlepsze, co potrafiłam, to malarstwo. Wzięłam paletę i pędzel i spróbowałam coś stworzyć. Znowu pojawił się tunel, a ja stałam się świadkiem śmierci mojej... Matki? A ponieważ śmierć z życiem się splata, zobaczyłam jak narodził się nowy smok. Zostałam również obdarzona kolejnym klejnotem, by po chwili wrócić do rzeczywistości.

Czas, jak on szybko leci. Byłam już spóźniona na spotkanie z Burnsem Flipperem, który miał przygotować dla mnie przepustkę, bez której nie mogłam dostać się na wyższe poziomy miasta. A tylko tam znajdowały się odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Ruszyłam do doków w Newport. Burns już czekał na mnie. Odebrałam przepustkę i zostawiłam temu geniuszowi gwiezdną mapę. Może jemu uda się rozkodować te tajemnicze znaki?

Teraz mogłam sprawdzić jak żyje elita. Udałam się do Metro Circle i z dumną miną, omijając policjanta, wsiadłam do windy. A na górze, w moim zniszczonym wdzianku, poczułam, że za bardzo rzucam się w oczy. Musiałam coś z tym zrobić. Ale co? Odpowiedź miałam przed sobą. Sklep z ubraniami. Po chwili, w nowym stroju, byłam gotowa by zmierzyć się ze wszystkimi siłami Awangardy. Raźno ruszyłam w stronę przystani promów kosmicznych. Ale wcześniej rozejrzałam się dookoła i zauważyłam porzucone pudełko po pizzy. A może do czegoś mi się przyda?

Kiedy prom wylądował, zapytałam stojącego nieopodal policjanta o drogę do MTI. Kiedy weszłam do ogromnego budynku, zauważyłam olbrzymie biurko za którym stał wredny typ o imieniu... Mniejsza z tym, jakimś takim dziwnym. Z iście diabelskim wdziękiem zdołałam tego cerbera przekonać, że niosę pizzę dla prezesa (przeczucie znów mnie nie myliło, by zabrać to pudełko), którą muszę dostarczyć osobiście i dopiero wówczas raczył łaskawie sprowadzić windę.

Ależ miał pokój ten McAllen! Na biurko dostrzegłam leżące jakieś materiały, które wydawały się dosyć interesujące, zwłaszcza kiedy zauważyłam, iż dotyczą mnie samej. Niestety, niechcący spowodowałam włączenie się alarmu i pojawił się sam McAllen. Zabrał mi dysk, zabrał klejnoty, a następnie zamknął w jakimś pokoju. Kiedy wyszedł, z pokoju obok wynurzył się jakiś mutant, którego jedynym marzeniem było zrobić mi krzywdę. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam komputer. Może za jego pomocą zdołam się obronić? Udało mi się otworzyć drzwi, przez które zdołałam wybiec na lądowisko. Pobiegłam na jego koniec (dolny prawy róg) i bezradna stanęłam na pomoście. Co dalej? Ale szczęście mnie nie opuściło. Nie wiem skąd, nie wiem jak, ale pojawił się Cortez, który bez problemu poradził sobie z mutantem. Ach, ci mężczyźni. Kiedy z nim rozmawiałam, wrócił McAllen. Patrzyłam z niedowierzaniem, jak ci dwaj kłócą się w jakimś dziwnym języku, a następnie walczą ze sobą. Cortez... Smutna, po stracie przyjaciela, wróciłam do laboratorium, by za pomocą komputera otworzyć komorę bezpieczeństwa i odzyskać dysk. Dokąd miałam teraz iść? A może Flipper coś zdoła mi poradzić? Ruszyłam do niego do doków.

Burns mnie zdradził. Tę okrutną prawdę uświadomił mi on sam, kiedy weszłam do jego kryjówki. Ale na własnej skórze przekonał się, iż zdrada nie popłaca. Ciężko ranny zdołał mi jeszcze opowiedzieć o tym, co znajdowało się na gwiezdnej mapie, obejrzałam jej kopię na monitorze. Więc wejście znajduje się na Gwieździe Porannej?

Musiałam wrócić do Metro Circle i wjechać znów windą do góry. Obok przystani promowej z której korzystałam poprzednio, znajdowała się placówka zajmująca się wysyłaniem kolonistów na inne planety.

Wieczorem wyruszyłam na Gwiazdę Poranną.