Recenzja gry Battleborn – niezła strzelanka, zły marketing - Strona 3
Nowy gatunek FPS-ów stał się faktem. Premiera Battleborna, czyli pierwszej bohaterskiej strzelanki, nie spełniła jednak oczekiwań twórców z Gearbox Software. Zawiedli... marketingowcy.
Istota Battleborna
Drugi filar Battleborna stanowią rozgrywki sieciowe – w grze znajdziemy trzy różne tryby zabawy z innymi graczami, a w każdym ścierają się dwie pięcioosobowe drużyny. Devastation najbardziej przypomina klasyczne strzelanki, bo skupia się na walce PvP – na mapie znajdują się trzy bazy, po zajęciu których nasz team zdobywa punkty. Krótkie, bo ok. 10-minutowe, starcie to po prostu walka o owe strategiczne miejsca. Drugi rodzaj potyczek stanowi Meltdown, tryb ten mechaniką przypomina Arenę ze Smite’a. Tym razem kluczem do sukcesu są stwory sterowane przez sztuczną inteligencję – zadaniem graczy jest doprowadzić je do specjalnego miejsca, w którym dostajemy za nie punkty, jednocześnie przeszkadzając przeciwnikom w osiągnięciu tego samego. Ostatni tryb, najbliższy klasycznym grom MOBA, to Incursion. Różnice są jednak znaczące – poczynając od tego, że celem jest mobilny mechaniczny pająk, po fakt, że brakuje charakterystycznych dla tego gatunku wież obronnych (te możemy stawiać w wyznaczonych miejscach, ale nie mają one takiej siły ognia). Głównym zadaniem graczy jest więc przepchanie sojuszników sterowanych przez SI do pająka, a następnie zaatakowanie go z ich wsparciem.
Free-to-play, ale bez free
Battleborn zaprojektowany został niczym gra free-to-play, choć nie znajdziemy w nim ani jednej mikropłatności. Twórcy uznali jednak, że odblokowywanie kolejnych postaci czy skórek oraz kolekcjonowanie przedmiotów jest wciągające, i wprowadzili takie mechanizmy w swojej produkcji. Podczas meczów zbieramy nawet monety, za które można potem kupić skrzynki z itemami czy elementami kosmetycznymi.
Starcia z innymi graczami sprawiają dużo frajdy. Cieszy spora oryginalność autorów, którzy wzięli na warsztat znane tryby rozgrywki i dostosowali je do swojego lekko szalonego i żartobliwego stylu. Dzięki temu udało im się stworzyć własne rozwiązania – jednym z nich jest możliwość stawiania różnych wieżyczek (zarówno w misjach, jak i w starciach PvP), wykorzystując do tego odłamki, które pozyskujemy, zabijając wrogów lub niszcząc wielkie kryształy, będące ich skupiskami. Część graczy zarzuca Battlebornowi brak balansu, ale ja tego problemu nie dostrzegłem – z czasem na pewno okaże się, które postacie są zbyt silne (Phoebe? Ambra?), a które zbyt słabe. Wtedy twórcy powinni wprowadzić aktualizacje – taki jest jednak urok gier sieciowych, że idealnego balansu nigdy się nie osiągnie, ważne, aby nie doszło do przesady, a tej w Battlebornie nie ma.
Choroby gier debiutujących
Niestety, misje i tryby sieciowe cierpią na kilka przypadłości – żadna nie jest śmiertelna, ale wszystkie utrudniają graczom życie. Zacznijmy od tego, że na ekranie dzieje się za dużo naraz, a dobór ostrych barw powoduje, iż momentami walka jest mało czytelna – ten sam problem występował zresztą w Borderlandsach, szczególnie gdy grało się w co-opie. Przeszkadzało mi też, że umiejętności niektórych postaci, jakby żywcem wyjęte z różnych gier MOBA, są niewygodne w użyciu w perspektywie pierwszoosobowej – przykładowo, Oscarem Mikiem trudno w niektórych sytuacjach wycelować strzelając granatem czy wzywając nalot, jego superzdolność.
Starciom sieciowym doskwiera też spora liczba nieaktywnych graczy (zwanych z angielskiego AFK-ami). Uważam, że może za tym stać wspomniana już, źle poprowadzona kampania reklamowa i że są to gracze, którzy nie do końca wiedzieli, w co się pakują. Martwią też problemy z kodem sieciowym – zarówno w misjach, jak i w meczach (wszystko odbywa się tu online) zdarzają się drobne błędy z wyświetlaniem miejsca danej postaci. Widać to w momentach, gdy następuje korekta i wróg nagle zmienia pozycję. O ile w starciach ze sztuczną inteligencją to niezbyt poważny problem, o tyle w trakcie rywalizacji z ludźmi nie powinien mieć miejsca. Opisane bolączki (część z nich to typowe dolegliwości gier debiutujących i zostaną zapewne szybko wyeliminowane) nie psują zabawy, ale trzeba brać je pod uwagę, oceniając Battleborna. Gorzej jednak jest z niewielką bazą graczy…