Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 maja 2016, 14:43

Recenzja gry Battleborn – niezła strzelanka, zły marketing - Strona 3

Nowy gatunek FPS-ów stał się faktem. Premiera Battleborna, czyli pierwszej bohaterskiej strzelanki, nie spełniła jednak oczekiwań twórców z Gearbox Software. Zawiedli... marketingowcy.

Istota Battleborna

Drugi filar Battleborna stanowią rozgrywki sieciowe – w grze znajdziemy trzy różne tryby zabawy z innymi graczami, a w każdym ścierają się dwie pięcioosobowe drużyny. Devastation najbardziej przypomina klasyczne strzelanki, bo skupia się na walce PvP – na mapie znajdują się trzy bazy, po zajęciu których nasz team zdobywa punkty. Krótkie, bo ok. 10-minutowe, starcie to po prostu walka o owe strategiczne miejsca. Drugi rodzaj potyczek stanowi Meltdown, tryb ten mechaniką przypomina Arenę ze Smite’a. Tym razem kluczem do sukcesu są stwory sterowane przez sztuczną inteligencję – zadaniem graczy jest doprowadzić je do specjalnego miejsca, w którym dostajemy za nie punkty, jednocześnie przeszkadzając przeciwnikom w osiągnięciu tego samego. Ostatni tryb, najbliższy klasycznym grom MOBA, to Incursion. Różnice są jednak znaczące – poczynając od tego, że celem jest mobilny mechaniczny pająk, po fakt, że brakuje charakterystycznych dla tego gatunku wież obronnych (te możemy stawiać w wyznaczonych miejscach, ale nie mają one takiej siły ognia). Głównym zadaniem graczy jest więc przepchanie sojuszników sterowanych przez SI do pająka, a następnie zaatakowanie go z ich wsparciem.

Czasami na ekranie dzieje się po prostu za dużo.

Free-to-play, ale bez free

Battleborn zaprojektowany został niczym gra free-to-play, choć nie znajdziemy w nim ani jednej mikropłatności. Twórcy uznali jednak, że odblokowywanie kolejnych postaci czy skórek oraz kolekcjonowanie przedmiotów jest wciągające, i wprowadzili takie mechanizmy w swojej produkcji. Podczas meczów zbieramy nawet monety, za które można potem kupić skrzynki z itemami czy elementami kosmetycznymi.

Starcia z innymi graczami sprawiają dużo frajdy. Cieszy spora oryginalność autorów, którzy wzięli na warsztat znane tryby rozgrywki i dostosowali je do swojego lekko szalonego i żartobliwego stylu. Dzięki temu udało im się stworzyć własne rozwiązania – jednym z nich jest możliwość stawiania różnych wieżyczek (zarówno w misjach, jak i w starciach PvP), wykorzystując do tego odłamki, które pozyskujemy, zabijając wrogów lub niszcząc wielkie kryształy, będące ich skupiskami. Część graczy zarzuca Battlebornowi brak balansu, ale ja tego problemu nie dostrzegłem – z czasem na pewno okaże się, które postacie są zbyt silne (Phoebe? Ambra?), a które zbyt słabe. Wtedy twórcy powinni wprowadzić aktualizacje – taki jest jednak urok gier sieciowych, że idealnego balansu nigdy się nie osiągnie, ważne, aby nie doszło do przesady, a tej w Battlebornie nie ma.

Skarby i power-up - każda misja jest ich pełna.

Choroby gier debiutujących

Niestety, misje i tryby sieciowe cierpią na kilka przypadłości – żadna nie jest śmiertelna, ale wszystkie utrudniają graczom życie. Zacznijmy od tego, że na ekranie dzieje się za dużo naraz, a dobór ostrych barw powoduje, iż momentami walka jest mało czytelna – ten sam problem występował zresztą w Borderlandsach, szczególnie gdy grało się w co-opie. Przeszkadzało mi też, że umiejętności niektórych postaci, jakby żywcem wyjęte z różnych gier MOBA, są niewygodne w użyciu w perspektywie pierwszoosobowej – przykładowo, Oscarem Mikiem trudno w niektórych sytuacjach wycelować strzelając granatem czy wzywając nalot, jego superzdolność.

Starciom sieciowym doskwiera też spora liczba nieaktywnych graczy (zwanych z angielskiego AFK-ami). Uważam, że może za tym stać wspomniana już, źle poprowadzona kampania reklamowa i że są to gracze, którzy nie do końca wiedzieli, w co się pakują. Martwią też problemy z kodem sieciowym – zarówno w misjach, jak i w meczach (wszystko odbywa się tu online) zdarzają się drobne błędy z wyświetlaniem miejsca danej postaci. Widać to w momentach, gdy następuje korekta i wróg nagle zmienia pozycję. O ile w starciach ze sztuczną inteligencją to niezbyt poważny problem, o tyle w trakcie rywalizacji z ludźmi nie powinien mieć miejsca. Opisane bolączki (część z nich to typowe dolegliwości gier debiutujących i zostaną zapewne szybko wyeliminowane) nie psują zabawy, ale trzeba brać je pod uwagę, oceniając Battleborna. Gorzej jednak jest z niewielką bazą graczy…

Adam Zechenter

Adam Zechenter

W GRYOnline.pl pojawił się w 2014 roku jako specjalista od gier mobilnych i free-to-play. Potem przez wiele lat prowadził publicystykę, a od 2018 roku pełni funkcję zastępcy redaktora naczelnego. Obecnie szefuje działowi wideo i prowadzi podcast GRYOnline.pl. Studiował filologię klasyczną i historię (gdzie został szefem Koła Naukowego); wcześniej stworzył fanowską stronę o Tolkienie. Uwielbia gry akcji, RPG-i, strzelanki i strategie. Kiedyś kochał Baldur’s Gate 1 i 2, dziś najczęściej zagrywa się na PS5 i od myszki woli pada. Najwięcej godzin (bo blisko 2000) nabił w World of Tanks. Miłośnik książek i historii, czasami grywa w squasha, stara się też nie jeść mięsa.

więcej