Resident Evil: Apocalypse - recenzja filmu
Film „Resident Evil” stanowił wcale udaną ekranizację gry komputerowej pod tym samym tytułem. Nic dziwnego więc, że fani urodziwej Milli Jovovich niecierpliwie czekali na drugą część jej przygód na dużym ekranie...
Spis treści
- Resident Evil: Apocalypse - recenzja filmu
- Nowy reżyser = dużo zmian
- Super Alice
- My s*** is custom :-)
- Happy end?
My s*** is custom :-)
W pierwszej części Resident Evil pojawił się słynny Licker, nie mogło więc też go zabraknąć w sequelu. Co ciekawe, bohaterowie nie walczą już z jednym potworem, ale z całą grupą. Szkoda tylko, iż pojedynki z tymi stworami nie są zbyt długie, a i same Lickery nie mają za bardzo okazji do tego żeby się najeść. :-) Na deser pozostawiłem Nemesisa, o którym było już głośno przy okazji premiery pierwszej części filmu. Być może się mylę, aczkolwiek w grze (konkretnie mam tu na myśli Resident Evil 3: Nemesis) potwór ten wywoływał ogromne wrażenie. Działo się tak przede wszystkim za sprawą jego siły a także faktu, iż najczęściej atakował z zaskoczenia. W filmie tak naprawdę pozostał tylko ten drugi czynnik, przy czym tyczy się to wyłącznie jednego momentu. Wyraźnie widać natomiast, iż producenci filmu chcieli z niego stworzyć coś na kształt drugiego Terminatora. Wyobraźcie sobie, iż w Apocalypse Nemesis jest sterowany przez ludzi. Efekt jest po prostu żałosny, na szczególne wyrazy potępienia zasługuje nieudolnie podrobiony efekt oglądania okolicy z perspektywy pierwszej osoby. Co więcej, potwór ten wcale nie jest straszny. Tyczy się to zarówno jego zachowań, jak i wyglądu (przypomina tandetną gumową zabawkę). Producenci filmu nie potrafili nawet dopasować odpowiedniego aktora do użyczenia mu głosu przy wypowiadaniu słynnego „S.T.A.R.S.”... L.J. – etatowy żartowniś „Apokalipsy”. :-)
Być może tych z Was, którzy nie byli jeszcze na Apokalipsie zdziwi to, iż przemycono do niej dość liczne akcenty humorystyczne. Producenci zastosowali sprawdzoną metodę polegającą na wprowadzeniu do filmu czarnoskórego fajtłapy, z którym wiążą się niemal wszystkie gagi. L.J. (w tej roli Mike Epps) ma cięty język a przy tym mnóstwo szczęścia. Udaje mu się między innymi uniknąć pogryzienia przez zombiaka, a nawet wychodzi cało ze starcia z Nemesisem. W moim osobistym przekonaniu dodanie elementów humorystycznych nie było dobrym pomysłem. Pierwszy Resident Evil był zdecydowanie bardziej mroczny. Bohaterowie tego filmu przez niemal cały czas walczyli o przetrwanie, oglądając Apokalipsę momentami można odnieść wrażenie, iż nie zdają sobie sprawy z powagi sytuacji, w której znaleźli się. Resident Action?Podstawowy problem Apocalypse polega jednak na tym, iż tak naprawdę nie jest to już pełnokrwisty horror a dość typowy film akcji. Być może się mylę, ale horror nawet w niewielkim stopniu powinien straszyć. Drugiej części filmowego Residenta sztuka ta nie udała się. Niektóre sceny sprawiają wrażenie mocno oklepanych, jak chociażby spotkanie z siedzącą w kącie dziewczynką. Ci, którzy mieli już w przeszłości kontakt z podobnymi filmami błyskawicznie odgadną dalszy bieg wydarzeń. |