futurebeat.pl News Tech Mobile Gaming Nauka Moto Rozrywka Promocje

Technologie

Technologie 4 czerwca 2015, 14:03

Historia Pegasusa - pierwszej konsoli, która podbiła serca Polaków

Na początku lat dziewięćdziesiątych dwóch przedsiębiorczych Polaków zaczęło sprzedawać nową zabawkę. Zabawkę, która wychowała całe pokolenie graczy i która upowszechniła nad Wisłą słowo „konsola” w dzisiejszym jego znaczeniu.

Spis treści

Atak klonów

Mimo że konsola już w dniu debiutu w naszym kraju była mocno przestarzała, to cena i brak realnej konkurencji sprawiły, że popyt na nią okazał się olbrzymi, a dodatkowo biznesmeni wykazywali się niemałym sprytem w wykorzystywaniu różnorodnych luk prawnych, od jakich roiło się w rodzącej się polskiej demokracji. W 1992 roku BobMark zarobił na czysto 3 miliony złotych, a rok później dwa razy tyle. Kolejne wersje Pegasusa stanowiły wymarzony prezent bożonarodzeniowy lub komunijny dla niemal każdego dzieciaka. BobMark stał się dużą firmą, fundującą nagrody w popularnych teleturniejach, a prasa komputerowa zaczęła dostrzegać rodzący się fenomen i na stronach pism pojawiały się pierwsze recenzje konsolowych gier.

Posiadacz „Złotej Piątki” z automatu zyskiwał respekt wszystkich dzieciaków z podwórka. - 2015-06-03
Posiadacz „Złotej Piątki” z automatu zyskiwał respekt wszystkich dzieciaków z podwórka.

Ponieważ BobMark sprzedawał pirackie podróbki, nie mógł w żaden sposób zabezpieczyć się przed innymi przedsiębiorcami, którzy również mieli chrapkę na kawałek tego jakże apetycznego tortu. Konkurencja zaczęła szybko zalewać rynek własnymi wersjami Pegasusa, które różniły się od „oryginału” znacznie niższą ceną i gorszą jakością wykonania. Podobny los spotkał gry – obok „porządnych” kartridżów dystrybuowanych przez BobMark na straganach zaczęły pojawiać się masowo produkowane przez Chińczyków i Rosjan twory pokroju 9999999999 in 1 czy Super Mario World 13. Zyski spółki BobMark spadały drastycznie i nie pomogło nawet wprowadzenie 16-bitowego Pegasusa, tym razem będącego klonem konsoli Sega Mega Drive. Firma sprzedająca podróbki sama wpadła w tarapaty z powodu podróbek. Kto mieczem wojował, od miecza miał zginąć.

Bobmark przyniósł swoim właścicielom miliony. - 2015-06-03
Bobmark przyniósł swoim właścicielom miliony.

Widząc, że Pegasus jako źródło zarobków zdaje się już być stracony, Marek Jutkiewicz i Darek Wojdyga postanowili ruszyć dalej, tym razem jednak podchodząc do sprawy inaczej. Skontaktowali się z firmą Sega i uczynili BobMark oficjalnym polskim dystrybutorem konsoli Sega Saturn. Taktyka słuszna, niestety, postawili na złego konia – Saturn został wręcz zmiażdżony przez swojego głównego konkurenta, PlayStation. Po tej porażce panowie zdecydowali się po raz kolejny zmienić branżę. Najpierw spodnie, następnie gry wideo, jako kolejny krok wybrano... napoje gazowane. BobMark do dziś zajmuje się dystrybucją popularnych napojów Hoop Cola. A jego twórcy? Marek Jutkiewicz w 2013 roku zajął 81 miejsce w rankingu najbogatszych Polaków według tygodnika Wprost. Dariusz Wojdyga znalazł się osiem miejsc dalej.

Michał Grygorcewicz

Michał Grygorcewicz

W GRYOnline.pl najpierw był współpracownikiem, zaś w 2023 roku został szefem działu Produktów Płatnych. Tworzy artykuły o grach od ponad dwudziestu lat. Zaczynał od amatorskich serwisów internetowych, które sam sobie kodował w HTML-u, potem trafiał do coraz większych portali. Z wykształcenia inżynier informatyk, ale zawsze bardziej go ciągnęło do pisania niż programowania i to z tym pierwszym postanowił związać swoją przyszłość. W grach przede wszystkim szuka opowieści, emocji i immersji, jakich nie jest w stanie dać inne medium – stąd wśród jego ulubionych tytułów dominują produkcje stawiające na narrację. Uważa, że NieR: Automata to najlepsza gra, jaka kiedykolwiek powstała.

więcej

Najlepsze gry na Pegasusa, czyli dla jakich gier zarywaliśmy noce 30 lat temu
Najlepsze gry na Pegasusa, czyli dla jakich gier zarywaliśmy noce 30 lat temu

Choć Pegasus to ledwie klon konsoli NES (która pierwotnie nazywała się Famicom), kłopoty z nazewnictwem schodziły w latach 90. na dalszy plan, kiedy można było odpalić kartridże z rynku i dać się pochłonąć bez reszty kilku kolorowym pikselom.