Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość opinie 12 czerwca 2023, 20:15

Nie uwierzycie, jak dobry jest nowy Prince of Persia

Najnowszy Prince of Persia nie wygląda jak Prince of Persia, a jest jedną z najprzyjemniejszych gier Ubisoftu, w jakie grałem w ostatnich latach.

Źródło fot. Ubisoft
i

Kilka lat temu Ubisoft zapowiedział remake Piasków czasu, który wzbudził we mnie nostalgię do tej marki. Od tego czasu remake’u jak nie było, tak nie ma, ale w trakcie Summer Game Festu zaprezentowano Prince of Persia: The Lost Crown – grę, która na pierwszy rzut oka nie ma nic wspólnego ze wspominaną z łezką w oku serią o Księciu. Miałem jednak okazję pograć godzinę w The Lost Crown i teraz nie mogę przestać myśleć, jak dobrze się przy tym bawiłem. Nie takiego Prince’a się spodziewałem, ale ten bez wątpienia mnie do siebie przekonał. A teraz ja spróbuję przekonać Was.

Gdzie jest Książę?!

Prince of Persia: The Lost Crown stawia całą franczyzę na głowie. Nie dość, że nie wraca w formie gry TPP, tylko jako platformówka (tak, wiem, że istnieją klasyczne odsłony cyklu), to do tego nie gramy nawet Księciem – bo ten gdzieś zaginął i to naszym zadaniem, wraz z szóstką towarzyszy wchodzących w skład elitarnej grupy zwanej Immortals, staje się jego odnalezienie. Protagonista nosi imię Sargon i jest najmłodszym członkiem ekipy, ale tak jak reszta towarzyszy włada specjalnymi mocami, które z czasem będziemy rozwijać. A okazja do tego nadarzy się bardzo szybko, ponieważ Nieśmiertelni poszukują księcia na Górze Qaf, czyli w mitycznej lokacji wprost z perskiej literatury. Wewnątrz okazuje się, że czas jest tam zupełnie niestabilny i dzieją się wyjątkowe rzeczy.

Sargon dysponuje dość prostym wachlarzem umiejętności – może atakować bronią białą oraz specjalnym spektralnym łukiem z limitowaną liczbą strzał, może parować ciosy, unikać ich, skakać oraz dashować z zasięgu rażenia przeciwnika. Zgodnie z dziedzictwem serii potrafi biegać po ścianach, wykonywać niesamowite akrobatyczne skoki – i to wszystko mimo fryzury na Killmongera z Czarnej Pantery, przynależąc jednocześnie do grupy o facjatach rodem z Fortnite’a. Ponadto może pochwalić się całkiem przydatnymi nowymi zdolnościami – między innymi opcją pozostawiania po sobie zamrożonego w czasie cienia, do którego można się przeteleportować i wykorzystać to jako taktyczne narzędzie do zachodzenia przeciwników w nietypowy sposób.

Do tego należy dołożyć ładowany poprzez ciosy i parowanie pasek pozwalający na wykonanie mocnego ataku specjalnego lub na podleczenie się, niezależnie od posiadanej za pasem mikstury. Walka z wykorzystaniem wszystkich sztuczek dostępnych w zaprezentowanym demie była niesamowicie mięsista i dynamiczna. Dość szybko dało się załapać, co ze sobą współgra i jak podejść konkretnych przeciwników. Pierwszy boss też pękł przy bodaj piątym podejściu. Chcę więcej.

Nie uwierzycie, jak dobry jest nowy Prince of Persia - ilustracja #1

Ubisoft

Jeśli miałbym do czegoś przyrównać The Lost Crown, to nazwałbym tę grę mariażem Dead Cells z serią Ori. Zarówno walka, jak i poruszanie się po poziomach są niezwykle płynne, a lekko komiksowy styl graficzny dopełnia dość baśniowy obraz tej produkcji. Czasem walczymy, czasem rozwiązujemy zagadki środowiskowe, by móc przedostać się dalej, a czasem szukamy sekretów; wielokrotnie zdarzy się, że coś ominiemy lub nie będziemy tego w stanie dosięgnąć – wszystko dlatego, że ten Prince ani przez moment nie wstydzi się swoich metroidvaniowych korzeni.

Usłyszałem też w trakcie rozmowy, że projektując metroidvaniowy aspekt Prince’a, dev team postanowił wyjść graczom naprzeciw i będziemy mogli robić swego rodzaju zrzuty ekranu, które następnie da się przypiąć do mapy, by wiedzieć, co znajduje się w danym miejscu, a do czego nie mieliśmy wcześniej dostępu przez brak odpowiednich skilli. Nie trzeba będzie wracać przez 20 minut do jakiejś lokacji tylko po to, by przekonać się, że jednak nadal nie możemy tam wejść, bo odblokowaliśmy coś zupełnie innego.

Twórcy na początku krótkiego wprowadzenia podkreślali, że gra stoi na kilku filarach, które mają ugruntować ją w marce Prince of Persia. Eksploracja będzie kluczowym elementem, co idealnie spina się z ideą metroidvanii; nie zabraknie narracji i opowiadania historii osadzonej w perskiej literaturze i mitach, w której deweloperzy zawrą jednak swoją unikatową wizję; walka ma być dynamiczna, trudna, elastyczna i efektowna – i właśnie taka jest, proponując do wyboru niewiele klawiszy, ale bardzo wiele możliwości. No i pozostaje kwestia czasu, który nie dość, że stanowi jedną z głównych sił pustoszących odwiedzaną lokację, to na dodatek staje się ważnym atutem Sargona (a przynajmniej tak rozumiem jego teleportację). Podobno to jednak nie koniec – producent gry wyznał w trakcie wywiadu, że doskonale znane cofanie czasu wcale nie zniknęło, po prostu trafi tym razem w ręce... naszego antagonisty.

Jeden z twórców zapytany o inspiracje faktycznie przyznał, że należy wśród nich wymienić Dead Cells. Poza tym zespół czerpał z takich produkcji, jak Devil May Cry czy Dark Souls – choć myślę, że trudno nazwać The Lost CrownSoulsami wśród metroidvanii”. Nie zabrakło też odniesień do komiksów, anime i przede wszystkim Piasków czasu oraz pierwszej gry z 1989 roku. Deweloperom zależało jednak, by nie odtwarzać wszystkiego jak leci, a przedstawić ten świat z unikalnej perspektywy – dlatego nie gramy jako Książę i dlatego również to nie my posiadamy zdolność cofania czasu.

Nie uwierzycie, jak dobry jest nowy Prince of Persia - ilustracja #2

Ubisoft

„Czas jest niczym rzeka płynąca szybko i pewnie w jednym kierunku”

Po konferencji Summer Game Fest i pierwszym trailerze podchodziłem do The Lost Crown jak do ciekawostki – mimo ogromnej zajawki na markę. Uznałem jednak, że co mi szkodzi spróbować, pograłem w wersję pecetową, a potem switchową i naprawdę zakochałem się w tym, co nowy Prince oferuje. Nie wiem, czy słowa są w stanie kogokolwiek przekonać, bo do mnie przemówiło dopiero położenie rąk na padzie i wypróbowanie gry samemu. Mam nadzieję, że Ubisoft gdzieś po drodze pozwoli graczom na sprawdzenie jakiegoś demka – bo widać po reakcjach w sieci, że odbiór jest mieszany ze względu na dość odważne podejście do tematu.

Jeśli jednak potrzebujecie jeszcze jakiejś zachęty, dodam, że za grę odpowiada Ubisoft Montpellier, który ma na koncie bardzo dobrze przyjęte Raymany. Warto dać jego dziełu szansę.

Michał Mańka

Michał Mańka

Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w kwietniu 2015 roku od odpowiadania na maile i przygotowywania raportów w Excelu. Później zajmował się serwisem Gameplay.pl, działem publicystyki na Gamepressure.com i jego kanałem na YouTube, w międzyczasie rozwijając swoje umiejętności w tvgry.pl. Od 2019 roku odpowiadał za stworzenie i rozwijanie kanału tvfilmy, a od 2022 roku jest redaktorem prowadzącym dział wideo, w którego skład w tym momencie wchodzi tvgry, tvgry+, tvfilmy oraz tvtech. Zatrudnienie w GRYOnline.pl po części zawdzięcza filologii angielskiej. Mimo że obecnie pracuje na wielu frontach, najbliższy jego sercu nadal pozostaje gaming. W wolnych chwilach czyta książki, ogląda seriale i gra na kilku instrumentach. Nieprzerwanie od lat marzy o posiadaniu Mustanga.

więcej