Siemka! Od zawsze miałem tak, że aby osiągnąć w skradance status "ducha" w danej misji musiałem nieraz robić quicksave/quickload kilkanaście/kilkadziesiąt razy. A to raz strażnik odwróci się o sekundę za wcześnie, a to za drugim razem ogłuszanie było o sekundę za długie, a to za trzecim razem timing był o sekundę spóźniony. Czy tak właśnie wygląda Wasza gra w skradankę, czy to tylko ja jestem taki "lewy"? Zacząłem skłaniać się ku temu drugiemu stwierdzeniu, gdy pooglądałem let's play z Dishonored 2 tego Pana: https://www.youtube.com/watch?v=bzMzl_IJb6Q&list=PL7XnGuhCcsG69UTbOFYiWwvVM9BjEtjoa
Każdą misję przechodzi za pierwszym razem jako "duch" i nie wygląda na to aby posługiwał się techniką quicksave/quickload, ani też nie sprawia wrażenia, jakoby kosztowało go to dużo wysiłku.
Jak to więc u Was wygląda?
Lecę jak berserker, jedyny wyjąte, gdzie naprawdę się wczuwałem to Hitman: Blood Money.
Dążę do osiągnięcia statusu "Ducha" - nie za często muszę uciekać się do qs/ql, ale są momenty, które sprawiają problemy i wtedy - do skutku.
Polecam inne filmiki tego youtubera, to co gościu potrafi robić w Dishonored to czysta magia. Ja czasami nie wiem co tam się dzieje
Albo totalne Rambo (jeśli gra na to pozwala), albo cicha eliminacja przeciwnika. Po cichu zabijanie po kolei każdego, który stoi mi na drodze :)
Uwielbiam się skradać, a moim konikiem jest Splinter Cell Chaos Theory. Przechodzę ten tytuł przynajmniej dwa razy w roku i przeważnie tak, że nikt nigdy mnie nie widział, chyba że misja tego wymagała. Pamiętam ile razy to przeszedłem aż w końcu udało mi się zrobić każdą misję na 100%. W Deus Ex też uwielbiam grać niezauważonym. Choć w Rambo też czasem fajnie się pobawić.
Jeżeli po godzinie perfekcyjnego skradania, na sam koniec misji coś się spierdzieli to muszę wczytać zapis bo by mnie krew zalała. Staram się być duchem bez wpadek bo nie chcę zbyt często polegać na reloadach.
Staram się skradać tak jak tylko mogę... no chyba, że coś się spieprzy po drodze (Dishonored, MGS V), wtedy załączam jakże uroczy tryb "i don't give a fuck" i po prostu wytłukuję wszystkich na chama ;)
Cichy zabójca. Lubię dreszczyk podchodzenia ofiary i satysfakcję niewykrytego skręcenia karku, noża w gardle czy kulki z tłumika na bezpośrednim dystansie. Status Ducha może jest efektowny, ale od omijania przeciwników jest Pac-Man.
Quickloadowania się oduczyłem. Jak mnie nakryją, to staram się zwiać. Szybko człowiek się uczy precyzji i rozwagi. Reload tylko po śmierci.
Wczuwam się jakby to było wszystko naprawdę i jeśli nie uda mi się po cichu kogoś zabić, kontynuuje grę i jak najszybciej staram się przejść w status incognito. Mam wtedy większą satysfakcje z gry. Tak jak w prawdziwym życiu. Coś się spierdo** to musimy to naprawić ale bez opcji load.
gram jak jest najlatwiej/najszybciej.