Przeniosłem się na studia zaoczne, by mieć więcej czasu na naukę programowania, ale też i by wkrótce znaleźć jakąś pracę, bądź staż w firmie informatycznej. Dotychczas pracowałem w przerwie letniej (nie w swoim zawodzie) w mojej miejscowości. Niestety mieszkam w totalnym zadupiu jeśli chodzi o firmy IT i pracę w nich, dlatego muszę szukać dalej... Znalazłem ofertę stażu w Warszawie do której mam 1,5h pociągiem. Wymagane tam jest 40 godzin tygodniowo, więc zapewne będę siedział od 8 do 16, potem powrót 1,5h do domu. Wydaje się to być trochę męczące, ale wiem, że są osoby, które dojeżdżają do pracy i może ktoś może mi powiedzieć czy to ma sens na dłuższą metę. Pytałem się mojego o 10 lat starszego brata o radę, on jednak mi odradził, że za prawie 900 zł nie warto. Oczywiście na wynajęcie pokoju, a co lepsze kawalerki - nie będzie mnie stać. Z góry dzięki za odp.
Cóż, sam długo dojeżdżałem ponad godzinę, znam osoby dojeżdżające 2,5-3h do pracy, nie mniej nie za taką kwotę. Musisz przekalkulować zyski, niekoniecznie jedynie finansowe, z ewentualnymi wydatkami. Doświadczenia nie można liczyć w złotówkach, to procentuje w przyszłości. Aczkolwiek, jeżeli nie jest to firma, której nazwa w CV wywołuje efekt "wow", i w której ten krótki pobyt, może dać ci potrzebne doświadczenie, to przemyślałbym to dobrze.
A co w tym dziwnego? Kraków-Wrocław. Mieszkanie na kredyt i rodzina w Krakowie, dobra praca we Wrocławiu. Nie zawsze można się przeprowadzić.
Nadal nie rozumiem twojego zdziwienia. Nie każdy dostał wszystko od rodziców. Tak żyje spora część naszego społeczeństwa, praca żeby związać koniec z końcem, szpan na kredyt i smutna rzeczywistość.
Poza tym czas w podróży wcale nie musi być zmarnowany. Jadąc pociągiem można robić w zasadzie wszystko.
Nie ma jakiegos miesiecznego biletu? Tym bardziej dla studentow?
Albo do firmy zagadac i przedstawic sytuacje i zapytac o jakies czesciowe pokrycie dojazdu. Przeciez jak to jakas firme IT i masz tam miesiac zasuwac 40godzin to dla nich 900zl to koszta zadne. I byc moze jak bedziesz dobry to cie potem zatrudnia.
Chyba ze to jakies skladanie komputerow czy pogotowie w mieszkaniu instalujace emeryta Skypa. Wtedy faktycznie wydawac te 900zl moze byc bledem.
Pomysl w wiekszej skali i jako o inwestycji. Teraz wydasz 900zl a za rok mozesz zarbiac 9000zl miesiecznie.
Tak jest, tak sie robi. Przez lata korzystałem z tego poradnika. Ile to człowiek życia zaoszczędzi w ten sposób!
Wreszcie jakis twoj dobry post na forum :D
Jeżeli masz np. 5 minut do pociągu z domu, a potem z pociągu 5 minut do biura, to 1.5h na dojazd to całkiem fajna opcja.
Przykładowo kiedyś pracowałem na drugim krańcu Krakowa i do pracy w jedną stronę jechałem 1.5h, w drugą 2.0-2.5h, Ale aby było śmieszniej z tego samego mieszkania pracując w Jaworznie do biura dojeżdżałem w 45 minut i wracałem od 45 minut do 1.5h. Różnica taka, że do pierwszej pracy miałem w linii prostej z 15 km, w drugiej opisanej ponad 60 km, więc nie odległość, a jakość połączenia się liczy.
Jeżeli natomiast musisz na dworzec w swoim mieście jeszcze dojechać, a następnie dojechać w Warszawie z dworca, to zaczyna się już ostra wyprawa.
Jak już coś umiesz to te 900 zł to jakiś wyzysk, chyba że startujesz z zerową wiedzą. Jak już cokolwiek umiesz, to może lepiej zaaplikować na normalą robotę, skoro i tak 40h wymagają, żebyś siedział. Porozglądaj się też za jakimiś firmami, które zatrudniają zdalnie, to miałbyś po okresie próbnym możliwość przejść na pracę z domu.
Ale to ma być 900 zł na miesiąc, tydzień czy te 900zł to są koszta podróży? Bo widze że chyba nie każdy wie
Chyba wiadomo ze za staz/praktyki nawet Google nie placi.
Wiec jemu pewnie chodzi o to ze bedzie musial na bilety wydawac te 900zl.
Idź na tydzień jak się okaże, że warto to kontynuuj a jak dojazdy będą Cię wykańczać albo jedyne co będziesz robił to kawa, herbata, kupa i siku to sobie odpuścisz. Chyba, że nie ma takiej możliwości.
Jak już dojeżdżasz do Warszawy to poszukaj firmy która zaproponuje Ci lepszą stawkę... jest w czym wybierać.
Za 900zł to nie powinni proponować więcej niż 1/2 etatu zakładając że "coś" potrafisz, ale jeszcze nigdy nie pracowałeś.
Około 900 złotych oferuje urząd pracy za staż, pełen etat tylko podobno człowiek ma się uczyc oraz miec opiekuna nad sobą, w praktyce wiadomo jak to wygląda :).
Z tymi 900 złotymi chodzi o wynagrodzenie. Niestety się pomyliłem, bo dostanę jeszcze mniej - ok. 800 zł. netto. Więcej nie można dostawać na stażu (bo przepisy), chyba że staż finansuje UE to wtedy 900. Koszty podróży (bilet miesięczny z ulgą studencką to ~260 zł - tam i z powrotem), więc nie jest źle. Tylko jest "mały" problem - o ile mam transport do dworca PKP (ok 7 km.), to z powrotem ostatni bus po południu do domu jest po 17, a później ostatni w całym dniu po 22. Musiałbym sobie jakiegoś cinquecento na dojazdy kupić, dlatego nie wiem czy ta inwestycja się zwróci...
Oczywiście teraz tylko teoretyzujemy, bo nie wiadomo czy się dostanę :) Ale jestem pewny swoich umiejętności, które są wymagane, starałem się robić jakieś dodatkowe projekty, wolontariat. Dla mnie kasa nie jest ważna, bo najważniejsze jest zobaczyć doświadczenie, zobaczyć jak te wszystkie aplikacje, które używamy są tworzone, testowane itd. , może będę zaangażowany w jakiś super projekt? ;) Tak czy siak, rozważając plusy i minusy, to moim zdaniem jest trochę bardziej na plus.
A czemu jeszcze nie pójdę do pracy na etat? Z tego co szukałem na różnych portalach typu olx czy pracuj.pl, to wymagane często jest bycie na przynajmniej 3-4 roku studiów, ja jestem na 3 semestrze na polibudzie. Poza tym, właśnie nie pracowałem jako programista, też nie mam z tym za bardzo obycia. Interesuje mnie back-end, a na mojej uczelni nie będzie back-endu - muszę się sam tego nauczyć, więc miło byłoby się nauczyć od starszych kolegów pewnych rzeczy, no wiecie o co chodzi. Tak szczerze oceniając siebie, to powiem, że jeszcze jestem za słaby na pracę jako back-end developer. Muszę się poduczyć, a zapewne w lato/jesień chcę pracować na pełny etat jako programista.
Tzw unijny jest za 997 zł na rękę, z funduszu pracy ok. 840 zł. na czysto. Zadzwoń i zapytaj w swoim urzędzie czy mają zwrot kosztów przejazdu na staż lub ewentualnie zakwaterowania. Niektóre urzędy mają na to kasę. Jeśli nie ma szans to już wszystko zależy od twojego zaanagażowania i jego późniejszych efektów - jeśli Cię docenią to zatrudnią. czasami rozsądny szefu jak zobaczy, ze dojeżdżasz to może doceni to i Cie zatrudni. A gdyby i zaproponowali pracę, to jeśli jest to ok. 80 km lub minimum te 1,5 h w jedną stronę to składaj wniosek o bon na zasiedlenie i dostaniesz ok. 8000 zł na opłacenie pokoju czy inne wydatki na początek.
Sam znam gościa, co robi codziennie ok.16 km. 8 km w jedną stronę, potem dojazd do miejscowości z 5 km, popracuje i i potem z powrotem nadrabia. Chudy jak patyk, tempo jak szatan. Prawka nie ma, chciałem dać mu rower, ale ma jakąś awersję do nich...
@drenz
1. z tytułu ich wykonywania będzie osiągał wynagrodzenie lub przychód w wysokości co najmniej minimalnego wynagrodzenia za pracę brutto miesięcznie oraz będzie podlegał ubezpieczeniom społecznym; (http://bit.ly/2kQzQ1s)
Widocznie za mało będę zarabiał żeby się załapać na ten bon...
Dla mnie 1,5-2h to jest maksimum ile można poświęcić na dojazd do pracy TAM i Z POWROTEM. Nie wyobrażam sobie dojeżdżać tak długo tylko w jedną stronę. Przez chwilę o ile perspektywa zdobycia jakiegoś wartościowego doświadczenia jest realna na pewno dasz radę, ale na dłuższą metę to bez sensu. Kupować specjalnie cienkiego żeby przejechać 7km do dworca? Żartujesz? O ile droga w miarę płaska to ogarnij sobie chociażby hulajnogę żeby nie dymać tych 7km na piechtę i spokojnie taką odległość pokonasz.
W takim razie skup sie na szukaniu przyszlosciowej firmy i wybierz ta ktora rozwinie najbardziej twoje mozliwosci i w takiej w ktorej byc moze bedziesz chcial pracowac po zakonczeniu praktyk.
A nawet jak nie, to bierz nawet w jakiejs chujowej. Nie dosc ze zawsze jakies doswiadcznie zdobedziesz, to jeszcze pare stowek ci wpadnie.
Lepsze to niz siedzenie w domu. Nawet ja bym nawet troche dolozyl do pokoju na miesiac. Moze pare stowek bedziesz w plecy ale przynajmniej nie bedziesz zamulony w pracy i bedziesz mial sile i czas robic cos jeszcze po pracy, a nie tylko ogolic sie i spac. Finansowo moze stracisz ale zyskasz mentalnie, a te pare stow to sobie odrobisz w wakacje.
To co chcesz zrobic to glupota skonczy sie tak ze na stazu bedziesz odwalal "brudna" robote i mozesz sie niewiele nauczyc, a dojazdy zabija ci caly wolny czas. Znajdz prace, niekoniecznie w IT, ale blisko zaoszczedzony czas poswiec na nauke, bo w internetach mozna znalesc wszystko, a kase odkladaj. Jak bedziesz mial z 2 lata do konca studiow mozesz martwic sie lapaniem doswiadczenia, jak dobra prace bedziesz mial to nawet moze uda ci sie odlozyc na to zeby przez rok spokojnie przezyc w Warszawie majac nawet kiepska platna prace w ktorej bedziesz lapal doswiadczenie :)
Imho gra nie warta świeczki. Stracisz czas, pieniądze, a też niewiele zyskasz. O nabraniu doświadczenia nawet nie wspominając.
nikt nie powiedzial ze zycie jest łatwe, przetrwasz wygrasz chocby satysfakcje ze dopiles swego, nie podolasz coz wygrał ktos inny ty odpadasz
Nie napiszę nic nowszego w stosunku do tego co niektórzy już napisali, ale imho trzeba przeanalizować sytuację długoterminowo. Jeśli jesteś w stanie przeżyć ten staż, a jednocześnie widzisz, że może otworzyć ci on drogę do kariery, choćby trochę przyspieszając ją, to warto. Zależy też jak wygląda dojazd. Jeśli większość spędzisz bez przesiadek w pociągu/autobusie względnie komfortowo, ten czas można spędzić na wielu rzeczach.
Ludzie pracują różnie. Znam takich co dojeżdżają po 2-2.5h w jedną stronę, często z 2-3 przesiadkami po drodze, przez kilka lat. Znam też takich, którzy pracują w delegacjach np. na budowie, gdzie do domu i rodziny wracają tylko na weekendy. Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Pytanie tylko czy warto.
Ja na studia tyle dojeżdżałem i nie miałem z tym problemu.
Żeby zdążyć na wykład o 8:30 to wstawałem po 5! o 6:00 miałem tramwaj i z tramwaju przesiadka na pociąg o 6:30. Na miejscu byłem około 7:30 i dojście na uczelnie to byłem około 7:50 na auli. O tej porze to kumple z akademika dopiero się budzili! Powrót to samo, czyli przez 6 lat traciłem dziennie około 3h na dojazd (o ile zaraz po zajęciach miałem pociąg, czasem jeszcze + ileś minut koczowania na peronie) ...
No ale pociągiem to mogłem sobie zrobić dwie godzinne drzemki, mogłem coś poczytać na zajęcia, pouczyć się, pogadać ze znajomymi jak ktoś jechał, przeglądnąć neta. No możesz się nudzić i marnować czas a możesz fajnie to wykorzystać.
Chociaż nie powiem, teraz do pracy mam dojazd 5 minut (3 przystanki tramwajem) i przyznaje o wiele, wiele lepiej xD
zapierniczać do pracy 2-3 godziny w obie strony to jakieś jaja, nikt ci za to nie płaci a ty tracisz swój czas, staż to dobra inicjatywa jeśli możesz zostać tam na stałe, staż dla stażu dzisiaj już nikogo nie rusza.
Wszystko zależy od ambicji. Czasem dla dobrego stażu to warto jeździć nawet więcej. Kwestia podejścia indywidualnego.
Trochę odbiegając od tematu dojazdu, przydałoby się jakieś konkretniejsze info - tj. jakie języki, technologie, itp.
Wcale nie musisz rekrutować się lokalnie i odrabiać pańszczyzny - jeśli znasz angielski na komunikatywnym poziomie, to po prostu rozejrzyj się za stażem zdalnym w zagranicznej firmie. W znakomitej większości przypadków możesz liczyć na ok. 10$ / h (tu zależy od wspomniach technologii i języków), a nawet jeśli miałbyś nie dostać za to nawet złamanego grosza, to na pewno nie będziesz do interesu dokładał, już nie mówiąc o większej wartości takiego doświadczenia (w porównaniu do jakiejś lokalnej firemki).
Słowem - szanuj się. Jesteś dopiero na początku kariery, ale za parę lat to Ty będziesz przebierał w ofertach i to Ciebie będą rekrutować, nie na odwrót.
http://remoteok.io/ - poszukaj sam.