Większość z nas zna to uczucie, włączamy odcinek dobrego serialu, który trwa 40-50 minut i nagle wyskakują napisy końcowe. Odnosimy wrażenie, że odcinek trwał 10 minut.
Które gry spowodowały u was podobny efekt?
Fallout 4
Gothic 1, 2 + NK
Dragon Age: Origins
Kotor I, II
Wiedźmin 3 poniekąd także, pewnie przyjemność była by większa jakbym nie grał w 20 klatkach :)
Pierwszy Mass Effect, bardzo przyjemnie go wspominam.
Zdecydowanie Fahrenheit, swego czasu nie mogłem się od niego oderwać. Mimo, że z braku czasu nie gram w nic od lat, wersję odświeżona kupiłem niedawno i muszę się za nią zabrać!
Może Alan Wake, też w zasadzie skończyłem na kilka razy.
Aż włączyłem właśnie Steama, czego nie robiłem od miesięcy, żeby sprawdzić co tam ostatnio grałem.
No i mam: zdecydowanie The Walking Dead spełnia twoje wymagania.
U mnie najczęściej jest to przy grach strategicznych gdy przechodzę kampanię lub pojedyncze wyzwanie. A tak, to Lords of Xulima - nim się obejrzałem miałem ponad 30 godzin (gra trwa dwa razy dłużej), Apotheon, Spec Ops: The Line, Valiant Hearts, Singularity, ARX Fatalis, Call of Cthulhu: Mroczne Zakątki Świata, Gothiki i wiele innych.
Z takich ostatnich to na pewno Mass Effecty, Wiedźminy chyba też i na pewno Civilizacja. Jeszcze jedna tura a tu nagle JEB 4 rano :/ Za dzieciaka na pewno było tego więcej
ostatnio to gta v - 3 noce pod rzad odpalam obiecujac sobie, ze "tylko do 2.00" po czym jak sie orientuje to za oknem juz nawet nie swita, a ordynarny dzien
Football Manager
Nie pykam już od kilku dobrych lat, ale to potwór wciągania czasu. :[
Mafia 1 i 2