Witam Was :)
Mam pewne pytanie dotyczące studiów, a konkretnie ..
Mój dobry znajomy, który nie jest orłem z matematyki zastanawia się nad wyborem kierunku studiów, ponieważ został zakwalifikowany na informatykę jak i na zarządzanie. Tutaj nasuwa się dość istotne dla niego pytanie/pytania :)
Czy ktoś orientuje się jak to jest z matematyką na takich kierunkach ?
Gdzie jest jej MNIEJ ?
Gdzie jest ŁATWIEJ PRZYSWAJALNA ?
Jeśli ktoś ma na ten temat jakąkolwiek wiedzę to bardzo proszę o odpowiedzi, najmilej widziani studenci bądź absolwenci takich studiów :)
Niech ten "dobry znajomy" w żadnym wypadku nie idzie na informatykę, jak jest słaby z matmy. Tam całe studia opierają się na matmie.
jaka uczelnia?
ja robilem i to i to na uniwerku
na zarzadzaniu mielismy jakis przedmiotm mtematyczny, nie pamietam nazwy, 4h w tyg, 2 wykladow, 2 cwiczen
nie bylo lekko dla wiekszosci osob, z tym ze polowa z nich byla po ekonimikach, tam nawet pochodnych nie mieli nie mowiac juz o calkach
poziom byl dosc wysoki bo zajecia prowadzil dziekan wydzialu matematycznego
na informatyce znow na 1 roku 6h w tyg analiza, 4h algebra (chyba)
do tego logika
poziom o wiele wyzszy niz na zarzadzaniu, na egz z analizy odpadlo z pol roku, sporo osob na logice, z algebry o dziwo wszyscy przeszli:)
Warass też mi się tak zdaje ale właśnie potrzebujemy kilka opinii :)
Ja tego problemu nie miałem bo moje studia miały wspólnego z matmą tyle co nic :P
Czekam na dalsze rady ..
no ale jakie rady chcesz? ze nagle ci ktos napisze ze na informatyce nie ma matematyki?
jest w diably duzo i zawsze bedzie
Uniwersytet Łódzki .. wydział zarządzania, a informatyka na wydziale ekonomiczno-socjologicznym
Jak pisałem poprzedni post to nie miałem okazji jeszcze przeczytać Twojej odpowiedzi.
Oba kierunki maja sporo matematyki (analiza, algebra, statystyka, matematyka dyskretna), ale na informatyce jeszcze dodatkowo trochę matematyki masz w programowaniu.
I z matma w uczelniach technicznych jest z kolei tak, że jeśli byłeś w LO dobry, to nic Ci to nie da, bo tutaj już jest w ogóle co innego (no chyba, ze gdzieś tam w LO mieli pochodne i wprowadzenie do całek, wtedy laba), a jeżeli nie byłeś dobry, to niektórych braków nie będziesz w stanie nadrobić i uwalisz po prostu tę analizę.
Jeszcze zalezy jakie to zarządzanie? U mnie jest zarządzanie i inzynieria produkcji, to maja jeszcze mechaniki techniczne i wytrzymki. ;)
To jest po prostu zarządzanie :)
Są jeszcze inne jak zarządzanie publiczne i zarządzanie zasobami ludzkimi.
dodatkowa sprawa - ja pisze o latach 90tych:) wtedy w liceum mialem pochodne, calki, prawdopodobienstwo, wszystko to bylo normalne
z postu 7 wynika ze to juz nie jest takie czeste
na zarzadzaniu bedzie latwiej, z praca po zarzadzaniu bedzie gorzej
co woli kolega?:)
No ja chodziłem do technikum od 2003 roku i z tego co napisałeś to spotkałem się tylko z podstawami prawdopodobieństwa, o pochodnych czy całkach nie było mowy więc można powiedzieć, że jestem zielony.
Matematyki w tygodniu jak pamiętam było dość sporo ale poziom nauczania raczej średni.
No właśnie średnio wie co woli, jest świadom że łatwiej o pracę RACZEJ po informatyce i ogólnie lubi komputery, raczej sieciowiec z niego :) Bardzo nie lubi programowania ...
No ale jak czytam wyraźnie wynika z tego, że lepiej radziłby sobie na zarządzaniu.
raczej sieciowiec z niego
Może na rybołówstwo niech idzie ... tam będzie miał z sieciami do czynienia i programowania raczej mało.
Ja poszedłem na infę, nie umiejąc wcale maty, i po miesiącu rzuciłem studia, będąc na skraju załamania nerwowego.
ja moge dodac jedno - po 3 latach studio na wydziale ekonomicznym w 1 tyg informatyki mielismy z kazdego przedmiotu wielka liste z zadaniami
siedzielismy po kilka godzin dzienne by je zrobic
prawdopodobnie bylo to spowodowane tym ze byl to nowy kierunek I chcieli sie wykazac, ale dla mnie to byl szok po 3 latach laby
do pierwszego kolokwium z analizy uczylismy sie 4 dni po kilka godzin w 7 osob
ja jestem dobry z matematyki, zawsze bylem, super oceny w szkole, swietne na ekonomii, nagroda prezydenta miasta w liceum za konkursy matematyczne, takie pierdoly
myslelismy ze umiemy :) ja dostalem 3+, reszta paly...poszedlem sie klocic ze przeciez mam dobrze, czemu 3+, na co doctor odpowiedzial ze to przeciez super ocean I powinienem byc zadowolony...
tak wiec wtedy dowiedzialem sie, ze jednak az takis super z tej matmy nie jestem:)
Bo po to wlasnie sa matematyka i fizyka na studiach informatycznych, zeby na starcie wykruszyc "najslabsze ogniwa". A przynajmniej tak bylo kilkanascie lat temu - u mnie po dwoch semestrach ze 120 osob na roku zostalo 60, wiekszosc wymiekla wlasnie na tych dwoch przedmiotach, oba przedmioty skonczyly sie, jesli dobrze pamietam, po trzecim albo czwartym semestrze. Studia dzienne, uczelnia dostawala kase za liczbe studentow, ktorzy rozpoczeli studia, wiec trzeba bylo przyjac ich jak najwiecej - a pozniej jak najszybciej najslabszych sie pozbyc.
Wysiak, tak jest ciągle, nic sie w tej materii nie zmienilo. U mnie przyjęto 280 (tyle na listach, wiadome, ze bylo trochę mniej faktycznych studentow), na drugim roku chyba 115, czy 120 zostalo. No i nikt się z nami nie piermolił, umiesz to umiesz, nie to papa, terminy poprawkowe dwa z całości na koncu i narka. Rok po mnie przyjeto chyba z 330, teraz chyba tez kolo 300 jest, biorą wszystkich ze zdaną maturą, żeby odsiać plankton, co sobie 'jakoś' przebrnął maturkie.
Tak przy okazji, po co informatykowi calki potrójne, pochodne cząstkowe i równania różniczkowe? To jest upychane, żeby nauczyć w jakimś stopniu logicznego myślenia, czy się z tego korzysta?
Jakby się uprzeć to może do fizyki półprzewodników, jak jakiś informatyk chce się zagłębić w hardware, chociaż to może trochę naciągane :). Ogólnie teoria informatyki bardziej opiera się jednak na matematyce dyskretnej. Ale ja jestem zdania, że zrozumienie niektórych koncepcji nawet z pozornie odległych dziedzin i tak może się później przydać.