Witam. Może ktoś orientuje się w prawie i coś doradzi. Otóż dostałem po znajomości do wykonania prace remontowo /budowlaną. Z racji tego ze było to z polecenia podpisaliśmy umowę o wykonanie pewnej pracy z tym ze nie zostało to zgłoszone do urzędu i nie mam tej umowy. Jednak i tak na nic ta umowa ponieważ zakres wykonanych prac zmienił się w czasie jej wykonywania. Na sam koniec gdy wykonałem prace nie dostałem pieniędzy. Pracodawca tłumaczy się tym ze jego wspólnik zablokował mu pieniądze na koncie ponieważ nie dogadali się w tej sprawie i oskarżają się w sondzie. Dodam ze pracodawca zapewniał mnie na samym początku o wypłacalności, gdy chciałem konkretów cenowych w czasie gdy warunki sie zmieniły apropo wykonywanych prac mówił ze w tym momencie konkretnie nic nie możne powiedzieć ale zrobi wszystko abym był zadowolony. Po miesiącu gdy skończyłem okazało sie ze to nie pracodawca odbiera moją prace tylko administracja. Wskazali mi poprawki , na których wykonanie musiałem czekać tydzień na farbe. Poprawki zrobiłem i cisza. Pracodawca mówi ze nie am mozliwości mi zapłacić. Dodam ze w czasie gdy wykonywałem prace nikt nie miał zastrzeżeń co do jej jakości a robiłem jeden element na probe.
- Czy mam racje ze odbierać moja prace powinna osoba która daną prace mi zleciła ? Jeśli na początku nie wskazała inaczej.
- Czy mimo rzekomych problemów finansowych pracodawca i tak musi mi zapłacić ?
Minoł miesiąc od wykonania pracy a nie dostałem pieniędzy, czy mogę coś zrobić mimo braku umowy ? Z tego co się orientuje umowa słowna tez jest ważna ?
głupich nie sieją... :)
było brać chociaż zaliczkę a tak jesteś w czarnej dupie
Chcesz prawnie domagac sie zaplaty bez podpisanej umowy o dzielo? Jestes szara strefa, ja bym sie nie wychylal :)
Moze i ustne umowy sa wazne, ale jak w gre wchodzi unikanie placenia zaliczki na podatek dochodowy (nawet jesli miescisz sie w kwocie wolnej) to nie powolywalbym sie na nie.
Najważniejsze to nie odpuszczaj i chodź za pracodawcą dopóki Ci nie zapłaci, bo kasa się należy. Grzecznie, ale stanowczo i wytrwale, to zapłaci żebyś w końcu dał spokój.
To nie był pracodawca, bo pracodawca to jedynie osoba (fizyczna/prawna), z którą się podpisało umowę o pracę. To tak dla poprawności.
A szans na otrzymanie wynagrodzenia to za bardzo nie widzę. Tak to niestety bywa, kiedy się na gębę robi.
Dzwon codziennie, wysyłaj smsy, maile, nachodź go. W końcu się znudzi i zapłaci. Ja kiedyś o swoje walczyłem pół roku... ale wywalczyłem :)
Raczej naśle policję za nękanie. Nie ma umowy, nie było pracy, nie należy się wynagrodzenie, to oczywiste. Nie ma żadnego dowodu, że było inaczej. Następnym razem należy domagać się kopii umowy, bo masz obowiązek ją otrzymać.
To nie pracodawca tylko kierownik.
Powiem jedno: Kasy na weekend nie dostaniesz, więc piwka się nie napijesz :)
Typowy polski cwaniak złodziej zwany pracodawcą. Tam gdzie jest cywilizacja to taki buc już nigdy by nie mógł mieć firmy, bo zostałby tak ukarany, że przez pokolenie by się nie podniósł.
Ale zaraz czy ja jestem w jakiś sposób nie w porządku wobec państwa ? Ktoś zleca mi wykonanie danej pracy,ja podpisuje, więc to chyba on powinien to zgłosić ? Ja działalności gospodarczej nie posiadam.
>>> mich83
jesli mowisz o poscie [10] to polecam sprawdzic w slowniku roznice miedzy 'pracodawca', a 'pracownikiem' :)
Ale zaraz czy ja jestem w jakiś sposób nie w porządku wobec państwa ? oczywiscie, dzialasz w szarej strefie, narazasz Panstwo na mniejsze wplywy z podatkow :)
Pierwsze - to że nie masz umowy w ręku to trochę błąd - miałbyś jakieś potwierdzenie. Może są świadkowie? Może warto uderzyć do tych co polecali (jeśli to są znajomi) żeby wywarli jakąś presję.
Znam osobiście przypadek podobny, gdzie pomimo zawartej umowy, zleceniodawca powiedział że nie zapłaci bo nie i już - i to właśnie puszczenie famy po znajomych pomogło wyegzekwować zapłatę.
Na przyszłość bierz umowę - w razie jakiejś kontroli (a co pan tu robi i na jakiej podstawie?).
Potem jak chcecie przykombinować to po zapłaceniu możecie potargać lub napisać od nowa na inną kwotę (jak to często bywa przy pracach budowlanych).
Umowy o dzieło się nigdzie nie zgłasza. Jak ja podzlecam coś to normalnie zwieramy umowę, zleceniobiorca wykonuje prace, wystawia rachunek (na drukach umowy jest już gotowy rachunek) ja mu płacę i to ja, jako zlecający, odprowadzam za niego podatek. On na koniec roku (a raczej na początku następnego) dostaje pit-11. Oczywiście jak nie ma działalności gospodarczej.
Nie wiem co wy chcecie zgłaszam urzędowi - jakiemu i po co.
"To nie pracodawca tylko kierownik. "
g@mers0ft trafiłeś w 10 i własnie to sobie uświadomiłem. Gościu dostał zlecenie z góry, aby było śmiesznie tez możne z którejś ręki , powiedzmy 30 zł za pomalowanie metra muru, wziął mnie i dał 20 zł za metr , zaproponował ze mogę wziąć swoich ludzi i dać im ile będę chciał , więc ja mogłem wziąć sobie ludzi a sam siedząc w domu będę takim samym pracodawcą jak on płacić im powiedzmy 10 zł z metra.
Wystarczy teraz ustawić parę przetargów i już wiadomo dlaczego setki firm budowlanych popadało, człowiek przekonał się na własnej skórze tylko w mikro skali. Tak naprawdę można nie płacić i nikt za nic nie odpowiada, legalnie zatrudnionych jest tylko garstka ludzi na samej górze, a pracować możne dla nich setki osób, typowa piramida.
mich83 ---> ale to jest normalnie funkcjonująca rzecz na świecie od czasu piramid (egipskich). Firmy nie zatrudniają tysiące pracowników z wszystkich branż bo ktoś się gdzieś może przydać. Mam pracę to podzlecam. Ja nie mam czasu - to podzlecam komuś tam dalej. Dzięki temu takie małe firmy mogą się utrzymać i nieraz wychodzą lepiej finansowo niż duże molochy (w przeliczeniu na pracownika oczywiście).
Handel działa dokładnie tak samo tylko w drugą stronę - ktoś kupuje taniej, sprzedaje drożej a ten co kupił może odsprzedać jeszcze drożej.
Nic prostszego - zostań pracodawcą naganiaj robotę, podzlecaj i "nic nie rób", to się przekonasz jakie to proste i łatwe jest prezesowanie.
wert - a jak wygląda sprawa odbioru, ty odbierasz prace czy ten od kogo masz zlecenie ? Bo własnie argumentem gościa który nie chce mi zapłacić jest to ze nie dostał pieniędzy z góry, moim zdaniem to żaden argument bo to z nim się umawiałem, czy on czy ja mam racje ? Ogólnie ma zapłacić ale nie wie kiedy.
obiór - ja odbieram osobiście, ale w przypadku prac budowalnych może być tak, że musi odebrać inspektor (od strony inwestora - inwestor nie musi się znać) - i to jest podstawą do zapłaty (po ew poprawkach). Można sobie wyobrazić sytuacje odwrotną, że wykonawca odwali kaszanę i na jakiej podstawie ma być zapłacone?
Co do zapłacenia - w teorii to Ty wykonałeś pracę i masz dostać za nią kasę - to czy ten co Ci zleca dostał czy nie Twój interes.
W praktyce to bywa różnie. Pomijam już fakt, że np miałeś pomalować na żółto a pomalowałeś na biało i musisz poprawić.
Przy większych kwotach może być tak, że gość powie, że zapłaci Ci jak sam dostanie kasę - ale skąd będziesz wiedział czy już dostał. Musisz dzwonić, pytać nachodzić, czasami do tego co mu zlecił zadzwonić czy zapytać.
Ogólnie umowa daje argument do roszczeń, ale nie chroni przed nieuczciwymi.
Gratuluje itenligencji :) Robic cos bez umowy :D Nie dziwota ze gosc tak robi, po co komus placic jak umowy nie ma :)
Wiarołomco, wykonałeś jakąś pracę w życiu poza etatem, tzw fuchę? Chyba nie :)
Dodam jeszcze, że miesiąc to nie jest przesadnie długi okres - ja czasami po parę miesięcy czekam (jestem jednym z branżystów, muszą jeszcze inni zrobić, sprawy formalne, terminy płatności etc etc)
Nie słuchaj ludzi nie mających o prawie pojęcia. Umowa ustna jest jak najbardziej wiążącą. Dodatkowo, bezsporne jest ze usługę wykonałeś. Możesz spokojnie iść z tym do sądu. Ale najpierw pójdź do prawnika. Sprawa jest banalna ale lepiej czegoś nie przeoczyć.
A może ktos sie orientuje ile czasu po skończeniu mojej pracy jest na jej odbiór ? Tak naprawde to przez ten czas to co zrobiłem mogło by zostac juz wielokrotnie uszkodzone.
Od poprawienia wskazanych mi poprawek minelo prawie 2 miesiace
mich83 - po pierwsze musisz działać zdecydowanie, bo niestety do takich ludzi tylko tak możesz trafić. Nie odpuszczaj, nękaj go telefonami, nachodź w domu w godzinach wieczornych i wysyłaj codziennie SMSy i maile (te mogą się przydać jeśli zdecydujesz się iść do sądu).
Niestety, ale nasze sądownictwo działa bardzo nieudolnie, dlatego lepiej rozwiązać to między sobą. Oczywiscie nie powinno cię to powstrzymywać przed straszeniem idioty sądem, bo często mogą się tego przestraszyć. Najlepiej jakbyś miał jakiegoś kumpla prawnika, który wysmarowałby mu "prawnicze" pismo z pieczątką jakieś kancelarii, co by wyglądało na prawilne i wysłał za potwierdzeniem odbioru.
A jeśli powyższe metody nie poskutkują, to pozostaje wariant siłowy - czyli albo dajesz mu w mordę, albo straszysz "kolesiami" - niestety, ale w tym wypadku szanse na odzyskanie kasy są małe, a możesz sam wpaść w tarapaty.