Interstellar - odyseja kosmiczna Christophera Nolana
Warto dodać, że konsultantem naukowym był Kip Thorne, który policzył sporo rzeczy na potrzeby zwizualizowania czarnej dziury i tego jak rozchodzi się światło wokół niej co zaowocowało napisaniem nowego softu do renderowania, bo ten dostępny na rynku miał zahardcodowane, że światło rozchodzi się po liniach prostych.
Poza tym dzięki pracy Thorne'a powstanie przynajmniej jedna praca naukowa, co chyba nie jest rzeczą zwyczajną w świecie filmów i Hollywood.
SPOILER ! :
Fabuła się niestety kupy nie trzyma i mamy standardowe wręcz błędy w filmie o podróżach w czasie i przestrzeni. Podstawowym jest to, że główny bohater z przyszłości zostawia sobie w przeszłości wiadomość, przez którą podejmuje całą podróż, której to celem jest pozostawienie w/w wiadomości ... generalnie jest to pętla bez początku, więc niemożliwa do zaistnienia. Nie ma sensu więc rozpatrywać reszty filmu jeżeli akcja nie powinna mieć początku, ale fakt film się miło ogląda, no i genialna muzyka.
Wizualny majstersztyk, dzwiekowo jeszcze lepiej, do tego od groma emocji, trzyma w napieciu a za chwile wzrusza do lez, wiele wgniatajacych w fotel scen i do tego kapitalny tars. Dwa dni po wyjściu z kina miałem ten film w głowie, dla mnie jest to arcydzieło, oskar za muzykę i dźwięk jak najbardziej sie należy. imo film roku.
Dziur w logice jest trochę, ale nie uniknie sie tego przy poruszaniu tematu podróży w czasie, o czarnej dziurze i dowolności w jej interpretowaniu nie wspominając bo tutaj akurat i tak nic nie wiadomo, a wizja Nolana mi odpowiada.
Niby człowiek się trochę filmów Nolana naoglądał i idzie z przyziemnym przekonaniem, że już takiego wrażenia Interstellar na nim nie zrobi. Cóż, znów uległem Nolanowi i dałem się porwać. Błędy są chociażby męczący bełkot o miłości, wsadzony na siłę. Co z tego, jak człowiek wychodzi z sali i ciężko powrócić do rzeczywistości, a film siedzi w głowie przez resztę dnia. To chyba najlepsza rekomendacja dla tego filmu.
Heh, czytając opinie i komentarze w naszym Internecie, słuchając recenzji znajomych zauważam, że generalnie Interstellar bardzo się podoba. Skąd więc te 5/10 na filmwebie czy film.org.pl, albo mało optymistyczna recenzja na Stopklatce? Vox populi twierdzi, że jest git, a ja twierdzę razem z nim.
Nroht > O panu Thorne'ie wspomniałem na samym końcu tekstu, ale już o jego pracy napisanej po ujrzeniu efektu dziury zrobionego na potrzeby filmu już mi się pisać nie chciało. Leniuszek jestem.
Obejrzałem. Nudne jak ch...
Moja opinia z innego wątku:
Ja wyszedłem z seansu Interstellar zadowolony. Ostatni Batman przygotował mnie na to, że być może nie wszystko od Nolana będzie świetne. Pomogło też, że przed premierą doszły do mnie mieszane odczucia zza oceanu, więc moje oczekiwania były odpowiednio skorygowane. Interstellar nie jest wybitnym dziełem, ale jest dobrym filmem. Przypomina mi trochę Prometeusza z jego genialną realizacją i kulejącym scenariuszem, który nie pozwala obrazowi wznieść się wyżej.
A jak już przy tym jesteśmy, to strasznie kuje w oczy sytuacja niemal analogiczna do prometeuszowej ucieczki przed wielkim kołem. Ogólnie trudno czasem zaakceptować, że film opowiada o najlepszym, co ludzkość ma do zaoferowania. Zwłaszcza w odniesieniu do najlepszego z najlepszych, khem, khem. Scenariusz sprawia wrażenie nie do końca przemyślanego. Np. scena, w której film zamierza dostarczyć ekspozycji na temat tunelów czasoprzestrzennych, do której Nolan wybrał postać naukowca przedstawiającego zagadnienie McConaughey'emu na statku będącym już w kosmosie na swojej misji do takiego tunelu. Scena dziwi tym bardziej, że główny bohater zostawił na Ziemi dwójkę dzieci, przy których przedstawienie idei stojącej za tunelem za pomocą dwóch punktów na kartce, które się przebija długopisem po zgięciu papieru, zdaje się mieć więcej sensu. W końcu na pewno interesowałoby ich, co się dzieje z ich ojcem. Zgrzyt tym większy, że jak większość piszących tu ludzi, wielokrotnie zetknąłem się z tym zagadnieniem. Takich zgrzytów, gdzie zadawałem sobie pytanie "to naprawdę musi być wytłumaczone?" były jeszcze chyba dwa przypadki.
Znacznie więcej było sytuacji, gdzie nieomal na głos pytałem "hej, zaraz, dlaczego nie zrobią tego, a tego?", "naprawdę mam uwierzyć, że nie zrobili tego czy tego?". Zwłaszcza przy końcu.
Jeśli chodzi o Nolanowskie dialogi, to nie miałem z nimi problemu. To w końcu film Nolana, łatwo było przewidzieć, że jedna z jego bardziej charakterystycznych cech będzie tu obecna. Co mi przeszkadzało, to zdecydowanie za wysokie poziomy ckliwości w drugiej połowie filmu. Najbardziej wzruszający moment miał miejsce jeszcze w pierwszej połowie. Dobrze wyreżyserowany, autentyczny, stonowany. Na mnie zadziałało. Jeśli o reżyserię chodzi, to (pomijając wątpliwe decyzje odnośnie fabuły) jest rewelacja. Film jest przepiękny i przy udanym soundtracku nie można oderwać oczu od niektórych scen. Przy głuchych scenach w kosmosie z bardziej klasycznie brzmiącymi kawałkami trzeba się wysilić, żeby nie dostrzec ogromnego stopnia, w jakim Nolan inspirował się Odyseją, z którą nie ma najmniejszych szans w starciu. Chociaż przewiduję, że jeszcze niejednokrotnie napsuje sobie krwi z jakimś debilem krzyczącym, że Interstellar to najlepsze sci-fi w historii kina.
McConaughey spisał się fenomenalnie. Od czasu Dallas Buyers Club nie widziałem go jeszcze w słabej roli. Ogólnie obsada spisała się bez zarzutu. Największe problemy to dziewczynka grająca córkę Coopera (McConaughey'a), która stara się, stara, ale prawdziwego płaczu z siebie wykrzesać nie potrafi i irytująca mnie od jakiegoś czasu Hathaway.
Podsumowując, nie oczekujcie niczego więcej jak kina rozrywkowego. Film może nie jest najinteligentniejszy, ale na coś o takim rozmachu i takiej tematyce trzeba wybrać się do IMAXu. Ode mnie wstępnie mocne +6 lub słabe 7/10.
+
Interstellar jest dla mnie filmem bardzo dobrym. Myślałem nad porównaniem z Prometeuszem i film Nolana zyskał na tym w moich oczach. Wygląda lepiej, zajmuje się naprawdę interesującymi tematami (chciałbym, żeby tych elementów naukowych było znacznie więcej) i zawiera w sobie jakieś emocje (scena po powrocie z pierwszej planety, o której wspominałem, chciałbym, żeby na tym momencie ten ludzki wątek się zakończył i każdy poszedł swoją stroną, IMO byłoby lepiej i dramatyczniej od tego, co film nam zaserwował, prowadząc ten wątek do samego końca). Nawet kierunek, w jakim Nolan postanowił pójść pod koniec tak bardzo by mi nie przeszkadzał, gdyby był jakoś bardziej przemyślany, logiczny i durnoty nie raziły tak mocno.
@Azerath
"film zamierza dostarczyć ekspozycji na temat tunelów czasoprzestrzennych, do której Nolan wybrał postać naukowca przedstawiającego zagadnienie McConaughey'emu na statku będącym już w kosmosie na swojej misji do takiego tunelu. Scena dziwi tym bardziej, że główny bohater zostawił na Ziemi dwójkę dzieci, przy których przedstawienie idei stojącej za tunelem za pomocą dwóch punktów na kartce, które się przebija długopisem po zgięciu papieru, zdaje się mieć więcej sensu. W końcu na pewno interesowałoby ich, co się dzieje z ich ojcem. Zgrzyt tym większy, że jak większość piszących tu ludzi, wielokrotnie zetknąłem się z tym zagadnieniem. Takich zgrzytów, gdzie zadawałem sobie pytanie "to naprawdę musi być wytłumaczone?"
Nie obraź się ale źle zrozumiałeś ta scenę. Celem naukowca nie było wytłumaczenie jak działają tunele czasoprzestrzenne. Celem było wytłumaczalnie dlaczego wejście do tunelu jest sferą. Było to reakcją na zdziwienie Coopera ze nie jest to po prostu "dziura" w kosmosie.
Phi, [2] naprawdę rozwala... żelazna logika..
tak wiem, gdzie logika przy podróżach w czasie... no ale może jednak?...
Miałem się wybrać, ale sam nie wiem... Po Dark Knight Rises jakoś mam obawy...
@up - To się nazywa "fizyka" i jej podstawy, poczytaj sobie najpierw chociażby co to jest "paradoks dziadka" gdzie jest to wytłumaczone łopatologicznie a nie neguj, szczególnie że ten film był zapowiadany jako science-fiction a nie fantasy, więc jakieś tam podstawy naukowe powinien mieć a nie wykładać się na takich banałach - "Powrót do przyszłości" jest bardziej "science" niż to.
No to przecież ja nie neguję, tylko zgadzam się poniekąd z tym, co w poście numer [2] napisano
Choć w filmach na gorsze rzeczy zwykł człowiek oczy przymykać :)
Przykro mi to przyznać ale Nolan stworzył arcydzieło. Największą wadą tego filmu jednak jest to że ten mało kto zrozumie.
Alacer - Czytałem gdzieś o tym, ale już po spisaniu swoich myśli. Dalej jednak wolałbym, żeby Brand wyjaśnił to zagadnienie córce Coopera. Raz, że, jak pisałem, wizualnie miałoby dla mnie więcej sensu, gdyby takie obrazowe tłumaczenie miało miejsce między naukowcem a dzieckiem, a dwa, że scena mogłaby być dla Murph tym decydującym momentem, w którym na dobre zaszczepił się w niej głód wiedzy, w którym postanawia zająć się nauką. W jednej scenie mamy tylko ekspozycję, w drugiej ekspozycję i rozwój postaci, czego brak można usłyszeć w niektórych recenzjach jako zarzut.
momentami przydługawy - tu się zgodzę, zwłaszcza jak sie ogląda w kinie i w pewnym momencie pęcherz zaczyna się domagać, a że ostatnie bite pół godziny to praktycznie sama akcja to i nie można wcisnąć pauzy ;)
imo najlepsza scena:
spoiler start
powrót na statek z pierwszej planety i oznajmienie Romilly'ego, że nie było ich ponad 23 lata. Niby scena prosta, ale ludzki umysł po prostu nie jest w stanie pojąć że dla jednych kilka godzin to dla innych ponad 2 dekady
spoiler stop
Taka 2001 - Odyseja Kosmiczna dla ubogich...
Na FW go ostro zbesztali, w ich autorskim programie "Movie się", mam jednak nadzieję, że dla mnie to będzie bliżej oceny fsm-a, bo Nolana lubię, a już w tym roku jeden świetny reżyser trochę zawiódł widzów swoim Noe (choć osobiście nie oglądałem, bo to akurat nie moje klimaty). Mam nadzieje, że u Nolana będzie inaczej.
W moim odczuciu najsłabszy film Nolana (co nie znaczy zły). Wizualnie wygląda świetnie, ogląda się to nawet nieźle i chce poznać finał historii. Ale głupoty, na które można przymknąć oko w filmie typu Incepcji, tutaj są niewybaczalne. Interstellar ma jawić się jako poważny, niemal naukowy film, tymczasem wykłada się między własnymi nielogicznościami.
spoiler start
M.M., który jest jednocześnie skutkiem i przyczyną swojej własnej podróży w kosmos, to tylko najbardziej ewidentny przykład.
spoiler stop
Na deser podsumowanie, na które można natrafić w Internecie (spróbujcie się z tym nie zgodzić :P ):
spoiler start
It's a movie about a girl who’s dad flies into a black hole and through the power of love travels back in time into his daughters bedroom to haunt an old wrist watch, so that it taps out the secrets of the universe in morse code.
spoiler stop
Anne Heathaway. Gdy widzę ją w obsadzie, nie podchodzę do filmu. Tak było z ostatnim Batmanem, tak będzie z "The Installieren", czy jak mu tam. Nie ciepię wszechobecnych aktorów, którzy w pierwszym okresie kariery grają wszystko i wszędzie. Tak w Polsce było z Szycem, który grał w każdej produkcji. Wcześniej Grabowski czy Pazura. Zbiera mi się na mdłości. Czy amerykanie nie mają więcej aktorek? Kolejna gwiazdeczka nabija sobie kabzę o parę milionów dolarów.
sekret_mnicha
Vox populi twierdzi, że jest git, a ja twierdzę razem z nim.
Głos ludu, obojętnie w jakich czasach, zawsze należy do ludzi niewykształconych. Stawianie Interstellar obok Kontaktu tego dowodzi.
Zemeckis podszedł do filmu poważnie, Nolan wybrał 3 godzinną komedię. W Kontakcie forma podróży międzywymiarowej miała solidne podłoże technologiczne - statek skonstruowali Kosmici, ludzie go tylko wybudowali wg dokładego planu. U Nolana ludzkość, niezdolna poderwać na orbitę Ziemi byle jakiej stacji, buduje statek, który wytrzymuje podejście do czarnej dziury.
U Zemekisa pierwszy kontakt z Obcymi, to kilkadziesiąt tysięcy stron tekstu i wykresów. U Nolana dane o czarnej dziurze przesłane alfabetem Morsa.
Zemekis akcentował kontakt z obcą cywilizacją Wiarą. Odpowiedzią Nolana na ratowanie świata, był bełkot o miłości. W filmie o tematyce naukowej ?!
Żal mi dzisiejszej młodzieży, że mają w kinach takie filmy do wyboru.
Do połowy filmu - oldschoolowy, hardcorowy sci-fi, z naciskiem na science. Siedziałem wbity w fotel. Potem... jakaś masakra. Czekaliśmy ze znajomymi tylko żeby film już się skończył. To prawda, film zawiera podstawowy błąd logiczny skreślający cały scenariusz (nie na piszę żeby nie spoilować). Jak ktoś czytał książki z astronomii to zaraz w trakcie filmu to zauważy. Jak nie czytał i nie interesuje się tą tematyką, to też pewnie film go nie zachwyci.
"Bełkot" o miłości był świetny. Chodzi o problem zaufania gdy stawką jest przetrwanie jednostek.
Niedzielny Gracz > Nie masz problemu z wiarą, a masz z miłością? Ciekawe. Co do reszty...
spoiler start
Statek wytrzymujący wlot do czarnej dziury lub startujący bez problemu z planety o grawitacji x1,3 ziemskiej jest wygodnym uproszczeniem, ale mnie to nie boli. Poza tym na upartego można to wyjaśnić ingerencją wiadomo-kogo. Co do przesyłania informacji Morse'em - tak akcentowali informację, że tylko grawitacja jest w stanie pokonać czas, że w kontekście filmu miało to sens. Poza tym Matthew miał do dyspozycji cały czas wszechświata na przekazanie najważniejszych informacji, mógł więc pewnie napisać kilka stron A4 w tym zegarku.
spoiler stop
Kontakt jest bardziej science, Interstellar bardziej fiction. Oba zasługują na uznanie w kategorii rozrywka. Nie ma co się spinać.
Jak dla mnie film SF tego roku. Dawno nie było jakiegoś poważniejszego filmu o eksploracji kosmosu, a akurat takie klimaty bardzo lubie (w przeciwieństwie do ekranizacji komiksów których jest ostatnio zatrzęsienie, a będzie jeszcze więcej...)
Polecam recenzje: http://esensja.stopklatka.pl/film/recenzje/tekst.html?id=19629
Niedzielny Gracz -> Realizm w kontakcie polega na tym, że to kosmici zrobili plan statku, więc nikt nie musi mieć nawet pojęcia jak i dlaczego to działa, brawo, realizm na maksa. Kontakt to dobry film, ale bez przesady, to jest bardziej film obyczajowy, nakręcony w kilku pokojach, jak mówisz, że Interstellar nawet nie zasługuje żeby stać obok to ręce opadają.
Jeszcze nie byłem w kinie, ale bardzo zróżnicowane oceny pokazuję, że jednak warto. Fajnie, że film jest "jakiś" i wzbudza emocje, nawet jeśli miałyby to być te negatywne.
sekret_mnicha: Na Filmwebie siedzą debile, który stanowią 3/4 użytkowników tego portalu.
Polecam!!! Naprawdę warto obejrzeć, dawno nie oglądałem tak dobrego sc-fi.
Ps. Na forum to się znajdą eksperci od wszystkiego, nawet od podróży w czasie i czarnych dziur:).
Cohle > Pisząc powyżej o filmwebie miałem na myśli redakcyjną recenzję, a nie oceny użytkowników. Tak gwoli ścisłości.
@zając poziomka - można też nie ogarniać równania na drogę - jasne, już dawno udowodnili, że im człowiek głupszy tym szczęśliwszy bo mało do niego dociera i wszystko mu się podoba - taki piesek, który się cieszy bo piłka, bo patyk - wszystko super :D
No to wreszcie byłem. I wiecie co? Ktoś tu czy w drugim wątku napisał, że o filmie mówi wszystko jedno słowo: "Nolan".
Chyba wiem, co miał na myśli, tylko że... moim zdaniem to nieprawda.
Tzn. mnie zrozummy sie źle, to jest Nolan. Jest go sporo. Ale sto razy bardziej zepsuło mi zabawę zaklęcie "summon nietoperki", sto razy większą niedorzecznością w warstwie nie tylko scenariusza, ale tak ogólnie, było to wiezienie w studni z ostatniego Batmana (który mógłby być bez niego tak dobry jak II...) niż dziwaczne roboty - szafki transformatorowe. Nie weim czemu, ale w tym filmie nie raziła mnie wcale i nie wysuwała mi sie na pierwszy plan ta zmieszana z błotem w recenzji Filmwebu duchowość. To było jakby na trzecim planie, nawet "monolog o miłości"... to nie było to, co spowodowało te okropne ambiwalentne uczucia. Bo film ma specyficzny klimat i wymowę, ale dla mnie, choć mam nieco alergii na takie rzeczy, to było do kupienia. To było nawet fajne.
Cały film byłby najogólniej bardzo, bardzo w porządku, zwłaszcza oglądany w kinie - prawdziwym, czy domowym - gdyby nie.. no właśnie, gdyby nie to, o czym wspomniano w poście numer 2 i co kładzie go na łopatki. W sumie razem z hiper-sześcianem, ale i jego i numer z zegarkiem jeszcze bym łyknął. Natomiast to, że ktoś wyrusza w podróż powiadomiony przez siebie z przyszłości żeby powiadomić siebie w przeszłości żeby... Aaa!... Zresztą, mimo wszystko ta czarna dziura też jest...
Nie mogli naszego pilota zwyczajnie znaleźć ci z NASA? Nie mogli? I tego skąd tunel też mogli nie "wyjaśniać" w tak idiotyczny sposób...
BTW - przeczytałem raz jeszcze reckę z filmwebu i choć parę uwag jest słusznych, w tym ta o logice, to generalnie po rozdzieleniu na konkretne zarzuty i opinie... o matko, co za bzdurna bzdura, i to niezależnie od tego, czy ktoś film oceni jako dobry, przeciętny czy słaby...
Więc niby 7/10, a jakby 3-4... :(
Wczoraj bylem w kinie i z mojej strony bardzo mocne 7/10. Moze nawet 8/10 w kategorii s-f bo ostatnio straszna posucha, jak ktos ma cos co uwaza za rownie dobre albo lepsze to prosze o tytul - a nuz przegapilem. Dziury logiczne jakos sobie latalem wyobraznia i wlasnymi dopowiedzeniami, to jest film a nie lekcja fizyki. Niektorzy pewnie czuliby sie usatysfakcjonowani dopiero gdyby rezyser/scenarzysta rzeczywiscie odkryl przy okazji krecenia/pisania filmu sekret czasu i podrozy miedzy galaktykami. ;) Jeszcze dodam, ze jak wychodzilem z sali po Incepcji mialem duzo bardziej zdezorientowana i skrzywiona mine i wiem, ze do niej juz nie wroce - Intertellara na bank obejrze jeszcze raz.
Ja również kiedyś do filmu chętnie wrócę :) Co do innych ciekawych s-f z ostatnich lat:
Oblivion, Europa Report, Grawitacja, Na skraju jutra, The Signal, Moon, The Last Days on Mars... (część widziałem, część zamierzam :))
No cóż, dla mnie film do obejrzenia powtórnego, ale wyłącznie w zakresie planety Millera (Mann?) i późniejszego dokowania. Napięcie aż wciska w fotel.