Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Forum: Jak nas widzą, nas Polaków. Pomóż projektowi.

31.05.2014 20:04
1
skizo
31
Pretorianin

Jak nas widzą, nas Polaków. Pomóż projektowi.

Witam, pracuję obecnie nad pewnym projektem. Tytuł może co nieco zdradzać na czym ów projekt polega, lecz niekoniecznie tak jest. I tu zaczyna się moja prośba do osób mieszkających za granicami naszego kraju minimum 6 miesięcy.

Chcę się dowiedzieć co o nas mówią/myślą inne kraje.

WAŻNE aby osoby chcące pomóc, wypowiadały się jedynie mając codzienny kontakt z obcokrajowcami. Przyjaciele, koledzy z pracy, znajomi z ulicy itd
WAŻNE #2 Pisząc w temacie proszę o branie pod uwagę jedynie osoby młode, maksymalnie 30 lat.
WAŻNE #3 Proszę również o wpisaniu w poście skąd ów wypowiedzi pochodzą, czy od ludzi mieszkających w dużych miastach, w małych miasteczkach czy w wsiach. Każda wypowiedz jest ważna!

Proszę również o wpisanie kraju o którym piszecie. Np, Niemcy w mojej okolicy sądzą ,że...

Jesteśmy chamami? czy wręcz przeciwnie? Pomagamy ? czy przeszkadzamy innym?
Za co nas lubią za co nie.

Będę bardzo wdzięczny za potraktowanie wpisów poważnie gdyż projekt dla mnie jest bardzo ważny. Liczę na was GOLusy :)

31.05.2014 20:16
Minas Morgul
2
odpowiedz
Minas Morgul
241
Szaman koboldów

Francja: nie stanowimy tu dużej reprezentacji. Francuz raczej mało o nas wie. Generalnie szanują naszą historię, bo mieliśmy sporo znanych nazwisk. Niektórzy podkreślają, że "zapewne życie u nas nie stoi na zbyt wysokim poziomie, bo podobno emigrujemy masowo do Anglii". Są też przeciwne głosy, a mianowicie ostatnio usłyszałem audycję radiową, że Polska staje się takim tygrysem Europy środkowo-wschodniej (sic!). Tendencje są takie, że zdecydowana większość osób opowiada o naszym progresie, jaki się dokonał w ciągu ostatnich 20 lat (pewnie głównie z serwisów informacyjnych mają dane). Sporo osób wyraża się o tym kraju z podziwem, niektórzy ze złośliwymi uśmieszkami. We Francji ogromnie ciężko wyczuć jakieś nastroje antypolonijne (mi się od paru lat nie udało), ale nie jest to najpopularniejszy kierunek emigracji.
P.S. Oczywiście wszyscy Polacy chleją dumnie na umór swoją wódkę. Zaprzeczanie temu zburzyłoby równowagę emocjonalną przeciętnego Francuza.

EDIT - Paryż.

31.05.2014 20:19
👍
3
odpowiedz
skizo
31
Pretorianin

Super Minas, właśnie o taką formę odpowiedzi mi chodzi.
Hellmaker, dzięki za pomysł. :)

31.05.2014 20:20
Hellmaker
4
odpowiedz
Hellmaker
258
Legend

skizo ---> Proponuję też, żeby ludzie zaznaczali czy są z dużych aglomeracji, czy też małych miasteczek czy wsi. Różnica zdań na ten temat może być drastyczna pomiędzy dużym miastem ze sporą reprezentacją Polaków, a małą wioską, gdzie mieszka sobie jedna rodzina (jedna osoba). I to mimo tego, że dana np. wieś leży tuż koło tego wielkiego miasta.

31.05.2014 20:21
zloteuszy
5
odpowiedz
zloteuszy
51
Generał

Z miejsca przekresle twoj watek niestety.

Jesli wogole ktos bedzie pisal to napsize moj kumpel, znajomy, sasiad itd.
NIkt nie bedzie wypowiadal sie o swoich kumplach zbytnio zle ani nie bedzie wyrabial sobie zdania o calym kraju na podstawie kumpla z Polski.
Co mysla o Polsce jako o Panstwie? Nie wiem czy wogole o nim cos wiedza a jesli tak to zbyt malo zeby wyrabiac sobie zdanie. Zeby cos wiedziec to trzeba zamieszkac na kilka zdrowych miesiecy i wczuc sie a nie czytac z netu czy opowiadan.
Co mysla o Polakach? W ten sposob beda wypowiadac sie tylko ci, ktorzy polaka na oczy nie widzieli. A jesli polak zapyta sie obcokrajowca co mysli to zawsze uzlyszy zwykle lanie wody bez sensu i konkretow - takie puste ogolne zdania zeby wybrnac jakos z odpowiedzi.

31.05.2014 20:44
ppaatt1
6
odpowiedz
ppaatt1
95
Obieżyświat

UK - Birmingham
Ogólnie czuć narastającą niechęć do imigrantów wszelakich. (choć mnie nigdy żadna dyskryminacja nie spotkała to sporo tego można znaleźć w mediach i polityce.). Mimo wszystko opinie są różne. Zazwyczaj skojarzenia są dwa: alkohol i praca za minimalną krajową. Niestety znajomość języka angielskiego to też nie jest nasza dobra stroną. Sporo osób docenia za to ciężką pracę i chęć asymilacji. (szczególnie w Bham porównując polską emigrację do azjatyckiej lub afrykańskiej).

Wśród studentów głównie polki zasłynęły z casual sex na różnych Erazmusach seksusach. (nie żeby Brytyjki to były jakieś cnotki).

Jeśli chodzi o wiedzę to ogranicza się to zazwyczaj tylko do 'Hitler atakujący Polskę' i 'komuniści w Polsce'. Ciężko znaleźć ludzi, którzy wiedzą o polskim udziale w Bitwie o Anglię.

Francja - wnioski z 2-tygodniowej autostopowej i couchsurfingowej wyprawy
Ludzie są dosyć przyjaźnie nastawieni do Polaków. Prawdopodobnie z powodu małej imigracji. W Normandii często można usłyszeć o polskim cmentarzu i polskich żołnierzach. (jest też mała Polonia z czasów powojennych).

Sporo osób kojarzy Solidarność. (chociaż to głównie ludzie w wieku 30 i wzwyż) Niektórzy papieża.

Jedna rzecz mnie zasmuciła. Byłem sobie w małej wiosce pod Le Mans w domu pewnej nauczycielki angielskiego. Przyszła jej 15 letnia córka. Przywitaliśmy się, zapytała skąd jestem... i musiała sprawdzić na mapie gdzie leży Polska.

Jedyny stereotyp to chyba tylko dotyczący picia wódki. (o ile to można nazwać stereotypem :D )

Niemcy - tylko kilka dni autostopem
Nie mogę za dużo powiedzieć, bo byłem tam przelotem, ale bywało tak, że po usłyszeniu słowa 'Poland' kierowcy pogłaśniali radio. Może miałem po prostu pecha.

31.05.2014 20:45
👍
7
odpowiedz
zanonimizowany1000307
2
Chorąży

Ameryka północna, miasto 200 tyś. - moi pracownicy(mówiący po francusku) zapytani co sądzą o Polsce mawiają to ten kraj koło Rosji, mało demokratyczny, ociekający alkocjolem i korupcją.

31.05.2014 21:00
8
odpowiedz
zanonimizowany869910
114
Legend

Na antypodach (sprzed ładnych kilku lat) wiedza o Polsce była dość rozległa. Niektórzy dużo dobrego słyszeli o Poland, o takich polskich miastach jak Amsterdam czy Praga. Oczywiście wyrażano powszechne współczucie z powodu wiecznej zimy i szalejących burz śnieżnych, choć jednocześnie zazdroszczono nam możliwości obcowania na co dzień z czymś tak niezwykłym i pięknym jak zorza polarna. Sytuację w której prezydentem Polski był Kaczyński a premierem Polski był Kaczyński (brat bliźniak prezydenta) uważano za typowy polish joke. Cenieni byli też polscy sportowcy, przede wszystkim Samantha Stosur i Michael Klim. Z uznaniem przyjmowało się tam polski dorobek literacki, szczególnie twórczość takich pisarzy jak Dostoyevsky, Charles Bukowski i rzecz jasna Isaac Bashevis Singer.
Gdy ciągnąłem za język prowokacyjnie podsuwając nazwiska dowiadywałem się, że Chopin to Szwajcar (chyba), natomiast Marie Curie to żona Einsteina (jeden bystry gostek wydedukował to, bo gdzieś zobaczył ich wspólne zdjęcie).

01.06.2014 18:35
9
odpowiedz
skizo
31
Pretorianin

Odświeżam :)

01.06.2014 18:50
Bezi2598
10
odpowiedz
Bezi2598
141
Legend

I tak najgorzej Polaków widzą w Polsce.

01.06.2014 18:55
ch18
11
odpowiedz
ch18
72
DJ

Z tego co mi wiadomo w RPA najbardziej lubią polaków ze wszystkich imigrantów. Jeżeli jest przykładowo 10 chętnych do pracy na dane stanowisko i wśród nich jest polak to na 99% właśnie on dostanie pracę :)

01.06.2014 22:14
12
odpowiedz
skizo
31
Pretorianin

Może ktoś wieczorem napiszę coś od siebie :)?

01.06.2014 22:21
Paudyn
13
odpowiedz
Paudyn
241
Kwisatz Haderach

Napisałbym, ale już (co prawda nieznacznie, ale...) przekroczyłem 30-tkę, więc niech wypowiadają się inni :>

02.06.2014 03:38
Maziomir
14
odpowiedz
Maziomir
39
Senator

Mieszkam od 9 lat w Szkocji.

Z mojego punktu widzenia to Polaków w UK się nie lubi. Brytyjczycy mają stosunkowo skryty charakter i w oczy, poza tym gdy są pijani, nie mówią zbyt wiele wprost. Osobiście więc nie spotkałem się z wrogością lub większą niechęcią mimo to, z moich obserwacji, z mediów i plotek można zbudować sobie jakąś opinię na ten temat.

Przede wszystkim postrzegają nas jako głupszych niż jesteśmy. Mało który Polak mówi świetnie po angielsku i bez silnego akcentu. To sprawia, że w odbiorze nie jesteśmy tak samo postrzegani, jak przez polskich rozmówców. Sam mówię po angielsku płynnie, robiąc trochę błędów. Nadal jednak dostrzegam czasem tendencję traktowania mnie przez moich rozmówców, jako obiekt specjalnej troski. Wielu z nim ciężko jest pojąć, że ktoś kaleczy ich język, gdyż są bardzo dumni z faktu, że angielski jest językiem międzynarodowym i uważają, że każdy powinien go znać świetnie. Cały problem, że znaczna część Polaków w UK mówi na tyle słabo, że poza prostą formą komunikacji, nie potrafi wdawać się w abstrakcyjne dyskusje, a tym samym rzadko może zabłysnąć i pokazać swoją inteligencję. Dla bystrzejszych krajowców problem jest zrozumiały, ale dla sporej grupy prymitywów, to dowód na nasz brak polotu. Tak to jakoś postrzegam.

Sprawa numer dwa - jest nas tu bardzo dużo. Każdy słyszał, że część Brytyjczyków, z którą konkurujemy o stereotypowe miejsca pracy, obwinia nas o ich brak, a także o zaniżenie płac. Jest w tym jakaś prawda, pensje spadły w wielu branżach. Trudno powiedzieć jednak czy z powodu imigracji, czy też kryzysu. Poza tym trzeba być ciężkim matołkiem, aby we własnym kraju konkurować o najgorsze prace z imigrantami, więc te zarzuty płyną i tak najczęściej z samych dołów społecznych Wielkiej Brytanii. Tym ludziom i tak niewiele może pomóc, a za fakt posiadania łatwego celu do oskarżania powinni nam dziękować.

Polaków postrzega się również jako tanią siłę roboczą do niewykwalifikowanych zajęć. Owszem, duża grupa zdobywa wykształcenie, pełni odpowiedzialne stanowiska i pnie się w górę na drabinie społecznej, ciągle jednak zdecydowana część z nas osiada w "polskich gettach" - pracach, w których nie trzeba mówić po angielsku, gdyż większość zatrudnionych, w tym kierownictwo niższego szczebla, to Polacy. Prawie każde większe miasto z terenami przemysłowymi zna takie przedsiębiorstwa. W życiu prywatnym również - polski dom, polski sklep, polski fryzjer, polski mechanik samochodowy, polski ksiądz, poszukiwania polskich lekarzy i innych specjalistów - w sumie nie trzeba mówić więcej niż Ok, żeby dać sobie radę.

Oczywiście przemawia przeze mnie nieco goryczy i piszę trochę sarkastycznie, ale nie mijam się chyba wiele z prawdą. Wystarczy spojrzeć na fora dyskusyjne dla emigracji. Ta część Polaków słabo się integruje z miejscowymi. Trzeba też przyznać, że wielu z nich to ludzie prości, niewykształceni i z niewielkim potencjałem, są więc również przyczyną i autorem wielu konfliktów i zachowań, za które często można się wstydzić. Oczywiście większość z nas stara się dumnie reprezentować swoje pochodzenie, ale wiadomo, że łatwiej dostrzega się negatywne sytuacje i lepiej je zapamiętuje, więc garstka baranów potrafi nam skutecznie psuć opinię.

Dodać też należy, że szczególnie w Anglii, pośród klas wyższych i wyższych średnich, od zawsze istniała tendencja do ksenofobii. Oni po prostu są tak dumni ze swojego angielskiego stylu życia i dziedzictwa, że każdy obcy jest gorszy i postrzega się go jedynie nieco wyżej niż robaka. Z nimi nie mam wiele do czynienia, więc moje obserwacje płyną głównie z pewnych znaków, które dostrzegam w mediach. Raz tylko spotkałem takiego jednego: wracaliśmy z gór do samochodu i zatrzymał się przy nas Land Rover, który prowadził stereotypowy zblazowany arystokrata, wiek około 60-tki, który nienagannym akcentem zapytał nas, czy podczas naszej wędrówki nie widzieliśmy jeleni. Ubrany był - do polowania. Tak mnie zatkało, że wydusiłem jedynie, że nie, więc się pożegnał i odjechał. Minę miał jakby rozmawiał z dwoma peasantami, wracającymi z odrabiania pańszczyzny. Do dziś żałuję, że nie powiedziałem mu, że sam wygląda jak jeleń. ;)

Ogólnie biorąc - niezbyt nas tu lubią, aczkolwiek jeśli nawiązujemy bliższe kontakty z tubylcami i potrafimy nieźle mówić, to uprzedzenia najczęściej znikają i okazuje się, że można się szybko dogadać, wspólnie pośmiać i często negatywna opinia o Polakach zamienia się w całkiem szczerą sympatię. Muszę dodać, że pośród moich znajomych z pracy, większość to zupełne prymitywy. Ich zainteresowania oscylują wokół piłki nożnej, gier komputerowych i weekendowego chlania. Jedynie kilku potrafi porozmawiać o historii, obecnej sytuacji na świecie lub hobby, które rozciągają się od łowienia ryb po klasyczne motocykle.

Pracuję jednak w dużej fabryce i choć sam mam dobre stanowisko, wymagające wieloletniego szkolenia, pracy z komputerem i specjalistycznym oprogramowaniem, samodzielnego i sprawnego myślenia, a przede wszystkim - wielkiej odpowiedzialności, to większość zatrudnionych przez naszą fabrykę pracowników wykonuje prace machinalne, w stylu nakładania ulotek promocyjnych na szyjki butelek w hali butelkowej, czy toczenia beczek w magazynach. Tak więc spora ich część to ludzie prości, bez wykształcenia i specjalnych zainteresowań. Są również pierwsi do niechęci choćby dlatego, że jakiś pieprzony Polak pracuje lżej i zarabia dużo więcej niż oni. Pośród lepiej wyedukowanych Szkotów, ten zarzut musiałby okazać się zupełnie nietrafiony. Oczywiście pomiędzy moimi kolegami z pracy jest wielu ludzi na wyższym poziomie, którym nie wystarcza chyba ambicji i szczęścia, aby znaleźć lepsze zajęcie, więc nie chcę też popaść w przesadę, ale zauważyłem dziwną tendencję - im jesteś bardziej prymitywny tym mniej lubisz imigrantów.

Nie chcę swoją wypowiedzią stwarzać wrażenia, że jakoś nas tu tępią lub, że sytuacja jest dramatyczna. Po prostu spodziewałem się łatwiejszych relacji i większej sympatii, a rzeczywistość nie napawa jednak optymizmem. Sądzę jednak, że z biegiem czasu sytuacja się poprawi, lepiej zasymilujemy się z otoczeniem, dzieci imigrantów będą już normalnymi członkami brytyjskiego społeczeństwa, ale czuję również, że już całkiem niedługo zamknie się możliwość napływu nowym. Jest bowiem duża presja społeczna na rząd i albo wprowadzą nowe przepisy i zmuszą Unię do ich akceptacji, albo wyjdą z Unii. Nie obawiam się zbytnio o swój status - jestem stałym rezydentem po przepracowaniu 7 lat i w każdej chwili mogę wystąpić o paszport. Myślę jednak, że jest już nas tu zwyczajnie zbyt wielu i to samo w sobie generuje wiele spięć.

Ostatnim aspektem, który negatywnie wpływa na naszą opinię jest polskie cwaniactwo. Co jakiś czas, niechętne nam media, podnoszą problem naszego nadużywania systemu opieki społecznej. Dość często te zarzuty są bredniami - owszem, ludzie biorą zasiłki na dzieci i otrzymują inną pomoc, ale ta faktycznie im się należy. Niewielu jest Polaków, którzy tak jak część tubylców, chcą nie pracować i zdać się na państwową kiesę. Większość ludzi jaką znam pracuje i utrzymuje się samodzielnie. Niemniej jednak jest jakaś część, która przyjeżdża do UK z gotowym planem otrzymania różnych zapomóg i wyłudzania mieszkań socjalnych. Oni wychodzą z założenia, że im się należy, bo: mają dzieci, są biedni, i skoro inni mogą to czemu oni nie, i w celu zdobycia zapomóg uciekają się nieraz do kłamstw i manipulacji z gatunku, cała rodzina z trójką dzieci i walizkami idzie prosto z samolotu do lokalnego urzędu mieszkaniowego, przedstawiając się jako bezdomni i oczekują natychmiast klucza do mieszkania socjalnego. Słyszałem o takich przypadkach i wiem, że to nie plotka. Na szczęście Brytyjczycy przejrzeli już wiele tych sposobów i obecnie jest znacznie trudniej coś od nich wyszarpać. Działa to z niekorzyścią dla tych, którym faktycznie powinie się noga, stracą pracę lub rodzi się dziecko, gdyż często ich aplikacje o należne zgodnie z przepisami zasiłki są odrzucane i muszę się nieźle nagimnastykować, aby je dostać. Ja osobiście zgadzam się z tym, że powinno się przepracować jakiś czas zanim będzie się cokolwiek należało od państwa. Dla mnie powinien być to przynajmniej rok czasu.

Kończąc ten esej, mam dziś zupełny luz w pracy, napiszę jeszcze, że lubię Szkotów, choć znacznie bardziej lubię Szkocję. W tym momencie przypomina mi się Edward Długonogi i jego filmowy cytat z Bravehearta: The trouble with Scotland is that it's full of Scots. Ale to oczywiście nieco złośliwy uśmiech. Jestem bardzo zadowolony ze szkockiej gościnności, z faktu że wyjechałem i możliwości mieszkania w tym pięknym kraju, który uważam za jeden z najładniejszych zakątków Europy.

ps. mam ponad 30-tkę, ale mam nadzieję, że pomogłem. Na potrzeby Twojego projektu uznajmy jednak, że wczoraj skończyłem osiemnastkę. ;)

Forum: Jak nas widzą, nas Polaków. Pomóż projektowi.