Pożyczacie swoje książki? Ja nie.
Ankieta jest źle zrobiona - powinna być jeszcze opcja "Tak, ale tylko zaufanym osobom" ;) Z książkami, filmami, muzyką, grami - wszędzie mam tak samo. Jeśli ktoś umie zadbać (a mam kilka takich osób) to czemu nie? Tak samo z pożyczaniem mnie - jeśli ktoś uzna, że jestem godnym do tego człowiekiem, to mi pożycza. A część ludzi nauczyła się nawet, że dobrze jest mi pożyczać płyty, bo je dodatkowo zwaloryzuję, umyję drogimi chemikaliami itd. ;)
Czyli przychodzi do ciebie ojciec/matka/dziewczyna i widzac fajna ksiazke na polce mowi, ze chce pozyczyc, a ty na to odpwiadasz, ze ni chu chu bo zostawia odciski palcow na okladce? Trololo.
Nie ma to jak się chwalić swoją samolubnością. Wiadomo, że nie pożyczasz obcym ludziom, lub tym którzy już raz czy dwa zawiedli twoje zaufanie. Tylko, że on pisze "nikomu moich książek nie pożyczam", typowe samolubne podejście. Nie mógłbyś sprawić frajdy komuś innemu?
jak tylko przeczytalem tytul, od razu wiedzialem kto jest autorem :)
ja nie mam z pozyczamiem zadnych problemow, nie przywiazuje wagi do wygladu ksiazek. poza tym sam kupuje w antykwariatach, wiec ksiazki juz sa wielokrotnie uzywane
pożyczam bez problemu książki zużyte, ze śladami użytkowania, wytarte, pogięte - zwykle jakieś książki wiekowe, odziedziczone, co leżą głeboko na półce albo w szafie
jesli książka jest nowa, ale mało dla mnie znacząca - też pożycze
jeśli książke kupiłem, bo bardzo chciałem, jest nowa, raz przeczytałem - to jest zawsze w takim samym stanie jak prosto z drukarni i takiej książki nigdy nikomu nie pożycze - obca osoba zawsze ją uszkodzi, choćby w najmniejszym stopniu, bo jest nie jej, bo jej nie zależy, bo przecież "to tylko papier"... a u mnie książki zdobią też pokój, a nie tylko zbierają kurz walnięte jakoś na półke
to nie jest żadne gburstwo ani samolobustwo... po prostu jak dbasz tak masz - jeśli o jakieś swoje książki dbasz - to nie dasz ich w obce ręce, tak jak nie dajesz auta prosto z salonu do przypadkowej myjni...
darth16 - Nie chciałem zbytnio jej komplikować. Postawiłem na prostotę.
r_ADM - Dokładnie tak. Proponowałem bibliotekę. Sam nie pożyczam od innych książek, ponieważ bałbym się. Poza tym byłoby to nie fair z mojej strony.
HETRIX22 - Lubię pożyczać trwałe rzeczy odpowiednim ludziom. Książki z kolei są delikatne, a ja obchodzę się z nimi jak z jajkiem. I z tego co zaobserwowałem, to tylko ja tak robię. Przynajmniej nie w gronie moich znajomych, czy w rodzinie. Wolę spać spokojnie, a tak miewałbym koszmary. Zresztą czasem śnią mi się takie zryte sny, w których moje książki noszą ślady zużycia. Wiem, że to brzmi śmiesznie, ale tak jest.
xanat0s - Myślę, że każdy z karczmy bez trudu się domyślił, ponieważ często wyjawiałem tam swoje niecodzienne spojrzenie na stan książek i ich okładek.
DM - Trafnie to podsumowałeś. Lepiej ode mnie. Sam posiadam 3 książki, które dostałem, z czego jedna nosi ślady zużycia i tę mogę pożyczyć. Jednak reszta jest w stanie idealnym i zależy mi na utrzymaniu ich w takiej formie.
Cały czas jestem pod wrażeniem tego jak Raziel w krótkim czasie przeistoczył się z analfabety w czytelnika stulecia i specjalistę od literatury współczesnej - szkoda, że gust jakiś mało wyrafinowany przy tym...
Co do samego wpisu - trochę głupio jest się chwalić, że jest się samolubem.
W sumie panowie to trochę beka z Waszego dmuchania na nowiutkie kolekcje książeczek :D Tak bardzo bronicie dziewictwa swych książek, ale jeśli już zacznie nosić ślady zużycia, to heejaaa - może sypać się dalej u kumpli. Trololo.
Uwielbiam pożyczać wszystko, od książek, przez płyty z muzyką, po gry. Z reguły o pożyczanie proszą mnie zaufane osoby, więc mam problem z głowy. No i wiadomo - jeśli przychodzi ziomek, z uznaniem patrzy na półkę z grami i pyta czy mogę pożyczyć mu edycję specjalną czegośtam, bo chciałby poczytać dołączoną książeczkę, to sam cieszę się że ta sterta pudeł spełnia jeszcze jakąś rolę, prócz codziennego cieszenia moich gał.
No ale spoczko chłopaki, uważajcie na te odciski ;>
Nie mam problemów z pożyczaniem czegokolwiek. Chyba, że byłaby to dla mnie bardzo cenna rzecz (z powodu sentymentu lub posiadająca jakąś dużą wartość kolekcjonerską).
Z drugiej strony do dziś nie potrafię zrozumieć niektórych ludzi. Zdarzyło mi się pożyczyć coś, np. książkę i odzyskać ją w stanie urągającym wszelkim standardom. (np. książkę po kąpieli - wszystkie strony zalane, poplamione i oddzielnie). Gdyby mi przydarzył się taki wypadek, to po prostu odkupiłbym właścicielowi nowy egzemplarz.
Książki czytane przez kilka osób mają duszę w kolekcji to pustostany :)
a jak się komuś "gwałcone" książki snia to zostaje chyba i wyłącznie psycholog ;)
Pożyczam, na szczęście zawsze wracają, przynajmniej do tej pory tak było :) Teraz od prawie czterech miesięcy mam dwie książki na wypożyczeniu i zaczynam myśleć, coby się nie zgłosić po odbiór. Nie widzę przeszkód w pożyczaniu, jeżeli ktoś by mi książkę poważnie sponiewierał, a nie byłoby to efektem przypadku/wypadku to więcej bym mu nie pożyczył i tyle.
A ja wręcz przeciwnie. Uważam, że książki są wartościowe ze względu na treść. Kolekcji nie utrzymuję bo... do 99% książek po przeczytaniu nie wracam. Z tego powodu nie tylko nie mam problemu z pożyczaniem ale i oddawaniem książek innym: niech ktoś inny się ucieszy. Albo, w sposób trochę abstrakcyjny, niech historia opowiedziana w książce pójdzie dalej - leżąc u mnie na półce przedmiot stanie się bezużyteczny.
[edit]
Nie potrzebuję wystawy książek żeby budować wizerunek oczytanego i tym samym pompować sobie ego.
ksiazki sa do czytania. Nie do pelnienia walorow estetycznych stojac na polce.
Niby dlaczego wiec mam ksiazek nie pozyczac. Przeciez to bez sensu.
Przeczytalem tytul. Poczytalem komentarz Hetrixa i... juz wiedzialem kto jest autorem tekstu xD. Zostane chyba "wrozkom"... Ooo, widze, ze xanat0s tez odgadl :D
<<<---
Ksiazek nie pozyczam bo nie mam jak - od ponad 3 lat kupuje tylko ksiazki elektroniczne, a czytnika nie chce pozyczac na dluzej, bo nawet jak czytam niewiele w ciagu dnia to jednak umilaja mi podroz komunikacja miejska.
Za to nie mam zadnych problemow z pozyczeniem tych ksiazek, ktore mam jeszcze papierowe. Elektronike jak akurat nie potrzebuje tez pozyczam :)
update - Myślę, że każdy z karczmy bez trudu się domyślił, ponieważ często wyjawiałem tam swoje niecodzienne spojrzenie na stan książek i ich okładek.
Nie siedze w karczmie i tez sie domyslilem. A teraz zastanow sie dlaczego.
Nie mam problemu z pożyczaniem, bo... od ponad trzech lat kupuję tylko i wyłącznie książki cyfrowe.
edit: LOL, minutka :-) Widzę, że nie jestem sam.
To jest neofityzm. Raziel jeszcze niedawno nie miał książki w ręku, teraz po przeczytaniu iście wyszukanej literatury jak wiedźmin czy King nie może się z nią rozstać i afiszuje się ją jakby to miało jakieś znaczenie.
>>> kjx
I jeszcze napisz, ze pierwszy czytnik jaki kupiles to Kindle :)
Pierwszy i... jedyny. K3 keyboard. Do tej pory działa wyśmienicie. Do "opornych" formatów mam wgranego Duokana, a w ostateczności zostaje tablet (do najgorszych pdfów) :-)
Chrońmy lasy!!!!!11
ja mimo, że posiadam czytnik od czasów Sony PRS (czyli jakieś 2 lata przed premierą kindle) to przyznam się, że złodziejskich steamowskich praktyk cenowych na wydanie elektroniczne nie popieram. Protestuję w ten sposób, że jeszcze nie kupiłem ŻADNEJ książki w formacie elektronicznym.
Właśnie dlatego, że nie mogę jej odsprzedać/pożyczyć, postawić na półce (walory estetyczne) czy napalić w kominku (walory energetyczne). Więc dopóki cena wydania elektronicznego nie będzie stanowiła ułamka normalnej ceny dopóty będę korzystał z zasobów internetu i nie będę płacił za ten ćwierćprodukt całej ceny.
Rzadko komuś pożyczam, ale książki zawsze do mnie wracają. Najczęściej tacie, jak wyjeżdża do pracy. Chociaż dopiero kupiłem czytnik więc pożyczanie książek wkrótce się skończy.
Raziel, a jak by ktoś z rodziny poprosił o wypożyczenie to też byś odmówił?
Nie potrzebuję wystawy książek żeby budować wizerunek oczytanego i tym samym pompować sobie ego.
u mnie nie chodzi o żaden wizerunek oczytanego - oczytałem się tysiącem książek z biblioteki
w pokoju mam 5 książek na krzyż, ale odpowiednio dobrane - mogą dekorować pomieszczenie podobnie jak fotografia, plakat w ramce
jak się to tymczasowo pożyczy, to raz, że spójność dekoracji idzie w łeb, dwa jak ktoś podniszczy - to pogięty śmieć już przestaje zdobić :)
ale rozumiem, że są osoby, które nie przywiązują wagi do detali, wyglądu rzeczy i może ich walić w jakim stanie wróci ich rzecz... :)
DM
Oczywiście, że są książki pięknie wydane, ważne, lub po prostu istotne z powodów osobistych, które mogą dopełniać wystrój stanowić o charakterze pomieszczenia i jego właściciela. Natomiast robienie fetyszu z takich typowych, masowych czytadeł, do tego wznowionych w zwykłych wydaniach wydaje się trochę pompą, o której pisał Moby04. No ale co kto lubi:)
Od siebie dodam, że uwielbiam pożyczać książki znajomym do tego stopnia, że po przeczytaniu czegoś dobrego nie odkładam tego na półkę, tylko od razu komuś niosę z rekomendacją. Lubię pogadać o dobrej książce ze znajomymi:) A jak nie wróci? Trudno, drugi raz raczej i tak nie przeczytam:)
Książki nie, bo ich nie czytam no może po za lekturami i wyjątkami. Zaś mangi jak najbardziej tak, a czasem zdaży mi się zapomnieć komu je pożyczam :P.
Jedynymi książkami, jakich bym nikomu nie pożyczył, są Diuny i opowiadania Dicka od Rebisu. Ktoś wymyślił sobie, że wydania w twardej oprawie z obwolutą będą wyglądać elegancko. No i wyglądają - tak długo, jak obwoluta się nie porysuje albo nawet podrze. Samo porysowanie może się zdarzyć już przy wyciąganiu jednej książki spomiędzy innych (czyli domyślnie narażone są wówczas trzy książki naraz). Odciski palców też praktycznie z nich nie schodzą. Jeśli już pożyczać, to tylko bez obwoluty.
@DM
tmk13 w 25 poście ładnie to wytłumaczył. Mam książki, których w życiu bym komuś nie dał (pożyczyć bym może mógł zaufanej osobie). Ale większość literatury to zwykłe czytadła i o tym pisze Raziel!
Po przeczytaniu kolejnego Cusslera czy innego Pilipiuka nie mam oporów przed wręczeniem takiej książki losowej osobie na ulicy. Książka czyta się świetnie ale raczej się do niej nie wróci, więc niech ktoś inny skorzysta. Może to zabrzmi górnolotnie ale mówię sobie, że przyczyniam się częściowo do wzrostu czytelnictwa, bo przynajmniej jedna osoba nie może powiedzieć, że "książki są za drogie" :P
ale z tą literaturą jako zwykłe czytadła to jest jak z muzyką - każdy klasyfikuje wg swojego gustu i powodów... :)
jasne, że np pozycje od TASCHEN za dziesiątki euro nie są pożyczalskie
ale np dla mnie książki Clarksona czy o sealsach, co leżą w empiku po 30zł/szt - również nie mają szans na pożyczenie, ale powieści dana browna już bym pewnie pożyczył... :)
Ja tam nie wierzę, że NIKOMU nie pożyczysz książki. Nawet ciotce, siostrze, bratu, dziewczynie. Nie wierzę, także uważam, że sam tytuł i Twoje zaparcie się słowem "nikomu" jest przesadą.
Ja osobiście jeśli ktoś chciałby pożyczyć ode mnie książkę, to nie mam z tym problemu. Niewertowana książka jest sztuczna. Jedyne czego nie mogę znieść to zawijanie jej na moich oczach. Książka powinna być jak wysłużona mapa: przeciera się na zgięciach, pomiędzy wsiami powstają dziury, zaciera granice i nazwy, ale i tak ją podklejasz i cały czas wozisz ze sobą, bo była z tobą w tylu miejscach...
Z kolei jeśli pożyczam od kogoś książkę, to pierwsze co robię to zakładam okładkę. Wiem, że ludzie mają swoje zboczenia i nie lubią nawet delikatnie nadgiętych rogów. Dlatego ze względu na szacunek robię okładkę specjalnie spasowaną na format książki.
Są oczywiście rzeczy, które pożyczę dość ograniczonej liczbie osób (np. Zadziwiający Maurycy i jego Uczone Szczury w oryginale z autografem Terrego, pierwsze wydanie Ostatniego Bohatera, Jadąc do Babadag z podpisem Stasiuka, czytana dziesiątki razy i niszczona tylko przeze mnie i M.), bo to nie są rzeczy, które jeśli zaginą można potem wymienić na nowe.
Widzę, że z raziela zrobił się bibliofil pełną gębą ;P A jeszcze niedawno pisał, że omija książki szerokim łukiem, co odbijało się w tekstach na blogu. Trzymasz je w jakiejś magicznej skrzyni, żeby nikt ich nie dotykał? Może dlatego tak do nich podchodzisz, ponieważ po raz pierwszy w życiu masz z nimi stały kontakt? Ktoś kto czyta książki regularnie traktuje je normalne, bez zbędnej nabożności.
Ja tam pożyczam gry, książki i nie widzę w tym nic złego, wręcz przeciwnie nawet cieszę się, że posłużą komuś innemu. Gdy wrócą do mnie w gorszym stanie to na drugi raz zastanowię się czy pożyczę coś jeszcze danej osobie. Rzeczy się mimo wszystko niszczą nawet gdy o nie pieczołowicie dbamy, to naturalne. Inną kwestią jest jakość wydania. W takich Potterach w miękkiej okładce podwija się folia na niej. Z kolei te w twardej są jakoś słabo poklejone, bo się rozwalają od środka.
Rzadko pożyczam książki, bo rzadko mnie proszą, bo rzadko się nimi chwalę. Co do wyglądu książki to też raczej wolę, żeby wyglądała schludnie, ale jak się zrobi zagięcie na rogu czy coś (jak ostatnio w "Niedźwiedziu i smoku" Clancy'ego), to huzia na Józia i tam już nie baczę, czy pogięta, czy powyginane rogi, bo wiem, że nie naprawię już tego, ale też staram się nie zdewastować okładki, jak to mają w zwyczaju czytelnicy miejscowej biblioteki. A najgorszym jest, jak strony odrywają się od twardej okładki.
Night Prowler - Przede wszystkim nie jestem i nie byłem analfabetą. Również nie uważam się za specjalistę od literatury współczesnej, ani za czytelnika stulecia. Czytam, bo lubię, a polubiłem, ponieważ poznałem książki od tej lepszej strony. I nadal uważam, że lektury szkolne tylko do czytania zniechęcają. Cały czas mam do większości z nich wstręt. A co do gustu? Prosty, kształtujący się, ale na chwilę obecną zupełnie mi wystarczający.
Imperialista,
DiabloManiak, Logan - Pewnie tak. Zresztą, kto z nas nie ma odchyłów? ;)
Moby04, kulka25 - Jestem wzrokowcem i od zawsze lubiłem szanować swoje i cudze rzeczy. Od małego. Poza tym wcale nie buduję tutaj wizerunku oczytanego, bo do tego sporo mi brakuje. I w ogóle mi na tym nie zależy.
M@rine, tmk13 - Ja po prostu od małego dbałem o swoje rzeczy. Przywiązuje się do nich, niezależnie od tego, czy są wśród nich lepsze i gorsze przedmioty. Taki już jestem, a książki nie są odosobnionym przypadkiem.
Piotrek.K - 6 zmysł ]:>
Bezi2598 - Odmawiam, bo wiem, że nie zwracają zbytniej uwagi na stan książek. Szanują, ale potrafią zagiąć róg i pozostawić po sobie pewne ślady.
Amazing_Maurice - To uwierz. Jeśli komuś ufam, to pozwolę mu wziąć książkę do ręki, bo wiem że mi jej nie uszkodzi po przejrzeniu, ale jak się czyta, wnika w fabułę, bohaterów, wykreowane światy, to już się traci czujność. Z kolei jeśli kogoś nie darzę zaufaniem, to nie zezwalam nawet na ich dotykanie. Cały czas pamiętam ceny książek i nie byłoby mi do śmiechu widzieć jak ktoś ją dewastuje nawet w najmniejszym stopniu.
sebogothic - Podchodzę tak do wszystkich rzeczy. Tyle, że jedne są wytrzymalsze, a drugie takie jak książki mniej. Ja po prostu mam taki nawyk od małego, aby szanować. Nadmiernie szanować. Dlatego też moje Pottery nie mają odklejających się folii.
Tak mnie naszło odnośnie argumentacji, że ludzie nie szanują książek, jak pożyczą.
Ja mam właśnie zupełnie odwrotnie - jeżeli od kogoś pożyczam (co się jednak dzieje niezwykle sporadycznie, książki kupuję) to traktuje je znacznie lepiej od moich. Z prostego powodu - bo nie są moje :)
Widzę, że sami tu dobrzy pożyczalscy;-). Ja wychodzę z innego założenia. Po pierwsze nie rozumiem argumentu dotyczącego "życia" książek pożyczanych. Dla mnie to rzecz, nośnik informacji. Bez względu na to jak bardzo dana książka jest zacna, postępujące uszkodzenia nie dodają jej za grosz "duszy". Lubię stare książki, zapach jest niepowtarzalny, ale argumenty z rodzaju tych, że zniszczone książki kryją w sobie opowieść tego gdzie były i przez ile rąk się przewinęły, czy tych że opowieść jest kontynuowana dzięki przechodzeniu od czytelnika do czytelnika, uważam za po prostu nie trafione. Książka to książka. Stare, zniszczone luminały są magiczne tylko wtedy gdy są wartościowe, w przeciwnym wypadku mamy do czynienia tylko i wyłącznie ze starą i zniszczoną książką, niczym więcej.
Ja staram się książek nie pożyczać nie tylko ze względu na potencjalne uszkodzenia. W moim przypadku książki (podobnie jak płyty CD-Audio) zawsze miały zadziwiającą przypadłość do braku umiejętności znajdywania powrotnej drogi do domu. "Manchild" Herbie'ego Hancocka (wydanie japońskie) jakoś nigdy nie odnalazło drogi powrotnej (mimo wielu prób nakłonienia jej do tego - jakoś słuchać nie chciała). Album "Aliens" wydany przez (wspomny przez DMa) Taschen także się zbuntował, uciekł i nigdy nie wrócił.
Decyzja o nie pożyczaniu książek i płyt nie została więc podjęta przeze mnie z powodu jakiegoś tam kaprysu. Problem dotyczył nawet ludzi których nigdy nie śmiałbym oskarżyć o chęć przywłaszczenia sobie czegokolwiek. Mówię: "wiesz, ta książka leży już u ciebie pół roku...", odpowiedź: "O, sorry, tak, tak, następnym razem na pewno przyniosę". Oczywiście nigdy tej książki już nie zobaczyłem. Wolę książkę komuś dać niż pożyczyć. Jedynym wyjątkiem było pożyczanie ostatnio kumplowi "Metra 2033". Gościu praktycznie w ogóle nie czyta, więc dobre i to. Książka wróciła w dobrej formie, ale to wyjątek od reguły i nie mam zamiaru zmieniać poglądów w tej materii.
Niedługo zamierzam częściowo "przesiąść się" na format cyfrowy, więc kwestia pożyczania przestanie mieć wcześniejsze znaczenie. Przy okazji przytoczony przez kulka25 argument o nie płaceniu za cyfrowe książki jest jednym z najbardziej szkodliwych jakie ostatnio miałem okazję przeczytać. Czego się spodziewasz? Że edycje cyfrowe będą nagle kosztować 5 zł zamiast 30? To się nie będzie opłacać żadnemu wydawnictwu. Nawet na amazonie średni koszt książki to pewnie ok. 5 dolców. No ale od czego są promocje? Dzięki nim ostatnio kupiłem "Korzenie Niebios" za 16 zł, "Gwiazdozbiór Psa" za 14 i "Rozgwiazdę" za 8... To taniej niż najtańsze oferty standardowych wydawnictw na alledrogo. Poza tym kto ci zabroni "pożyczyć" komuś plik mobi lub e-pub? Taki tok myślenia to strzał w kolano. Potem ludzie zastanawiają się dlaczego czytniki e-booków sprzedają się nieźle, ale same e-booki słabo. To jest złodziejstwo i i daleko pojęta krótkowzroczność, tak to należy nazywać. Mentalność intelektualnego pirata jest w tym kraju akceptowana tak jak wsiadanie za kółko na bani. Nieustanne kombinowanie i skarpety z klapkami kubota. Śmieszne jest to wielkie zdziwienie i oburzenie z powodu cyfrowego wydania "Sezonu Burz" dopiero miesiąc po wydaniu fizycznym. To naturalna strategia wydawnictwa która z wiadomych powodów obawia się wydania w takim kraju jak Polska obu formatów równolegle. Przyznam, że nie zawsze korzystam z w pełni legalnych nośników, trudno tego uniknąć. Natomiast elementarna przyzwoitość nakazuje mi kupno, tak po prostu należy, kropka.
Nie pożyczanie książek? Dziwne. To co nam pokazałeś to nie jakiś starodruki po 10 tysięcy i wzwyż że trzeba je trzymać w domu i przeglądać rękawiczkach. Ja osobiście mam kilka książek z początku XX końcówki XIX wieku i ich za Chiny Ludowe nie pożyczę. Ale książki pokroju Kinga, Sapkowskiego czemu by nie. Zwłaszcza ze niektórych książek nie wznawiano na przykład od 20 lat a w bibliotekach tej książki nie ma. Pół biedy jak się mieszka w miastach wojewódzkich tam zawsze jest Książnica gdzie musi być każda wydana w Polsce książka w jednym egzemplarzu. Oczywiście pod warunkiem że nie jest ona dostępna tylko w czytelni ogólnej.
Ja nie mam nic przeciwko pożyczaniu książek. To normalne, że chcesz się podzielić ze znajomym czymś, co Cię zainteresowało. Często sama kupuję książki z drugiej ręki, czy po prostu wypożyczam z biblioteki. Książki w naszych czasach nie są czymś drogocennym. I tak te wydania zniszczą się z czasem, samoczynnie. A im książka bardziej poniszczona, tym ma dla mojego serca większą wartość, bo wiem, że ma swoją historię.
Nie wierze, że ktoś płaci za takie wpisy. Weźcie mnie na gameplay, mogę wam codziennie machać takie "artykuły", wezmę połowę stawki.
Weźcie mnie na gameplay, mogę wam codziennie machać takie "artykuły",
To w czym problem? Gameplay jest otwarty dla każdego.