Nie będę się zagłębiał w szczegóły, bo pytanie zadaję w imieniu znajomej.
Nie chodzi o żula a człowieka na poziomie, pracującego, dobrze zarabiającego, który ma problem alkoholowy i nie chce go leczyć (podkreślam - nie chce, nie chce się przyznać, że ma problem też).
Ktoś ma jakieś pomysły?
Pomyślałem, że może kumpela mogłaby mu nawpieprzać środków przeczyszczających do alkoholu i jak będzie miał nieziemskie sranie po piciu, to może się oduczy, tylko czy można takie rzeczy mieszać z wódą?
Wiem, że jak ktoś nie chce sam, to słabo to wygląda, ale załóżmy, że ktoś chce pić a my mamy zrobić wszystko, żeby mu alkohol zbrzydł.
Sprecyzuję, to facet mojej koleżanki, gościu jest ogólnie bardzo pewnym siebie, cholernie inteligentnym i odnoszącym sukcesy w życiu człowiekiem. Nigdy w życiu nie pójdzie do AA a co najgorsze, tak jaka napisałem - on nawet nie przyznaje się, że problem istnieje, mimo, że wszyscy mu to mówią.
Niewątpliwie człowiek, ktory nie chce sie przyznac do problemu pojdzie do AA (które zapewne uwaza za meline dla marginesu).
Z bliskiej obserwacji powiem, ze raczej nie ma tutaj sposobu. Niestety
Odnosi sukcesy, tacy ludzie nie mają problemu z alkoholem, tak pewnie myśli. Jeśli sam nie chce, nie zmusicie go. Przykra sytuacja.
Mam taki sam problem, tyle że jest to bardzo bliska mi rodzina. Niestety nie możemy sobie z tym poradzić, koleś ogarnięty, praca, dziewczyna, znajomi, ale pije na umór co wieczór do monitora. Ostatnio zrobił sobie przerwę z własnej woli, ale po 2 tygodniach pękł
Jak się nawali tak aż urwie mu się film to połóż go obok jakiegoś faceta i wsadź mu w tyłek prezerwatywę. Oduczy się raz na zawsze :D
Dość skuteczna metodą jest nagranie delikwenta i wreczenie jako prezent przy najblizszej okazji takiego nagrania. Trudno mu bedzie wmawiac samemu sobie nadal ze problemu nie ma.
Alkoholikowi nie pomożesz, póki on sam nie zrozumie, że potrzebuje pomocy i póki on sam nie będzie chciał wyrwać się z nałogu. I jeszcze jedno - alkoholizm to choroba, która pozostaje na całe życie. Przykra sprawa.
[10],[11] święte słowa. Nie da rady rozwiązać problemu bez wczesniejszego jego zaakceptowania
Mam od pół roku współpracownika który wali już czwarty rok, 50 osobowa załoga próbowała mu pomóc, trząsł się jak galareta a warunki miał bardzo dobre bo to w końcu szpital i warunki mamy, niestety nie poszedł na współprace i dzisiaj stracił robotę, to tyle, taka mała wzmianka na temat... tematu.
Eee... jesli twierdzi, ze problemu nie ma to nei ma. Po czym twierdzisz, ze jest alkoholikiem ? Wypije piwko dziennie do obiadu ?
podobno działa jak dosypać do alkoholu proszek ze zdechłej myszy
[10] kończy dyskusję i teraz możemy sobie porozmawiać co będzie gdy tego nie zrozumie
Nic się nie kończy, jest to zaledwie ułamek początku wyjścia z nałogu.
Napisze jak krowie na rowie:
Póki pijak nie zrozumie, że ma problem alkoholowy to nie ma co dyskutować jak zakończyć jego problem
Jak z kazdym innym nalogiem - dopoki glowny zainteresowany nie zechce sam z nim zerwac, to zadna pomoc ani zadne zlote rady nic nie pomoga. A tutaj nie widac, zeby delikwent widzal cokolwiek zlego w swoim zyciu, zapewne nie ma podstaw, by nic takiego zobaczyc, dopoki alko nie wplywa na jego zdolnosc do pracy i odnoszenia sukcesow. Nie wiemy zreszta ile koles pije, i czy rzeczywiscie jest tam jakis problem, czy ktos histeryzuje. Tony Blair tez sie przyznal w autobiografii troche czasu temu, ze za czasow jak byl premierem UK mial problem alkoholowy - wypijal pol butelki wina przed snem.
Jednym zdaniem - nie da sie pijaka oduczyc pic, jesli on sam pierwszy nie zrozumie, ze powinien przestac.
<- [24]
Dokładnie tak, to że autor wątku napisał, że pijak to wszyscy już wydali wyrok, może sprawa wcale nie jest taka prosta jak się wydaje. W obecnych czasach na jakiekolwiek leczenie musi wyrazić zgodę chory lub jego opiekun prawny (po np. sądowym ubezwłasnowolnieniu "pijaka"), żyjemy w wolnym kraju i to że ktoś sobie popija nie powinno stanowić problemu, chyba że ktoś jest histeryczną żoną, która czeka z przesoloną zupą w domu a facet woli wyjść na piwo z kolegami. Sam lubię sobie wypić i to jest moja sprawa, nie jeżdżę po pijaku, na kacu też nie wsiadam za kółko, do pracy absolutnie tym bardziej - czy już powinienem się leczyć? ludzie litości
Są specjalne ośrodki półzamknię, takie do których trafiają np. ludzie którzy spowodowali wypadki samochodowe po pijaku. To dosyć skuteczna metoda, tam są lekarze i psychologowie. Niestety w jego wypadku to nie zadziała ponieważ musiałby poprosić o skierowanie dobrowolnie i potem współpracować.
Strasznie mi przykro ze masz taki problem, obawiam sie ze nie uwolnisz sie od tego jeszcze przez wiele lat. Choroba alkoholowa to bardzo poważny problem. Postaraj się żeby i twoje życie przy okazji nie ucierpiało za bardzo.
Pomodlisz się ?
Musi zaryć nosem o ziemię. Często w takich przypadkach żeby wrócić na powierzchnię trzeba najpierw osiągnąć dno i zrozumieć, że alkoholizm to choroba śmiertelna.
niech koleżanka zagrozi mu, że jak nie przestanie chlać to go zostawi, proste i skuteczne
Myślę że jeśli wpadniecie na pomysł jak większości z was wyperswadować siedzenie przed grami/kompem godzinami to wtedy też będziecie umieli takiego człowieka przekonać do rzucenia alkoholu.
dosypuj mu systematycznie mocne narkotyki do alkoholu
gwarantuje Ci że jak przeżyje kilka razy własną śmierć przez alkohol to przestanie mu się chcieć pić ;D
A co on takiego konkretnie robi? Pije codziennie jedno piwko do obiadu czy obala pół litra?
Poczytam sobie ten wątek
[30] Może i działa, ale nie na każdego.
Znam dość dobrze przypadek że mimo takich właśnie rozmów, ta osoba nie zostawi pijaka tak czy tak, bo go po prostu kocha, i chciałaby mu pomóc. Ale się nie da jak, problem się zapętla i tak dalej i tak dalej. Tak się ciągnie przez pare lat, końca nie widac, co jakis czas jest poprawa i pogorszenie.
Ogólnie mieszkam w niewielkim mieście, gdzie problem alkoholowy to powszechna sprawa. Ludzie nie mają innych rozrywek oprocz pojscia do baru, i tak sie zaczyna za każdym razem. Mój kolega miał coś takiego, ze ojciec sie nad nim psychicznie znęcał, chociaz w sumie razem pili wódke równo. Matka odeszla lata temu, ojciec sie rozpił, synek sie rozpił. oboje pili, oboje mysleli ze nie maja problemu. Ojciec zaczal go obwiniac za swoje porazki, i tak sie ciagnelo dlugo, dlugo. Syn sie powiesil, a ojciec DOPIERO WTEDY przestal pić.
Czyli właściwie przestal pic w momencie kiedy juz bylo kurwa za późno. Ale dopiero strata wlasnego dziecka spowodowala ze sie ogarnal, wiec nie uważam żeby jakies groźby w stylu "przestań pić bo odejdę" zrobią swoje.
A muszę powiedziec ze to zawsze są porządni ludzie, tylko alkohol im sieke z mózgu robił.
Moim zdaniem trzeba poznac przyczyne picia. Wiadomo człowiek zaczyna pić z jakiegoś powodu ( nuda , jakieś problemy , obraca sie w towarzystwie osób pijących , kompleksy itp ) , a potem pije już z przyzwyczajenia aby sie dobrze czuć. Więc aby prubować ogrniczyć picie, trzeba pozbyć sie jego przyczyn.
Napewno człowiek sam musi dojśc do wniosku że ma problem z alkocholem, niestety zazwyczaj dzieje sie to po jakimś nieszczęsciu/ zejsciu na dno.
mefek -> to samo zrobiliśmy znajomemu, tylko ze wkret z historia z marynarzem, bo odpierdalal na imprezach, na 2 miechy przeszło.
Ogólnie AA, słabo działa , tak samo inne ośrodki. Siedzi człowiek pół roku, niby wszystko spoko, jest nawet zaszyty... ale wystarczy powrót do szarej rzeczywistości, starzy znajomi znowu codzienne problemy i alkohol powraca jak bumerang.
Alkoholizm? Kobieta, niech mu powie, że jak nie jest alkoholikiem niech spróbuje absolutnie nic nie pić przez tydzień dwa, jak to nie poskutkuje, to zero sexu, albo odejście. ;] Dużo ludzi nie chce się przyznać do tego, że pije. Jednakże z drugiej strony, w takim kraju to niedziwne ...