W ostatnich dniach tak się jakoś dziwnie złożyło, że na ulicy rozdałem prawie 10 papierosów osobom, które po prostu poprosiły o "pomoc". Wiele nie myśląc poczęstowałem je, ale dokładniej nurtują mnie dwie kwestie:
- skoro ktoś prosi o papierosa to nie ma też pewnie zapalniczki - ogniem też od razu częstować?
- wystawiać cała paczkę i dać wybór co do fajki czy wysunąć jednego aby dać znak, że tego ma się wyciągnąć?
daj podpalonego
Co do drugiego odnośnika,to ja zauważyłem że częściej wyciąga się całą paczkę i daję wybór (który czasem kończy się nie jednym a kilkoma straconymi fajkami).
wystawiać cała paczkę i dać wybór co do fajki czy wysunąć jednego aby dać znak, że tego ma się wyciągnąć?
Otwieram paczkę kciukiem dłoni, w której ją trzymam i niby od niechcenia wysuwam nim kilka papierosów tak, że zawsze jeden wystaje bardziej.
Co do drugiego odnośnika,to ja zauważyłem że częściej wyciąga się całą paczkę i daję wybór (który czasem kończy się nie jednym a kilkoma straconymi fajkami).
No przecież nie dasz jednego z ręki. Ode mnie nikt nie wziął chamsko więcej niż jednego, chyba, że nalegałem, bo wiedziałem, że osoba ta nie będzie miała już jak kupić, a będzie potrzebowała.
Jak jeszcze paliłem i zdarzyło mi się częstować brudasa, to wysuwałem mu fajka z paczki tak, żeby nie dotknął mi pozostałych.
Generalnie rzecz biorąc papierosy zazwyczaj daję ludziom postronnym którzy faktycznie mogą być w potrzebie nikotynowej- małym szczylom z gimnazjum ni nie kupuje alkoholu, ni nie dzielę się papierosami. Co do samego tematu, co prawda nigdy nie studiowałem zasad dobrego wychowania w kontekscie papierosów ale wydaje mi się że ogień to absolutna podstawa, zawsze jak się dzielę to automatycznie tez wyciągam zapalniczkę, wydaje mi sie że to po prostu w dobrym tonie, tak notabene dodam ciekawostkę; ponoć kobiecie papierosa odpala się tylko zapalniczką i tylko na stojąco, ot.
Co do pytania drugiego, również wydaje mi sie że jest tu jakieś rozgraniczenie na płeć- ponoć kobiecie wysuwa się jednego papierosa natomiast mężczyźnie spokojnie można podstawić pod facjatę całą paczkę ażeby to sobie wybrał. '
Swoją drogą ile ja papierosów już rozdałem na Ogrodach i Dębcu w Poznaniu
ja menelom dawac nie bede bo juz nie raz widzialem jak chodzi taki kolo sklepu czy przystanku, sepi od ludzi a po paru minutach uzbiera cala paczke
o ognia mozesz zapytac ale nie powinno sie wyjmowac pierwszemu... Z drugiej strony to lekka bezczelność sępić faja i jednoczesnie nosić ogień.. Troche to wygląda jakbyś celowo nie nosił swoich faj.
Właśnie o to chodzi, że mnie jeszcze nie zahaczył ani jeden menel, sami, umówmy się, "porządni ludzi" - jakiś pan po krawatem, to znowu jakiś pan z walizką albo przechodzący dziadek. :)
Ja zawsze pytającym o papieroska wskazuje drogę do najbliższego kiosku. To chyba też leży w dobrym tonie :D
No chyba że pyta sie jakaś sympatyczna dama, wtedy podaje faje.
Jak to mój znajomy kiedyś mawiał "nauczyłeś się palić, naucz się kupować".
[11] Kurde chyba mamy tego samego znajomego...
Generalnie przed uczelnią zawsze znajdzie się jakaś miła dama z fajkiem do poczęstunku :p
Ja częstuję swoich ludzi, a nieznajomych rzadko, bo też rzadko mnie proszą (chyba, że dobre chłopaki pod blokiem, wtedy wiadomo). Jednak jak już coś, to menelów olewam, chyba że mają sympatyczną i szczerą gadkę, a "porządnym" ludziom zajadę jak nie ma lipy, bo sam też bywam w potrzebie.
Skąd przeświadczenie, że jak ktoś nie ma papierosa to nie ma też ognia? Przecież nie wyrzuca się zapalniczki w momencie, gdy skończy nam się paczka, prawda? Ja częstuję bez ognia, jak poprosi o ogień, to go dostanie, nołproblem, ale zazwyczaj mają swój.
Z paczki szluga wysuwam tylko wtedy, gdy jest stosunkowo pełna i wyciągnięcie może być utrudnione, a jak jest luz, to tylko potrząsam, by parę było na wierzchu.
Z zasad papierosowych - nie odpala się szluga komuś, samemu trzymając odpalonego w mordzie - albo wyjąć, albo odpalić swojego później. Ponadto przy zapalniczce na "tym samym ogniu" przypalać mogą tylko pary lub panny. ;)
PS. "nauczyłeś się palić, naucz się kupować" - debilizm. ;)
Czasem poczęstuję, jeżeli jest to nagminne to wtedy wyznaję zasadę "nauczyłeś się palić, naucz się kupować".
raz jak odmówiłem dwóm szczylkom papierosa, zaczęli się sapać, jak mnie jeden dotknął za chwilę wylądowali w śniegu. bezczelni
starszych ode mnie, bądź rówieśników częstuje zawsze, z drobnymi wyjątkami, małych szczylków nigdy. papierosy bądź skręty noszę w papierośnicy, więc poprostu otwieram ją przed kimś, daje ogień jak ktoś spyta
I to jest wlasnie glupota, czestowac nieznajomych na ulicy. Ale twoja kasa to rob z nia co chcesz, w sumie to tak jakbys komus gowno dawal.
Proszenie o papierosa i częstowanie na ulicy pokazuje jak SILNYM nałogiem jest nikotynizm.
Przecież zazwyczaj obcych osób o coś nie poprosimy, co najwyżej o podanie godziny.
A tutaj bez większego zażenowania ludzie liczą że druga osoba da im coś swojego i co więcej nie mają też problemów z wsadzeniem tego do ust...
"nauczyłeś się palić, naucz się kupować" - Jak jakiś czas temu usłyszałem taki tekst od koleżanki to zdębiałem. Jakoś tak przywykłem, że wśród moich znajomych każdy każdego częstuje, a papierochy to dobro wspólne którym trzeba się dzielić i nikt nie ma z tym najmniejszego problemu.
Co do pytania, ogniem częstuje tylko gdy ktoś zapyta, inaczej zakładam, że ma swój. Papierosa zawsze wysuwam lekko żeby oszczędzić komuś dłubania w paczce, nie widzę w tym nic nieuprzejmego, a nawet odwrotnie...
BmrQ3
Wiesz, na osiedlu często bywało tak, że byli tzw. palacze okazyjni, lub "rzucający" tj. ludzie co nigdy nie mieli swoich fajek i zawsze sępili od każdego "A daj jeszcze jedną, a ostatnią daj" i później siedząc parę godzinek na ławce wychodziło na to, że palisz własne pakę ty i jakichś 2-3 kolegów...
Oddawaj całą paczkę z zapalniczką, pozbędziesz się 20 szczepów raka których normalnie sam byś użył.
"proszenie" o papierosa nieznajomych na ulicy to żebranie.
Czułbym się jak gówno gdyby potrzeba zapalenia zmusiła mnie do żebrania.
Nie żebrzę, nie czuję się jak gówno, olewam innych żebrzących. Proste.
edit: literak
Najlepsi są ciule, którzy proszą o papierosa, a gdy podajesz paczkę, on mówi: "a mogę drugiego dla kolegi?".
ciule.
Na takich gości jest jeden prosty sposób. Kupujesz paczkę najtańszych, najgorszych papierosów i nosisz ze sobą. Częstujesz oczywiście nimi, co kończy się najczęściej odmową przyjęcia, chociaż wcześniej chcieli. W efekcie jedna paczka za kilka PLN to przynajmniej pół roku spokoju, a do tego jaka oszczędność :]
Kiedyś w Katowicach czekając na tramwaj, cyganka poprosiła jakiegoś dziadka o papierosa, on się zgodził a ona " A to da pan jeszcze dla mamy?". Dziadek wyrwał jej papieros z ręki i powiedział "Jaaa, na pewno" i sobie poszedł.
Ja właściwie nigdy, chyba, że ktoś mnie ujmie swoją aparycją.
Przypomniała mi się anegdotka. Nie tak dawno szedłem z kolegą przez krakowski rynek. Dwóch żulków podbiło do kolegi z pytaniem, czy ma papierosa. Kolega odparł, że nie ma, ale może na mój kumpel, przy czym wskazał mnie.
Żule popatrzyły na mnie, pokiwały smętnie głową i rzekły: "eee nieee, jego znamy, on nigdy nie daje".
;p
Reksio ja za dobre serce mam :) Jesli nie mam to nawet przeprosze, ze nie moge poczestowac!
qLa :: To wiadome, że takie notoryczne sępienie papierosów przez człowieka który cię w życiu nim nie poczęstował jest strasznie irytujące. Na szczęście rzadko trafiałem na takich cwaniaczków, nawet przeciwnie, częściej to mi paczkę pod gębę podstawiali jak widzieli, że bez fajek jestem i prosić się wcale nie było trzeba, dlatego i ja znajomym nigdy nie odmawiam, obcym zazwyczaj też nie, no chyba, że ktoś mi nie podpasuje :)
Teraz już na szczęście nie zdarza mi się zostać bez fajek, kręcę sobie w łapach i zawsze noszę przy dupie ze dwie paki tytoniu. Taniej i smaczniej, ogólnie polecam:)
Dzisiaj jakiś rekord chyba padł - na odcinku 200m został zaczepiony trzykrotnie z prośbą o poczęstowanie papierosem.
Odmówiłem, tak wiem, kawał chama ze mnie...
k42a_ -> W Krakowie na odcinku Stradomska-Rynek Główny (10 minut drogi) zdarzyło mi się raz 8 razy. Osiem.