Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 22 lutego 2007, 13:17

autor: Artur Falkowski

Maelstrom - recenzja gry

Maelstrom na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie niedopracowanego RTS-a, wykorzystującego typowe rozwiązania znane z tego typu produkcji. Po kilku godzinach rozgrywki wciąż pozostaje takim niedopracowanym RTS-em.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Istnieją gry, które z miejsca wciągają każdego, kto w nie zagra – gry, z którymi kontakt potwierdza istnienie miłości od pierwszego wejrzenia. Są też produkcje, które wyglądają niepozornie, ot, takie brzydkie kaczątka, jednak po pewnym czasie można odkryć ukryte w nich piękno, drobne szczegóły zaczynają układać się w spójną całość, a to, co z pozoru było nieciekawe, okazuje się tylko maską, pod którą kryje się niesamowity ładunek miodności.

Maelstrom nie jest z pewnością przedstawicielem pierwszego z wymienionych rodzajów. Niestety, nie należy też do drugiego. Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie niedopracowanego RTS-a, wykorzystującego typowe rozwiązania znane z tego typu produkcji. Po kilku godzinach rozgrywki wciąż pozostaje takim niedopracowanym RTS-em i tylko frustracja gracza jest większa, bo w międzyczasie odkrył, jakim potencjałem dysponowała wydana przez Codemasters produkcja.

Gra została opracowana przez rosyjskie studio K-D Lab, mające już na swoim koncie całkiem udaną strategię czasu rzeczywistego, Perimeter. Maelstrom – zamiast być tytułem lepszym, bo wykorzystującym doświadczenie deweloperów związane z tworzeniem poprzedniej produkcji – okazał się być dla Rosjan krokiem wstecz.

Ten przystojny robot to wizytówka Ascension.

Fabuła gry nie ma w sobie nawet odrobiny oryginalności. Oto bowiem ziemia po raz kolejny stała się nieprzyjazną dla życia planetą. Wywołana przez ludzi katastrofa ekologiczna oraz wojna sprawiły, że znana nam cywilizacja praktycznie przestała istnieć. Pozbawione mieszkańców miasta zamieniły się w ruinę, a niedobitki ludzkości skryły się w podziemnych schronach. Powstały dwie frakcje, które rozpoczęły bezpardonową walkę o władzę nad naszym globem. Jedną z nich tworzą Remnants, grupa pod przywództwem byłego generała Jamesa Buchanana, w której skład wchodzą głównie eks-żołnierze. Posługują się technologią najbardziej zbliżoną do znanej nam obecnie. Kryją się w bunkrach, a do walki wysyłają piechotę, czołgi i inne uzbrojone pojazdy. Przeciwnikiem Remnants jest organizacja o nazwie Ascension. Posiada ona na swoich usługach większość ziemskiej intelektualnej elity. Nic dziwnego zatem, że właśnie ta frakcja może poszczycić się najbardziej zaawansowanymi osiągnięciami techniki. W swoich laboratoriach opracowała liczne wynalazki, z których najbardziej znaczącym są zautomatyzowane jednostki bojowe potrafiące zmieniać swój kształt i dostosowywać się do aktualnej sytuacji i potrzeb (przywodzące nieco na myśl bohaterów komiksów z serii Transformers).

Jakby tego było mało, na arenę wojennych działań wkroczyła jeszcze jedna grupa – Hai-Genti, rasa obcych, pragnąca podbić ziemię i wykorzystać ją jako źródło surowców. W zakresie rozwiązań cywilizacyjnych najeźdźcy stali się mistrzami biotechnologii. Ich budowle i jednostki są w zasadzie przerażającymi żywymi organizmami jako żywo przypominającymi serię filmów Alien. Walczący o panowanie nad Ziemią Obcy stali się przeciwnikami zarówno dla Remnants, jak i Ascension.

Przyznać trzeba, że konflikt pomiędzy tymi trzema tak odmiennymi ugrupowaniami mógł zostać opowiedziany w ciekawy sposób. Niestety dialogi są drewniane, a dubbing stoi na niskim poziomie, podobnie animacja bohaterów, których rozmowa podczas wyświetlanych na silniku gry scenek przerywnikowych przypomina bardziej dziwaczne połączenie tańca z odganianiem się od komarów niż poważny dialog, mający kluczowe znaczenie dla dalszych losów bitwy. Choćby nie wiem jak dobrze dopracowano rozgrywkę, to i tak kiepskie wstawki fabularne zepsułyby całą przyjemność ze śledzenia fabuły.

Tym, co może nieco ratować Maelstrom, jest tryb battle, w którym mamy możliwość dostosowania poszczególnych elementów rozgrywki, dobierając mapę, przeciwników i warunki zwycięstwa. Ten tryb jest wbrew pozorom o wiele ciekawszy niż kampania. Ponadto możemy pobawić się wspólnie ze znajomymi za pomocą multiplayera wykorzystującego połączenie online albo domową sieć LAN.

Niestety przebieg gry również pozostawia wiele do życzenia. W swoich założeniach nie odbiega w żadnym stopniu od tego, do czego przyzwyczaiły nas inne pozycje określane mianem RTS. Tutaj również rozbudowujemy własną infrastrukturę, bazę i budynki pomocnicze, tworzymy system umocnień oraz miejsca, w których powstawać będą nasze militarne jednostki. Oczywiście wszystko to wymaga surowców. Każda ze stron konfliktu potrzebuje różnych ich rodzajów i w inny sposób je zdobywa. Brak któregokolwiek może spowodować, że w pewnym momencie rozgrywki nie będziemy mogli uzupełnić strat w jednostkach bojowych, a co za tym idzie, dość szybko staniemy się łatwym kąskiem dla bardziej zasobnego przeciwnika.

Budynki Hai-Genti kojarzą się z filmami z serii „Obcy”.

Nie mogło również zabraknąć misji o charakterze fabularnym, w których dowodzimy niewielkim oddziałem, a naszym celem jest na przykład dotarcie w określone miejsce albo przejęcie zasobów wroga. Żeby tego dokonać zbieramy drużynę, w której skład wchodzi zazwyczaj jeden lub więcej bohaterów. Są oni postaciami kluczowymi dla naszej organizacji, a ich śmierć równa się zawaleniu misji. Wraz z przebiegiem rozgrywki bohaterowie nabierają doświadczenia, które pozwala im rozwinąć rozmaite, przydatne w trakcie walki umiejętności.

Z tym typem postaci związany jest jeszcze jeden niezbyt przyjemny aspekt gry. Otóż czasami do wykonania jakiegoś zadania zostajemy zmuszeni zapomnieć na chwilę o tym, że gramy w strategię, i zająć się misją, która bardziej kojarzyć się może z produkcjami przedstawionymi w perspektywie trzeciej osoby. Oto bowiem przejmujemy bezpośrednią kontrolę nad poczynaniami naszej postaci. Zamiast wskazywać za pomocą myszki miejsce, do którego ma się udać, sterujemy nią za pośrednictwem klawiatury, podczas gdy elektroniczny gryzoń służy nam do celowania i oddawania strzałów. Przyznać trzeba, że to jeden z najgorszych, jeżeli nie najgorszy element rozgrywki. Sterowanie jest toporne, nasza postać porusza się niczym paralityk, a animacja pocisków w locie budzi uśmiech politowania. Ponadto nasi wrogowie momentalnie nabierają wprawy w celowaniu i ich strzały niemal nigdy nie chybiają. Dlatego też najlepiej jest unikać trybu TPP tak często, jak to tylko możliwe.

Nikogo nie zdziwi fakt, że każde z dostępnych w grze ugrupowań posiada inne budynki, inne typy jednostek oraz inną taktykę walki. Pod tym względem zdecydowanie najgorzej wypadają Remnants. Ich siły bojowe są typowe aż do bólu i niczym nie odstają od innych tego typu produkcji. Granie tym ugrupowaniem jest najbardziej nudne i nieciekawe. Niestety w trybie kampanii dostaniemy możliwość pokierowania innymi stronami konfliktu dopiero wtedy, kiedy ukończymy misje przewidziane dla Remnants.

Jeżeli chodzi o pozostałe frakcje, sprawa wygląda już nieco lepiej. Szczególnie ciekawe są zdolne do metamorfozy oddziały Ascension. Rasa obcych również ma parę ciekawych rozwiązań. Podejrzewam jednak, że niewielu graczy to doceni, ponieważ większość zbyt mocno będzie sfrustrowana problemami ze sterowaniem i inteligencją zarówno własnych jednostek, jak i przeciwników.

Widok TPP – szczerze odradzam.

Teoretycznie w żadnej wydanej aktualnie grze RTS nie powinny już zdarzać się sytuacje, w których kierowany przez nas oddział nie potrafi dotrzeć w określone miejsce, ponieważ nie radzi sobie z kilkoma przeszkodami w terenie. Niestety praktyka pokazuje inaczej, czego (nie)świetnym przykładem jest Maelstrom. Tutaj jednostki potrafią zatrzymać się w najmniej spodziewanym momencie, kręcić w kółko bez celu, a nawet próbować taranować budynki zamiast po prostu je obejść. Głupota naszych oddziałów jest czasami tak potworna, że w celu przeprowadzenia ich między ruiną wieżowca a wrakiem samochodu trzeba klikać im myszką tuż przed nosem, ponieważ wydanie polecenia udania się w miejsce bardziej odległe niechybnie skończy się jakimś dziwnym dreptaniem w miejscu.

Armia klonów w oczekiwaniu na walkę.

Podobnie kiepsko wykonano algorytmy odpowiadające za wykrywanie naszych oddziałów przez przeciwników i vice versa. Twórcy sprawili, że percepcja występujących w grze oddziałów jest tak niewielka, że dostrzegają przeciwników dopiero wtedy, kiedy ci niemal na nich wejdą. Czasami nawet to nie wystarczy, by zmusić zaatakowanych do obrony. Kilkakrotnie zmuszony byłem ręcznie wydawać mojej drużynie polecenie ataku, pomimo tego, że ustawiłem im uprzednio w opcjach zachowanie polegające na otwieraniu ognia do każdego zobaczonego wroga.

Ciekawym elementem rozgrywki jest możliwość terraformowania terenu, czyli zmieniania jego właściwości za pomocą specjalnych jednostek. Dzięki temu rozwiązaniu możemy podnosić i obniżać poziom danego obszaru, a nawet sprawiać, by znalazł się pod wodą. Pozwala to w dużym stopniu wpłynąć na ukształtowanie terenów naszych wojennych działań. Przyznać muszę, że jest to jedna z lepszych cech recenzowanej gry, jednak w świetle wymienionych wcześniej wad nie wystarcza, by zatrzeć negatywne odczucia związane z obcowaniem z tą produkcją.

Grafika również nie robi zbyt wielkiego wrażenia. Niektóre budynki to proste geometryczne modele pokryte niskiej jakości teksturami. Twórcy nie popisali się też przy opracowywaniu poszczególnych lokacji. Liczba obiektów w nich zamieszczona jest niewielka i dość szybko daje się zauważyć wtórność. Same postacie poruszają się niemrawo, a animacja walk jest zbyt mało dynamiczna. Pole walki z pewnej odległości wygląda przyzwoicie, jednak na zbliżeniach dużo traci. Pojazdy przypominają modele z kartonu, a trzymana przez żołnierzy broń więcej ma wspólnego z dziecięcymi zabawkami niż z rzeczywistym uzbrojeniem. Dużo problemów sprawia też kamera. Pomimo możliwości dostosowania jej do własnych potrzeb, często nie można dobrać odpowiedniego widoku na pole bitwy.

Kilka kaktusów pustyni nie czyni.

Reasumując: Maelstrom to gra, która miała szansę stać się interesującą produkcją (głównie ze względu na ciekawy świat). Niestety wskutek wielu błędów i niedociągnięć oraz kiepsko poprowadzonej fabuły stała się przeciętnym tytułem RTS, który zainteresować może co najwyżej zapalonych fanów strategii czasu rzeczywistego. Pozostali lepiej niech się wstrzymają i poczekają na nadejście kolejnej odsłony wielkiego Command and Conquer, która, na nieszczęście dla gier typu Maelstrom, jest już na horyzoncie.

Artur „Metatron” Falkowski

PLUSY:

  • możliwość terraformowania terenu;
  • pomysłowe jednostki Ascension.

MINUSY:

  • beznadziejny tryb fabularny;
  • problemy z inteligencją przeciwników (naszych oddziałów zresztą też);
  • źle zbalansowana siła broni (np. piechota nie ma problemów z pokonaniem ciężko uzbrojonych pojazdów);
  • irytujące głosy postaci;
  • oprawa graficzna odbiegająca od dzisiejszych standardów.
Maelstrom - recenzja gry
Maelstrom - recenzja gry

Recenzja gry

Maelstrom na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie niedopracowanego RTS-a, wykorzystującego typowe rozwiązania znane z tego typu produkcji. Po kilku godzinach rozgrywki wciąż pozostaje takim niedopracowanym RTS-em.

Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne
Laysara: Summit Kingdom - recenzja gry we wczesnym dostępie. Widzisz tamtą górę? Możesz na niej zbudować miasto idealne

Recenzja gry

Laysara: Summit Kingdom jest doskonałą pozycją dla graczy, którzy uwielbiają logistyczne przeszkody stające na drodze do budowy miasta idealnego. Polskie studio Quite OK Games zdecydowanie wie, co robi, oby tylko Early Access okazał się dla niego łaskawy.

Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Nic dziwnego, że to najbardziej wyczekiwana gra na Steamie
Manor Lords - recenzja gry we wczesnym dostępie. Nic dziwnego, że to najbardziej wyczekiwana gra na Steamie

Recenzja gry

Polski średniowieczny city builder Manor Lords ma potencjał, by okazać się jedną z najciekawszych gier tego roku. Jak jednak wygląda na początku swojej przygody z Early Accessem? I czy spełnia pokładane w nim nadzieje? Sprawdziłem.