Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Star Wars: The Old Republic - Shadow of Revan Recenzja gry

Recenzja gry 16 grudnia 2014, 16:00

autor: Luc

Recenzja gry Star Wars: The Old Republic – Shadow of Revan. Wrócił klimat z KotOR-a

Wielu próbowało już konkurować z potęgą World of Warcraft i jeszcze nikt z tej batalii nie wyszedł zwycięsko. Podobnie było i z The Old Republic, choć gra po ostatnich zmianach i najświeższym dodatku zaczęła nareszcie kroczyć własną, niewydeptaną ścieżką.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • Nowy, wciągający rozdział historii;
  • Filmowy klimat wręcz wylewa się z ekranu;
  • Dużo ułatwień dla graczy preferujących samotną rozgrywkę;
  • Dwie nowe i ciekawie zaprojektowane planety;
  • Uproszczony i bardziej klarowny system rozwoju postaci;
  • Mnóstwo nowego uzbrojenia, pojazdów oraz przedmiotów kosmetycznych;
  • Usprawniona ścieżka zdobywania przyzwoitego ekwipunku dla postaci oraz kompana.
MINUSY:
  • Kilka drobnych, charakterystycznych dla każdego MMO błędów;
  • Mocno niegrywalne rajdy.

The Old Republic od momentu premiery przeszło chyba wszystkie możliwe stadia rozwoju. Zaczynając jako MMO w pełnej cenie wymagało dodatkowo abonamentu, później na krótko mocno obniżono cenę pudełkowej wersji, aż w końcu gra przeszła na model free-to-play z opcjonalnymi płatnościami. Możliwość subskrypcji wprawdzie wciąż istniała, ale wszyscy chętni mogli już w rok od wyjścia tytułu zakosztować międzygalaktycznych wojaży bez wydawania złotówki. Dosyć niespodziewana zmiana w finansowaniu produkcji wyszła grze na dobre – liczba aktywnie logujących się każdego miesiąca znacznie przekroczyła wyniki osiągane w chwilę po premierze, a same zyski błyskawicznie się podwoiły. Uzbierane w ten sposób fundusze inwestowano oczywiście w dalszy rozwój produkcji, czego efektem było kilka darmowych rozszerzeń oraz całkiem niezły dodatek Rise of the Hutt Cartel, który po raz pierwszy mocno zmodyfikował rozgrywkę.

Kolejną tak spektakularną – i o dziwo jeszcze bardziej udaną – zmianę zaserwowano graczom wraz z łatką 3.0 i premierą kolejnego rozszerzenia, tym razem nawiązującego do głównego bohatera kultowego Knights of the Old Republic. I choć prawdopodobnie żadnej produkcji nigdy nie uda się dobić do poziomu rozgrywki, jaką zaserwowało nam studio BioWare w 2003 roku, to Shadow of Revan absolutnie nie ma się czego wstydzić.

Revan kontratakuje

Tym, co od samego początku miało wyróżniać The Old Republic na tle innych MMO, był oczywiście nacisk na szczegółową narrację i głęboką fabułę, wspartą przez liczne filmowe przerywniki. Trend ten, mimo że początkowo bardzo ciepło przyjęty, okazał się niestety nie wystarczać do zapewnienia grze odpowiedniej popularności i przez pewien czas można było zaobserwować, że BioWare postanowiło skupić się na innych elementach rozgrywki. Podążanie śladami World of Warcraft to jednak kompletnie nietrafiony pomysł i szczęśliwie twórcy w porę się zorientowali, że nie tędy wiedzie droga do ich sukcesu. Filmowość wykonanych misji ponownie wróciła do łask w pierwszym, płatnym dodatku, a w Shadow of Revan jest widoczna bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Biorąc pod uwagę to, jaki wątek znalazł się w centrum opowiedzianej historii, ciężko wyobrazić sobie lepsze posunięcie.

Bohaterowie galaktyki tylko zjednoczeni będą w stanie stawić czoła nowemu zagrożeniu.

Recenzja gry Star Wars: The Old Republic – Shadow of Revan – wrócił klimat z KotOR-a - ilustracja #3

The Old Republic w momencie przejścia na model free-to-play wprowadziło specjalny sklep określany mianem „Carel Market”, w którym gracze za prawdziwe pieniądze mogą kupować kosmetyczne przedmioty, przyspieszać progres swojej postaci oraz odblokowywać poszczególne funkcje. Niemal każdy z tych elementów można oczywiście pozyskać także za zdobywane podczas rozgrywki kredyty, jednak nałożone na graczy niepłacących abonamentu limity znacznie ten proces wydłużają. Niemniej, wątki fabularne poszczególnych klas oraz oryginalna kampania są dostępne dla wszystkich bez żadnych opłat.

No dobrze, ale o czym tak właściwie najnowsze rozszerzenie w ogóle jest? Nie wdając się w szczegóły, aby nie popsuć Wam potencjalnej zabawy z odkrywania kolejnych sekretów, zdradzę jedynie, że uwielbiany przez wszystkich Revan wraca do świata żywych wraz ze swoimi wszystkimi talentami. Genialny zmysł strategiczny i potęgę Mocy wykorzystuje jednak tym razem w całkowicie innym celu – nieco przewrotnie rozumianego zbawienia galaktyki, do którego to prowadzi zniszczenie zarówno Imperium, jak i Republiki. Mając na swoich usługach wierny Zakon Revanitów, z każdym krokiem jest bliżej zrealizowania tego złowieszczego planu. Zadaniem naszego bohatera jest oczywiście zapobieżenie katastrofie, choć szybko okazuje się, że pomimo usilnych starań nie będziemy w stanie dokonać tego samodzielnie.

Nowa nadzieja dla pojedynczego gracza

Dodatek całą tę epicką opowieść dzieli na dwa całkowicie nowe podrozdziały. W jednym z nich próbujemy rozszyfrować plany Revana, infiltrując szeregi najemników na nieodwiedzanej wcześniej planecie Rishi. W drugim zagłębiamy się w tajemnice skrywane na powierzchni Yavin 4, napotykając na swojej drodze nie tylko starożytną rasę wojowniczych Massasich, ale i strzeżone przez nich mistyczne świątynie, przepełnione wręcz niewyobrażalną potęgą Mocy. Podczas swoich przygód trafimy także i w znane wcześniej miejsca – m.in. na wodny Mannan czy chociażby Lehon, czyli rodzimą planetę rasy Rakata. Co ciekawe, większość z nowych misji rozgrywamy w innej niż dotychczas formule – zamiast typowych zadań dla pojedynczego gracza, twórcy sporą część narracji umieścili w tzw. Flashpointach, czyli grupowych wyprawach, w których napotykamy najpotężniejszych przeciwników.

Recenzja gry The Thaumaturge. Urzeka polskością, nuży gameplayem
Recenzja gry The Thaumaturge. Urzeka polskością, nuży gameplayem

Recenzja gry

The Thaumaturge ma niespecjalnie zajmujący gameplay, a wyglądem momentami przypomina pierwszego Wiedźmina, jednak pod tą warstwą kryje się naprawdę przyjemna gra, oferująca wiele smaczków i wyróżniająca się ciekawą fabułą.

Recenzja gry Final Fantasy VII Rebirth. Wielka, piękna, bezkompromisowa
Recenzja gry Final Fantasy VII Rebirth. Wielka, piękna, bezkompromisowa

Recenzja gry

Reguły zawsze były oczywiste – gry są albo krótkie i intensywne, albo długie i powtarzalne. Prosta zasada. Jednak Final Fantasy VII Rebirth przy całym swoim ogromie potrafi jakimś cudem zaskakiwać, angażować i ani myśli zwalniać przez dziesiątki godzin.

Recenzja gry Banishers: Ghosts of New Eden. Ni śmierć, ni budżet nie powstrzyma zakochanych
Recenzja gry Banishers: Ghosts of New Eden. Ni śmierć, ni budżet nie powstrzyma zakochanych

Recenzja gry

Sześć lat po wydaniu średniego Vampyra twórcy Life Is Strange znów celują w gatunek RPG. Tym razem poszło im znacznie lepiej. Banishers: Ghosts of New Eden udanie łączy rozgrywkę a la God of War z klimatem, jakiego nie powstydziłby się Wiedźmin.