Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

LEGO Batman 3: Poza Gotham Recenzja gry

Recenzja gry 22 listopada 2014, 12:00

autor: Luc

Recenzja gry LEGO Batman 3: Beyond Gotham - Mroczny Rycerz w pustym świecie

Po dłuższej przerwie i skupieniu się na filmowych licencjach seria LEGO ponownie wraca do świata superbohaterów. Tym razem Batman oraz pozostali herosi z uniwersum DC o lepsze jutro walczą nie w jednym, a w kilku światach. Jak sobie poradzili?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

PLUSY:
  • Mnóstwo bohaterów do odblokowania;
  • Gigantyczne ilości znajdziek;
  • Zmiany w systemie kostiumów;
  • Świetnie wyglądające lokacje;
  • Liczne nawiązania do klasycznych seriali oraz komiksów;
  • Jak zawsze duża dawka humoru.
MINUSY:
  • Kiepskie sterowanie i kulejący interfejs;
  • Słabo poprowadzony główny wątek;
  • Mocno ograniczony i pusty „otwarty świat”;
  • Kompletnie niewykorzystany potencjał postaci w trybie fabularnym.

Klocki LEGO to jedna z tych niewielu rzeczy, która – bez względu na wiek – potrafi nie tylko oczarować, ale i przyciągać nieustannie kolejne pokolenia. To, czy mamy lat dwanaście czy też czterdzieści, rzadko kiedy stanowi jakąkolwiek barierę przed pożądliwym zerknięciem na mijaną właśnie wystawę nowej kolekcji, a nawet Ci, którzy deklarują, iż „dawno z tego wyrośli” z pewnością chociaż raz w życiu przyłapali się na myślach typu „hej, całkiem nieźle to wygląda!”. Magia bryłek rodem z Danii wciąż jest obecna i zdaje się właśnie przeżywać swój złoty okres – niezliczone ilości nowych serii, masa książek, filmów, ubrań, maskotek czy choćby komiksów przynoszą firmie rekordowe zyski. Na liście tej nie może zabraknąć także i gier wideo, które choć towarzyszą nam już od dłuższego czasu, dopiero w rękach utalentowanego studia Traveller’s Tales stały się prawdziwym przebojem. Trzymające nieustannie równy, dobry poziom produkcje odwiedzały w ciągu ostatniej dekady niemal wszystkie najpopularniejsze filmowe światy, zdarzało się im flirtować także i z uniwersum pełnym komiksowych bohaterów. Po przerwie na The LEGO Movie Videogame oraz wirtualnego Hobbita twórcy po raz kolejny wzięli się za superherosów oraz superzłoczyńców – tym razem znanych z kart komiksów spod egidy DC.

Niektórzy chcą po prostu patrzeć, jak świat się … zmniejsza

Jak już po samym tytule produkcji nietrudno odgadnąć, że główny wątek LEGO Batman 3: Beyond Gotham rozgrywa się poza fikcyjnym miastem Mrocznego Rycerza. Choć samych wizyt w metropolii nie unikniemy, zdecydowaną większość czasu spędzamy zwiedzając inne zakątki globu, resztę wszechświata oraz jego egzotyczne planety. Batman i spółka nie odbywają oczywiście kosmicznych podróży dla własnej przyjemności – tułając się z miejsca na miejsce, starają się usilnie powstrzymać niejakiego Brainiaca, próbującego pomniejszyć Ziemię i pobliskie światy oraz przejąć nad nimi kontrolę. Historia jak na komiksowe standardy stosunkowo tradycyjna, choć z obiecującym potencjałem, który przy odpowiednim poprowadzeniu mógłby okazać się zaczątkiem do fantastycznej, wciągającej przygody. Niestety w przypadku LEGO Batman 3 na „mógłby” się skończyło. Tryb fabularny w późniejszych częściach nabiera wprawdzie rumieńców, ale przez kilka pierwszych godzin gra ciągnie się niemiłosiernie, zanudzając gracza nieomal na śmierć.

Pierwsze kroki w kosmosie nie są najłatwiejsze, ale nasi bohaterowie radzą sobie całkiem nieźle.

Recenzja gry LEGO Batman 3: Beyond Gotham - Mroczny Rycerz w pustym świecie - ilustracja #3

Oprócz fikcyjnych bohaterów w grze znalazło się także kilka znanych postaci z „prawdziwego życia” – oprócz Adama Westa (aktor odgrywający oryginalnego Batmana) czy Kevina Smitha (współautor komiksów o Green Arrow oraz Green Hornet) pojawił się także… Conan O’Brien. Kojarzony ze swoich komediowych talk-show, odgrywa w LEGO Batman 3 rolę jednego z naszych przewodników.

Im dalej brniemy w kampanię, tym jednak lepiej to wszystko wygląda, a charakterystyczny dla serii LEGO specyficzny humor wraca w dokładnie takiej formie, w jakiej można było tego oczekiwać. I o ile same sytuacyjne żarty oraz historia faktycznie rozkręcają się z rozdziału na rozdział, dosyć kiepskie zaprojektowanie osobowości poszczególnych postaci, które także rzuca się w oczy już na samym początku, pozostaje bez zmian. Ci, którzy mają nadzieję na to, iż pojawienie się na ekranie Jokera czy choćby Zielonej Latarni cokolwiek w tej kwestii zmieni będą rozczarowani. Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów fabuły, ale nieomal żaden z superbohaterów „nie jest sobą”. Cechy, za jakie pokochaliśmy Flasha czy Wonder Woman, znikają w jednej chwili, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Jednym słowem: ogromny potencjał, jaki drzemie w herosach i złoczyńcach z uniwersum DC poszedł na marne.

Rozgrywając ukryty poziom inspirowany Batmanem z 1966, w roli Mrocznego Rycerza usłyszymy oczywiście Adama Westa.

Osoby, którym charyzmatyczność i wyraziste osobowości znanych bohaterów do niczego nie są potrzebne, zapewne kompletnie nie zwrócą na to uwagi, ale serce mi się krajało, gdy patrzyłem na Cyborga bojącego się myszy, tudzież Lexa Luthora obściskującego się z Supermanem. Oczywiście tego wymagała konwencja gry, ale jak pokazał przykład Marvel Super Heroes, można zrobić zabawną produkcję bez totalnego miszmaszu. Żal był tym większy, iż w nielicznych fragmentach, w których znani bohaterowie wracali do normalnego stanu, całość od razu nabierała przyjemnie znajomego klimatu.

W siedzibie Ligii Sprawiedliwych wszyscy fani uniwersum DC będą czuli się jak w domu.

Ze złem nie wypada walczyć w byleczym

Zakładając jednak, iż postacie przestaną w końcu szczebiotać, a my na czele naszej drużyny ruszymy do akcji, Beyond Gotham zaczyna uderzać we właściwe tony. Już na początku wypadałoby zaznaczyć, iż najistotniejszą zmianą w sposobie rozgrywki są nowości w systemie kostiumów. O ile sytuacyjne przebieranki postaci występowały już wcześniej, tym razem otrzymaliśmy możliwość korzystania z nich w dowolnej chwili, pod warunkiem, że udało się nam je wcześniej odblokować. Wszystko w ramach tej samej postaci i przy pomocy pojedynczego przycisku! Część wariantów wprawdzie widzieliśmy także i w poprzednich częściach, trafiło się jednak także i kilka całkowicie nowych „fatałaszków”. Fakt, iż od teraz możemy je zmieniać, kiedy się nam żywnie podoba (o ile mamy odpowiedniego bohatera – nie wszyscy mogą się przebierać, ale o tym za chwilę), bardzo pozytywnie wpłynął na zróżnicowanie rozgrywki, w szczególności samej walki.

Dla Flasha żadna bieżnia nie jest wyzwaniem.

Ta naturalnie wciąż jest uproszczona do bólu, a przeciwnicy kompletnie niewymagający, ale swobodne szuflowanie pomiędzy kombinezonem z bombami i tym z ogłuszającym magnesem sprawia, iż przy odrobinie kreatywności można się przy potyczkach naprawdę fajnie bawić. Jedynym mankamentem jest sama animacja transformacji, która trwa wprawdzie zaledwie sekundę lub dwie, ale poza konkretnymi miejscami nie da się jej w żaden sposób pominąć, a oglądanie po raz setny tego samego z czasem zaczyna po prostu irytować.

Wspomniany wyżej brak kostiumów dla wszystkich postaci na pierwszy rzut oka może wyglądać dla twórców niekorzystnie. Nabiera jednak znacznie większego sensu w momencie, w którym przyjrzymy się, ilu herosów i złoczyńców oddano do naszej dyspozycji. Uwzględniając wszystkie wariacje poszczególnych bohaterów, do odblokowania jest blisko aż 160 grywalnych figurek. Obok najpopularniejszych twarzy, takich jak Superman, Kobieta-Kot i Bane, znalazło się także miejsce dla Kilowoga, Stargirl czy choćby Platinum. Przeciętnemu graczowi mówi to wprawdzie niewiele, ale zagorzali fani uniwersum DC będą w siódmym niebie. W końcu to bodaj jedyna okazja, aby wcielić się w Detektywa Szympansa i w duecie z Ultra-Humanitem uratować świat. Za oddanie do dyspozycji graczy rekordowo dużego składu tak zróżnicowanych herosów bez wątpienia należą się Traveller’s Tales słowa uznania. Chęć odblokowania przynajmniej części z nich była zresztą jednym z głównych powodów, dla których po ukończeniu głównego wątku jeszcze długo siedziałem przy LEGO Batman 3.

Najnowszy krzyk mody, wprost z ostatniego pokazu w Gotham.

Jeszcze więcej, ale jednak mniej

Jak nietrudno zgadnąć, kolejnym z bodźców wydłużających zabawę jest nieprzyzwoicie duża ilość znajdziek, bonusów i sekretów do odkrycia. Co istotne, aby dostać się do większości z nich musimy popisać się czymś znacznie więcej niż cierpliwością – zadania, jakie twórcy stawiają przed graczami lubującymi się w kolekcjonowaniu złotych klocków, minikitów i całej reszty są zaprojektowane w ciekawy i ujmujący sposób. Spora część z nich jawnie wzoruje się wprawdzie na znanych już rozwiązaniach, ale znajdziemy także kilka drobnych nowinek, które z miłą chęcią wykonuje się parę razy. Jeśli dodamy do tego takie perełki jak ukryty poziom inspirowany serialem i filmem o Batmanie z lat 60. mamy pełen obraz tego, co czeka nas w LEGO Batman 3 – mnóstwo dodatkowych aktywności, pobocznych zadań i tony ciekawostek do odszukania. W dobrej zabawie niewątpliwie pomagają także pięknie wykonane lokacje – obowiązujący od kilku odsłon miks brylastych elementów oraz prerenderowanych teł wciąż jest w mocy i mimo tego, że nie powala efektownością, z przyjemnością biega się i lata po poszczególnych lokacjach. Na szczególną pochwałę zasługują zaś zminiaturyzowane miasta, które odwiedzamy podczas rozgrywki – są w całości stworzone z klasycznych klocków i doskonale przypominają, jakie architektoniczne cuda można stworzyć z LEGO przy odrobinie fantazji.

Oa, czyli planeta Zielonej Latarni prezentuje się imponująco, ale niestety jest niemal całkowicie pusta.

Recenzja gry LEGO Batman 3: Beyond Gotham - Mroczny Rycerz w pustym świecie - ilustracja #2

Do nagrań głosów najistotniejszych superbohaterów zatrudniono wielu znanych aktorów, którzy odgrywali poszczególne postacie w serialach lub też kreskówkach. Fani serii o Green Arrow z pewnością rozpoznają tu Stephena Amella, Kaczor Daffy przemawia do nas głosem samego Joe Alaskeya, zaś w Lexa Luthora wcielił się nie kto inny jak Clancy Brown. W rolę Batmana tradycyjnie wcielił się Troy Baker.

Sporym rozczarowaniem okazał się dla mnie jednak aspekt otwartego świata. Jeżeli macie nadzieję na swobodne zwiedzanie Gotham niczym w drugiej części serii, tętniący życiem Nowy Jork z Marvel Super Heroes lub gigantyczną mapę z Hobbita, możecie już na wstępie Beyond Gotham sobie odpuścić. Owszem, w grze znajduje się kilka sporych lokacji, po których możemy bez ograniczeń pobiegać – oprócz jaskini Mrocznego Rycerza czy kilku planet Latarni mamy także parę innych miejsc, gdzie jesteśmy w stanie dać upust swojej fantazji. Ich problemem nie jest jednak w miarę jednolity projekt czy też sam rozmiar, lecz fakt, iż praktycznie każda jest całkowicie opustoszała.

Szukanie sekretów nawet w tak bezdusznych lokacjach wciąż potrafi sprawiać przez jakiś czas frajdę, ale zbliżając się do drugiej dziesiątki godzin spędzonych z nowym Batmanem, powoli zaczynałem czuć się znużony. Znacznie bardziej odpowiadał mi koncept zaproponowany w poprzednich odsłonach, gdzie otrzymywaliśmy do dyspozycji jeden spójny i pełen rozmaitych postaci świat. Tym razem dostaliśmy wprawdzie kilka mniejszych, ale świecą one pustkami i poza toną klocków do zebrania nie oferują na dłuższą metę niczego interesującego. Nałogowi kolekcjonerzy i fani przechodzenia gier na 100% zapewne nie zauważą różnicy, ale reszta może czuć się tą ograniczoną formą otwartego świata mocno rozczarowana.

Paradoksalnie w najciekawszych i najbardziej kreatywnych lokacjach spędzamy najmniej czasu.

Od lat to samo

Kroku w tył gra nie zaliczyła za to z pewnością w kwestii oprawy graficznej, choć o jakimkolwiek postępie także mówić nie można. Wszystko funkcjonuje na tym samym silniku od dobrych kilku lat, a to oczywiście prowadzi do identycznych błędów i bugów, które widywaliśmy i w poprzednich odsłonach. Częste blokowanie się postaci czy choćby regularnie wariująca kamera (do których teoretycznie powinienem przez lata grania w produkcje LEGO się już przyzwyczaić), wciąż rażą mnie równie mocno, co za pierwszym razem. Zapewne tak długo jak Traveller’s Tales nie postanowi poczynić w tym zakresie żadnej rewolucji, będziemy na podobne wybryki po prostu skazani.

Bez zmian obeszło się także w kontekście poziomu oprawy audio – ścieżka dźwiękowa wprawdzie jest o wiele słabsza niż w LEGO The Hobbit czy choćby LEGO Marvel Super Heroes, ale z pewnością nie można nazwać jej słabą. Na jej korzyść można bez wątpienia zaliczyć także regularne pojawianie się muzycznych fragmentów z dawnych seriali (choć niektóre zostały po prostu skopiowane z LEGO Batman 2: DC Super Heroes) oraz bardzo przyzwoite głosy kluczowych postaci.

Batman vs. Superman niedługo trafi do kin, ale dzięki grze możemy w tej epickiej batalii wziąć udział już teraz.

Gra, na którą zasługiwaliśmy… ale której nie dostaliśmy

W gruncie rzeczy najnowszy tytuł serii jest więc powielaniem doskonale sprawdzonych schematów, przy jednoczesnym poszerzaniu pakietu dostępnych postaci oraz elementów do odblokowania. Choć co roku wydawać by się mogło, że dalsze podążanie tym trendem w końcu przestanie przynosić Traveller’s Tales zyski, za każdym razem okazuje się, że chętnych na ten rodzaj rozgrywki jest całe mnóstwo. Trudno im się zresztą dziwić, bo pomimo swoich wad, także i trzeci, klockowy Batman jest całkiem niezły.

Gdyby twórcy bardziej przyłożyli się do scenariusza trybu fabularnego, stworzenia ciekawszego, otwartego świata i dodaliby odrobinę więcej nowości, ocena zapewne byłaby wyższa, a tak otrzymaliśmy po prostu kolejną przyzwoitą produkcję. No cóż, w ramach podsumowania można by więc rzec, iż wirtualne LEGO już nieraz udowodniło, że miks klocków oraz herosów to połączenie niemal idealne, ale niestety w najnowszej odsłonie – w przeciwieństwie do jej bohaterów – nie wszystko jest super.

Recenzja gry LEGO Batman 3: Beyond Gotham - Mroczny Rycerz w pustym świecie
Recenzja gry LEGO Batman 3: Beyond Gotham - Mroczny Rycerz w pustym świecie

Recenzja gry

Po dłuższej przerwie i skupieniu się na filmowych licencjach seria LEGO ponownie wraca do świata superbohaterów. Tym razem Batman oraz pozostali herosi z uniwersum DC o lepsze jutro walczą nie w jednym, a w kilku światach. Jak sobie poradzili?

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.