Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 19 maja 2006, 17:52

autor: Borys Zajączkowski

E3 2006 - Sprawozdanie cz. 1

Tegoroczne targi zdominowały bądź tytuły zapowiedziane dawno temu, bądź odwlekane z roku na rok. Spójny obraz wtórności udanie zburzyła nowa konsola Nintendo – Wii.

Gdyby samolot, którym lecieliśmy do Los Angeles, przykuł uwagę terrorystów, rynek gier komputerowych w Polsce odzyskałby dziewictwo. Bez mała. Na pokładzie jednego Jumbo Jeta spotkali się bowiem utytułowani producenci, najwięksi wydawcy, tłumacze oraz naczelni i prowadzący bodaj wszystkich liczących się w branży redakcji. Było wesoło i nie obyło się bez sugestii ze strony załogi o mniej huczne świętowanie spotkania. Gdyby jednak ofiarą zamachu padło kalifornijskie Convention Center, nie umknęłoby naszej uwadze niemalże nic, o czym zawczasu nie wiedzieliśmy. Bez wielkiej przesady tegoroczne targi zdominowały bądź tytuły zapowiedziane dawno temu, bądź odwlekane z roku na rok, bądź dodatki. Spójny obraz wtórności udanie zburzyła nowa konsola Nintendo – Wii. Chociaż i jej prezentacja raczej potwierdziła oczekiwania i plotki, niźli zaskoczyła.

Nie ukrywam, że nas interesowały przede wszystkim nowinki pecetowe – jeszcze trochę wody w Wiśle upłynie, nim po obu jej brzegach blaszaki oddadzą pałeczkę pierwszeństwa. Dało się to odczuć po grach, wrażenia z prezentacji których przekazywaliśmy Wam na bieżąco zza Wielkiej Wody. Niemniej, by wagę wydarzeń uszanować, pozwolę sobie spisywanie wspomnień zacząć od konsol właśnie.

Chętnych do obejrzenia Wii było zatrzęsienie. Ci, którzy nie mieli szczęścia dostać się do wewnętrznej części stoiska Nintendo z pomocą zaproszenia, zmuszeni byli odstać kilka godzin w kolejce wijącej się wokół większej części niemałego West Hall. Wrażenia graczy pokrywają się – kontroler sprawuje się rewelacyjnie, posługiwanie się nim jest w większości gier niemal intuicyjne. Same gry zaś nie prezentują takiego skoku jakościowego, jak byśmy się tego po nowej generacji konsol spodziewali, niemniej ich grywalność wymiata.

Przyjemność z gry w ping-ponga (Table Tennis), w którym kontrolerem posługujemy się jak paletką, czy ciachanie przeciwników mieczem (Red Steel), co również wykonujemy z pomocą rewolucyjnego kontrolera, nie dają się przecenić. Tę konsolę naprawdę będzie warto mieć, nawet jeśli centrum domowej zabawy i tak pozostanie pecet.

Cokolwiek nieoczekiwanie prezentacja PlayStation 3, a przede wszystkim przygotowywanych dla niej gier, zawiodła. Stało się tak dlatego, że tytuły przygotowywane pod kątem nowej konsoli Sony nie tylko wypadają obecnie bardziej blado niż porównywalne gry choćby na peceta, ale ponadto nie prezentują takiego skoku jakościowego nawet w porównaniu z grami na PS2, jak tego wszyscy oczekiwali. Taka Formula One 06 ma szansę być przyzwoitą ścigałką, bolidy w której występujące mogą się pochwalić odbijaniem otoczenia w swoich wypolerowanych powierzchniach, ale już samo otoczenie prezentuje się cokolwiek mało efektownie. Z pokazu Haze’a również wyszliśmy nieporuszeni, udając, że nic się nie stało – ot, kolejna przyzwoita strzelanka, stylem i tempem gry przywodząca na myśl Call of Duty 2. Jednak żadna z niej next-generacja nie wyziera.

Oliwy do ognia dolał fakt, że Sony wycofało się z projektu swojego nowego bananokształtnego pada i nie mając na podorędziu alternatywnego i działającego kontrolera, oddało graczom na targach do użytku pady z PS2. Skądinąd pady znakomicie dopracowane, ale gdzie tu nowa generacja konsol, gdy póki co gramy w podobne gry za pomocą tego samego kontrolera? Pojawił się wprawdzie na targach jeden znakomicie się zapowiadający, prawdziwie next-genowy tytuł na PS3 – Assassin’s Creed – lecz dostęp do niego zyskali tylko nieliczni, a w oczach przeciętnego gracza utrwalił się znacznie biedniejszy obraz konsoli i towarzyszących jej tytułów.

Xbox 360 zdążył się już przez ostatni rok od premiery na tyle dobrze zaaklimatyzować, że praktycznie nie sprawiał już wrażenia niczego nowego. Godnym zauważenia jednak jest, że o ile w minionym roku prezentował się podobnie jak obecnie PS3 – czyli za mało ciekawych gier, by o samym sprzęcie coś powiedzieć – o tyle obecnie pojawiło się już na niego tyle dobrych tytułów i tyle znajdujących się w produkcji zostało pokazanych, że 360-tka urosła w oczach wszystkich dwukrotnie.

Dość wspomnieć o Tony Hawk’s Project 8, Indiana Jones 2007, Fable 2 czy genialnie się zapowiadającym Mass Effekcie. Wszystkie te tytuły, nawet jeśli będą mieć swoje odpowiedniki na PS3, posiadają tę przewagę, że konsola Microsoftu wrosła już w wystrój wnętrz i posiada rzeszę uzbrojonych w nią graczy, czekających na hiciory.

Gry, na które czekamy

Staraliśmy się dostać na prezentacje i zagrać w jak najwięcej interesujących Was i nas tytułów – oczywiście niemożnością było zobaczyć je wszystkie (następnym razem powiesimy na GOL-u plakietkę: „zamknięte z powodu wyjazdu” i udamy się na E3 w 10 osób). Niemniej te tytuły, które wpadły nam w oko, na które czekaliśmy i którym poświęciliśmy więcej niż parę minut czasu, składają się na wcale atrakcyjny obraz tego, co nas czeka w nadchodzącym roku. Wszyscy mamy nadzieję, że tym razem – jak poprzednim – premiery nie zostaną tak licznie poprzesuwane poza granicę przyszłorocznych targów.

Zdecydowanie najwięcej godnych uwagi, znajdujących się w produkcji tytułów, to różnego rodzaju gry zręcznościowe: single playerowe gry akcji, skradanki czy sieciowe FPS-y. Na targach pojawiły się takie tytuły jak Armed Assault (potomek Operation Flashpoint), Unreal 2007, Red Steel (jedna z pierwszych gier na Wii tworzonych poza Nintendo), Dark Messiah (source rządzi również w fantasy), Assasin’s Creed, Crysis (kto nie grał w Far Cry’a?), Battlefield 2142, Quake Wars, STALKER (jednak...) czy Frontlines. Metal Gear Solid 4, Infernal (do niedawna Diabolique) i Dead Rising – a wymieniam tylko te znaczniejsze. Po prostu zatrzęsienie i wiele dziwnego w tym nie ma, przecież w gry zręcznościowe gra niemal każdy, podczas gdy w erpegi czy przygodówki przecież niekoniecznie.

Mimo tego natłoku udaje się wskazać grę, która wywarła na nas szczególnie pozytywne wrażenie – mowa o Enemy Territory: Quake Wars. Nie od dziś wiadomo, że gra z komputerem to ledwie namiastka rywalizacji z przeciwnikiem z krwi i kości. Rzecz w tym, żeby gra sieciowa oddała w ręce graczy jak największe możliwości i swobodę poczynań, zachowując przy tym pomiędzy walczącymi stronami równowagę sił (początkową, przynajmniej :-) ) i nakłaniając przeciwników do poszukiwania coraz to nowych strategii. I Quake Wars to wszystko robi, i w jakim stylu, i w jakiej grafice... Mniam.

Po okresie posuchy drgnęło również na rynku gier fabularnych. Wprawdzie na E3 Fallout 3, rzekomo znajdujący się w produkcji u Bethesdy, nie pojawił się, jednak na brak ciekawych erpegów narzekać się nie dało. Na targach można się było przyjrzeć takim tytułom jak: Jade Empire (nareszcie na PC), Mass Effect (niech się powtórzę – cudo), BioShock (ile to już lat upłynęło od drugiego System Shocka...?), Gothic III (kawał dobrej roboty odwaliła Piranha przez ostatni rok), Neverwinter Nights 2 (wierzymy, że będzie dobrze) i rodzimy Wiedźmin. Sporo z nich ma szansę ukazać się jeszcze w tym roku, a zatem nie będziemy narzekać na brak dobrych gier RPG, co najwyżej na brak czasu na nie wszystkie...

Nieszczęśliwie się składa, że erpeg, który wywarł na mnie największe wrażenie – Mass Effect – ukaże się tylko (oficjalnie) na Xboxa 360. Nie omieszkałem zapytać, kiedy pojawi się wersja pecetowa. Usłyszałem w odpowiedzi, że „na razie nic o tym nie wiemy”, lecz towarzyszył temu nader znaczący uśmiech, jakże wymowny w czasie, gdy Fable’a się doczekaliśmy, a Jade Empire na PC prezentowane było równolegle w sąsiedniej salce. Pewnym zawodem była nieobecność na targach innego wyczekiwanego tytułu BioWare’u – Dragon Age’a. Ot, taki syndrom Fallouta, jakby.

Wciąż mało, za mało popularne u nas są MMORPG-i – zwalmy ten stan rzeczy na niedostatek grosza w kieszeni na abonamenty (darmowe morpegi na brak popularności w Polsce nie mogą narzekać) i ewentualnie na kiepskie łącza, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że tak lub podobnie wyglądać będzie przyszłość gier komputerowych. Cyberprzestrzeń, te klimaty. Produkcja tak rozbudowanej gry i późniejsze jej utrzymanie to jednakże nie przelewki – doświadczenie i spore inwestycje finansowe to podstawa, a na dodatek niełatwo oszacować ryzyko. Dlatego wiele massive’ów w produkcji się nie znajduje, a przy tych, na które czekamy, prace trwają niemiłosiernie długo.

Zdecydowanie najładniejsze i najdroższe koszulki na E3 mieli pracownicy Blizzarda – złotych łańcuchów na szyi wprawdzie nie nosili, ale czy kogoś by taka ozdóbka zdziwiła u ludzi, którym jeden promil mieszkańców planety płaci haracz miesiąc w miesiąc? :-) Przygotowywany przez potentata dodatek do World of WarcraftBurning Crusade – stanowi proste i logiczne rozwinięcie rozgrywki, której reklamować nie trzeba. Daje się jednak odnieść wrażenie, że główna uwaga Blizzarda koncentruje się już na innym tytule... Diablo 3, może...

Przyzwoicie prezentuje się zarówno Warhammer Online z Mythica (to zupełna nieprawda i pomówienie zazdrośników, że wygląda tak samo jak WoW ;-) ) jak i Vanguard, który niepostrzeżenie zmienił wydawcę w Microsoftu na SOE. Ale morpegiem, który zdecydowanie wybija się rozmachem, założeniami rozgrywki i zewnętrznym pięknem jest Age of Conan od twórców Anarchy Online. Ale oczywiście i tak wszyscy będą grać w Burning Crusade.

Obok wielkich i wspaniałych morpegów warto wspomnieć o szykowanych pod egidą Buena Vista Games Pirates of the Caribbean: Dead Man’s Chest – ale tylko dlatego, żeby przestrzec, iż pod tym jakże miło kojarzącym się tytułem kryje się bardzo banalna treść, spuścizna Toontown Online, lecz cokolwiek mało zabawna.

Zresztą kapitan Jack Sparrow nie ma szczęścia do komputerowych adaptacji swoich przygód. Ubisoft szykuje do wydania swoją drugą część Piratów z Karaibów – tak prostą konsolową grę, że z przyjemnością wracamy myślami do pierwszej części, na którą ongi klęliśmy, iż pogrzebała Sea Dogs.

Ostatnim szeroko reprezentowanym gatunkiem były gry strategiczne – szeroko i efektownie, gdyż pośród mnogości tytułów znajdziemy wiele takich, na które przystoi czekać wypiekami na twarzy. Company of Heroes (o której pisaliśmy wprawdzie już w tamtym roku, ale doczekamy się tej śliczniutkiej strategii dopiero w tym), Supreme Commander (potomek niezapomnianej Total Annihilation), Army of Two (innowacyjny tytuł w ofercie EA), Command & Conquer 3 (przedstawianie zbyteczne), Spore (kolejny odkrywczy projekt EA – co się dzieje?) i Sparta: Ancient Wars z Playlogic.

Interesujące gry strategiczne, różnego kalibru, ma w swojej ofercie rosyjski wydawca, właściciel Cenegi, firma 1C. Chociaż daje się dostrzec, że cokolwiek inaczej wyglądają obecnie tworzone przez Rosjan gry, niźli to bywało – mniej własnych pomysłów, mniej remake’ów z przeszłości, więcej podróbek obecnych hitów – to jednak sporo tytułów budzi nadzieję na wartościową i wciągającą rozgrywkę.

Do takich należy na pewno symulator śmigłowca Whirlwind of Vietnam, tworzony z niezwykłą dbałością o realizm pilotażu i modelarską szczegółowość sprzętu. A zresztą, kiedy i czy w ogóle mieliśmy na pecetach dobry symulator helikoptera bojowego? Jeszcze ciekawiej zapowiada się RTS Theatre of War przygotowywany przez studio Olega Maddoxa, twórcy doskonałego Sturmovika, człowieka rozkochanego w szczegółach i... w drugiej wojnie światowej. Dostaniemy więc nareszcie hardcore’owego erteesa, z mnogością statystyk, z precyzyjnie odwzorowanym sprzętem, realistyczną taktyką. Z drugiej strony 1C szykuje grę – Battle Lord – która na pierwszy, drugi i każdy kolejny rzut oka wygląda jak World of Warcraft, a stanowi krzyżówkę Diablo i Heroesów – ciężko więc napisać, że zapowiada się źle, nawet jeśli mamy lekkie deja vu.

Świadom tego, że pominąłem jakieś... tysiąc tytułów gier, odsyłam Was po szersze informacje na ich temat do naszej strony poświęconej tegorocznym targom E3 – oj, jest na niej sporo słodyczy. Na koniec zaś polecam uwadze przygotowane przez Verminusa listy (mega-subiektywne, zastrzega się, choć wybór wydaje się nie budzić zastrzeżeń :-) ) szczególnie interesujących trailerów gier i galerii screenshotów, jakie ujrzały światło dzienne w minionym tygodniu w Los Angeles.

FILMY:

GALERIE:

Legenda Booth Babes

Na długo, zanim tegoroczne E3 się rozpoczęły, odpowiedzialna za ich organizację ESA oświadczyła, że koniec ze skąpo ubranymi dziewczynami przyciągającymi uwagę graczy do gier tego wartych lub nie. Koniec z Booth Babes, które stanowiły nieodłączny element klimatu tych największych na świecie targów rozrywki elektronicznej. Aby swoje słowa wzmóc, ESA zapowiedziała kary dla wystawców nie przestrzegających zakazu – od 5 tysięcy dolarów grzywny, do usunięcia krnąbrnego wystawcy z hali włącznie. Dlatego nie spodziewaliśmy się, do Convention Center się udając, spotkać tam jakąkolwiek dziewczynę nie zapiętą pod szyję. Wyszło inaczej – nie tak jak zawsze, ale na brak urodziwych hostess nie można było narzekać.

To, czego zarządowi ESA udało się dokonać (i w sumie... dobrze, że się udało), to ograniczyć lekką przesadę w manifestowaniu nagości, jaka wdarła się na E3 w zeszłym roku. Koniec końców mamy do czynienia z targami gier komputerowych i wcale niekoniecznie na stoiskach poszczególnych wydawców powinny się pojawiać dziewczyny w półprzeźroczystych koszulkach nocnych, czy w stringach przesłaniających... w zasadzie nic. Są od tego inne imprezy. ;-)

Uboczne efekty zaostrzenia przepisów dotyczących hostess były co najmniej dwa. Jeden przykrzejszy w postaci patrolujących targi par policjantów (nie, nie, też myślałem z początku, że to przebierańcy reklamujący kolejne GTA, na przykład). Drugi znacznie milszy, gdyż tegoroczne dziewczyny, znacznie cieplej ubrane, musiały być cokolwiek ładniejsze. I były.

W paru słowach E3 2006 podsumowując, nie unikniemy tego głupiego słowa Wii, skrzywimy się nieco na PS3 i ucieszymy, że 360 już wcale-wcale. Szczęśliwi, że mogliśmy zobaczyć a nierzadko zagrać w wiele tytułów, na które czekamy i latami – w pewnych przypadkach – pomarudzimy, że nowych tytułów, które by na parę miesięcy przed targami nie istniały w naszej świadomości jakoś się nie pojawiło. Ale potem promyczek zaświeci, bo booth babes mają się dobrze – nawet na patrole policyjne gotowiśmy przymknąć oko. W końcu to dla naszego bezpieczeństwa było, żeby od treści niebezpiecznych dla psychiki nas chronić.

Do przegrzebywania przez ochronę plecaków przy wejściu na tereny targowe przywykliśmy, bo cieszymy się, że nic w powietrze nie wylatuje. Ochrona też już przez lata do plecaków z notebookami zdążyła się przyzwyczaić i jak czasem wystarczy jej zapewnienie, że plecak już był sprawdzany... Ale nie tylko dlatego, że do Convention Center łatwiej by wnieść bombę, niż rozebraną dziewczynę – zupełnie jak w amerykańskich grach :-) – E3 są i będą największym na świecie barometrem elektronicznej rozrywki.

Borys „Shuck” Zajączkowski

E3 2006 - Sprawozdanie cz. 2
E3 2006 - Sprawozdanie cz. 2

Tam, gdzie zabawa staje się biznesem, czyli: wojna na papierowe torby, tygrysy rządzą wirtualnymi światami, kto wygrywa duszę graczy i WoW w formacie XXXXL.