Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 15 lipca 2019, 14:59

Quake na emeryturze – czemu nie gramy już w arena shootery?

Doom, Quake, Unreal Tournament. Te gry zdefiniowały gatunek, pokolenie graczy i wymusiły skok technologiczny. Świat poszedł do przodu, pojawili się nowi zawodnicy, a dawni rewolucjoniści nie do końca odnajdują się w nowej rzeczywistości i wymierają.

Spis treści

Dziś nie będzie miło. Nie będzie przepięknie, nie będzie normalnie. Porozmawiamy o nostalgii, która nie znajduje ujścia. O nostalgii za gatunkiem, który zmienił wszystko, a teraz traci miejsce w branży. Wszyscy darzą go sentymentem, ale mało kto gra, wspiera czy chce rozwijać. Podyskutujemy o arena shooterach, o losie, jaki je spotkał – oraz o tym, dlaczego tak się stało.

Wstrząsy na dzielni

Wróćmy do czasów, gdy nawet w centrach największych miast przez spękany, zaniedbany beton przebijała się trawa, dotacje unijne były pieśnią przyszłości, dzieciaki na boiskach przerzucały się cytatami z Psów, 12 groszy w ocenzurowanej wersji okupowało listy przebojów, a internet przeliczano na impulsy. Żeby zagrać z kumplami, chodziło się do kanciap, szumnie zwanych kafejkami internetowymi lub salonami gier.

Wyobraźcie sobie, że idziecie taką postpeerelowską mieściną z przełomu mileniów. Na ścianach obok wrzut początkujących artystów, próbujących dodać koloru betonowej rzeczywistości, oraz niewybrednych haseł z błędami ortograficznymi można znaleźć kilka powtarzających się znaczków. Przypominające gwóźdź Q lub kolczaste jak jeż U. Były jak plemienne barwy rodzącej się w piwnicach i na turniejach polskiej kultury e-sportowej. Po nich poznawaliście, fanów której gry spotkacie w którym lokalu. A odpowiedzi mogły być tylko dwie: Quake lub Unreal Tournament.

Było coś magicznego w przesiadywaniu przy którejś z tych strzelanek. Pozwalały wyżyć się po kiepskim dniu w pracy czy w szkole, poznawało się „ziomeczków”, którzy najczęściej zamiatali nami podłogę areny. Ci, którzy chcieli czystej szybkości, stawiali na grę Quake 3 Arena. Zwolennicy różnorodności, przerysowania i mocarnych spluw sięgali po Unreal Tournament. Spory o to, która gra jest lepsza, trwały godzinami, podpierano się artykułami z magazynów. A przecież rozgrywka w obydwu sprowadzała się do tego samego – latania z wielkimi armatami po arenach, masakrowania wrogów solo lub w drużynie, zbierania flag lub przejmowania obszarów i obserwowania, kto ma lepsze wyniki.

Kilku- lub kilkunastominutowym starciom towarzyszył taki wyrzut adrenaliny jak w żadnym innym gatunku. W każdej chwili mogliśmy skończyć poszatkowani pociskiem z flak cannona czy rakietą lub przewierceni wiązką z railguna. Nie było litości dla tych, którzy spóźnili się po broń. A po śmierci po może dwóch sekundach wracało się do walki i biegło dalej.

Gdzieś w tle towarzyszyły temu jakieś medialne dyskusje o szerzących przemoc „narzędziach szatana”, ale to tylko dodawało całej zabawie pikanterii. Wiedzieliśmy, że te gry to część wielkiego zjawiska, ale nie do każdego docierało – jak znaczącego. Wtajemniczeni z dostępem do pism orientowali się w sprawie, ci doświadczeni startowali w zawodach, ale większość poprzestawała na zmaganiach podczas lekcji informatyki, w kafejkach albo w domu (często z botami, bo internet nie był standardem). A przecież rozmawiamy o markach, które zrewolucjonizowały sposób projektowania gier i wywindowały wymagania względem grafiki. Kolejne odsłony Quake’a wprowadzały gry wideo w pełny trzeci wymiar, rozkręcały e-sport – na Zachodzie (i gdzieniegdzie u nas) rozgrywano turnieje z kosztownymi nagrodami.

Unreal i Unreal Tournament podniosły poprzeczkę, zaproponowały wiele pomysłowych, rewolucyjnych trybów (chociażby zadaniowy assault) i paliły karty graficzne, dostarczając pięknych widoków. Akcja toczyła się w dalekiej przyszłości, w której zabijanie na arenach było formą brutalnego sportu, ale tło fabularne nikogo nie obchodziło. Branża z wypiekami na twarzy śledziła za to wyścig zbrojeń id Software oraz Epic Games. Aż to także przestało kogokolwiek interesować.

O WYSOKĄ STAWKĘ

Arenowe shootery przecierały drogę e-sportowi W 1997 roku odbył się jeden z pierwszych w USA ogólnokrajowych turniejów tego typu – Red Annihilation. John Carmack na nagrodę główną przeznaczył swój samochód – Ferrari GT 328. Zdobył je Dennis „Thresh” Fong.

Jedną z pierwszych gwiazd e-sportu był z kolei urodzony w 1981 roku Johnathan „Fatal1ty” Wendel. Występował on w turniejach między innymi w grach z serii Quake, w Return to Castle Wolfenstein, Call of Duty 2 i Unreal Tournament 2003. Łącznie Wendel zarobił na turniejach 458 tysięcy dolarów, co jest wynikiem bardzo dalekim od tego, ile wygrywają współcześni mistrzowie DOT-y 2, LOL-a, czy CS-a, ale w końcu mówimy o człowieku, który karierę e-sportową zakończył w 2006 roku i nie doczekał się prawdziwego boomu na rozgrywki tego typu.

Te czasy minęły. Graffiti z charakterystycznymi logo znikły. Nie tylko dlatego, że to nielegalne. Doom 3 poszedł w horror. Quake 4 przybył za późno. Unreal Tournament 2004 okazał się za to sporym przebojem i czołgami przypuścił ostatnią szarżę na e-sport i masową wyobraźnię, ale jego następca, Unreal Tournament III, poległ, a serwery świecą dziś pustkami. Cóż, branża i gusta graczy nie są niezmienne.

 

 

 

Hubert Sosnowski

Hubert Sosnowski

Do GRYOnline.pl dołączył w 2017 roku, jako autor tekstów o grach i filmach. Obecnie jest szefem działu filmowego i portalu Filmomaniak.pl. Pisania artykułów uczył się, pracując dla portalu Dzika Banda. Jego teksty publikowano na kawerna.pl, film.onet.pl, zwierciadlo.pl oraz w polskim Playboyu. Opublikował opowiadania w miesięczniku Science Fiction Fantasy i Horror oraz pierwszym tomie Antologii Wolsung. Żyje „kinem środka” i mięsistą rozrywką, ale nie pogardzi ani eksperymentami, ani Szybkimi i wściekłymi. W grach szuka przede wszystkim dobrej historii. Uwielbia Baldur's Gate 2, ale na widok Unreal Tournament, Dooma, czy dobrych wyścigów budzi się w nim dziecko. Rozmiłowany w szopach i thrash-metalu. Od 2012 roku gra i tworzy larpy, zarówno w ramach Białostockiego Klubu Larpowego Żywia, jak i komercyjne przedsięwzięcia w stylu Witcher School.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Zagrał(a)byś sobie w Quake'a 3 Arenę?

Tak, bardzo chętnie
67,5%
Nie, nie mam już ochoty
17,1%
Nigdy w to nie grałem, więc trudno powiedzieć
15,4%
Zobacz inne ankiety
Marzy mi się Quake w stylu nowego Dooma
Marzy mi się Quake w stylu nowego Dooma

Remaster Quake’a na pierwszy rzut oka to nic wielkiego. Ale gdy się w niego zagra, to nagle wszystko staje się jasne. Król tylko czeka, by wrócić (niczym niegdyś Doom), a to jest sprawdzian. Podołamy?

Nowa era multiplayera – czy battle royale zrewolucjonizuje gry sieciowe?
Nowa era multiplayera – czy battle royale zrewolucjonizuje gry sieciowe?

Od wielu lat na polu rozgrywek wieloosobowych panuje pewna stagnacja. To, co kiedyś budziło silne emocje, dziś jest bezstresową rozrywką dla każdego. Czy galopujący sukces gatunku battle royale pokazuje, że jesteśmy gotowi na ostrzejsze zasady?

Nowa era w multiplayerze, czyli jak The Division, Destiny i The Crew zbliżają się do MMO
Nowa era w multiplayerze, czyli jak The Division, Destiny i The Crew zbliżają się do MMO

Choć nic nie jest w stanie zastąpić dobrej kampanii dla pojedynczego gracza, to coraz częściej możliwość grania z innymi decyduje o sukcesie danej produkcji. Czego w tym zakresie możemy spodziewać się po najgorętszych tytułach najbliższych miesięcy?