Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 16 stycznia 2018, 19:00

Destiny 2 na zakręcie – klątwa Bungie czy seria złych decyzji?

Pierwsze Destiny było eksperymentem studia Bungie, konsekwentnie doskonalonym przez trzy lata. Wydawało się, że czerpiąc z tak ogromnego doświadczenia, druga część może tylko pchnąć markę do przodu, jednak stało się zupełnie odwrotnie.

Spis treści

Jeśli istnieją cybernetyczne klątwy godzące w gry wideo, Destiny musi być chyba dotknięte jedną z nich. Głośna strzelanina FPP z elementami MMO twórców HALO przeszła długą i wyboistą drogę, by w końcu z wszelkimi łatkami i dodatkami stać się naprawdę dobrą produkcją, na dodatek z rzeszą oddanych fanów. To oni najbardziej czekali na drugą część, która miała dostarczyć kolejnych powodów do spędzania setek godzin w tym barwnym i bogatym uniwersum.

Po kilku tygodniach solidnych testów endgame’u Destiny 2 zaczęły jednak wychodzić na światło dzienne istotne wady w nowych mechanikach, a później otwarła się prawdziwa puszka Pandory skrywanych sekretów, rozczarowań, niewłaściwych decyzji, zakulisowych historii aż po nieco bulwersujące oświadczenie planu naprawy gry. W przeciwieństwie do afer z innymi tytułami po Destiny 2 akurat oczekiwano, że będzie pozycją przykuwającą do siebie na długo. Tymczasem gra okazała się jednorazowym doświadczeniem.

Po trzech latach łatek i dodawania zawartości, Destiny 1 stało się świetnym tytułem z liczną i wierną społecznością.

Jeśli dziś jest wtorek, to gramy w Destiny 2

Wszystko zaczęło się od tego, że nowy endgame w Destiny 2 dość szybko się... skończył! Gra była łatwiejsza od swojej poprzedniczki i wyjątkowo hojnie obdarowywała użytkowników dostępnym wyposażeniem, przez co wielu z nich za szybko zebrało większość najlepszego ekwipunku. Reszta mechanik została mocno spłycona bądź uproszczona, a to wyeliminowało powody do regularnego powtarzania aktywności. Nie trzeba już było gonić za perfekcyjną bronią (tzw. god roll), bo losowe perki zastąpiono kilkoma stałym, a zamiast przeróżnych kombinacji prawie trzydziestu zdolności postaci pojawił się prosty wybór A lub B.

Graczom nie spodobał się również nowy system zdobywania lootu. Broń i pancerze dostawane bezpośrednio po zaliczeniu danej aktywności ustąpiły miejsca kolorowym żetonom, które trzeba było wymieniać u właściwych NPC na losowy sprzęt. Nie dość, że odbierało to większość satysfakcji z pokonywania bossów, to jeszcze w przypadku ograniczonych czasowo wydarzeń, takich jak np. wojna frakcji, praktycznie uniemożliwiało zdobycie wszystkich nowych fantów. Do tego dochodziła cała masa drobniejszych zmian na gorsze. Tu można wymienić chociażby to, że karabiny z trudnych do ukończenia najazdów czy nocnych szturmów nie były lepsze od tych łatwo dostępnych, a wszystkie nowo dodawane okazywały się już istniejącymi typami broni, tylko przemalowanymi na inny kolor.

Zbieranie kolorowych żetonów i ich wymiana na ekwipunek nie dawała dużej satysfakcji i powodów, by powtarzać najtrudniejsze aktywności.

Wszyscy jednogłośnie narzekali też na zmiany w rozgrywkach PvP, z których znikły radość zabawy i swoboda wyparte przez sztywne reguły trzymania się blisko kompanów i równoczesnego strzelania do jednego przeciwnika. System otrzymywania nagród za samo bycie w klanie sprawił natomiast, że dawne cementowanie grupowych przyjaźni zastąpiło zjawisko klanowego pasożyta – dotyczące osób, które wstępowały do klanu nie po to, by bawić się razem, tylko żeby co tydzień odbierać gwarantowane nagrody. W Destiny 2 coraz trudniej było znaleźć powód do regularnego grania. Do produkcji tej szybko przylgnęła łatka tytułu, w który gra się tylko we wtorki – dzień resetu wszystkich aktywności i możliwości zdobycia sprzętu na najwyższym poziomie. To był jednak dopiero początek kłopotów.

Endgame losowych skrzynek

Pokłosie afery ze skrzynkami z Battlefronta II sprawiło, że i w Destiny 2 zaczęto baczniej przyglądać się wirtualnemu sklepikowi z jasnymi engramami – czyli tutejszą wersją loot-boksów. Najpierw doszło do odkrycia procedur, które spowalniały zdobywanie owych nagród, im dłużej się grało, tak by wymuszać na graczach wydawanie prawdziwych pieniędzy. Przyłapane na tym studio Bungie przeprosiło, ale jego sposób reakcji był praktycznie kalką działania Electronic Arts przy obniżaniu „ceny” za odblokowanie Dartha Vadera. Tam zredukowano ilość kredytów za ukończenie kampanii, tu natomiast ujednolicono szybkość zdobywania punktów doświadczenia, ale jednocześnie podwojono liczbę XP wymaganą do zgarnięcia engramów.

Ekwipunek na najwyższym poziomie można zdobyć w ciągu jednego dnia - zwykle w każdy wtorek.

Zaraz potem miała miejsce premiera pierwszego rozszerzenia do Destiny 2 – Klątwa Ozyrysa rozczarowała wszystkich niewielką zawartością i kopiowaniem wykorzystanych wcześniej misji oraz ekwipunku ze zmienionymi kolorami. Największe wzburzenie wywołał jednak fakt, że część aktywności z podstawowej gry została zablokowana dla osób bez dodatku, a zdecydowana większość naprawdę nowego sprzętu powędrowała do jasnych engramów, zamykając dostęp do nich ścianą mikropłatności. Przedmioty, dla których kiedyś kolejny raz podchodziło się do kooperacyjnych najazdów czy szturmów, teraz dostępne były tylko w systemie losowych nagród ze skrzynek. Dla graczy stawało się oczywiste, że endgame w Destiny 2 został świadomie oparty tylko na loot-boksach, a nie wspólnym kończeniu najtrudniejszych aktywności.

#RemoveEververse

Czarę goryczy przelało cykliczna impreza organizowana z okazji świąt Bożego Narodzenia. The Dawning, czyli Świtanie, oznaczało kiedyś w Destiny chociażby możliwość rozegrania wyścigów ścigaczy i zdobycia okolicznościowych elementów kosmetycznych. W tym roku za to było to pojawienie się 59 nowych przedmiotów w sklepiku z engramami, wraz z dużym ograniczeniem pozyskania ich w ramach zwykłej rozgrywki. Bez wydawania pieniędzy można było otrzymać zaledwie kilka nowości z dużej puli, na której czele dość przewrotnie znajdowała się emotikonka z dawaniem prezentu – najdroższy przedmiot w całym sklepie.

Kwestia loot-boksów ostatecznie pogrążyła i Destiny 2 - i to pomimo tylko kosmetycznej zawartości.

Wśród społeczności Destiny zawrzało! Na forum i pod każdym reklamującym grę oficjalnym wpisem Bungie w serwisach społecznościowych pojawiały się setki postów o treści „#RemoveEververse” (nazwa wirtualnego przedsiębiorstwa sprzedającego skrzynki w grze) czy „naprawcie swoją grę”. To wszystko przekładało się też na coraz mniejsze obłożenie serwerów – do tego stopnia, że już wcześniej zlikwidowano nawet możliwość sprawdzania dziennej liczby graczy PvP i PvE, by „nie rozsiewać fałszywego obrazu stanu gry”. Bungie przy okazji cały czas zapewniało, że słucha opinii graczy, jest świadome koniecznych zmian i po Nowym Roku usłyszymy konkrety. No i usłyszeliśmy...

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu Recenzji i Publicystki GRYOnline.pl. Czasem pisze też o filmach i technologii. Gracz od czasów świetności Amigi. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Grasz jeszcze w Destiny 2?

Nigdy nie grałem/łam
49,1%
Tak, regularnie
9,1%
Tak, ale coraz rzadziej
16,5%
Nie, nie widzę w tym sensu
25,3%
Zobacz inne ankiety
Czy warto płacić za darmowe Destiny 2?
Czy warto płacić za darmowe Destiny 2?

Destiny 2 przechodzi od października na opcję „free-to-play”. W pewnym sensie, bo tak naprawdę pełna zawartość nadal pozostaje płatna i posiada teraz aż cztery przepustki sezonowe. Czy warto więc inwestować w pełen pakiet?

Jeszcze fabuła nie umarła – chcemy singla czy battle royale?
Jeszcze fabuła nie umarła – chcemy singla czy battle royale?

Wydawcy starają się nam wmówić, że przyszłością są gry rozwijane w nieskończoność jako usługa sieciowa, tymczasem ogromne sukcesy nadal odnoszą zamknięte liniowe historie dla jednego gracza.

Strzelanki wszech czasów - 100 najlepszych shooterów zdaniem redaktorów i czytelników GRYOnline.pl
Strzelanki wszech czasów - 100 najlepszych shooterów zdaniem redaktorów i czytelników GRYOnline.pl

Oto on - ranking najlepszych strzelanin wszech czasów, wybrany wspólnie przez czytelników serwisu GRYOnline.pl, a także jego współpracowników i redaktorów. Która gra okazała się najlepsza w zestawieniu? Sprawdźcie sami.