Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 25 marca 2016, 14:12

Ubihejt - czy krytykowanie Ubisoftu jest uzasadnione?

Od lat pozycja najbardziej znienawidzonego wydawcy w świecie gier była okupowana przez EA. Jako że „Elektronicy” poprawili swoje notowania, niechęć graczy skierowała się w stronę Ubisoftu. Czym francuska firma zasłużyła sobie na miażdżącą krytykę?

Czytam kolejną wiadomość o The Division czy Far Cry: Primal – pod spodem komentarze, w niewybredny sposób sugerujące, z której części ciała Ubisoft wyciągnął kilka swoich ostatnich produkcji. Choć dzieła francuskiego giganta regularnie zbierają od recenzentów przyzwoite oceny, on sam obecnie nie cieszy się nieskazitelną reputacją wśród graczy. Był jednak taki moment – z perspektywy czasu może się wydawać, że wieki temu – kiedy firmę tę szanowali niemal wszyscy. Trudno było znaleźć innego wydawcę, który z równą regularnością wypuszczałby na rynek naprawdę świetne gry, a Ubisoft mógł pochwalić się w swoim portfolio takimi tytułami jak Tom Clancy’s Splinter Cell: Chaos Theory, Beyond Good & Evil czy Prince of Persia: Piaski czasu. Jakim więc cudem szybko przeistoczył się z powszechnie uwielbianej spółki w mocnego pretendenta do tytułu następcy Electronic Arts?

Do tej pory za najgorszego wroga graczy uznawane było – wyjątkowo solidarnie – Electronic Arts. Gigant z Redwood podpadł im zarabianiem kroci na wszelkiego rodzaju dodatkach, wypuszczaniem na rynek fatalnych produkcji na licencji, wykupywaniem powszechnie uwielbianych deweloperów i zarzynaniem niezłych niegdyś marek (np. Command & Conquer). EA zostało nawet dwa razy pod rząd wybrane najgorszą firmą w Stanach Zjednoczonych! Ostatnio jednak „Elektronicy” próbują poprawić swoją reputację, usprawniając platformę Origin, oferując klientom zwroty pieniędzy za niechciane zakupy i kierując się opiniami graczy. Nadal zdarzają się takie przypadki, jak wyjątkowo ubogie w zawartość Star Wars: Battlefront, niemniej trzeba przyznać, że w kwestii wizerunkowej EA radzi sobie coraz lepiej. Wiele osób wskazuje więc Ubisoft jako jego naturalnego następcę.

Ezio i Altair ostatnimi czasy nie mogli spoglądać na swoich następców przychylnym okiem. - 2016-03-25
Ezio i Altair ostatnimi czasy nie mogli spoglądać na swoich następców przychylnym okiem.

Nietrudno zgadnąć, że problem stanowią przede wszystkim gry. A może i nawet nie one, a podejście do nich, jakie co rusz prezentuje dowodzona przez Yves’a Guillemota spółka. Ubisoft bowiem z zacięciem, pod względem którego może mu dorównać wyłącznie EA Sports, doi swoje najważniejsze marki do oporu. Najsmutniejszy przykład takiej praktyki to oczywiście seria Assassin’s Creed. Pierwsza część może i nie była grą perfekcyjną, ale miała własną, wyraźną tożsamość i sugerowała, że po kilku poprawkach w kontynuacji otrzymamy coś wyjątkowego. Tak też się stało: wraz z przenosinami do okresu renesansu i na Półwysep Apeniński cykl osiągnął szczyt swoich możliwości... i – zdaniem wielu – już nigdy nie wdrapał się nań ponownie. Ubisoft postanowił bowiem, że zamiast dać sobie czas na stworzenie godnych spadkobierców kultowej „dwójki”, musi wykorzystać popularność marki i wydawać kolejną „dużą” odsłonę rok w rok. Od 2009 roku pojawienie się nowego Assassin’s Creed co dwanaście miesięcy było bardziej pewne niż śmierć czy podatki. Oczywiście odbiło się to na jakości produktu. Chociaż Black Flag zaskoczyło bardzo pozytywnie, a „trójka” miała w sobie pewną dozę magii poprzedniczek, żaden z tych tytułów nie dorównał ostatecznie części drugiej. Na szczęście w tym roku zaniechano tego procederu, a Francuzi pozwolili marce odetchnąć.

Problemem zresztą nie jest sama długość serii, a brak znaczących innowacji. I nie dotyczy to wyłącznie Assassin’s Creed: chociażby cykl Far Cry od wydania trzeciej odsłony w 2012 roku pokazuje światu prawdziwie ekologiczną postawę, wykorzystując ponownie te same rozwiązania z jak najmniejszym dodatkiem nowych mechanik. Największy problem stanowiło to chyba w najnowszej części, Primalu – o ile bowiem tona aktywności pobocznych i „znajdziek” nie przeszkadza, gdy siejesz chaos przy pomocy broni palnej na tropikalnej wyspie czy w górskim państewku, tak już minimapa zapełniona wszelkiego rodzaju znacznikami może psuć nieco immersję, kiedy wcielasz się w prehistorycznego władcę zwierząt. Na szczęście dało się owe oznaczenia wyłączyć w menu.

Złośliwi twierdzili, że nawet w samochodowym The Crew, aby odblokować mapę, trzeba będzie wspiąć się na wieżę i dokonać synchronizacji. - 2016-03-25
Złośliwi twierdzili, że nawet w samochodowym The Crew, aby odblokować mapę, trzeba będzie wspiąć się na wieżę i dokonać synchronizacji.

Inna sprawa, że gracze od dawna nie dali Ubisoftowi szczególnych powodów, by firma miała ochotę ryzykować i wprowadzać innowacje. Był bowiem moment, gdy Francuzi naprawdę robili wrażenie swoimi pomysłami, jednak często nie przekładało się to na dobre recenzje i sprzedaż. W Tom Clancy’s Splinter Cell: Double Agent świetnie uchwycono dwuznaczność działań Sama Fishera jako podwójnego agenta, jednak fani serii, którzy nadal zachwycali się Chaos Theory, nie do końca docenili ten zabieg. Z kolei Far Cry 2 eksperymentował z historią, w budowaniu której główna rola przypadała graczowi, oraz jak największą imersją, został jednak obwołany nudnym i powtarzalnym. Ubisoft postanowił więc minimalizować ryzyko przy najważniejszych markach, miejsce na innowacje zostawiając mniejszym tytułom, takim jak Valiant Hearts: The Great War, Child of Light czy From Dust.

Jednak nawet przymykając oko na fakt, że flagowe cykle Francuzów w dużej mierze oferują za każdym razem te same rozwiązania, można przyczepić się do wykonania tych produktów. Błędy w grach są nieodłącznym elementem interaktywnej rozrywki, szczególnie wśród sandboksów, niemniej ostatnimi czasy w przypadku Ubisoftu element ten urósł do rangi sztuki. Kompilacje zabawnych gliczy z Far Cry 4 czy Watch Dogs zalewają YouTube’a, ale nawet te tytuły nie mogą równać się z tym, co zaprezentowało niesławne Assassin’s Creed: Unity. Spadająca płynność bądź doczytujące się obiekty to tylko pół biedy: lewitujące postacie, znikające tekstury twarzy czy osoby przechodzące bez problemów przez solidny mur występują tu na porządku dziennym. Wygląda to tak, jakby Francuzi próbowali tworzyć wysokobudżetowe gry, jednocześnie tnąc koszty na każdym kroku.

Przy okazji South Parku: Kijka Prawdy niektórzy byli pozytywnie zaskoczeni jakością gry, inni zaszokowani niepoprawnym politycznie humorem. Ja osobiście dziwiłem się, że tak kontrowersyjny tytuł został wydany właśnie przez Ubisoft. - 2016-03-25
Przy okazji South Parku: Kijka Prawdy niektórzy byli pozytywnie zaskoczeni jakością gry, inni zaszokowani niepoprawnym politycznie humorem. Ja osobiście dziwiłem się, że tak kontrowersyjny tytuł został wydany właśnie przez Ubisoft.

Inna teza jest taka, że marzeniem programistów z Ubisoftu było tworzenie horrorów, a tak koszmarne obrazki to po prostu przejaw dawnej pasji. - 2016-03-25
Inna teza jest taka, że marzeniem programistów z Ubisoftu było tworzenie horrorów, a tak koszmarne obrazki to po prostu przejaw dawnej pasji.

Jednym z najbardziej bezczelnych przypadków „recyklingu” zawartości z poprzednich produkcji była... mapa w Far Cry Primal. Niedługo po premierze nasz redakcyjny kolega UV odkrył, że niektóre zbiorniki wodne w tym dziele pokrywają się z fragmentami świata widocznymi w grze Far Cry 4. I – uprzedzając wszelkie wytłumaczenia – absolutnie nie ma mowy o tym, by akcja toczyła się na tym samym terenie, a w innych epokach. „Czwórka” bowiem rozgrywała się w małym państewku w Himalajach, zaś Primal – w prehistorycznej środkowej Europie. Przyznacie, że trochę daleko?

Szczególnie na pieńku z Ubisoftem mają gracze pecetowi. Ostatnie produkcje studia na tę platformę albo ukazywały się z opóźnieniem, albo były fatalnie zoptymalizowane – a często i to, i to. Niedawne Far Cry: Primal też początkowo wyglądało na kolejny niedopracowany port – spora część użytkowników miała bowiem problemy chociażby z uruchomieniem gry. Z kolei w przypadku Watch Dogs na PC okazało się, że twórcy zablokowali część ustawień graficznych (pozostawiając je jednak w kodzie), które zbliżyłyby oprawę wizualną tytułu do poziomu ze słynnego pokazu na E3, tłumacząc się problemami ze stabilnością oraz wydajnością. Ich produkcje są wyraźnie tworzone głównie pod konsole, komputery zaś traktuje się po macoszemu. Dlaczego? Jeśli wierzyć prezesowi firmy, Yves’owi Guillemotowi, odpowiedzią jest plaga piractwa – podobno ponad 90% kopii gier Ubisoftu zostaje pobranych nielegalnie.

W Far Cryu 4 mogliśmy spotkać dziką zwierzynę, żołnierzy oraz psychopatę dowodzącego całą armią, ale gracze na PC i tak najbardziej obawiali się fatalnej optymalizacji. - 2016-03-25
W Far Cryu 4 mogliśmy spotkać dziką zwierzynę, żołnierzy oraz psychopatę dowodzącego całą armią, ale gracze na PC i tak najbardziej obawiali się fatalnej optymalizacji.

I można by Francuzów w tej akurat sytuacji zrozumieć, gdyby nie fakt, że firma sama dorzuciła do tej plagi cegiełkę. Mowa oczywiście o niesławnych zabezpieczeniach DRM, wymagających od graczy zainstalowania platformy Uplay i pozostawania online przez całą rozgrywkę. Na przykład w Assassin’s Creed II wystarczyło choćby króciutkie przerwanie połączenia z serwerem, by zostać wyrzuconym z gry i stracić wszystkie niezapisane postępy. Francuzi zapewniali wówczas, że rozwiązanie to nie będzie przeszkadzać w zabawie, rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. A piraci? Cóż, uporali się z DRM w przeciągu kilkudziesięciu godzin, a następnie sparaliżowali serwery Ubisoftu atakami DDoS... co z kolei uniemożliwiło rozgrywkę uczciwym graczom. Wypada więc tylko się dziwić, że ponad dwa lata zajęło Francuzom ostateczne pozbycie się uciążliwych zabezpieczeń, podobnie jak limitu liczby komputerów, na których można było zainstalować daną grę.

Remaster Heroes of Might & Magic III nie spotkał się z entuzjastycznym odbiorem graczy, jednak Ubisoft nie wydawał się być przejęty tym faktem. - 2016-03-25
Remaster Heroes of Might & Magic III nie spotkał się z entuzjastycznym odbiorem graczy, jednak Ubisoft nie wydawał się być przejęty tym faktem.

Do tego czasu jednak Uplay zdążył zrazić do siebie ogromną rzeszę miłośników interaktywnej rozrywki, a Ubisoft nieszczególnie radził sobie z uczynieniem go bardziej przyjaznym dla użytkowników. Serwery nie były dostatecznie stabilne, wielu graczy straciło swoje osiągnięcia oraz zapisane stany gry po tym, jak nie zadziałała synchronizacja z „chmurą”, sama platforma zresztą nie okazała się dostatecznie intuicyjna w obsłudze i nie miała czym zagrozić nawet Originowi – o Steamie nie wspominając. Żeby było ciekawiej, w 2012 roku wykryto, że podczas instalacji Uplaya w przeglądarce pojawiło się... złośliwe oprogramowanie, umożliwiające każdej odwiedzanej stronie internetowej dostęp do komputera gracza! W dodatku dwanaście miesięcy później serwery Ubisoftu po raz kolejny padły ofiarą ataków hakerskich – najprawdopodobniej to właśnie za pomocą Uplaya wykradziono dane wielu użytkowników.

Do tego wszystkiego dochodzi nieprzemyślany marketing. Pamiętacie niesławne fragmenty rozgrywki z Watch Dogs podczas E3 2012 i z The Division na kolejnych targach? Gdy patrzyło się na tę przepiękną grafikę z tzw. „target renderów” i słuchało o ogromie możliwości, jakie zaoferuje każdy z tych tytułów, trudno było nie dać się przekonać, że oto nadeszła wyczekiwana nowa generacja gier. Jednak w miarę zbliżania się premiery kolejne materiały wyglądały coraz gorzej i gorzej, a ostateczny produkt w niczym nie przypominał tego, co zostało graczom obiecane. Dodajcie do tego brak wyczekiwanego przez fanów wątku Kuby Rozpruwacza w Assassin’s Creed: Syndicate i dołożenie go w DLC, wprost śmieszne tłumaczenie, dlaczego w Unity zabrakło żeńskich modeli postaci, oraz twierdzenie, że remaster Heroes of Might & Magic III mimo miażdżącej krytyki nie okazał się wpadką firmy, bo przecież wyniki sprzedaży były bardzo dobre.

The Division to nie pierwszy przypadek, w którym gra Ubisoftu zdecydowanie lepiej wyglądała na pokazach niż w rzeczywistości. - 2016-03-25
The Division to nie pierwszy przypadek, w którym gra Ubisoftu zdecydowanie lepiej wyglądała na pokazach niż w rzeczywistości.

Ubisoft nie ma też szczęścia do branżowych dziennikarzy. Redaktorzy serwisu Kotaku narzekali w ubiegłym roku, że Francuzi pomijają ich przy rozsyłaniu gier do recenzji. Trzeba jednak przyznać, że wydawca miał do tego wówczas pełne prawo – Kotaku publikowało przecieki o niezapowiedzianych jeszcze projektach, szkodząc tym samym interesom firmy, toteż nic dziwnego, że ta w rewanżu umieściła portal na swojej „czarnej liście”. Ale to zaledwie początek litanii. Przy okazji Assassin’s Creed: Unity francuski gigant dość nieszczęśliwe ustanowił embargo na wszelkie recenzje w dniu premiery, mimo że zwyczajową praktyką jest pozwolenie na publikację pierwszych ocen na kilka dni przed debiutem gry. Zanim więc gracze dowiedzieli się o ogromie błędów, nie mieli szans na cofnięcie pre-orderów i często już kupili swój egzemplarz. Natomiast podczas jednej z ostatnich prezentacji Watch Dogs w kwietniu 2014 roku kontrowersje wzbudził fakt, że część dziennikarzy, która pojawiła się na imprezie, otrzymała od organizatorów tablety Nexus 7. I o ile pamiątkowe koszulki czy figurki podczas podobnych pokazów to standard, tak już rozdawanie gadżetów wartych ponad 150 dolarów za sztukę zostało uznane za próbę wpłynięcia na finalny obraz zapowiedzi. Przedstawiciele firmy co prawda przyznali później, że cały pomysł był, delikatnie mówiąc, nieprzemyślany, trudno jednak powiedzieć, by w jakikolwiek sposób naprawiło to sytuację.

Z wyliczonych powyżej przypadków wynika, że ostatnie lata były dla Ubisoftu wyłącznie okresem niekończących się wpadek oraz postępującej niechęci ze strony graczy. Mimo to produkcje wydawane przez tę firmę regularnie trafiają na szczyty list sprzedaży i niezależnie od tego, jakie towarzyszą im kontrowersje, zbierają zazwyczaj niezłe oceny. Francuzom nie dostaje się za to, że ich gry są słabe. Po prostu spora część graczy pamięta czasy wyśmienitych Rainbow Six 3, Prince of Persia: Piaski czasu lub Beyond Good & Evil i ma wrażenie, że wypuszczając dzisiejsze, pozbawione pomysłu na siebie i jakichkolwiek innowacji kolejne części swoich największych serii, Ubisoft rozmienia się na drobne.

Valiant Hearts: The Great War to jeden z przykładów, że Ubisoftowi zdarzają się nietuzinkowe produkcje. - 2016-03-25
Valiant Hearts: The Great War to jeden z przykładów, że Ubisoftowi zdarzają się nietuzinkowe produkcje.

Prince of Persia z 2008 roku to świetny przykład, że Ubisoft potrafi eksperymentować nawet w ramach znanej marki. Niestety, w ostatnich latach Francuzi jakoś o tym zapomnieli. - 2016-03-25
Prince of Persia z 2008 roku to świetny przykład, że Ubisoft potrafi eksperymentować nawet w ramach znanej marki. Niestety, w ostatnich latach Francuzi jakoś o tym zapomnieli.

Problemem Francuzów jest to, że mając jednocześnie bardzo wymagających klientów, muszą też starać się, by trafić w masowy rynek. Dobry przykład to kampania marketingowa Splinter Cella: BlacklistUbisoft na wszystkich pokazach prezentował etapy pełne akcji, tak jakby wstydził się korzeni serii i chciał trafić do fanów Call of Duty, a nie szpiegowskich skradanek. To oczywiście nie spodobało się miłośnikom cyklu, którzy od razu Blacklist przekreślili. Tymczasem okazało się, że była to gra dobra – może niewnosząca do serii tylko, co kultowe Chaos Theory, ale zdecydowanie niezasługująca na ogrom krytyki i przeciętne wyniki sprzedaży. W przypadku Rainbow Six: Siege Francuzi nie udawali nawet, że będą wzorować się na poprzednich, bardzo taktycznych odsłonach serii z wyraźnie zarysowaną kampanią dla pojedynczego gracza, celując raczej w sieciową rozgrywkę i szersze grono odbiorców. Ostatecznie Siege zbudował swoją własną społeczność, co nie przeszkodziło fanom cyklu w odsądzaniu wydawcy od wszelkiej czci.

Nie wszystkie tytuły Ubisoftu spotkały się z konstruktywną i uzasadnioną krytyką. Splinter Cell: Blacklist pokutował głównie za przedpremierowe pokazy. - 2016-03-25
Nie wszystkie tytuły Ubisoftu spotkały się z konstruktywną i uzasadnioną krytyką. Splinter Cell: Blacklist pokutował głównie za przedpremierowe pokazy.

I choć wizja Ubisoftu, który w swoich poczynaniach nie kieruje się pobudkami biznesowymi, a potrzebami graczy, jest piękna, trzeba pamiętać, że to firma, która obecnie gra w jednej lidze z największymi korporacjami w branży, takimi jak Electronic Arts czy Activision. Minimalizuje więc ryzyko, tworzący tytuły o często powielanych schematach i poprawne politycznie. Jeśli postawi wszystko na jedną kartę, próbując wynaleźć na nowo koło, może stracić niewyobrażalne pieniądze. Największe serie, takie jak Far Cry i Assassin’s Creed, prawdopodobnie nigdy nie staną się tytanami innowacji. Ale może warto zastanowić się, czy koncern nie mógłby co jakiś czas, w ramach swoich innych cyklów – takich jak Splinter Cell, Brothers in Arms czy Prince of Persia – wypuścić nieco ambitniejszego produktu, który nie zarobiłby wprawdzie góry pieniędzy, ale za to ociepliłby wizerunek firmy? Szanse na to są jednak mniej więcej takie jak na powrót Call of Duty do realiów II wojny światowej.

Zejdźmy więc na ziemię, popatrzmy na obecne tytuły Ubisoftu i spróbujmy poddać je trzeźwej ocenie. The Division, Far Cry: Primal, Assassin’s Creed: Syndicate – żaden z trzech ostatnich wielkich hitów nie był grą słabą. No, wybitną co prawda też nie, ale zapewniał co najmniej kilkanaście godzin całkiem przyjemnej rozrywki. Tymczasem pod każdą wiadomością o którymkolwiek z tych dzieł można znaleźć komentarze mieszające francuską firmę z błotem. I to nie za konkretne przewinienia, ale za sam fakt bycia Ubisoftem. Najbardziej wyrazisty przykład miał miejsce, gdy okazało się, że studio Naughty Dog bezprawnie użyło w zwiastunie Uncharted 4 grafiki koncepcyjnej z Assassin’s Creed IV: Black Flag. Wiele osób usprawiedliwiało wówczas deweloperów The Last of Us tylko tym, że... robią lepsze gry, a Francuzi powinni się cieszyć, że tak szanowany zespół wykorzystał w swoim materiale ich prace.

Czy więc nienawiść do Ubisoftu jest uzasadniona? Po trosze tak – szczególnie wśród graczy na PC. Z drugiej jednak strony większość ludzi nie zauważa, że w przeciwieństwie do wielu innych wielkich wydawców Francuzi regularnie wypuszczają na rynek nowe marki: Watch Dogs, niedawne The Division, nadchodzące For Honor.

Jeśli Ubisoft w przypadku nowych marek postawi wszystko na jedną kartę, może odzyskać szacunek graczy. - 2016-03-25
Jeśli Ubisoft w przypadku nowych marek postawi wszystko na jedną kartę, może odzyskać szacunek graczy.

W przyszłości Ubisoft musi przestać popełniać szkolne błędy – na targach pokazywać realny wygląd gier, odświeżyć receptury na tworzenie sandboksów i nie psuć konwersji na PC. Tylko tyle i aż tyle. Firma ma szansę odbudować swój wizerunek wśród graczy, jeśli wreszcie poprawi swoje podejście do nich. Ale czy kiedykolwiek powróci do reputacji sprzed lat? W to niestety dość ciężko uwierzyć. Jeśli nawet jednak tak się nie stanie, może warto spojrzeć na Ubisoft z dystansem... i krytykować, ale konstruktywnie i z umiarem.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Czy krytyka ostatnich poczynań Ubisoftu jest uzasadniona?

Tak, bardzo nie podoba mi się to, co się aktualnie dzieje
71,6%
Nie, uważam, że jest grubo przesadzona
23,9%
Nie mam zdania
4,5%
Zobacz inne ankiety
Dlaczego Ubisoft ma nas wszystkich za kretynów?
Dlaczego Ubisoft ma nas wszystkich za kretynów?

Far Cry 6 przypomniał mi pewną ważną rzecz o Ubisofcie, z której zdaję sobie sprawę od dłuższego czasu. Ta firma ma nas wszystkich za naiwnych głupków. Obiecuje złote góry, a daje… sami wiecie co.

Hejt graczy – 13 niezłych gier, które zostały znienawidzone
Hejt graczy – 13 niezłych gier, które zostały znienawidzone

Czasem gracze przyznają grom wyższe oceny niż krytycy – a czasem dzieje się zgoła odwrotnie. Postanowiliśmy przyjrzeć się sytuacjom, gdy tytuł jest dobry, a mimo to gracze nie zostawiają na nim suchej nitki.