Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 26 listopada 2014, 12:38

Weterani kontra gry wojenne - jak prawdziwi żołnierze podchodzą do wirtualnych wojen

Dla wielu - jedynie militarna, niewinna zabawa. Dla innych - przypomnienie traumatycznych wydarzeń z frontu. Jak prawdziwi żołnierze podchodzą do gier wojennych?

Niezależnie od tego, jak bardzo kochacie serię Fallout, musicie przyznać jedno: kultowe już zdanie „wojna nigdy się nie zmienia” nieco mija się z prawdą. Jeżeli spojrzycie na konflikty dzisiejsze i te sprzed wieku, diametralnych różnic jest naprawdę mnóstwo. Są jednak rzeczywiście aspekty, które pozostają nienaruszone – chociażby fakt, że wojna od zawsze dostarczała kulturze niezliczonych historii – zarówno o bohaterstwie, ale też ludzkiej podłości. Żołnierze zawsze znajdywali sobie miejsce czy to w książkach, czy w filmie. Tak też było z grami – od momentu prawdziwego rozkwitu elektronicznej rozrywki zalała nas fala tytułów, w których wdziewamy mundur, chwytamy za broń i idziemy na front. Tytułów czasem lepszych, czasem gorszych, a czasem na tyle kontrowersyjnych, że ci, którzy naprawdę przeżyli piekło wojny, nie mogli przejść obok nich obojętnie.

Kontrowersje nie przeszkodziły Cannon Fodder w uzyskaniu statusu gry kultowej. - 2014-11-26
Kontrowersje nie przeszkodziły Cannon Fodder w uzyskaniu statusu gry kultowej.

Chociaż artykuł ten w większości dotyczy współczesnych incydentów, należy pamiętać, że jedna z pierwszych gier, która wywołała głośny sprzeciw kombatantów, ma już na karku dwie dekady. Mowa oczywiście o Cannon Fodder – klasycznym już połączeniu zręcznościówki i gry taktycznej, w której dowodziliśmy oddziałem żołnierzy rzucanym przeciw przeważającym siłom wroga. Choć dzieło studia Sensible Software powstało w czasach, w których gry były uważane przez większość mediów za prostą rozrywkę dla nastolatków, brytyjskiemu deweloperowi udało się przykuć uwagę opinii publicznej. I to na potężną skalę.

Co w tej, wyjątkowo nieskomplikowanej w swoich założeniach, produkcji mogło wywołać aż takie kontrowersje? Cóż... w zasadzie wszystko. Począwszy od tytułu („cannon fodder” to po prostu „mięso armatnie”), przez hasło reklamowe, głoszące, że wojna jeszcze nigdy nie była tak fajna, aż po samą formułę – bilans wojny przedstawiony jest w postaci wyniku starcia „gospodarzy” i „gości”, gdzie każdy zabity wróg to jeden punkt. Ta jawna, antywojenna satyra z ludzikami składającymi się z kilkunastu pikseli wywołała burzę: dziennik Daily Star wezwał do bojkotu gry, oskarżając jej autorów o gloryfikowanie nienawiści. Paradoksalnie jednak najbardziej żarliwa dyskusja dotyczyła wykorzystania w produkcji Sensible Software wizerunku główki maku – symbolu poległych żołnierzy. To właśnie on zwrócił uwagę Brytyjskiej Legii Królewskiej, która nazwała grę „oburzającą” i wymogła na twórcach zrezygnowanie z umieszczenia kwiatu na okładce. To jednak nie przeszkodziło Cannon Fodder w staniu się absolutnym klasykiem – w ówczesnej prasie gra zdobywała noty rzędu 90 procent (w tym chociażby w rodzimym Secret Service z marca 1994 roku).

Grom, takim jak Medal of Honor zarzuca się trywializowanie wojny, kiedy kolejne mierne filmidła nie wzbudzają takich kontrowersji. - 2014-11-26
Grom, takim jak Medal of Honor zarzuca się trywializowanie wojny, kiedy kolejne mierne filmidła nie wzbudzają takich kontrowersji.

15 lat później mniej szczęścia miało studio Atomic Games. Gdy amerykański deweloper zapowiedział, że zajmie się stworzeniem Six Days In Fallujah – taktycznego FPS-a, opartego na bitwie mającej miejsce w Iraku w listopadzie 2004 roku – odzew ze strony grup zrzeszających kombatantów był prawie jednogłośnie krytyczny. Nie pomogły zapewnienia, że tak naprawdę za pomysł na przedstawienie tej batalii w formie gry odpowiadają żołnierze, a samo studio stara się wykreować jak najbardziej obiektywny obraz wojny poprzez wykorzystanie relacji walczących, cywilów, a nawet rebeliantów: Atomic Games znalazło się pod ostrzałem. Pułkownik brytyjskiej armii, Reg Keys, którego syn zginął w Iraku, nawoływał do zakazania sprzedaży tej produkcji: „Te straszne wydarzenia powinny znaleźć się w podręcznikach do historii, zamiast stać się trywialną rozrywką dla poszukujących dobrej zabawy”. Krytykowano przede wszystkim aktualność przedstawianej bitwy: Six Days In Fallujah zostało zapowiedziane w niecałe pięć lat po zakończeniu batalii, w której zginęło ponad stu żołnierzy koalicji oraz półtora tysiąca powstańców. Medialna burza z udziałem kombatantów oraz organizacji pokojowych ostatecznie doprowadziła do tego, że Konami jeszcze w 2009 roku porzuciło zamiary jej wydania, a Atomic Games do tej pory nie znalazło nikogo, kto chciałby zastąpić japońską firmę.

Jedną z najważniejszych kontrowersji, jaka otaczała Six Days In Fallujah, były szczegóły dotyczące samej bitwy. Pewne raporty wskazywały, że armia amerykańska użyła wówczas białego fosforu – broni chemicznej powodującej oparzenia, najczęściej kończące się zgonem – przeciw ludności cywilnej. Gdyby Atomic Games wydało grę, musiałoby zająć stanowisko w tej sprawie. Ponieważ jednak produkcja nie trafiła na sklepowe półki, temat podchwycił inny tytuł: wydane w 2012 roku Spec Ops: The Line. Tamtejsza pamiętna scena z użyciem białego fosforu do dziś zajmuje wysokie miejsce wśród najbardziej szokujących momentów w grach wojennych.

Na kolejną kontrowersję nie trzeba było długo czekać: weterani wystąpili przeciw kolejnemu tytułowi już w 2010 roku. Tym razem byłym żołnierzom podpadli twórcy Medal of Honor. Wydana przez Electronic Arts produkcja była pierwszą częścią serii, która rzucała gracza w otoczenie inne niż druga wojna światowa – deweloperzy stworzyli za to kampanię opartą na wciąż trwającym konflikcie w Afganistanie. Zarzuty o aktualność tematu się nie pojawiły, ostro skrytykowano za to możliwość zagrania talibami w trybie wieloosobowym. Zakaz sprzedaży gry do amerykańskich baz wojskowych okazał się być w tym przypadku czubkiem góry lodowej: pod wpływem reakcji weteranów z Wielkiej Brytanii, Kanady i Danii w sprawę wmieszali się czołowi przedstawiciele rządów wspomnianych państw. Brytyjski minister obrony Liam Fox nazwał Medal of Honor dziełem „szokującym” i wezwał właścicieli sklepów, by zbojkotowali sprzedaży tego tytułu. Wtórował mu jego kanadyjski odpowiednik, Peter MacKay: „To nieodpowiednie, by ktokolwiek – szczególnie dzieci – miał wcielać się w rolę dżihadystów”. Przedstawiciele EA próbowali bronić się przed krytyką, zauważając, że w każdej formie wieloosobowej zabawy ktoś musi być „tym złym”. Na próżno: „Elektronicy” w końcu musieli ugiąć się pod presją i ostatecznie usunęli możliwość grania talibami, zastępując je znacznie bardziej neutralnymi „siłami przeciwnymi”. Nie zadowoliło to jednak wszystkich: sklepy wojskowe pomimo zmian ze strony EA nie udostępniły Medal of Honor w swojej ofercie. Generał Bruce Casella tłumaczył tą decyzję poszanowaniem uczuć osób dotkniętych przez wojnę w Afganistanie.

Możliwość gry talibami w Medal of Honor wywołała reakcję ministrów obrony Wielkiej Brytanii i Kanady. - 2014-11-26
Możliwość gry talibami w Medal of Honor wywołała reakcję ministrów obrony Wielkiej Brytanii i Kanady.

Oczywiście kontrowersjom nie umknęła także gra, która w swoich założeniach służy jako narzędzie do promocji wojskowej kariery. Mowa tutaj o America's Army – produkcji finansowanej przez armię Stanów Zjednoczonych, która prócz zapewnienia graczom rozrywki ma także zachęcać potencjalnych rekrutów. Mimo ogromnej popularności i bardzo dobrych ocen ze strony prasy branżowej, tytuł w sierpniu 2007 roku naraził się na ataki ze strony organizacji pokojowych oraz zrzeszających weteranów. Członkowie tych grup w sile ponad 90 osób przemaszerowali przez St. Louis. Ubrani na czarno i śpiewający o tym, że wojna to nie zabawa, kombatanci zarzucali twórcom gry trywializowanie horrorów wojny i brak szacunku wobec zabitych.

Atomic Games, studio stosunkowo mało znane, według wielu osób wykazało się wyjątkowym brakiem delikatności, ogłaszając zamiar stworzenia Six Days In Fallujah w kilka lat po wspomnianej bitwie. Jednak w porównaniu z zachowaniem Sony amerykański deweloper nie ma sobie nic do zarzucenia. Japoński gigant w dzień po rozpoczęciu inwazji na Irak zgłosił się w biurze patentowym z wnioskiem o patent na grę o nazwie Shock and Awe – co było wówczas popularnym określeniem na militarną doktrynę, zastosowaną przez Stany Zjednoczone podczas ofensywy w 2003 roku. Kontrowersje, jakie wzbudziła jawna chęć zarobienia na dopiero co rozpoczętej wojnie, spowodowały, że Sony wycofało się ze stworzenia tytułu.

Rok później America's Army znowu wywołała burzę - powodem było przyznanie grze ograniczenia wiekowego T, co oznaczało to, że do wirtualnego wojska mogli zaciągnąć się także nastolatkowie. Efektem tej decyzji były protesty pod siedzibami Ubisoftu, zajmującego się konsolowymi odsłonami tytułu. Niektórzy z zebranych oskarżali nawet rząd Stanów Zjednoczonych o łamanie międzynarodowego prawa, zakazującego namawiania nieletnich do służby wojskowej. Inni – tacy jak 24-letni wówczas weteran konfliktu w Iraku Ryan Lockwood – sprzeciwiali się sposobowi finansowania gry: „To po prostu narzędzie rekrutacyjne, jednak fakt, że jest ono nadzorowane przez rząd federalny i utrzymywane z pieniędzy podatników... To musi być nielegalne!”.

Seria Call of Duty w ostatnich latach często wywoływała kontrowersje. Zwiastun do Modern Warfare 3 nie był wyjątkiem. - 2014-11-26
Seria Call of Duty w ostatnich latach często wywoływała kontrowersje. Zwiastun do Modern Warfare 3 nie był wyjątkiem.

Ale sprzeciw kombatantów wywoływały nie tylko konkretne tytuły, ale i cały gatunek. I o ile w większości przypadków gry wojenne były oskarżane o trywializację tematu, tak część wypowiadających się zauważa także inne problemy. Były żołnierz, biorący udział w misji w Iraku, i współzałożyciel organizacji March Forward, Mike Prysner zwraca uwagę na to, jak gry przedstawiają przeciwników: „Najgorsza jest dehumanizacja wroga. Interaktywna rozrywka nigdy nie pokazuje zabitych cywili i dzieci, zniszczonych rodzin – czyli prawdziwych ofiar każdego konfliktu”. Według kombatantów szkodliwy wpływ ma także tworzenie przez deweloperów wizerunku żołnierza jako niezniszczalnego bohatera. Pod tym względem szczególnie głośno zrobiło się o pewnym zwiastunie Call of Duty: Modern Warfare 3 (możecie go zobaczyć poniżej). Filmik, mający humorystyczny wydźwięk, przedstawiał wojnę jako szansę na indywidualne popisy, i szczerze mówiąc – trudno się dziwić oburzeniu. Szczególnie ostro zaatakował reklamę były spadochroniarz, biorący udział w misji w Afganistanie, David W. Brown, pisząc: „Czy po dziesięciu latach ciągłej walki, tysiącach amputacji, trumien okrytych flagą i setkach społeczności w żałobie nikt nie powiedział: to trochę żenujące, pokażmy po prostu fragment rozgrywki?”.

W niektórych przypadkach gry i weterani to całkiem zgrana para. Z niektórych klinik wypłynęły raporty o żołnierzach, dla których interaktywna rozrywka to poważna pomoc w walce z urazami. Dla przykładu stan Bryana Kidda, weterana wojny w Iraku, dzięki paru produkcjom edukacyjnym polepszył się po bardzo groźnym wstrząsie mózgu. Gdzie indziej zauważono zmniejszony poziom bólu u żołnierzy po ciężkich oparzeniach, gdy grali oni w Snowworld – tytuł, gdzie zadaniem gracza jest po prostu rzucanie śnieżkami. I wreszcie - zeszłoroczne badania wykazały, że odtwarzanie traumatycznych scen z pola walki może się okazać doskonałym sposobem na zwalczanie zespołu stresu pourazowego, pozwalając na lepsze wyrażanie swoich emocji.

Mimo wszystkich tych skandali trudno jednak jednoznacznie stwierdzić, by weterani byli przeciwni grom wojennym. Wnioskując z wypowiedzi, większość z nich uważa je po prostu za zwyczajną rozrywkę – nic szokującego w porównaniu do piekła, jakie przeżyli sami. Ale są także tacy, którzy ani nie ignorują, ani nie krytykują tematu – wręcz przeciwnie, sporo byłych żołnierzy uważa, że bardziej ambitne produkcje o wojnie są niezbędne. Wspomniany wcześniej przypadek Six Days In Fallujah, nad którym pracowała grupa Marines, nie jest jedynym, kiedy deweloperzy korzystali z doświadczeń kombatantów. Najświeższy tytuł to This War of Mine polskiego studia 11 bit. Warszawskiemu zespołowi pomógł przy nim John Keyser – były medyk, który brał udział w walkach w Iraku. Jego wspomnienia, związane z cywilami, których leczył, okazały się bardzo przydatne przy tworzeniu gry o wojnie oglądanej oczami tych, którzy po prostu starają się przeżyć w ogarniętym chaosem mieście.

A samo This War of Mine to tylko jeden z tytułów, który pokazuje, że ostatnimi czasy branża rozrywkowa podchodzi do wojny coraz bardziej na poważnie. W Metal Gear Solid V: Phantom Pain burzę wywołały wizerunki nieletnich bojowników. Valiant Hearts pominęło praktycznie aspekt akcji i skupiło się na wpływie wojny na życie kilku postaci. Z kolei Spec Ops: The Line zaszokowało dosadnymi obrazami przemocy, jakiej dopuszczają się walczący. Być może więc już za niedługo nie będziemy słyszeć o weteranach, oskarżających deweloperów o trywializację konfliktów. Bo skoro Fallout nie miał racji, a wojna jednak się zmienia, to nie ma powodu, dla którego nie miałyby się zmieniać też gry wojenne.

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

Żołnierz przyszłości rodem z gier – jak armie tworzą swojego Iron Mana
Żołnierz przyszłości rodem z gier – jak armie tworzą swojego Iron Mana

Żołnierze na współczesnym polu bitwy zaczynają przypominać tych z gier science fiction. Jakie gadżety mają do dyspozycji i ile kroków dzieli ich od prawdziwego kombinezonu na wzór pancerza z Crysisa?