Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 2 października 2015, 18:00

Star Citizen - kolejne doniesienia o problemach twórców

Magazyn internetowy The Escapist skontaktował się z byłymi pracownikami Cloud Imperium Games w sprawie gry Star Citizen i problemów studia. Na te zarzuty o niezdrową atmosferę w zespole, marnowanie funduszy i nierealność projektu odpowiedział prezes firmy, Chris Roberts.

Star Citizen to największa produkcja crowdfundigowa wszechczasów, ale nowe informacje stawiają jej wyjście pod znakiem zapytania. - Star Citizen - kolejna doniesienia o problemach twórców - wiadomość - 2015-10-02
Star Citizen to największa produkcja crowdfundigowa wszechczasów, ale nowe informacje stawiają jej wyjście pod znakiem zapytania.

Niedawne doniesienia dotyczące Star Citizen – ambitnego przedstawiciela gatunku space sim od studia Roberts Space Industries – nie napawały entuzjazmem. Według informacji przekazanych Derekowi Smartowi – niezależnemu twórcy i przeciwnikowi Star Citizen, pozostającemu w kontakcie z niedawno zwolnionymi pracownikami RSI – sytuacja wewnątrz spółki-matki studia, Cloud Imperium Games, jest tragiczna, a z 90 milionów dolarów zebranych z kampanii crowdfundingowej zostało zaledwie 8 milionów. Podobne informacje pozyskał magazyn internetowy The Escapist, który, jak twierdzi skontaktował się z dziewięcioma byłymi twórcami z RSI. Jednocześnie w długim, trzystronicowym artykule znalazło się oświadczenie, że Chris Roberts, prezes CIG, nie odpowiedział na wymienione zarzuty w wymaganym czasie. Jednak niedługo potem Roberts opublikował treść maila, rzekomo wysłanego trzy godziny przed upływem terminu, w którym odniósł się do wspomnianego tekstu. Warto przy tym zaznaczyć, że część z tych rzekomych wypowiedzi zaczerpnięto z serwisu Glassdor, będącego bazą anonimowych opinii o pracodawcach, więc nie ma też pewności, czy rzeczywiście pochodzą one od pracowników CIG. W zawiązku z tym serwis The Escapist opublikował dodatkowy materiał - The Escapist's Position on Our Star Citizen Story, w którym zapewnia o wiarygodności swoich źródeł i dokładnie opisuje jak powstawał artykuł oraz to kiedy i w jaki sposób kontaktowano się z informatorami.

Jak wspomniano, w artykule powołano się na wypowiedzi dziewięciu byłych pracowników RSI, przy czym 3 zastrzegło sobie pełną anonimowość, a pozostałych opisano numerami od SC1 do SC6. Wszyscy zgodnie twierdzili, że fundusze zebrane w trakcie kampanii – które miały przyczynić się do szybszego powstania gry – zostały w większej części zużyte (co według źródeł jest „wiedzą powszechną” w CIG), a prace nad grą nie posunęły się do przodu. Kilku z rozmówców stwierdziło, że większą wagę przykładano do przygotowania kolejnych materiałów na konferencje i kampanie reklamowe, niż do samej gry. Część z nich oświadczyła wręcz, że choć Roberts „nie jest zły”, to nie nadaje się do przewodzenia tego typu projektem, a pomimo długiej nieobecności na rynku gier (12 lat) ignoruje rady doświadczonych twórców. Co więcej, nawet przy, jak to określili rozmówcy, rozsądnym zarządzaniu 90 milionami dolarów, za grę, jaką obiecał Chris, to zdecydowanie za mało – o ile ten projekt jest w ogóle możliwy do wykonania, bo w końcu każdy statek (z pełnym wnętrzem do zwiedzania) dostarcza tyle samo pracy, co opracowanie całego poziomu. Sam Roberts nie odniósł się bezpośrednio do kwestii kwoty zebranej od fundujących, jednak oświadczył, że gra finansowana jest również z innych źródeł (wspomniał m.in. o partnerstwie i marketingu). Nie omieszkał też napomknąć, że wspomniany Derek Smart „nie był w stanie stworzyć dobrej gry z 200 milionami dolarów” (chodzi o kwotę zarobioną przez produkcje niezależnego twórcy).

Statki w Star Citizen są imponujące, tyle że stworzenie każdego z nich wymaga środków i pracy równorzędnych wykreowaniu całego poziomu. - Star Citizen - kolejna doniesienia o problemach twórców - wiadomość - 2015-10-02
Statki w Star Citizen są imponujące, tyle że stworzenie każdego z nich wymaga środków i pracy równorzędnych wykreowaniu całego poziomu.

Wśród zarzutów wysuniętych przez rozmówców The Escapist nie najmniej istotny był ten dotyczący toksycznej atmosfery w firmie, co w równym stopniu ma wynikać z charakteru samego Robertsa, jak i jego żony, a jednocześnie wiceprezes do spraw marketingu, Sandi Gardiner. CS1 twierdził, że przy rozważaniu kandydatur na stanowiska kierowała się ona nieakceptowalnymi kryteriami, zarówno etnicznymi, jak i bardziej przyziemnymi (brak zgodny na zatrudnienie osoby „mogącej być bo czterdziestce” jako trudniejszej do zwolnienia). Do tego, jak oświadczył CS4, w swoich wypowiedziach nie wahała się używać wyrażeń obraźliwych, jeśli nie wręcz wulgarnych, a CS3 dodał, że pracownicy „na początku uczyli się dwóch zasad: po pierwsze, nie mówimy, że [Roberts i Gardiner] są małżeństwem; po drugie – nie denerwujesz Sandi”. Również Roberts miał być nie lepszy pod tym względem, nader często głośno i dobitnie wyrażając się do pracowników, a brak postępów – zdaniem CS3 wynikający z braku pomysłu na to, jak „wykonać swoją pracę dobrze” – miał wywoływać oskarżenia połączone z wyzywaniem pracowników. Miało dojść do tego, że przed przekazaniem maila Robertsowi grupka pracowników sprawdzała, czy w tekście nie ma niczego, co mogłoby go zdenerwować, atmosfera w firmie była „toksyczna” i „nieprofesjonalna”, nawet jak na standardy branży gier, a wielu pracowników doprowadziło na skraju choroby psychicznej:

”Gry nie są profesjonalnym środowiskiem z definicji”, stwierdził CS4. „I to właśnie jest jedną z największych zalet pracy nad grami. Ale jest pewna granica braku profesjonalizmu, której nie powinno się przekraczać. A Chris i Sandi postawili sobie za punkt honoru przekraczanie jej”.

W swojej odpowiedzi prezes CIG napisał jedynie, że „wszelkie sprawy personalne i związane z pracownikami są, rzecz jasna, ściśle prywatne i nie możemy wypowiadać się na ten temat”. Dodał też, że „są dwie strony tej samej historii”.

W tym momencie sprawa ponownie wraca do kwestii finansowych. Źródła The Escapist podały, że rezydencja Pacific Palisades była finansowana z budżetu CIG, a Gardiner często udawała się na wakacje, rzekomo pracując w swym biurze (którego zdjęcia, wrzucane na profile społecznościowe, wykonywał jeden z pracowników), a także uczestnicząc w przesłuchaniach do ról filmowych i telewizyjnych. Do tego niektóre nagrania również były, według źródeł, finansowane ze środków firmy, a czasem nawet z wykorzystaniem pracowników CIG. Roberts zaprzeczył tym oskarżeniom i podkreślił, że żadne pieniądze zebrane od sponsorów nie zostały wykorzystane do celów prywatnych. Jak twierdzi, może sobie pozwolić na luksusowe życie, bo dysponuje własnymi, pokaźnymi funduszami, a ataki na swoją żonę odebrał jako „alarmujące”:

”Od czasu ukazania się Wing Commandera szczęśliwie jestem niezależny finansowo […]. A to wszystko dzięki należnościom licencyjnym, sprzedaniu Origin firmie Electronic Arts, Digital Anvil Microsoftowi i rozważnemu inwestowaniu. Dlaczego więc teraz ludzie robią zamieszanie wokół tego? Ponadto za alarmujące uważam ataki na Sandi. Dlaczego znalazła się w ogniu krytyki? Ponieważ jest moją żoną? Ponieważ jest kobietą? Tak, jest także aktorką i nie ma nic złego w tym, że po pracy angażuje się w jedną ze swoich pasji. Pozwalamy pracownikom grać wieczorami lub w weekendy w D&D [Dungeon and Dragons – przyp. autora] w naszej sali konferencyjnej. Jakoś nie widzę ataków Dereka Smarta, że jest to marnowanie zasobów firmy”.

Czy wizja Chrisa Robertsa przerosła twórców? - Star Citizen - kolejna doniesienia o problemach twórców - wiadomość - 2015-10-02
Czy wizja Chrisa Robertsa przerosła twórców?

Jakkolwiek nie odnieść się do niektórych zarzutów dotyczących marnowania funduszy, jeden z nich jest dość wiarygodny. Chodzi o oskarżenie dotyczące współpracy z firmą Turbulent, zajmującej się produkcją cyfrową. Według artykułu CIG pracował nad własną platformą do zbiórek na podobieństwo Kickstartera, a projekt został sfinansowany z pieniędzy zebranych od graczy, później zaś sprzedany Turbulentowi. Wiarygodność tych doniesień potwierdzać miało oświadczenie wspomnianej firmy w związku z wpisaniem Star Citizen do księgi rekordów Guinessa jako największego projektu fundowanego poprzez crowdfunding. W tym miejscu, według Chrisa Robertsa, artykuł zupełnie rozminął się z prawdą – CIG wykorzystał istniejące już oprogramowanie od swego partnera, co miało pozwolić na uzyskanie korzystniejszej oferty i „trwałe związanie istotnej składowej Star Citizen z CIG, co było korzystne zarówno dla CIG, jak i fundujących”. Natomiast sprzedaż tego oprogramowania kolejnym zainteresowanym wynikać miała z umowy między obiema firmami.

Wśród innych przypadków nierozsądnego gospodarowania finansami artykuł podaje odrzucanie w całości gotowych elementów i tworzenie ich od nowa, co wynikało z… traktowania projektu raczej jako filmu niż gry. Tak przynajmniej twierdzą źródła The Escapist. Według CS5 Roberts nigdy nie pogodził się z „porażką w Holywood” i właśnie dlatego ma zatrudniać znanych aktorów nie tylko w grze (co potwierdził sam Roberts), lecz nawet w materiałach reklamowych – oczywiście, zdaniem rozmówców, za odpowiednią i niebagatelną kwotę. Roberts ponownie potwierdził, że owszem, w Squadron 42 (fabularnym module produkcji) usłyszymy gwiazdorską obsadę (która ma zostać ujawniona w następnym tygodniu), ale raz, że było to jednym z celów dodatkowych, a dwa – za reklamy zapłacono „odpowiednią i typową kwotę za nagranie głosów”. Zwrócił uwagę, że żadne źródeł nie podało konkretnych nazwisk.

Star Citizen ma być to marzenie fanów space simów – pytanie tylko, czy spełnione? - Star Citizen - kolejna doniesienia o problemach twórców - wiadomość - 2015-10-02
Star Citizen ma być to marzenie fanów space simów – pytanie tylko, czy spełnione?

Znów trzeba wrócić do kwestii pieniędzy ze zbiórek oraz rzekomego skupienia się na marketingu. CS2 stwierdził, że na ten moment cała zawartość gry to „demo, demo wyścigowe, jeden poziom w konwencji FPS i obszar, po którym można pochodzić”, a kolejne zbiórki nie służą niczemu innemu, jak podtrzymaniu snu o wielkiej produkcji. Do tego Roberts z jednej strony ma zwalniać kluczowych pracowników, a z drugiej poszukuje lingwisty, który wymyśli 3 języki obcych ras, co według CS6 wynika z faktu, że prezesowi CIG łatwiej jest rezygnować z pracowników niż z pomysłów. Jak podają dalej, cały oddział w wielkiej Brytanii, zajmujący się postaciami, opuścił studia, wliczając w to światowego kierownika tej sekcji Andy Matthewa i Seth Nasha, a będące jednym z celów dodatkowych (od 11 milionów dolarów) biuro w Austin w Teksasie zostało de facto rozwiązane (pracownicy zostali „czasowo” zawieszeni w pracy). A gotowych postaci, według artykułu, nie ma. Tu znów trzeba podać odpowiedź Robertsa, który przypomniał, że jeszcze w sierpniu ubiegłego roku gracze mogli przejść się po hangarze pełną postacią, która – jak złośliwie dodał – raczej nie była halucynacją, wiele innych jest już gotowe, a kolejne są w drodze. Zdementował też pogłoski na temat biura w Austin – według niego część pracowników została przeniesiona do Los Angeles bądź Europy „dla zwiększenia wydajności”, ale zdecydowana większość zespołu wciąż pracuje na miejscu. Stwierdził również, że choć „aż do premiery ludzie zawsze twierdzą, że potrzeba więcej pracowników do zakończenia prac”, studio wciąż poszukuje nowych ludzi. Co więcej, już wkrótce 10 nowych twórców dołączy do CIG.

W tym kontekście wypadałoby zapytać, jakie są szanse na to, że Star Citizen w ogóle się ukaże i czy będzie grą taką, jaką obiecało RSI. I tu zdania poszczególnych rozmówców były podzielone. Wszyscy zdecydowanie twierdzili, że prace nad grą praktycznie nie postępują, a jeden z nich posunął się do porównania, że jeśli tworzenie gry jest jak budowa domu, tj. najpierw stawia się ściany, a dopiero potem robi tapety, to Roberts robi „same tapety”. Wszyscy też zgadzali się, że prezes CIG ma wizję, ale nie potrafi jej ani określić, ani przekazać innym, a wartość pracowników ocenia, niczym Donald Trump, poprzez to, jak często się z nim zgadzają. Kiedy jednak doszło do określenia, czy Star Citizen się ukaże, część stwierdziła, że nie ma na to szans, podczas gdy według pozostałych „być może wyjdzie”, ale będzie zaledwie namiastką tego, czym miała być ta produkcja. Jednak zgodnie stwierdzono, że CIG na pewno nie wyjdzie z tego bez szwanku, a cała sprawa w oczywisty sposób źle odbije się na przyszłych dużych projektach fundowanych przez społeczność. W końcu ilu ludzi pomyśli o przekazaniu pieniędzy na projekt o podobnym rozmachu, jeśli będzie miał w pamięci potencjalną wpadkę Star Citizen?

A co na to Chris Roberts? Zaprzeczył oskarżeniom, że chodzi już tylko o fundusze, a nie o grę i oświadczył, że wszelkie podstawy techniczne są gotowe, by dostarczyć grę równię wielką, jak obiecał. Zaprosił też przedstawicieli The Escapist do wszystkich czterech studiów pracujących nad Star Citizen, by sami przekonali się, jak idą pracę nad bodajże jedną z ambitniejszych produkcji ostatnich lat:

”Jesteście zaproszeni [przedstawiciele serwisu The Escapist – przyp. autora] do odwiedzenia wszystkich czterech studiów, spotkania deweloperów pracujących nad grą i zobaczeniu na własne oczy, jak tworzymy jedną z najbardziej ambitnych produkcji na PC. W każdej chwili postawię moich 261 [pracowników CIG – przyp. autora], ich pasję i energię przeciwko narzekaniom kilku gderliwych ekspracowników. Bez przerwy mamy odwiedzających w postaci osób sponsorujących grę, a wszyscy odchodzą z tym samym wrażeniem – że cały zespół gorliwie dąży do stworzenia jak najlepszej gry”.

Star Citizen to kosmiczny symulator od studia Cloud Imperium Games, który w założeniach ma być największą tego typu produkcją wszechczasów, z ogromnym otwartym (wszech)światem i licznymi statkami, które będzie można w całości zwiedzać. Tytuł doczekał się pokaźnego wsparcia od społeczności, która do dziś przekazała na produkcję gry sumę 90 milionów dolarów. Star Citizen ukaże się wyłącznie na PC.

Jakub Błażewicz

Jakub Błażewicz

Ukończył polonistyczne studia magisterskie na Uniwersytecie Warszawskim pracą poświęconą tej właśnie tematyce. Przygodę z GRYOnline.pl rozpoczął w 2015 roku, pisząc w Newsroomie growym, a następnie również filmowym i technologicznym (nie zabrakło też udziału w Encyklopedii Gier). Grami wideo (i nie tylko wideo) zainteresowany od lat. Zaczynał od platformówek i do dziś pozostaje ich wielkim fanem (w tym metroidvanii), ale wykazuje też zainteresowanie karciankami (także papierowymi), bijatykami, soulslike’ami i w zasadzie wszystkim, co dotyczy gier jako takich. Potrafi zachwycać się pikselowymi postaciami z gier pamiętających czasy Game Boya łupanego (jeśli nie starszymi).

więcej