autor: Michał Pajda
Phasmophobia to horror, który Cię przerazi... chyba, że zagrasz z kolegami - Strona 2
Kilkoma prostymi zabiegami Phasmophobia potęguje jednak wszystko, czego do tej pory doświadczaliśmy w klasykach, sprawiając że ze strachu można narobić w gacie... o ile rozsądnie dawkuje się zabawę.
Strasznie brakuje mi...
Gra niemal cały czas wywołuje gęsią skórkę – o ile oczywiście zabawę dawkuje się w rozsądnych ilościach, np. 2–3 rundki w jednej sesji. W przeciwnym wypadku z ociekającej klimatem produkcji przeradza się w dość powtarzalną rozgrywkę (m.in. przez małą liczbę dostępnych lokacji) i traci efekt nieustannego napięcia – chociaż i tak potrafi przerazić w najmniej spodziewanych momentach.
W dodatku nie można biegać (przytrzymanie Shiftu pozwala zwiększyć prędkość bohatera o jakieś... 5%?), przez co dynamika ucieczki przed duchem zmusza do żartów – chociaż w pierwszych sekundach, kiedy zjawa się pojawia, wcale nie jest nam do śmiechu, a wrzaskom i wulgaryzmom nie ma końca. Natrafić można również na bzdurne bugi – np. niemożność otwarcia drzwi (jest to ficzer, za pomocą którego duch chce nam odciąć drogę ucieczki – często jednak zdarza się, że jeden z graczy nie może otwierać drzwi w ogóle). Śmiesznie wyglądają również animacje postaci (szczególnie gdy spogląda się w górę lub dół, a pozostali zmuszeni są oglądać nienaturalnie powyginanego avatara). Totalną kpiną okazuje się natomiast polska wersja językowa, która wygląda, jakby została żywcem wyjęta z początkowych edycji translatora Google’a.
To wszystko sprawia, że w ekipie łatwiej się z przerażającej zabawy śmiać, niż wczuć w klimat. W tłumie czasem nie sposób się bać, zwłaszcza gdy choć jedna osoba zacznie nabijać się z technicznej niedoskonałości gry, co uświadamia nam, że to przecież tylko cyfrowa scenografia, która nie ma szans zrobić nam jakiejkolwiek krzywdy. Choć z drugiej strony nawet w towarzystwie można się nieźle wystraszyć. Pamiętaj, to żaden wstyd, gdy wszyscy usłyszą Twój krzyk. Nawet lepiej, żeby usłyszeli, jak piszczysz – to znaczy, że żyjesz.
Pomimo narzekań pamiętać należy jednak, że to wciąż wersja 0.174, a deweloperzy mają przed sobą długą drogę, by ukończyć ten projekt. Niemniej już teraz jakość gry nie jest wcale taka zła – na tym poziomie zaskakuje m.in. system oświetlenia, dzięki któremu Phasmophobia wygląda lepiej niż niejeden tytuł popremierowy, ale wciąż jest nad czym pracować. Twórcy powinni pokusić się przede wszystkim o nową zawartość. Przydałyby się m.in. kolejne lokacje, bo dotychczasowych po kilkunastu rozgrywkach przestaje wystarczać – na szczęście fakt ten maskowany jest częściowo dzięki losowości pomieszczeń obleganych przez duchy, co potęguje regrywalność tej produkcji. Założę się jednak, że wielu graczy posiadających już Phasmophobię w swojej kolekcji, dałoby niemałe pieniądze za DLC z nowymi miejscami i sprzętem łowców duchów, a może i z nowymi maszkarami?
A jeśli mówisz, że jesteś zbyt dużym twardzielem, żeby się bać, spróbuj odpalić Phasmophobię i ani razu nie pisnąć. A potem przerzuć się na obsługiwany przez grę VR, twardzielu...
NO WŁAŚNIE, A JAK JEST W TRYBIE VR?
Baliście się jako dzieci ciemności? Jeśli tak, to jest duża szansa, że sesja VR-owa w Phasmophobii Wam o tym przypomni. Taka rozgrywka, to zupełnie inne doświadczenie niż zabawa przed monitorem, ciemność jest wszechobecna i zwyczajnie nas pochłania, przez co łatwiej poddać się atmosferze. Przyznaję, że gra wywołuje pewne odruchy, może niekoniecznie wiążące się z wizytą w toalecie, ale są momenty, że człowieka przechodzą ciarki. Muszę też przestrzec przed graniem w trybie VR, gdy w pomieszczeniu znajdują się osoby trzecie, chwytanie nas przez obserwatorów za plecy czy nogi wcale nie jest śmieszne. Znaczy – w sumie to jest, ale może spowodować co najmniej zamach obronny kontrolerem.
Co do samej strony technicznej obsługi VR-u - Phasmophobia to nie Boneworks czy HL: Alyx. Nie przyciągniemy tu łatwo obiektów z podłogi, interakcja z przedmiotami jest dość ograniczona, nie da się przerzucać ich z łapy do łapy. Chcemy coś zmienić w ustawieniach VR-u? Trzeba wrócić do głównego menu. Mamy do wyboru płynne poruszanie się i teleportację, obrót również może być płynny lub „snap turn” – i ten ostatni polecam. Mimo pewnych trudności przy ustawianiu Phasmophobia wręcz prosi się, żeby odkurzyć nasze gogle VR.
T_Bone