Gry komputerowe - nowa forma kultury
No, no! Seminarium musiało być bardzo ciekawe. Może w końcu wykład rzuci ludziom z poza branży światło na tą tajemniczą dziedzinę rozrywki i gry w końcu przestaną być dla wielu osób wytworem szatana.
Tjaaaa...
..jak to miło wiedzieć że korzysta się z fenomenu kultury już wkrótce być może z osobnym ministerstwem do spraw rozpowszechniania i cenzury ;)
Bylem na konferencji. Bardzo dobra inicjatywa - jako informatykowi z wyksztalcenia, bylemu i mam nadziejze przyszlemu gamedeveloperowi bardzo przydaje sie od czasu do czasu dohumanizowanie. A jeszcze bardziej dohumanizowanie w interesujacej go dziedzinie. Tak trzymac!
Hmm , super :)
Zaraz pojawi sie nie jaki pan Jack Thompson tylko ze to bedzie jakis Jan Kowalski dzieciecy psycholog ktory stworzy wlasna teorie jak dziala gra na ludzki umsyl :)
I kolejne never ending story :) Swiat cholera sam zatacza kolo ...
Kiedys uwazalem, ze gry komputerowe moga byc pelnoprawna formą kultury masowej, jak ksiazka, kino, teatr czy film. Teraz widze ze nie moga i predko nia nie beda.
Podtsawowa slabosc gier polega na tym, ze glowna grupa docelowa do ktorej gry byly skierowane byly zawsze dzieci, i dlatego gry wkladalbym raczej na pookle z zabawkami.
Gry, aby udowdnic, ze moga byc alternatywa dla kina czy ksiazki musza przejsc dluga droge, podbnie jak kilkadzieisiat lat przehcodzil te droge komiks - od lat 30-tych przeznaczony niemal wylacznie dla dzieci, przez kolejne dziesiatki lat zwiekszal pole razenia o nowe, starsze grupy odbiorcow.
Dzis poza klasycznym komiksem dzieciecym, rownie wielki rynek w tej branzy stanowia czytelnicy dorosli, wychowani na komiksie europejskim.
Niestety w grach jeszcze z tym slabo - produkty przeznaczone dla widzow troche starszych to raczje wciaz margines, zbyt maly, aby mowic o grach jako zjawisku kulturowym. Produkcje w rodzaju Fahrenheit - Indigo Prophecy poparter sukcesem finansowym to zapewne bardzo niewielka czesc rynku.
W moim pokoleniu, zawieszonym w obecnej chwili miedzy 20-tka a 30-tka wiekszosc osob wciaz nie gra, choc prawie wszyscy ogladaja filmy albo czytaja ksiazki, sporadycznie chodza tez do teatru. Co ich odstrecza od gier? Infantylizm, ktorego wciaz w grach za duzo.
Boleje nad tym, ale bede szczery takze same wobec siebie: to, ze sam czasem lubie sobie pograc w jakas kretynska strzelanine albo gre typu Diablo, traktuje wciaz jako cos nienormalnego i objaw niedojrzalosci emocjonalnej, jako relikt czegos, z czego powinienem byl juz dawno wyrosnac, ale tego nie zrobilem. I pewnie juz nie zrobie.
Na szczescie nie jest to najgorsza z wad :)
Gry są "infantylne"? Całkiem sporo z nich pewnie tak, dla określonej definicji "infantylizmu". (choć zaczynają mieć choćby cienką "drugą warstwę", aluzji, gier słownych itd.) Tyle że jakoś nie widzę czym "kretyńskie strzelanki" różnią się od niektórych filmów puszczanych w piątek wieczorem w telewizji. Że niby jak Segal pierze tuziny oprychów po mordach to jest mniej infantylnie, niż jak to samo pierzenie odbywa się made by gracz?
Istnieją gatunki "infantylne", ale istnieją też takie filmy czy książki, a tych jakoś mniej ludzi się wstydzi. W końcu prężnie rozwijające się sf i fantastyka są pojmowane przez wielu jako "smoki i zielone ludki". Filmowo spokojnie można wymienić liczne Van Damy, Schwarzenegery czy choćby Gwiezdne Wojny, a nawet całkiem sporo horrorów, bo bardzo wielu ludzi zapytanych co sądzi o wymienionych powie coś w stylu "głupie bajki"...