Godzilla vs Kong rządzi w kinach i zarabia miliony
Taa? A gdzie my mamy obejrzeć?
Właśnie strasznie mnie to boli. Jestem ogromnym fanem i nie mogę obejrzeć nie z mojej winy. Wkurzające to i smutne strasznie, ponieważ czekałem na ten film z niecierpliwością.
HBO Max, do którego nie mamy dostępu póki co.
bo mamy jakiś dziwny zwyczaj ekscytowaniem się produkcjami, które leganie w naszym kraju nie da się obejrzeć. Disney plus? HBO Max? Równie dobrze możemy śledzić premiery Chińskich superprodukcji
Jedyny film na który czekam od wielu miesięcy, i co? Tuż przed premierą zamykają kina.
5 gwiazdek - 3 gwiazdki
Żyć normalnie się nie da w tym chorym kraju. Cyrk na kółkach.
Godzilla musi poczekać.
Cieszę się ponieważ lubię tą nową serię o Godzilli i chcę kolejne filmy, a pierwsze dwa choć się zwróciły to nie były wielkimi hitami. Paradoksalnie pandemia, która powinna negatywnie wpłynąć na wynik finansowy filmu, mogła zadziałać odwrotnie - od czasu wybuchu pandemii w kinach brakuje widowiskowych superprodukcji więc ludzie się rzucili (tam gdzie kina otwarte). Liczę, że podobnie będzie z nowym Mortal Kombat.
Ciekawostka. Wiecie jaki z japońskich filmów o Godzilli sprzedał największą ilość biletów w ojczyźnie Króla Potworów?
King Kong kontra Godzilla z 1962 roku, i do dziś jest to niepobity rekord :-)
Zaś wszystkie japońskie filmy (29), przez ponad 60 lat trwania tej franczyzy, zarobiły łącznie tylko połowę tego, co cztery filmy z aktualnie trwającej serii Monsterverse.
I niech ktoś mi powie, że wytwórni Toho nie zależy na współpracy z Legendary ;-)
Jest ten film dokładnie tym, czego się można spodziewać. Wizualną orgią z bardzo głupią fabułą, która jest po to, żeby ustawić zawodników na ringu. I bardzo dobrze. Szkoda, że potrzebowali trzech produkcji o Godzilli, żeby w końcu załapać, o co chodzi w takim kinie.
Ludzi ciągle jest troszkę za dużo, ciągle ich historie widza nie obejdą (poza Bernie'm, Bernie jest spoko), ale na szczęście względem poprzednich części ten element przycięto i napisano ciut lepiej.
Sporą wadą jest IMO mniej więcej środek filmu, który aż się prosi o pół godziny przygodowego horroru w stylu ucieczki przed dinozaurami z "King Konga" Jacksona, albo akcji z pająkami z "Kong: Skull Island". To zbrodnia, wysłać bohaterów do nowej, tajemniczej krainy i kazać im po prostu nad nią przelecieć.
Na szczęście to co najważniejsze, czyli walki tytanów to już samo mięsko. Czuć skalę, czuć, że każdy cios ma moc bomby. Jaszczur nabrał żwawości i płynności w ruchach, żeby stać się partnerem do tańca dla małpiszona. Ten, napakowany i pełen pierwotnego wdzięku, stałby się erotycznym snem każdej Karyny, gdyby tylko ubrać go w dres. No i wszytko ładnie widać. Nawet walka na morzu wygląda epicko.
Pacific Rim zdetronizowany.