Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Wiadomość Konkurs Assassin's Creed Valhalla - znamy zwycięzców!

26.11.2020 16:51
Dracorian
1
5
Dracorian
57
Centurion

Gratuluję zwycięzcom, szkoda, że tygodniowa praca poszła na marne, ale jest chociaż nowa grafika do portfolio ;)

26.11.2020 16:51
Dracorian
1
5
Dracorian
57
Centurion

Gratuluję zwycięzcom, szkoda, że tygodniowa praca poszła na marne, ale jest chociaż nowa grafika do portfolio ;)

26.11.2020 16:55
Wilk1999
2
odpowiedz
Wilk1999
44
Wilkołak Asasin

Gratuluje wam szczerze X@Vier455 i Ursi zwycięstwa w konkursie, bo wasze prace naprawdę na to zasługiwały. Składam też na wasze ręce najszczersze życzenia ekscytujących rozgrywek, owocnych starć z przeciwnikami i długich oraz szczęśliwych maratonów gier na waszych nowych konsolach od Microsoftu. Niech wam one służą, bez żadnych nawet najmniejszych trudności, przez lata, aż do nadejścia kolejnej generacji konsol a może i jeszcze długo po niej.

26.11.2020 17:20
EndorFoux
3
4
odpowiedz
4 odpowiedzi
EndorFoux
1
Junior

Ursi to zasłużył na wygraną, także gratki.
Opowiadanie X@Viera to jest jakiś żart. Przecież ono jest kompletnie nieczytelne, a ostatnie 4 zdania są kompletnie bez kontekstu. Wzmianka od Desmondzie strasznie wrzucona na siłę.

26.11.2020 18:51
3.1
lilitch123
5
Legionista

Podzielę się swoim dziełem, dajcie znać co uważacie :D

Morze tej nocy było wyjątkowo spokojne. Blask księżyca odbijał się w połyskujących nocą, ostrych jak brzytwa, toporach. Nastroje na drakkarze były wyjątkowo spokojne. Zwykle przed zejściem na ląd załoga w skupieniu obserwuje okoliczne brzegi w poszukiwaniu zagrożeń, a łuki czekają w gotowości na sam szelest wydobywający się z dzikich zarośli. Jednak ta noc dawała poczucie bezpieczeństwa i spokoju.
Dowódca wydał rozkaz opuszczenia łodzi i wskazał dwóch wojowników, Bjorna i Ana, do przeprowadzenia zwiadu.
Bjorn był lekko umięśnionym, łysym mężczyzną ze średniej długości blond brodą, związaną w warkocz. Jego zielone oczy, przeszywający wzrok i wiecznie przymarszczone czoło dawały poczucie mądrości i sprytu. Był znany ze swojego opanowania w sytuacjach zagrożenia, a na polu bitwy poruszał się niczym cień wśród swoich wrogów. Wyposażony w dwa lekkie topory, zbroję z futer drapieżników, zdobytych podczas polowań oraz ukryte ostrza na obu nadgarstkach budził wśród swoich kompanów ogromny respekt.
Mimo swojej niezbyt postawnej postury, był bardzo silny fizycznie, a przede wszystkim zręczny i szybki. Jego palce niczym haczyki, pozwalały wspinać się na drzewa, skały czy inne struktury. Od zawsze wiedział jak podejść zwierzynę tak, by ta nie wiedziała o jego obecności, do momentu zadania ostatecznego ciosu.
Noc robiła się coraz bardziej mroczna, a blask księżyca był tłumiony nadchodzącymi chmurami. Bjorn i An oddalili się już znacznie od obozu i szli przez ciemny las nasłuchując w milczeniu. Wiedzieli, że muszą uważać, bo znajdują się na terytorium wroga. Byli głodni i zmęczeni po długiej podróży.
Nagle usłyszeli dziki ryk wydobywający się z zarośli. Bjorn syknął:
- Ani drgnij. Zawracaj i milcz.
An kiwnął głową. Gdy obaj wycofywali się powoli, nagle An potknął się o wystający korzeń i upadł z hukiem na plecy.
- Ou! – zawył z bólu.
Nagle z zarośli wyskoczył na nich wielki niedźwiedź, rycząc na cały las. W dzikim pędzie rzucił się na leżącego Ana. Bjorn nie myśląc długo, wskoczył na najbliższe drzewo i wszedł na gałąź znajdującą się nad drapieżnikiem. Zwinnie zeskoczył i z ogromną siłą wbił ukryte ostrze w kark zwierza, po czym drugim ostrzem szybko poderżnął mu gardło. Krew z tętnicy trysnęła na leżącego Ana. Bjorn odrzucił ciało i pomógł wstać kompanowi.
- Wiesz, właściwie to przydał ci się ten prysznic – rzucił żartobliwie Bjorn.

27.11.2020 02:04
3.2
zanonimizowany1264254
60
Konsul

Ależ niemiło :(

29.11.2020 20:01
3.3
sedziej
2
Legionista

lilitch123
Przeczytałem.
Dużo powtórzeń słów: był, wyjątkowy/o.
Warsztatowo poniżej średniej, tematycznie mocno osadzone, ale klimat raczej umiarkowany, nie czuć woni krwi, ani tajemnicy.

29.11.2020 22:50
3.4
lilitch123
5
Legionista

sedziej
To był mój pierwszy w życiu tekst, który napisałem w jakieś 30 min i ogólnie jestem z niego zadowolony (jeśli chodzi o przedstawienie historii wraz z wprowadzeniem głównej postaci i zmieszczeniu się w limicie 2000 znaków). Gdybym miał większą swobodę o wiele bardziej historia byłaby pełna opisów i bardziej rozbudowanej intrygi czy dialogów.

>Dużo powtórzeń słów: był, wyjątkowy/o.
I? Czy to coś złego? Nie znam się, więc się chętnie dowiem.
Był pojawia się 4 razy, a wyjątkowy 2. Co do wyjątkowy, to dopiero teraz zauważyłem to powtórzenie i rzeczywiście nie jest najlepsze XD

>Warsztatowo poniżej średniej
Jest jakaś średnia, według której mnie oceniłeś czy to Twoja subiektywna skala, na której uplasowałeś mnie razem z innymi pisarzami fantasy ( ?° ?? ?°)

>klimat raczej umiarkowany, nie czuć woni krwi, ani tajemnicy.
2000 znaków XD

26.11.2020 17:24
Matysiak G
4
1
odpowiedz
Matysiak G
154
bozon Higgsa

Gratulacje.

26.11.2020 17:38
paul181818
5
odpowiedz
1 odpowiedź
paul181818
75
Generał

Ja to bym chciał konkurs na soundtrack :D np przy okazji cyberpunka

27.11.2020 09:55
5.1
zanonimizowany146624
131
Legend

Oo tak

26.11.2020 18:20
6
odpowiedz
2 odpowiedzi
mortimer
1
Junior

Gdzieś można przeczytać, zobaczyć pracę innych uczestników? Jestem dość ciekawy ich pomysłowości

26.11.2020 18:51
Dracorian
6.1
Dracorian
57
Centurion

"Galerię prac będziecie mogli wkrótce zobaczyć na stronie konkursowej. "

Informacja na końcu newsa ;)

26.11.2020 19:25
6.2
mortimer
1
Junior

A, rzeczywiście. Przepraszam, przeoczyłem informację. I dziękuję za odpowiedź

26.11.2020 18:44
Harry M
7
1
odpowiedz
Harry M
188
Master czaszka

Świetny rysunek - idealny na tapetę na telefon

26.11.2020 19:13
Bukary
8
1
odpowiedz
1 odpowiedź
Bukary
222
Legend

Gratulacje dla zwycięzców!

Tutaj moja praca konkursowa do przeczytania dla zainteresowanych (fragment poematu pisany heksametrem heroicznym):

-------------------------------------------------------------

Pieśń o Eiworze
(fragment z Eddica Minora)

Gdy z kuźni Muspellheimu iskry już gasły na niebie,
A odmęty Ousy czerniły się juchą jałówek wyrżniętych,
Co pod ostrze toporów gardziel oddały na brzegu mokradeł,
Spoglądał Eiwor, syn Warina, na kmieci sadyb pożogę
I wojom białobrodym toboły z mięsiwem i rogami buhajów
Dźwigać na snekkary nakazał, iżby rychło żagle podnieśli.

Wtem wśród dymów popielnych i mgieł na bagnach rozwitych
Kształt jakowyś w oddali buchnął w palenisku ciemności,
Przeto kruczowładny Eiwor, pomny na wieszczek bajania,
Drzewiec topora zacisnął: złe duchy przed świtem
Na łowach grasują, a niejeden spośród jarlów mocarnych
Jako draugr na marach spoczywa, bo ubić namyślił czarownicę,
Co ponad zagrodą, przez wojów spaloną, w gorączce latała.

Jak nawa z żaglem rozwiniętym, która przez cieśniny wąskie
Na przekór wzburzonym przez Agira bałwanom chyżo pomyka,
Wirów, skał i mielizn unikając, tak też podążył Eiwor
Za błędnym ognikiem samopierw w głąb moczarów mglistych,
A w biegu wykroty, bagniska i korzenie rączo omijał.
Zdało się, że z dziką zwierzyną w zawody stawał prędkonogi.

I tak mokradła przemierzał, póty serca nie strwożył głos
Znajomy, co wśród rozpadlin się niesie: „Bywaj tu żywo!”.
Upadł kruszyciel tarcz, powalony płomieniem boleści:
Jakby rany bitewne na nowo rozgorzały po zimie.
Tam, skąd wezwanie mogilne złowrogim echem dochodzi,
Zwrócił swoje oblicze, a widok się dziwny odsłonił:
Na wzgórzu pośród omszałych kamieni w okręgu wzniesiono
Z wbitych tarcz palisadę, co wojowi do ramion nie sięga,
Zaś pośrodku, w ziemię zapuściwszy korzenie, spoczęła walkiria.

Gdy zjawa hełm dwurożny z walońskich kruszców wykuty
I runami ryty zdjęła, wtenczas zdało się Eiworowi,
Że w słodki sen zapada: oto bowiem matkę ujrzał,
Która pod razem topora w bitwie o Heillboer padła.
Rzekła doń Rosta: „Zbliż się, dziecię Warina, bez lęku.
Ognika-m błędnego posłała, iżby kruczowładnego zwabił.
Pomnij wszelako, by tarcz nie tykać, bo z woli Wszechojca
Zaklęte i każdego śmiertelnika w popiół i w proch obrócą.
Rozjuszony Odyn mnie tutaj cisnął z wysokości i zamknął
W czarów kręgu, oszczepem zraniwszy, bo wystąpić się poważyłam
Przeciw woli Chytrookiego: gdyś ostrza skrzyżował
Z Kjotwem Okrutnym, żądny śmierć rodzicieli pomścić,
Nakazał srogo, abym syna poprowadziła do Walhalli”…

[Tu pieśń się urywa. Reszty nie odnaleziono.]

26.11.2020 21:39
nagelfar
👍
8.1
1
nagelfar
44
Chorąży

Wielceś mnie uradował, bardzie, swą pieśnią udatną,
przeto podziw mój i uznanie niechaj będzie ci nagrody słuchacza oznaką.

26.11.2020 20:00
Dracorian
9
odpowiedz
Dracorian
57
Centurion

Gdyby ktoś był ciekaw, podsyłam swoją pracę

post wyedytowany przez Dracorian 2021-08-29 14:39:23
26.11.2020 20:09
Wrzesień
10
1
odpowiedz
Wrzesień
58
Stay Woke

Dobry pomysł z tym wrzucaniem swoich prac. Dawajcie swoje teksty i obrazki, chętnie obejrzę.

26.11.2020 20:13
Amq_
11
odpowiedz
Amq_
21
Konsul

Mogli by zrobić konkurs kto pierwszy naprawi save bo od 5 listopada WD jest niegrywalny dla osób którym save się zepsuł a w AC dzieje się to samo.

26.11.2020 20:17
AUTO6
😃
12
odpowiedz
AUTO6
84
Generał

Gratulacje

26.11.2020 21:29
😁
13
1
odpowiedz
AnonimV
1
Junior

Gratulacje dla zwycięzców! Czekam na następne konkursy.

26.11.2020 22:02
Matysiak G
14
1
odpowiedz
2 odpowiedzi
Matysiak G
154
bozon Higgsa

Chcecie, to macie,

-Zbudź się, Henry - opat z trudem otworzył oczy. Był środek nocy. Kaganek oświetlał zatroskane oblicze brata Evana, jego druha i przeora opactwa – reeve Patrick z Colsterworth prosi na pilną naradę.

*

-Laudetur iesus Christus - przywitał opata Patrick, ponaglającym ruchem wskazując w głąb izby.
-In saecula saeculorum. Amen - odrzekł Henry z Cicestre ciekaw, jaka sprawa nie mogła czekać kresu jego krótkiego snu. W nikłym blasku świec dostrzegł drobną postać w łożu; dziewka, najwyżej 13 wiosen.
-Wieśniacy, wracając z roli przed zmierzchem, znaleźli ją leżącą bez zmysłów opodal traktu z Harborough. - wyjaśnił reeve.
-Jak cię zwą? - spytał dziewkę Henry.
-Ainslee, Wielebny - odparła słabo i lękliwie.
-Mów, co zaszło. - ponaglił reeve.
-Poganie, Ojcze… Przybyli jutrznią. Widziałam z dala łódź z krukiem na żaglu. Tatko wsadził mnie na konia. Polecił gnać do Leicester po pomoc. Z dali słyszałam krzyki. - załkała. Opat schylił się i krzepiąco ścisnął jej ramię. Płomień rozświetlił jego tonsurę.
- Jechałam pół dnia. Koń się znarowił. Więcej nie pamiętam.
- Kruk na żaglu? - zadumał się zakonnik - Gościliśmy latoś wędrownego kupca. Goci prawili mu o nieprzemożonej, duńskiej wojowniczce z klingą przytroczoną do lewicy. Kruk jej herbem. Pono zaklinała bestię, by widzieć jej oczyma.
Patrick splunął.
- Czarna magia!
- Panie, poganom przewodziła dzierżącą kruka. - wtrąciła Ainslee - Widziałam, jak i Pana widzę.
Reeve splunął powtórnie.
- Harborough nie słynie z dostatku. Dzień, najdalej dwa, Duńczycy skończą ucztować i staną u nas. Wielebny, musimy schronić lud za murami opactwa nim przybędą. I tyle dobytku ile zdołamy.
Opat skinął
- Przyślę brata Michaela, mego ekonoma. Zna opactwo jak nikt, pomoże. Nakażę też bratu Ogdenowi bić w dzwony, by wszystkich zbudzić. Nie można nam zwlekać.
- Ut benedicat tibi Dominus, Ojcze - skłonił się reeve - Mury nie wytrwają długo. Poślę po zbrojnych do Leicester. W rękach Pana, by byli na czas.
-A furore Normannorum libera nos, Domine - pomodlił się zdjęty grozą Henry.

*

Bicie dzwonów wdarło się w ciszę świtu. „Dziwne, jeszcze nie pora”, pomyślał stary Casimir zarzucając sieć w spokojną toń. Od wschodu, z mgły otulającej rzekę wyłonił się dziób łodzi zdobny rzeźbioną misternie głową kruka.

post wyedytowany przez Matysiak G 2020-11-26 22:18:06
29.11.2020 20:06
14.1
sedziej
2
Legionista

Niezłe, ale...
Popracuj nad dialogami. Zapisy są niepoprawne, np. "-Mów, co zaszło. - ponaglił reeve." Powinno być bez kropki. reeve to imię, nazwa własna, czy coś innego?
"Opat skinął" - wygląda na niedokończone zdanie. Jeśli skinął to czym? Głową? Na potwierdzenie?
Łacina ładnie wygląda, ale co za dużo, to niezdrowo.

30.11.2020 22:35
Matysiak G
14.2
Matysiak G
154
bozon Higgsa

Reeve to stanowisko. Coś jak jak sołtys, albo burmistrz, tyle że z nadania władcy, a nie wyboru.

post wyedytowany przez Matysiak G 2020-11-30 22:36:12
26.11.2020 22:04
15
odpowiedz
D3s11ny
2
Junior

Skoro tyle osób chwali się swoimi pracami to nie zamieżam być gorszy :)
Proszę o szczerą opinie.

Flota drakkarów sunęła wolno po wodzie w kompletnej ciszy przerywanej jedynie od czasu do czasu okrzykami wskazującymi kierunek. Kari siedząc na dziobie statku ostrzyła swój miecz. Była to średniej postury kobieta z długimi czarnymi włosami i zielonymi oczami. Koło niej leżał wielki wilk Gram, zwierz miał czerwone oczy i czarną sierść.
- Gotowa? – rzekł Ull podchodząc. Był to potężnie zbudowany mężczyzna z gęstą brodą i niebieskimi oczyma.
- Oczywiście- odparła Kari.
- Jak sądzisz, jak to będzie z tą walką?
-Oby Klan Kruka rzeczywiście był tak dobry w boju jak mówią, inaczej bardzo się zawiodę –zaśmiała się Kari.
- Mam nadzieję - roześmiał się – Ostatnia walka z Klanem Białych Wilków była mało satysfakcjonująca, zobaczymy czy ten cały Eivor to naprawdę taki wyśmienity wojownik.
- Zaszczyt walki z Eivorem przypadnie jedynie wodzowi – rzekła z przekorą Kari – Czyli mnie.
- PRZYGOTOWAĆ SIĘ DO ZEJŚCIA NA LĄD! – zakrzykną Orn.
- Chyba czas na pogaduszki się skończył – powiedziała Kari wstając.
- Nareszcie, bo już zaczynało mi się nudzić.
Wszyscy wyskoczyli z łodzi na suchy ląd Fronburga. Kari stanęła przed wojownikami z Gramem przy nodze.
- Pamiętajcie – zaczęła – Zabijamy wszystkich bez wyjątków, przydadzą nam się tylko martwi.
Wojownicy ruszyli pędem w stronę osady, a chwilę później rozpętało się istne piekło. Kari od razu wraz z Gramem pobiegła w stronę chaty wodza. Gdy dobiegli do domu nad drzwiami był wielki napis:

Det er ingen bedre bagasje enn sunn fornuft og et klart sinn

(Nie ma lepszego bagażu niż zdrowy rozsądek i czysty umysł)

Kari wyważyła drzwi i weszła do środka, zobaczyła Atila syna Eivora szykującego się do bitwy.
- Ty nie jesteś Eivorem – stwierdziła Kira.
- Zapewniam, że jestem równie waleczny co on – odpowiedział dobywając topora – przekonasz się.
Atil ruszył w stronę Kari, ta wyjęła miecz a następnie rzuciła go w kierunku wikinga, uchylił się, lecz w tym samym momencie zaatakował go Gram gryząc go w nogę, Atil odciął mu łeb, lecz on jakby nigdy nic wrócił spokojnie do Kari. Wiking patrzył na to z niedowierzaniem…
- Nie da się zabić co już jest martwe – rzekła ze spokojem Kari
- Kim jesteś? – zapytał z przerażeniem Atil.
Skóra na nogach Kari zaczęła gnić po czym spadła zostawiając tylko kości.
- Kari z Nostordu znana również jako Hel –powiedziała podchodząc - królowa Helheimu i bogini śmierci. – rzekła po czym wyciągnęła miecz i zabiła Atila.

26.11.2020 22:41
kotonikk
16
3
odpowiedz
1 odpowiedź
kotonikk
106
Wśród horyzontów

Wypływaliśmy na wyprawę łupieżczą, już prawie wypływaliśmy z zatoki, gdy podszedł do mnie Eivor i spytał, czy będę się siłował na rękę z przeciwnikami. Odpowiedziałem że nie, że jak to, ale po chwili zorientowałem się, że zostawiłem swój topór we wiosce. Wszyscy w drakkarze mieli ubaw po pachy i śmiechom nie było końca.

27.11.2020 13:35
Matysiak G
16.1
1
Matysiak G
154
bozon Higgsa

A sternik zaczął klaskać.

27.11.2020 00:17
cobran
17
odpowiedz
4 odpowiedzi
cobran
12
Legionista

Skoro inni wrzucają swoje prace konkursowe, to i ja pochwalę się swoją:

-- Pogoda nam sprzyja, szybko dotrzemy do Anglii.
-- Mylisz się, zanosi się na burzę. – odparł.
-- Cóż rzeczesz!?dawno nie widziałem tak jasnego nieba. – zdziwiłem się.
-- Oczy cię zwodzą, niebo również , jak gdyby zaklął je sam Loki, wytęż słuch... Co słyszysz? – spytał.
-- Morze, fale, szum wiatru?
-- Źle – skarcił mnie przystawiając ucho do burty Eldingara – Słuchaj okrętu, on nigdy Cię nie oszuka. Wsłuchaj się w skrzypienie desek, one wiedzą kiedy pogoda się zmieni. Wydają swe osobliwe dźwięki, melodie pierwszych ludzi, Askii i Emblii wyrzeźbionych przez bogów z drzewa, którym teraz ostrzegają swych potomków przed nadciągającym niebezpieczeństwem – mówił z zapałem, którym mnie zaraził, przytknąłem zatem swe ucho do okrętu. Nic jednak nie usłyszałem. Rozbawiło to Asmunda – Jeszcze długa droga przed Tobą, z czasem się nauczysz, tak jak nauczyli się twój dziad, twój ojciec i twój brat... na mnie pora, muszę przygotować okręt na nadchodzący sztorm – powiedział wstając z ławy i odszedł w głąb pokładu.
Jak się okazało stary szkutnik się nie mylił. Po paru godzinach spokojnego rejsu, niebo zakryły czarne chmury, morze zrobiło się niespokojne, przerodziło się wręcz w istny hel. Spokojne dotąd fale zaczęły przybierać na sile i z wielką siłą uderzały o okręty, wiatr przerodził się w wichurę godną nieprzystępnego Jötunnheimu. Całe morze wydawało się wręcz wrzeć, jak gdyby ogrzewały je płomienie samego Muspelheimu. Jakby tego było mało, ogarnął je mrok wyciągnięte żywcem z Svartalfheimu, niespodziewanie rozjaśnianego prze potęgę Thora. Ten widocznie toczył jakąś wielką batalię z Jötunami, gdyż jego magiczny młot Mjölnir raz zarazem grzmiał rozdzierając niebo, a iskry które krzesał spadały na Nasze okręty pod postacią przerażających błyskawic. W takich warunkach, nawet nie myśleliśmy o tym by śledzić poczynania pozostałych okrętów. Z całych sił walczyliśmy o to, by nie stracić statku oraz własnych żyć. Walka była zażarta, trwała wiele godzin, aż do wczesnego poranka, gdy ostatni z nas padał ze zmęczenia, a morze wreszcie się uspokoiło. Wygraliśmy, my jak i Thor, mogliśmy odetchnąć z ulgą. Ocaliliśmy okręt , ale straciliśmy z oczu resztę floty. W tej sytuacji jedyne co mogliśmy zrobić, to kontynuować podróż z nadzieją że znajdziemy pozostałych. Sprawdziliśmy swe położenie na kompasie słonecznym, skorygowaliśmy kurs i ruszyliśmy w drogę.

27.11.2020 09:56
Matysiak G
17.1
Matysiak G
154
bozon Higgsa

Nie kompasie, tylko kamieniu słonecznym.

27.11.2020 12:09
cobran
17.2
cobran
12
Legionista

Matysiak mylisz w tej chwili kompas słoneczny i kamień słoneczny. Kompas służył do ustalania właściwego kursu (cień rzucany przez palik na kompasie pozwalał określić czy płyniemy za bardzo na południe albo czy za bardzo na północ). Natomiast kamień słoneczny pozwalał skupić promienie słońca, czy może lepiej pozwalał, mimo pochmurnego dnia, określić położenie z użyciem kompasu słonecznego. Wciąż trwają jednak spory o to z czego był ów kamień wykonany oraz jak bardzo efektywny był.

27.11.2020 13:33
Matysiak G
17.3
Matysiak G
154
bozon Higgsa

Niech i tak będzie :)

29.11.2020 20:13
17.4
sedziej
2
Legionista

cobran
Dało się poczuć to, o czym prawiły deski statku.
Sporo potknięć w zapisach dialogów. Brakuje w kilku miejscach znaków interpunkcyjnych. Ostatni akapit mało czytelny.
"Całe morze wydawało się wręcz wrzeć, jak gdyby ogrzewały je płomienie samego Muspelheimu" - zamysł zrozumiałem, ale "ogrzewały", tu trza z wykopem: "paliły". Ogrzewać można ręce przy ognisku.

27.11.2020 01:55
sszymon96
18
odpowiedz
sszymon96
1
Junior

Dwanaście drakkarów, tak liczna była pierwsza wyprawa na ziemie Sasów, w której brałem udział. Dwanaście smoczych łodzi, a na każdym z nich sześćdziesięciu spragnionych chwały oraz bogactw wojowników. Dowodził nami Jarl Kanut Agnarson, zwany również Kanutem Krwawym. Jarl słynie jako nieustraszony Pan Wojny. Budzi lęk u swoich wrogów, dzięki swojej zawziętości i woli walki. Marzeniem wielu wojowników jest to, by walczyć u jego boku, ponieważ jest to gwarancja łatwego wzbogacenia się.
Chciałbym być kiedyś tak sławny jak Jarl Kanut. Chciałbym, aby kiedyś skaldowie śpiewali sagi o moich zwycięstwach, tak jak śpiewają o Sigurdzie pogromcy Fafnira. Chciałbym, żeby moje imię było znane w każdym zakątku Midgardu. Przede mną jeszcze długa droga, a w osiągnięciu mojego celu pomoże mi miecz mojego ojca, Kruczy Szpon. Mój ojciec ucztuje teraz z innymi zmarłymi wojownikami w Valhalli. Oręż oraz wiadomość o jego śmierci dostałem od samego Kanuta Agnarsona. Jarl powiedział mi, że mój Pan Ojciec zginał chwalebną śmiercią, godną wielkiego bohatera.
Wczesnym rankiem przybiliśmy do wybrzeża Kentu. Wszyscy byliśmy zmęczeni oraz przemarznięci. Kiedy znalazłem się na piaszczystej plaży, dziękowałem radośnie Njordowi za udaną podróż, przez niebezpieczne wody Morza Północnego. Moją radość przerwał rozkaz jaki otrzymałem od sternika, należało wyciągnąć drakkar na brzeg, następnie zabezpieczyć go. Z pomocą całej załogi szybko się z tym uwinęliśmy. Następnie rozbiliśmy obóz w gęstym lesie, nieopodal brzegu. Musieliśmy się ogrzać oraz osuszyć nasz sprzęt.
Nazajutrz, w południe wrócili zwiadowcy, aby złożyć raport Kanutowi. Pół dnia drogi stąd znajduje się sporej wielkości osada, chroniona palisadą. Pośrodku tej mieściny znajdował się wysoki budynek, wykonany z kamienia, z krzyżem na dachu. Na twarzy Jarla pojawił się szeroki uśmiech, kiedy usłyszał tę wiadomość. To musiała być świątynia ukrzyżowanego boga, o którym opowiadał mi Ojciec.
Rozporządzono, że wyruszymy o świcie następnego dnia. Poszedłem więc spać, muszę być w pełni wypoczęty. Jutro, po raz pierwszy w życiu stanę w murze tarcz. Przed zaśnięciem objawił mi się znak na niebie. To były dwa wielkie kruki Hugin i Munin, posłańcy Wszech Ojca. Patrzyły na mnie. To była wiadomość od samego Odyna, że zostanę wielkim wojownikiem i spełnią się wszystkie moje marzenia.

27.11.2020 04:07
19
1
odpowiedz
Verpat13
1
Junior

Gratulacje dla zwycięzców, jak i dla pozostałych uczestników za bardzo ładne prace (te które widziałem ;) ), a skoro dużo osób dodaje swoje prace tutaj to nie będę odstawał :D
Chętnych zapraszam do lektury.

- Przejdziesz się ze mną Njallu? – spojrzał na nią. Wyglądała dokładnie tak samo jak w dniu w którym odeszła. Jakby te lata wcale nie minęły. A jednak była kimś innym. Ciepły smutek w jej głosie sprawił, że chwycił ją za rękę i ruszyli przed siebie. Nieśpiesznym krokiem przez pobojowisko. W spacer pośród trupów.
- Yrso, ja… - zwrócił się do niej. Dziewczyna patrzyła na ciemne chmury w oddali zwiastujące burzę. Na razie jednak panowała cisza mącona jedynie przez ich dwoje.
- Ćśś… Nie jestem nią. Tylko tak wyglądam. Dzięki temu łatwiej ci się będzie oswoić z.. tym. Wskazała na ciała wokół.
Ich twarze, Znał je, to byli jego ludzie. Leżeli martwi, a on – ich wódz - nikogo nie ochronił, a teraz przechadza się wśród trucheł jakby nigdy nic.
- Co tu się stało? – głos mu zadrżał.
- Wódz poprowadził ich do ataku na miasto chrześcijan, ale wpadli w pułapkę angielskiego wojska skrytego w lesie.
- To niemożliwe! – krzyknął – Nikogo nie poprowadziłem.
Zerwał się wiatr. Poruszył futrzanym płaszczem Njalla. Załopotały też skrzydła nieznajomej. Wcześniej ich nie dostrzegał, jakby znajdowały się poza granicą widzialnego świata.
- Jesteś Walkirią – powiedział łącząc fakty – przyszłaś po mnie i resztę wojowników.
- To prawda, przyszłam po nich ale nie po ciebie.
- Nie ma dla mnie miejsca w Valhalli? Mimo tylu bitew które stoczyłem?
W oddali rozbrzmiał grzmot, a o skronie Njalla obiły się pierwsze krople deszczu.
- Miałeś rację. Nie ty ich poprowadziłeś, tylko twój brat.
Jego brat? Nie zdradziłby go przecież, znali się od kołyski i ufali sobie bezgranicznie.
- Dziwne, że nie pamiętasz – kontynuowała smutno Walkiria o wyglądzie słodkiej Yrsy – Kilka dni przed bitwą znalazłeś artefakt o wielkiej mocy. Przekonany o sukcesie urządziłeś ucztę, podczas której podano ci truciznę w jadle. – Njal stał jak wryty, próbując zrozumieć co usłyszał. – Artefakt skradł szpieg króla anglików, a ty skonałeś plując własną krwią. Twój brat w zemście poprowadził ludzi do walki. I wszystko skończyło się tu.
W dąb na wzgórzu uderzył piorun.
- Nie zostało nam wiele czasu. Żałuję że nie mogę zabrać cię ze sobą. – Walkiria wskazała mu zwęglone drzewo i stojącą obok postać. – Już czas.
Wódz ruszył we wskazanym kierunku, czekała tam Hel. Na wpół martwa władczyni krainy umarłych. Wyciągnęła ku niemu swą trupią rękę. Już wiedział, że nie trafi do Valhalli na wielką ucztę i niekończącą się walkę.

27.11.2020 07:41
20
odpowiedz
kamikoner
2
Legionista

Gratuluje wygranym i tez wrzucam swoja prace ;)

W osadzie Eivora po latach trudności i walkach z klanami
z którymi wdarli się w konflikt, zaczęły sie kolejne przeciwności .
Kobiety zaczęły zgłaszać zaginięcia mężczyzn.
-Wyszli wczoraj w poszukiwaniu jedzenia i do tej pory ich nie ma!-
krzyczały z rozpaczy.
Ludzi ogarnął strach, zaczęto poszukiwania. Eivor zebrał grupę
najsilniejszych wikingów i wyruszyli w głąb lądu. Przeszukiwali wielkie
obszary lasu. Deszcz i potężny wiatr pokrzyżowały im plany i
postanowili spędzić noc poza osadą. Rozpalili ogień i odgrodzili obszar
spoczynku wielkimi kłodami. Warty trwały przez cała noc. Eivor był
bardzo zmęczony, lecz nie potrafił zmrużyć oczu, trapiła go myśl, że
czyha na nich niebezpieczeństwo.
Wstał i jego oczom ukazała się wielka pustka. Wikingów nie było.
Pomyślał, że udali się w poszukiwania czegoś do jedzenia przed
podróżą. Wyruszył w stronę wzgórza aby mieć lepszy widok. Jego oczom
ukazała się leżąca postać.
-Finrr czy to ty?- krzyczał, lecz nie uzyskał żadnej odpowiedzi.
Gdy zbliżał się do przyjaciela widział, wszędzie porozrzucane części
ubrań. Plama krwi z torsu Finrra stawała się coraz większa. Schylił się
nad nim i usłyszał tylko:
-Był ogromny, uciekaj, uchroń ich wszystkich!
Eivor wiedział, że tylko on może ich ocalić. Wyruszył w poszukiwanie
ogromnego potwora, który zabił jego najlepszych żołnierzy z osady.
Szukał całymi dniami i nocami, nie poprzestawał nawet na odpoczynek.
Adrenalina w jego krwi buzowała przez cały czas odkąd uświadomił
sobie co się wydarzyło. Dotarł do krańca lasu i zobaczył wycieńczoną
postać siedzącą pod wielkim głazem.
-Kim jesteś?- zapytał.
-Eivor, jak dobrze, że to ty - odpowiedział. Tak długo błądzę
w poszukiwaniach tego potwora, że aż zgubiłem drogę.

Eivor poznał nieznajomego, był nim Beowulf.
Postanowili, że wspólnymi siłami pokonają straszną bestię zwaną
Grendel. W nocy usłyszeli pisk i zgrzytanie wielkich zębów. To był on,
mieli już na niego plan. Postanowili, że go otoczą i każdy z nich zada
mu krytyczny cios. Jednak ciosy na niego nie działały. Eivor odwracając
uwagę bestii dał znać kompanowi. Beowulf z całych swoich sił oderwał
potworowi jedną z łap. Grendel wyrwał się z uścisku Eivora i krwawiąc
uciekł w las.
Przywódca wrócił po kilku dniach do osady z kawałkiem łapy. Potwór
prawdopodobnie wykrwawił się na śmierć, ale nikt nigdy nie odnalazł
ciała,więc pozostały tylko domysły.

27.11.2020 08:38
21
odpowiedz
1 odpowiedź
Eeffoo
1
Junior

Szczerze mówiąc zawiodłam się wynikami. Widziałam pare prac innych uczestników, którzy włożyli ogrom wysiłku w zrealizowanie swojej wizji. I śmiem stwierdzić, że nie trzeba było mieć ani super pomysłu, ani starać się z wykonaniem pracy żeby wygrać. Jestem zawiedziona. Chciałabym spojrzeć na wygraną prace i pomyśleć "WOW ALE SZTOS". Tutaj niestety nie ma ani szczypty tej myśli.

27.11.2020 09:44
Matysiak G
21.1
Matysiak G
154
bozon Higgsa

Trochę mi nie wypada jako uczestnikowi i parokrotnemu zwycięzcy, ale coś w tym jest. Jak był konkursu Far Cry 5 na ulotkę, to zwycięzca zdeklasował konkurencję. Tutaj, zwłaszcza w przypadku tekstu nie ma efektu Łał.

post wyedytowany przez Matysiak G 2020-11-27 09:44:42
27.11.2020 09:39
nagelfar
22
4
odpowiedz
2 odpowiedzi
nagelfar
44
Chorąży

Ciekawie się czyta Wasze opowieści Panie i Panowie, tak więc dorzucam od siebie swoją wersję, może się komuś spodoba :^)

...Śniłem, że jestem w ogromnej, gwarnej hali. Na ścianach wisiała broń, przy długich stołach ucztowały tłumy wojów.
Po lewej miałem jakichś takich niby lungów, całych w pierścieniach.
Naprzeciwko potężny wojownik obżerał się i ryczał: "KROM! Więcej krom! Grubych i ze smoczyną!"
W pewnej chwili złapał wpół przechodzącą obok postawną dziewoję z pustą tacą. "Dajże no hotdoga z jakiego Nidhögga!" - zażądał.
"Gdzie z łapami?!" - wrzasnęła walkiria i grzmotnęła osiłka tacą przez łeb.
BRZDĘK! ŁUP! BRZDĘK! Taca migała jak Mjölnir Thora, gdy wojownik próbował osłaniać głowę wielkimi łapskami.
"Wal, Hala! Wal, Hala!" - pokrzykiwał z zapałem siedzący obok jasnowłosy drągal.
RYP! - ostatni cios kantem powalił żarłoka, który osunął się na stół między puste miski.
"Nieźle, Hala, brawo!" - rechotał dryblas.
"'Panna Halina' dla ciebie, Buliłajf" - zgasiło go krótko bojowe dziewczę.
Blondyn sposępniał i zgrzytnął z furią: "Jestem Beowulf, nie żaden Buliwyf! To ten pismak z Arabii wszystko pomieszał. Beowulf, Pszczeli Wilk, znaczy Niedźwiedź, ja!" - dodał z naciskiem.
"Phi, też durnowato!" - zaśmiała się złośliwie Halina i z pogiętą tacą zniknęła w kuchni.
"THOR-GAL! THOR-GAL!" - zadudnił nagle głos tak donośny, że zadrżały krokwie. Spojrzałem wokół - wszyscy patrzyli na mnie...

- To tyle, bo Synin narobił mi na czoło i mnie obudził. - W mroku świątyni Eivor spojrzał z urazą na kruka, który obojętnie ostrzył dziób o głaz do ćwiczeń z pisma runicznego.
- Hmm. Sen o dawnych herosach - mruknął starzec przygarbiony nad świętym ogniem.
- To znak, Wróżu Matiasie? Co oznacza? Czy wyprawa zakończy się pomyślnie? - dopytywał Eivor.
- Hmm, o tak! Od łupów będziemy grubi, ubi, ubi, ubi - zamruczał śpiewnie kapłan.
- Zatem w drogę, na gacie Odyna! - wykrzyknął uradowany wiking, chwytając miecz, sztylet, dwa toporki, okrągłą tarczę, łuk, kołczan, włócznię, włócznię zapasową oraz reniferzą gicz na szczęście i na kolację. - A najpierw uderzyć na Mercję, Szkocję, czy może na Mielno?
- Cóż, rżnij wodzu po kolei - poradził starzec.
- Tak zrobię! - skinął dziarsko Eivor. U wrót świątyni przystanął: - A to całe "Thorgal", co niby miało znaczyć?
- To przestroga - rzucił z mroku wróż. - Byś się strzegł Galów na morzu.
- Galów? Przecież oni nie umieją pływać! - Eivor roześmiał się i ruszył ku przygodzie oraz przeznaczeniu.
I przeciwko morzu, bo niestety przespał odpływ.

27.11.2020 09:44
Bukary
👍
22.1
1
Bukary
222
Legend

Zachęcam do nieustawania w dalszym pisaniu.

27.11.2020 10:01
Matysiak G
22.2
1
Matysiak G
154
bozon Higgsa

Dobrze pisze. Ingrid, polej mu miodu.

post wyedytowany przez Matysiak G 2020-11-27 10:02:56
27.11.2020 09:51
23
odpowiedz
zanonimizowany1303796
7
Junior

To i ja się dorzucę:

Spłoszone dźwiękiem kopyt wrony zerwały się, trzepocząc skrzydłami zatoczyły koło nad wsią i usiadły na gałęziach okalających sadyby niemal już bezlistnych drzew. Pasma porannej mgły snuły się nisko przy ziemi, mieszały z czarnymi kłębami gryzącego w oczy dymu z dopalającej się stodoły. Powoli wstawał chłodny i ponury jesienny dzień, rzednący mrok ukazywał kolejne szczegóły masakry. Okutany płaszczem i zakapturzony jeździec wprowadził konia pomiędzy trupy, na majdan, na środku którego stała niewielka studnia. To właśnie tu stłoczono i zgładzono większość mieszkańców wsi. Ciała leżały powykręcane
w nienaturalnej pozycji, podziurawione ciosami mieczy i włóczni, część zwłok miała zmiażdżone głowy i członki, niektóre zwisały z cembrowiny. Jeździec zeskoczył z boczącego się na zapach rozkładu konia. Jego skórzane buty zapadły się w krwawe błoto, w którym leżały ciała. Okrążył plac, szukając śladów. Wyglądało na to, że tylko kilka osób dało opór najeźdźcom – pięciu wyrostków, na oko nie starszych niż trzynaście lat, leżało pod ścianą jednego z domostw. Nosili skórzane pancerze i hełmy, obok ciał leżały połamane tarcze, miecze i topory. Zeszklone oczy wpatrywały się w zachmurzone niebo. Nieopodal natrafił na ślad pozostawiony przez atakujących – porwane na pasy fragmenty koszuli oraz przesiąknięty krwią płaszcz w kolorze indygo. Widniał na nim złoty krzyż równoramienny z rozetą pomiędzy ramionami. Symbol Alfreda Wielkiego, władcy Anglii, noszony przez jego drużynę dowodzoną przez człowieka, którego tak dobrze przecież znał. Jeździec ukląkł, na piasku przed sobą wyrysował kilka run, odrzucił z głowy kaptur, spod którego wyjrzała surowa twarz o ostrych rysach, niebieskich oczach i wąskich ustach ginących w bujnej, płowej brodzie spiętej w dwa warkocze. Pokryte tatuażami dłonie położył płasko na ziemi, pochylił głowę, chrapliwym głosem wyrecytował modlitwę. „Odynie, daj mi siłę i mądrość, bym mógł wypełnić swoje zadanie. Prowadź moje ostrze przeciwko mym nieprzyjaciołom, nieś do celu moje strzały, pozwól zakosztować zemsty. A gdybym poległ, niech ma śmierć okryje mnie chwałą”.
Słońce przebiło się przez chmury, oświetliło niknącą w lesie ścieżkę. Czarny kruk zatoczył koło nad wioską. Ziemia bryznęła spod kopyt galopującego konia. Zaczął się kolejny dzień pościgu. Był na dobrym tropie.

27.11.2020 10:42
cichy10
24
odpowiedz
cichy10
104
Pretorianin

Cóż, czytając wstawiane tutaj prace, jestem zdziwiony, że akurat ta wygrała, ale co poradzić.

A tu moje wypociny:
Wymycie zaschniętej krwi z brody nie należało do łatwych zadań. Torsten pochylił się nad misą, opłukując się wodą. Po chwili poczuł okropne zmęczenie i zatopił twarz w swoich rękach.
Powiedzą kiedyś, że przesadził.
Kilkanaście lat obserwował, jak w innych wioskach jego pobratymcy wracali z rajdów, ich łodzie przepełnione łupami. Wojownicza natura ciągnęła go, żeby zrobić to samo, jednak czuł, ze jako wódz powinien zatroszczyć się o dobro swoich ludzi. Słuchając opowieści o Anglii, upatrzył w niej szansę na nowe życie.
Pierwszy rok na nowym lądzie napawał optymizmem. Ich mała osada Eikheim rosła w oczach. Sasi wydawali się przyjaźni, czasem byli nawet pomocni. Różnice językowe powoli przestawały przeszkadzać. Potem zaczęli jednak nachodzić coraz częściej. Nazywali wioskę „ich terenem”, mówili coś o pieniądzach i złej religii. Torsten stał się podejrzliwy, a krzta zaufania, którą zaczął ich darzyć, szybko zniknęła.
Jesienią, po pierwszych zbiorach zaczął wystawiać czujki na obrzeżach wioski. Przedwczoraj w nocy został wyrwany ze snu.
„Sasi idą, rozbili obóz!”
Torsten ocucił się łykiem piwa i zaczął planować. Zebrał kilku ludzi i zakradli się do tego obozu. Pojmali trzech wrogów, którzy się nieopatrznie oddalili i przywlekli ich do Eikheim. Przed świtem zwołał wszystkich zdolnych do walki Wikingów za ogromnym dębem. Gdy tylko Sasi wyłonili się z lasu i ruszyli do ataku, rozkazał powiesić jeńców na drzewie – ofiara dla Odyna. Torsten ostrzem poderżnął im gardła, umoczył rękę w tryskającej krwi i wysmarował sobie twarz. Inni poszli jego śladem. Wtedy wszyscy podnieśli do góry broń i wydali z siebie najdzikszy ryk, jaki potrafili. Po tym atakujący stracili impet, Torsten zobaczył zwątpienie na ich twarzach, może nawet strach.
Odyn był łaskawy, wygrali tę walkę.
Kilku Sasów uciekło. Nie rozkazał ich gonić – niech rozniosą wieści, co tutaj zaszło. Powstaną legendy o dzikich, krwiożerczych Wikingach. Sasi będą się ich bać. Dadzą im spokój.
Po bitwie zasnął na łące niczym dziecko.
Torsten podniósł wzrok znad misy. Zobaczył, że macha do niego młody Arne. Prowadził krowę na dojenie.
Powiedzą kiedyś, że przesadził.
Wstał. Spomiędzy zakrwawionej brody wyłonił się szeroki uśmiech – nie obchodziło go to, jego ludzie mieli nowy dom.

27.11.2020 12:39
😊
25
odpowiedz
1 odpowiedź
grimheart
1
Junior
Image

Gratulacje! Mnie inspiracje natchnęły do czegoś takiego :)

27.11.2020 20:59
Firnen9
25.1
Firnen9
1
Junior

Podoba mi się bardziej niż zwycięska praca. Tak po prostu.

27.11.2020 12:45
26
1
odpowiedz
2 odpowiedzi
Leonell21
1
Junior

Graty dla zwycięzcy, osobiście uważam, że zasłużone, ale opowiadanie jest nieregulaminowe XD miało być do 2000 znaków, a dodatkowo było napisane, że jeśli się przekroczy tę liczbę, to opowiadanie nie będzie brane pod uwagę. Osobiście siedziałem godzinę i wszystko skracałem tak, żeby czasem tego nie przekroczyć... Szczególnie, że nigdzie w regulaminie nie podano granicy błędu, np. do 100 znaków więcej. Miało być 2000 znaków bez spacji albo mniej. Nie fajne zachowanie względem każdego, kto oddał regulaminową pracę. Opowiadanie ma 2084 znaki bez spacji.

27.11.2020 13:06
Bukary
26.1
Bukary
222
Legend

Praca ma chyba 1983 znaki (bez spacji), więc mieści się w wymaganiach regulaminowych.

BTW, też mocno ciąłem i skracałem poemat, bo pierwotnie był nieco dłuższy. :)

post wyedytowany przez Bukary 2020-11-27 13:06:31
27.11.2020 13:14
nagelfar
26.2
nagelfar
44
Chorąży

Zwycięski tekst nie przekroczył wymaganego limitu znaków.
Jeśli go stąd skopiowałeś, żeby przeliczyć statystykę, to sprawdź, czy nie doliczyły Ci się znaki z dodatkowej adnotacji, doklejanej automatycznie do treści kopiowanych ze stron GRYOnline.pl.
Tutaj jest to tekst: "Źródło: https://www.gry-online.pl/newsroom/konkurs-assassins-creed-valhalla-znamy-zwyciezcow/z01ee32"

post wyedytowany przez nagelfar 2020-11-27 13:17:09
27.11.2020 13:42
Suchy Pancernik
27
odpowiedz
Suchy Pancernik
3
Junior

Gratulacje zwycięzcom jak i innym uczestnikom!
A jak już powstał tu kącik twórczy szybciej niż obiecana galeria na stronie konkursu to i ja swój wpis dodam :)

Szum fal łagodnie kołysał nas do snu! – mówił doniośle pełniący na statku rolę styrsmana
Arne, próbując przebić głosem hałas szalejącego bez opamiętania sztormu. – Ale tak było wczoraj!
– nasilające się trzaski fal nacierających na drakkara sprawiły, że musiał zacząć krzyczeć.
– Dziś, snu nie będzie! Dziś ten co śpi umiera! – zaakcentował swe słowa rzucając w czarną
toń złotą bransoletę, ofiarę dla bogini Ran – Wiosłujcie! Bogowie widzą wasz wysiłek!

Wiosłowaliśmy. Równo. Cierpliwie. Bez wytchnienia.

Mięśnie paliły od długiej walki z morzem. Woda smagała nas bezlitośnie rozpryskując się
o kadłub, a ciężar przemoczonej wełny i kolczug skutecznie upewniał nas, że wciąż znajdujemy
się na swoim miejscu.

Rozejrzałem się. Siarczysty deszcz ograniczał widoczność, która nawet bez tego była słaba
przez piętrzące się nad nami fale. Na wyprawę wypłynęło szesnaście okrętów, z tych co wciąż
płynęły dało się wypatrzeć tylko trzy. Żaden z nich nie był drakkarem dowodzącego wyprawą jarla.

– Najgorsze zaraz będzie za nami! Trzymać kurs! – padł rozkaz dla sternika, choć górująca
przed nami ściana czerni, nie wyglądała pocieszająco. Lecz doświadczony marynarz i bez poleceń
kapitana wiedział co ma robić. Ostro wzbijał się na fale, a schodził z nich łagodnie i pod kątem,
do wtóru jęczącego drewna oraz skomlenia lin.

– Okręt śpiewa bogom o naszej chwale! – odpowiedział sternik, pokonując kolejny wodny grzbiet.

Fale jednak raz za razem były już mniejsze. Morze, jakby za słowem ubłaganej bogini morskiej toni,
powoli odpuszczało nierówną walkę z ludźmi. Niebo jak dotąd mroczne i złowrogie lekko szarzało,
a woda niesiona słabnącym wiatrem, stanowiła coraz łatwiejszą przeszkodę do pokonania,
aż na znacznie równiejszej tafli ukazały się nam ponownie dwa dawno nie widziane drakkary.

– Ląd! – krzyczał głos dobiegający z płynącej przed nami łodzi, ledwo widocznej przez
już powoli słabnącą ścianę deszczu.

– Nasz nowy dom – rzucił ktoś obok, chwilę po tym jak i my pokonaliśmy wodną barierę.

Naszym oczom ukazały się mroczne klify, delikatnie zaznaczone przez światło porannego słońca.
U ich szczytu – szargane przez wiatr i deszcz, promieniały ogniska, a cienka linia kamienistej
plaży pieniła się blado, zalewana nieustannie kolejnymi falami.

– Tak jak i ich – odrzekł Arne, a od lądu donośnie zabrzmiał dźwięk wojennego rogu.

post wyedytowany przez Suchy Pancernik 2020-11-27 13:51:51
27.11.2020 14:13
28
odpowiedz
mortimer
1
Junior

Niełatwo opowiedzieć historię w 2000 znakach. Też się podzielę.

Widziałem ich, występujących z morza, w ludzkie skóry odzianych diabłów. Brudnych, wielkich. Były ich dziesiątki, a wśród nich kobiety. Gdy postawili nogi na suchym brzegu, poczęli się rozglądać, skrzeczeć między sobą, rżeć z zachwytu, dziko wrzeszczeć i tupać tak strasznie, i z taką radością, jakby pierwszy raz wyrwali się z bezdennych głębin, i stanęli na twardym gruncie. Bo może tak rzeczywiści było, że zbrzydło im jedzenie ryb i postanowili zapolować na nową zwierzynę. Lecz odrzucili zwierzęcą ofiarność. Powiem wam. Zapragnęli ludzkiej krwi i mięsa ludzi.
Nim zdążyliśmy się przygotować, odpowiednio stanąć przed nimi, rzucili się na naszych i wbili klin w pierwsze szeregi. Rąbali z taką dzikością i siłę mieli taką nadludzką, że tarcze pękały nam na piersiach. Atakowali, zaraz byli wszędzie. Myślałem o ucieczce. Wiatr ciął po oczach. Wrzask zewsząd. Okrążali nas. Słyszałem żałosne jęki żelaza i pluski krwi. Chciałem uciekać. Piorun uderzył w wodę, w morze, które już wrzało ze złości. Było po ich stronie. Widziałem wyrwane wnętrzności, ręce odpadłe i ścięte głowy. Nasza dzielność przed nami umierała, ale ja jeszcze powstrzymywałem się przed tchórzostwem. Modliłem się do Chrystusa, błagałem o ratunek, ale tego dnia nie spoglądał na nas z niebios, odwrócił wzrok, zawiedziony naszą słabością.
Był wśród nich taki, co się wyróżniał, miał dwa topory, walczył z przodu z kilkoma, a jednego przeciął w pół. Wokół niego jakby orszak złożony z kilku dzikusów, patrzących na jego ruchy, pilnujących go. Przewodził im, zalśniło mi w głowie. Gdybym tylko mógł ruszyć na niego i nie bać się tak…
Choć stałem z tyłu, jeszcze bezpieczny, rozstępowało się przede mną krwawe morze. A za nim potężny wróg, z którym jeszcze nigdy się nie mierzyliśmy. Liczny i groźny. Zabiłem jednego, a za nim wyrosło dwóch większych. Spychali nas. Patrzyłem na ich oszalałe oczy, ale nic w nich nie dostrzegłem. To już nie byli ludzie.
Wtedy uciekłem, a wraz ze mną zerwało się kilku. Nie gonili nas. Bo po co. Wyśmiewali głośno, stercząc na tej przeklętej plaży. A wśród nich ten jeden, z dwoma toporami.
Byłem dowódcą, ale zhańbiłem się.
Uciekłem, żeby was przestrzec i opowiedzieć o tym, czego byłem świadkiem. Jak straszni są.
Ale musimy się przygotować. Zabezpieczyć domy, naostrzyć broń, odesłać kobiety. Bo oni nadchodzą i nie będzie więcej ucieczki.

27.11.2020 14:43
Wrzesień
29
odpowiedz
2 odpowiedzi
Wrzesień
58
Stay Woke

Nie powiem, większość czyta się całkiem przyzwoicie. Widać oczywiście, że to amatorska robota powstała w celu zgarnięcia konsoli, ale o to przecież chodziło.

Moje:

- Na brodę Odyna – Eivor zaczynał tracić cierpliwość. – Przysięgam, że gdybyś nie był moim kuzynem…
- A co ja takiego zrobiłem? - zawołał Havard – Próbowałem nawiązać przyzwoitą konwersację, to wszystko!
- No, to można powiedzieć, że ci się udało – Finnr zerknął w dół urwiska, nad którym znaleźli wiszącego Havarda. - Ciesz się, że nie powiesili cię głową w dół. Ile razy mamy ci powtarzać, żebyś dał sobie spokój z tymi bzdurami?
- Ja tylko zadaję słuszne pytania. Dlatego się na mnie uwzięli.
- Uwzięli? Poszedłeś na ucztę po Ulfie, nawaliłeś się jak zwykle i zacząłeś znowu bredzić o sensie Valhalli. Chłopcy stracili w końcu cierpliwość, więc zostawili cię tu wisieć na noc, żebyś sobie przemyślał parę spraw.
- Wcale tak...
- Chodź tu – Eivor przyciągnął Havarda na skraj przepaści i zmusił go, żeby spojrzał w dół. – Widzisz to? Tam następnym razem znajdzie się twój łeb i niech mi świadkiem cały Asgard, że nie będę nikogo o to winił.
- Jego zabiła pszczoła! - bronił się Havard. - Nie mów, że nie zacząłeś się zastanawiać, czy Ulf na pewno pójdzie do Valhalli, skoro nie poległ w boju, tylko od zwykłej pszczoły.
- Posłuchaj mnie uważnie – Eivor złapał go za koszulę. - Jesteś tu tylko dlatego, że twoja matka błagała mnie, żebym cię zabrał na wyprawę. „Młody jest, niech się wyszumi. Może zacznie się zachowywać jak wiking”. Tak mówiła. Ale nie, ty nie potrafisz się zachowywać jak wiking. Walczyć nie potrafisz, łupić nie potrafisz; zamiast zabijać mnichów wolisz z nimi dyskutować o ich bogu. A co najgorsze, swoim ciągłym marudzeniem i kwestionowaniem, jak to określasz, „konceptu” Valhalli, obniżasz morale wśród reszty. I wierz mi – spojrzał mu głęboko w oczy – że zaczynam bardzo żałować, że nie posłuchałem dobrej rady i nie pozwoliłem cię utopić, gdy jeszcze byliśmy na morzu.
- Tak jakbym w ogóle chciał tu być – Havard zrobił urażoną minę. – Podbijać wioski z bandą troglodytów, którzy liczą, że dzięki temu będą kiedyś pić wino z Odynem. Może jeszcze…
Nie dokończył zdania, gdy ciężka dłoń Eivora zepchnęła go znad przepaści. Zanim zdążył na dobre pojąć, co się stało, jego głowa roztrzaskała się o skały.
- Poważnie? - zapytał Finnr.
- Och, nie patrz tak na mnie. Kuzyn, nie kuzyn, zrobiłem to dla nas wszystkich. Jeszcze trochę i przez tego idiotę mielibyśmy tu bunt.
- No dobra, ale co powiesz jego matce?
- Że zginął jak wiking i teraz ucztuje w Valhalli – wzruszył ramionami Eivor.

29.11.2020 15:59
😊
29.1
Banita30
1
Junior

Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie.

30.11.2020 22:47
Wrzesień
29.2
Wrzesień
58
Stay Woke

Dziękuję.

27.11.2020 19:41
cobran
30
odpowiedz
cobran
12
Legionista
Image

A co tam, pracą graficzną też się pochwalę :)
Metoda tradycyjna. Papier, gumka i ołówek.

27.11.2020 19:44
31
2
odpowiedz
2 odpowiedzi
Zefios
2
Junior

Gratulacje! Wg. opowiadanie nawiązuje do opowiadania "Wiedźmin" nie wiem czy taki był zamysł :)
Wrzucam swój tekst, oceńcie sami (pisane trzynastozgłoskowcem):

Polanie
Chodź drogi chłopcze, bliżej do łuny ogniska,
Chodź młody chłopcze, gdzie żar już bucha i tryska!
Odłóż swe topory, zapomnij o drakkarze.
Dzisiaj nie będzie opowieści o Ragnarze,
Nie będzie o Eivorze i królu Alfredzie,
Ani o chwale, bitwach, bogactwie czy biedzie.
Będzie elegia o dziwnym ludzie zza morza,
Ostrym oraz twardym jak jelenie poroża,
Tak burzliwym i porywczym jak gromy Thora,
Hardym i nieugiętym jak najdziksza zmora.
Hen za Kattegat, na wschód od Germanii,
Zawinęliśmy łodzie do helskiej przystani.
Ruszyliśmy dziarsko w puszcze, bory i knieje
Chwaląc wszechojca Odyna i świętą Freje.
Chcieliśmy podbić lud mieszkający w tych lasach,
By uczcić chwałę zwycięstwa na Anglosasach.
Ujrzeliśmy gród, co do podboju się nada,
Lecz z grodu wyszły wojska by ubić… sąsiada.
Patrzyliśmy skryci jak wojują krajanie,
Zasięgając języka-tak zwani Polanie.
Bo ten sąsiad to złodziej i ma większą trzodę,
Strzelistą, piękną chatę i dużą zagrodę.
Dla tego ludu, sąsiad jest wszelakim wrogiem,
Hultaja pokonać trzeba, każdym sposobem!
Aż ta całodniowa bitwa dobiegła końca,
A myśmy uderzyli przy zachodzie słońca.
Wtem bramy grodu Polanie nam otworzyli,
Dziwną mową rzekli „Nie będziemy się bili”.
Język ich był jak szeleszczące z drzewa liście,
Tak dalej mówili „Spocznijcie, skąd przyszliście?
Widzim, że nowi przybysze tutaj jesteście,
Trunku, potraw i mięsiwa z nami pojedzcie”.
Po podróży zjeść trzeba jadło, co się nada,
Bitwa nie zając, a więc wpierw dobra biesiada!
Rozsiedliśmy się wygodnie w drewnianym grodzie,
Maczając orzechy w gęstym, lipowym miodzie.
Więc była strawa, co krzepi duszę i nogi,
Pełna ziemniaków, boczku - tak zwane pierogi.
Jedliśmy kaszankę oraz kiełbaski wąskie,
Cebulę, modrą kapustę i kluski śląskie.
A te Polanki przepiękne jak łanie w kniei,
Jak niebieskie zorze skąpane w oczach Freji!
Mężny Wiking był gotów do stóp takiej łani,
Rzucić Mercie, Nortumbrie i połowę Danii.
Napełniliśmy brzuchy, aż po same brzegi,
Lecz nadszedł czas by wracać do naszej Norwegii.
Pożegnaliśmy Polan w drewnianych grodach,
Zapraszając w odwiedziny w nordyckich fiordach.
Ruszyliśmy dziarsko odnaleźć naszą flotę,
Niestety – trzeba było wracać na piechotę!
Kiedyśmy ucztowali w tym biesiadnym słodzie,
Sąsiedni Polanie, pokradli nam łodzie.
Słuchaj młody woju tej opowieści jarla:
Strzeż się Polan, bo rychło spotka Cię Valhalla!

post wyedytowany przez Zefios 2020-11-27 19:45:08
27.11.2020 20:39
31.1
1
Routhforth
1
Junior

Fajny pomysł, bardzo oryginalny. :)

28.11.2020 09:58
Tyr/Tiwaz
😍
31.2
Tyr/Tiwaz
67
Jednoręki

Oh, przaja tyj modrej kapuście i kluskom śląskim xp.

27.11.2020 21:09
Firnen9
32
4
odpowiedz
3 odpowiedzi
Firnen9
1
Junior
Image

A ja popełniłem takie coś:

27.11.2020 22:10
nagelfar
32.1
1
nagelfar
44
Chorąży

Super, prawdziwy KAWAŁ świetnej roboty :^)

27.11.2020 22:48
A.l.e.X
👍
32.2
A.l.e.X
153
Alekde

Premium VIP

świetne, chyba nie widzieli tego bo o wiele lepsze od pracy na pierwsze miejsce ! dodatkowo farba i drewno ma zupełnie inną kolorystykę w zależności i od farby i od rodzaju drewna !

27.11.2020 23:20
Firnen9
32.3
Firnen9
1
Junior

Dzięki za miłe słowa :D A malowałem to... akwarelą. Sam byłem zdziwiony jak dobrze się trzyma drewna. To stary płat sosnowy, po wyczyszczeniu okazał się całkiem ładny :)

post wyedytowany przez Firnen9 2020-11-27 23:20:27
28.11.2020 09:52
Tyr/Tiwaz
📄
33
odpowiedz
1 odpowiedź
Tyr/Tiwaz
67
Jednoręki

Więc i ja dodam swoją pracę. Inspirowałem się głównie utworem "The Hero" Amon Amarth ze szczyptą "Valhall Awaits Me":

Styczniowa zima we wschodniej krainie Sasów lekko przyprószyła śniegiem gałęzie przydrożnych dębów. Łagodna pogoda w porównaniu do mrozów mojej ojczystej Norwegii wprawiała mnie w dobry nastrój przed nadchodącą walką. Moje myśli żeglowały w kierunku grubego trzosa złota, nagrody za głowę watażki terroryzującego okoliczną ludność, w tym wikińskich osadników.

Tuż przed zachodem słońca dotarłem do saskiej wioski. Pozbawiony świty watażka przybywał tam regularnie, do nieszczęsnej dziewczyny która wpadła mu w oko, terroryzując swoją obecnością wszystkich wieśniaków. Odpowiada mi, gdy mieszkańcy kryją się w domach, pozwala to na uniknięcie trzasków zamykanych drzwi i okiennic na widok uzbrojonego najemnika. Wiedziałem, że zbir zajmie największy budynek w wiosce, jedyny z którego wydobywało się światło i głosy. Z mieczem i toporem w dłoniach, kopniakiem rozwaliłem drzwi, nie bawiąc się w skrytobójcze ceregiele. Mój oponent, doświadczony zabijaka, bez chwili zaskoczenia pochwycił broń i tarczę, kąsając jej krawędzie z warkotem niczym berserk. Mój topór ugrzązł głęboko w jego tarczy, pozbawiając mnie równowagi i broni w lewej ręce. Zostałem wypchnięty z domu wprost na centralny plac wioski. Z wściekłością wymierzyłem pchnięcie, które znalazło gardło oprawcy. Wraz ze chrzęstem upadającego ciała, mieszkańcy nieśmiało zaczęli wychodzić na ulice, wydając ciche wiwaty. Urwały się one nagle, gdy ja, nie wiedzieć kiedy, znalazłem się na kolanach. Z ogromnego otworu w moim gambesonie buchała ciepła krew.

Rzecz w tym, że wszystkich tych wieśniaków, którzy teraz patrzą na mnie z wdzięcznością i współczuciem, wybiłbym w pień jeśli tylko dostałbym za to dobre pieniądze. Uratowałem ich mimochodem, zabijając drania który nie był wiele gorszy ode mnie. Widać Norny to bardzo ironiczne prządki losu… Zabawne, jak pozornie łatwo byłoby zmienić moje postępowanie, zmienić motywację wszystkich mych walk, by zyskać sławę obrońcy godnego miejsca w Valhalli, kosztem lżejszego mieszka złota. Pewnie nie aż tak łatwo, ale nie będzie mi już dane się o tym przekonać. I chyba trochę tego żałuję. Utrata krwi powoli odbiera mi wizję, zaczynam osuwać się w ciepłą czerń. Ostatkiem świadomości wyczuwam na mojej kurczowo trzymającej miecz dłoni dotyk, wbijający we mnie igłę niepokoju - czy to aksamitna dłoń Walkirii, czy trupie szpony Hel...?

28.11.2020 10:49
Firnen9
👍
33.1
Firnen9
1
Junior

Dobry tekst, syty, brutalny.

28.11.2020 15:44
cobran
34
odpowiedz
cobran
12
Legionista

Za zgodą dziewczyny, pochwalę się jeszcze co moja druga połówka wysłała na konkurs :

Stanął u progu i uważnie przyglądał się całej pracy. Kuźnia spowita w mroku, rozjaśnianym przez żar paleniska, przypominała Svartalfheim, a pracujący weń Swen z uczniami na myśl przywoływał karłów, starannie wyrabiających swe magiczne precjoza. W istocie bowiem tak wyglądali, zarówno Oni, jak i ich praca, która dla niewtajemniczonych mogła przypominać magiczne rytuały odprawiane przez Wölwy.
Uczniowie Swena raz za razem poruszali wielkie miechy, doprowadzając palenisko do istnego wrzenia. Przypominało ono wręcz wulkan z którego wylatywał deszcz skał rozżarzonych do czerwoności, tylko po to, by po chwili buchnąć słupem ognia. Stary kowal nie próżnował i przygotowywał niezbędne narzędzia swej pracy. Szereg młotków, od malutkich którymi można by było zgnieść jedynie mrówkę, po wielkie którymi spokojnie dało by się rozłupać angielskie hełmy... choć były też i bardziej nietypowe, ot wielkie drewniane młoty. Poza nimi miał też wiele różnorodnych szczypiec, o najróżniejszym kształcie i długości. Gdy wreszcie wybrał właściwe i potrzebne narzędzia, na wierzch stołu położył szczelnie zwinięty wór, z którego wnętrza wyciągnął trzy sztaby metalu. Największą z nich była sztaba żelaza darniowego ze Szwecji. Drugą z kolei była sztaba angielskiego żelaza. Ostatnią, najmniejszą i najcenniejszą była sztaba frankijskiej stali. Swen rzucił na nie okiem, zważył w dłoniach i już wiedział co ma z nimi zrobić. Chwycił darń i żelazo w szczypce i wsadził je w żar paleniska, by po chwili wyciągnąć świecące na czerwono sztaby. Położył ją na metalowym rogu, zwanym kowadłem i niczym Thor o chmury, uderzył swym młotem, niby Mjölnirem, w żarzącą się sztabę. Chmura iskier uniosła się w powietrze. Kowal uderzał dalej, raz za razem, co jakiś czas ponownie wkładając swój detal w muspelheimski ogień, by z czasem z tych dwóch osobnych sztab uzyskać jeden zwartki kawałek metalu. Kawałek który następnie począł formować w kształt podobny do głowni. Gdy w końcu był na to gotów, wziął frankijską stal, którą uformował w kształt litery U i wraz z płaskownikiem wsadził wprost do paszczy Surtura, jak można było nazwać rozgrzane do czerwoności palenisko. Po chwili wyciągnął detal, rzucający krwawą poświatę i ponownie przystąpił do swego hipnotyzującego tańca. Młot uderzał, iskry latały, a detal coraz bardziej przypominał głownię dziwerowanego miecza.

29.11.2020 15:57
35
odpowiedz
Banita30
1
Junior

Cześć! :)
Ja też chciałbym pochwalić się swoją pracą. Tytuł to:
Zmory z Styrvensen. A idzie to tak:

Bezgwiezdna noc pochłonęła okolice. Resztka wojów, która przeżyła wczorajszą masakrę, skryła się na wybrzeżu ziemi, której nie zdążyli jeszcze nadać nazwy. Fynland Bjostven, jako jeden z niewielu ocalałych, przejął dowództwo nad czterdziestoma czterema wikingami; pozostałością osady, która do niedawna liczyła siedem setek ludzi. Majacząca daleko na horyzoncie niewyraźna smuga, do niedawna nazwana wioską, wypuszczała z siebie resztę dymu.
Nie mieli ucieczki. Osada i wszystkie knary przepadły. Niespełna cztery tuziny mężów utknęło między starym domem, oddalonym o dziesiątki dni na morzu, a doszczętnie spaloną osadą. I nikt tak naprawdę nie wiedział, co się wydarzyło. Bez łodzi i prowiantu mieli dwa wybory: walczyć z siłą, która wychodzi z lasu lub ginąć z głodu tu, na skalistym brzegu tajemniczej ziemi.
Jednak Fynland widział jeszcze jedno wyjście. Ofiarę, która spodoba się samemu Odynowi, sprowadzi na pole bitwy walkirie, a wraz z nimi chwałę i oczyszczenie. Wtem rozkazał rozpalić dziewięć wielkich ognisk, których blask rozświetlił okolice. Bjostven wyjął przypięty do boku pakunek – jedyne dobro, które udało mu się uratować minionego poranka, kiedy to mgły zakryły okolice. Rozpakował pakunek na skale, wyciągnął kawałek zielonego kamienia, którym rozpadł się w jego dłoni, kiedy zacisnął na nim palce. Tę samą rękę przeciągnął po ostrzu swego miecza. Czerwona, gęsta krew ozdobiła miecz i zatrzymała na jelcu. Fynland rozwarł dłoń, która, jak się okazało, nie nosiła śladu skaleczenia. Znak błogosławieństwa bogów.
Kalf Tchórzliwy, jedyny, który powrócił na ziemie przodków, opowiadał, że okolice zalała mgła tak gęsta, że nikt nie widział końca swojego miecza. Potem odgłos tysiąca końskich kopyt wzbijał drobne kamyki, ale niczego nie widzieli. Z białej chmury setki kościstych rąk sięgało po ich szyje i wciągało w pustkę. Fynland jako jedyny machał mieczem, jak oszalały. Ciął mgłę przed sobą, a runy jego miecza, żarzyły się, jakby ogarnięte ogniem. Kalf rzucił miecz i uciekł, słysząc w oddali zew zła tak wielkiego, że nie ma wątpliwości, że nikt nie mógł się z nim równać. Świt przyniósł ukojenie i gdy powrócił na w miejsce już wygaszonych ognisk, zobaczył ciała czterdziestu dwóch pobratymców. I nigdzie wśród nich nie było Fynlanda Bjostvena, człowieka, który, być może, uciszył pradawne zło.

03.12.2020 08:22
nagelfar
36
odpowiedz
2 odpowiedzi
nagelfar
44
Chorąży

Czy coś może wiadomo o galerii prac nadesłanych na konkurs?
Miały się niby pojawić na stronie konkursowej, ale tam, jak na razie, niezmiennie wyświetlają się tylko grafiki organizatorów...

03.12.2020 11:53
cobran
36.1
cobran
12
Legionista

Prace pojawiły się, ale nie w zakładce "galeria" tylko "uczestnicy" ;)

03.12.2020 12:25
nagelfar
36.2
nagelfar
44
Chorąży

cobran
Rzeczywiście, mea culpa. Zwracam honor, GRYOnline!
Zupełnie tego nie zauważyłem, jakoś za bardzo zafiksowałem się na haśle "Galeria" :D

04.12.2020 14:42
Meister
37
odpowiedz
Meister
3
Junior

Na przyszłość przydałby się jakiś system potwierdzający, że praca konkursowa dotarła. Po wysłaniu meila z tekstem, nie miałem pewności czy w ogóle będzie brany pod uwagę - meil nie był oznaczony jako odczytany. Myślę, że wystarczyłby zwykły bot, odsyłający potwierdzenie.

Mam też zastrzeżenia co do wyników - fajnie byłoby dowiedzieć się, dlaczego akurat te prace wygrały. Krótki opis punktujący mocne strony, ciekawe zabiegi - taka opinia oceniających prace redaktorów/redaktorek.

Wiadomość Konkurs Assassin's Creed Valhalla - znamy zwycięzców!