Forum Gry Hobby Sprzęt Rozmawiamy Archiwum Regulamin

Forum: O muzyce - co nieco

13.05.2019 21:52
1
2
zanonimizowany622647
142
Legend

O muzyce - co nieco

Nigdy nie byłem, nie jestem i pewnie nie będę melomanem. Muzyka jest dla mnie mniej istotna niż książki, film czy gry, stanowi raczej uzupełnienie owych filmów czy gier; płyt mam mało, nie słucham muzyki często i pewnie byłbym "amuzyczny", ale rodzice nie dopuścili do tego gdy byłem...mały i jakoś mi ten gust wyrobili :)
Na początek ojciec zakładał mi na uszy słuchawki i słuchałem Pink Floyd (fanem nie jestem mimo to, ale "Another brick in the wall" czy "High Hopes" uważam za rzeczy wybitne), Deep Purple (który to zespół uważam za najlepszą kapelę rockową ever i wg mnie nie powstało w tym gatunku z pojedynczych utworów nic lepszego niż "Child in Time" oraz "When a Blind Men Cries"), Led Zeppelin (wszyscy się zawsze onanizują "Stairway to heaven", ale ja tam uważam że ich najwybitniejsza rzecz to "Since Ive Been Loving You"), Scorpions (ale nigdy się do nich nie przekonałem jakoś bardzo i lubię naprawdę tylko "Wind of Change"), The Rolling Stones ("Paint it black" - jeden z ulubionych utworów ever), mama do tego dokładała Electric Light Orchestra ("Ticket to the Moon"! kocham to!) czy Queen (parę utworów lubię, choć zespół zdołał mi się "przejeść" przez częste granie mimo wszystko w radiu).
W czasach podstawówkowo-gimnazjalnych jednak miałem też klasyczną fazę na pop czego nie żałuję bo wielce szanuję pop z lat 90 i początku XXI wieku ("Adelante" Sasha pozostaje jednym z moich ulubionych utworów ogólnie pojętej muzyki), w gimnazjum chwilowo miałem fazę na polski rap (Kaliber 44, Molesta, Paktofonika, Liroy, Karramba - tego ostatniego znakomite "Dzieci gorszego Boga" czy zabawne "Karramba oszalał").
Do dziś słucham tego co tam wyżej wymieniłem, ale od czasów liceum dołączyły dwa typy muzyki, nie mówię gatunki, bo w obu przypadkach "gatunek" to zbyt wąskie określenie. Po pierwsze ogólnie pojęta muzyka klasyczna, poważna, filmowa i growa. Często słucham Vivaldiego, czasem Mozarta czy Beethovena (próbowałem się przekonać do Chopina czy Liszta, ale to nie moje klimaty), czasem odpalę muzykę z filmów ("Władca Pierścieni", "Troja") czy gier (saga "Icewind Dale", "Heroes of Might and Magic III" itp.).
Po drugie: metal. Ale metal, którego słucham jest bardzo...specyficzny i niewiele tego jest. Nigdy nie lubiłem i moje uszy do dziś nie są w stanie zdzierżyć większości death metalu o black metalu nie wspominając (więc Behemoth mnie zabija - tzn. muzycznie jest świetnie, wokal mnie zabija xD). Są oczywiście pewnie wyjątki: uwielbiam "Nymphetamine" Cradle of Filth (pewnie dzięki gościnnemu udziałowi kochanej Liv Kristine), mam ogromny szacunek do Mayhem za "De Mysteriis Dom Sathanas" - mimo iż nie słucham uważam za arcydzieło, bo to jest kwintesencja satanistycznego black metalu; no i wielbię polską Misterię - ich płyta "Masquarade of Shadows" jest świetnym miszmaszem melodyjnego black i death metalu, a mówi to człowiek, który tych nurtów nie trawi (za to utwór "Folkien" powinien przesłuchać każdy bo to akurat nie black, nie death, a, hm, hard rockowe szanty :)) Nie trawię też klasycznego thrash metalu (może z wyjątkiem Testament) ani heavy bo i tu lubię tylko iron Maiden a i to najbardziej...."Brave New World". W początkach metalowej przygody miałem fazę na power metal (Nightwish kocham do dziś, Blind Guardian za płytę "Battalions of Fear", Rhapsody za wybitne "Symphony of Enchanted Lands II: The Dark Secret" które niewiele ma w sumie z metalem wspólnego), jednak ogólnie do dziś pozostałem wierny głównie nurtom gothic i doom, co można łącznie określić jako gothic/doom. Tak więc:
Therion - uwielbiam! Zespół który niewiele ma wspólnego z gothic czy doom metalem, a reprezentuje chyba jako jedyny symfoniczny metal. No ale skoro uwielbia ten zespół mama, a nawet babcia była zachwycona płytą "Vovin"...No ja "Vovin" też bardzo lubię, choć chyba najbardziej "Sirius B" czy "Secret of the Runes" - klimat mitów nordyckich się z tego wylewa.
Tristania - jeden z moich pierwszych zespołów gothic metalowych do którego mam wielki sentyment, zwłaszcza gdy słucham płyt "Midwinter tears" (pierwszy album:)) i wybitnego "World of Glass". Co prawda w międzyczasie było średniawe "Beyond the Veil" ale sprzedałem za psi pieniądz. Pozostałe płyty już mnie niestety zawiodły i nie kupowałem, a po odejściu Vibeke Stene to tylko mozna zapłakać nad tym co się stało z tym zespołem...
Draconian - z Draconianem jest ten problem bo nagrywają mocno przeciętne płyty studyjne a po odejściu Lisy Johansson to już w ogóle jest bida z nędzą...No dobra, lubię płytę "The Burning Halo" choć wybitne to to nie jest no i "Where lovers mourn" jest bardzo fajne, ale ten zespół wybitne rzeczy nagrał na...niewydanych demówkach, które trzeba pokątnie, nielegalnie zgrywać z neta, a przecież demo "Dark Oceans We Cry" jest jedną z najlepszych rzeczy jakie powstały w nurcie gothic/doom. Szkoda że nigdy tego nie wydali oficjalnie.
Moonspell - próbowałem się przekonać do różnych płyt, ale prawda jest taka że posiadam tylko "Irreligious", które jest świetne i kto nie zna powinien przesłuchać.
My Dying Bride - arcymistrzowie death/doom metalu, którzy miażdżą klimatem chyba na każdej płycie, choć uwielbiam ich głównie za albumy "The light at the end of the world" (utwór otwierający "She is the dark" jest MEGA) i uznawany za arcydzieło album "Turn loose the swans" (czy w metalu jest wiele dzieł piękniejszych niż "Sear Me MCMXCIII" ?).
Paradise lost - podobnie jak w przypadku Moonspell...Lubię tylko jeden album: "Draconian times", ale jest to rzecz obowiązkowa i nie sposób ich nie lubić za takie utwory jak "Forever Failure" czy "Hallowed Land".
Theatre of Tragedy - mój ulubiony zespół ever. Przemilczmy to co się stało z ich muzyką w pewnym momencie bo po co psuć sobie humor, ale pierwsze trzy LPki ("Theatre of Tragedy", "Velvet Darkness They Fear" i "Aegis") są przecież kwintesencją tego jak powinien brzmieć prawdziwy gotycki metal. Jednak żeby oddać sprawiedliwość: posiadam płytę "Assembly" bo czasem słucham pierwszych czterech kawałków :) Są świetne choć z gothic/doom to nie ma nic wspólnego.

Tiamat - ostatnio długo wałkowałem album Wildhoney. Znakomite. Możliwe że to najlepsza płyta w nurcie gothic/doom ever.

I oczywiście Candlemass ("Epicus Doomicus Metalicus") i Black Sabbath ("Paranoid!")

To prawie tyle. Zapomniałem dodać że czasem lubię posłuchać Marylina Mansona (ale wystarczyła mi do szczęścia płyta "The best of..."), The Cranberries (też mam The best of tylko ale starczy), kiedyś nie lubiłem Guns N’ Roses, ale ostatnio ich polubiłem (może się starzeję), lubie też czasem Stinga odpalić ("Desert Rose" zawsze będę kochał). A! No i uwielbiam Guano Apes!
No i jak widzicie: na liście prawie brak polskiej muzyki, której "od zawsze" niezbyt trawiłem. No dobra, lubię pojedyncze utwory Budki suflera ("Jolka, Jolka", "Jest taki samotny dom"), Perfectu, uwielbiam Wilki, T.Love a nawet pewne piosenki Kukiza ("Bo tutaj jest jak jest...", "Całuj mnie"), Bajmu ("Dwa serca, dwa smutki" - chyba jej najwybitniejsza rzecz) a ostatnio odkryłem Zdzisławę Sośnicką i pokochałem jej "Aleję gwiazd" :) Zajebiaszczy utwór :) No ale to takie polskie wyjątki.

post wyedytowany przez zanonimizowany622647 2019-05-13 21:53:51
13.05.2019 22:19
Xinjin
😃
2
1
odpowiedz
1 odpowiedź
Xinjin
176
MYTH DEEP SPACE 9

Widać, że bardzo ważna u Ciebie jest nostalgia. Vide to czego słuchałeś za dzieciaka uważasz za najlepsze i nie ma w tym w zasadzie nic złego :) Wchodząc w wątek myślałem, że poczytam jakieś przemyślenia na temat muzyki tymczasem w długim poście wymieniłeś to co lubisz a czego nie :D OK też miałem w życiu podobne etapy do Ciebie - w podstawówce muzyka mnie nie kręciła, gimbaza i LO to czas zajawki rapem (gangsta rap na fali GTA:SA) i jakimś umcyk umcyk technem, potem wszedł metal. Muzyką na poważnie zacząłem się interesować kiedy zrozumiałem, że gra na jakimś instrumencie to jest to co mnie kręci, wtedy dopiero otworzyłem się na muzyke per se. Po nitce do kłębka tak jakoś trwam w tym wszystkim. Fajnie, że tu na forum są ludzie którzy ogarniają muzyke i poprostu się na niej znają, zapodając linki do takich bandów o których w życiu nie słyszałem, ale też mając coś ciekawego do powiedzenia na temat samej muzyki. Ubolewam, że wątek GOLowi Instrtumentaliści kiedyś dobrze rozwijający się, umarł śmiercią naturalną. Ważne, żeby muzyka Cię inspirowała, nie wolno zamykać się na tylko jeden gatunek muzyczny (co jest szczególnym błędem u ludzi grających na jakimś instrumencie). Co do mnie to w życiu przesłuchałem trochę muzyki, kto mnie gdzieś kiedyś łapał na jakichś stronkach z ocenianiem płyt to wie ile tego było :D Także jakbym chciał tu wymieniać to co lubie a czego nie to by mi nocy nie wystarczyło. Odwrotnie niż u Ciebie na ten moment bardziej interesują mnie książki :)

13.05.2019 22:25
2.1
zanonimizowany622647
142
Legend
Wideo

Odwrotnie niż u Ciebie na ten moment bardziej interesują mnie książki :)

Nie no, książki są dla mnie najważniejsze, a muzyka zawsze była (stety czy niestety) i jest na ostatnim miejscu; traktuję ją bardziej jako uzupełnienie innych sfer kultury. Nie oznacza to jednak że słucham gówna i nie chcę poznawać nowych rzeczy, np. niedawno odkryłem taką panią a jeden z jej utworów podoba mi się wybitnie:
https://www.youtube.com/watch?v=MdSB_PcBW3k

A swoją drogą ostatnio nic z metalu nie kupiłem, za to zaopatrzyłem się "the best ofowe" płyty Wilków i T.Love i pakiet muzyki patriotyczno-partyzancko-wojennej ;)

13.05.2019 22:38
adam11$13
3
2
odpowiedz
6 odpowiedzi
adam11$13
118
EDGElord
Image
Wideo

No dobra to jak już jesteśmy w kręgu wyznań to mogę przedstawić swoją muzyczną historię bo czemu nie - pewnie nikogo ona nie obchodzi i ogólnie tl;tr, ale cusz.

Adam, lvl 23 (no za parę dni dopiero wbiję) i muzycznie było u mnie dosyć burzliwie.

Chcąc być edgy dzieciakiem, w podstawówce i wczesnym gimbazjum zacząłem słuchać wszelkich pop-rockowych, emocore'owych rzeczy jak Simple Plan, Fall Out Boy, Panic! At the Disco, Funeral for a Friend, Billy Talent, Linkin Park, późny Green Day i The Offspring. Miałem kumpla, który na bieżąco na swojej emptetrójce puszczał mi coraz to kolejne zespoły i ogólnie bardzo mi się to spodobało.

W gimbazie zderzyłem się z tym, że takiej muzyki nie słuchał prawie nikt więc w ów materii byłem dosyć odosobniony. Już wtedy zacząłem sobie słuchać jakichś pojedynczych utworów AC/DC, Metaliki. Bitelsów i Black Sabbath. Chcąc pogłębiać wiedzę o klasykach rocka zacząłem zaglądać na forum GOL-a (wtedy jeszcze jako świeżak, ale już wtedy mocno zakumplowałem się z ludźmi z list rock/metalowych) gdzie poznawałem to coraz więcej muzyki. Później założyłem sobie last.fm, który w pewnym sensie ukształtował moją chęć do poznawania muzyki. Pamiętam, że GOLasy miały nawet swoją grupkę - pisałem do znajomych, a nawet do ludzi z całego świata i po raz pierwszy doznałem doświadczenia w uczestniczeniu w muzycznym community. To były najpiękniejsze czasy poznawania muzyki gdy absolutnie wszystko czego słuchałem było dla mnie nowością. Gdy w wieku około 14 lat poznałem Joe Satrianiego, Depeche Mode i Guns'N'Roses (moja pierwsza muzyczna miłość) to wręcz obsrałem gacie. Metalu wtedy jeszcze nie słuchałem - były jakieś tam podrygi np. "Reign in Blood" Slayera albo "Filosofem" Burzum, ale wydawało mi się to zbyt ostre - kurde nawet forti-tu-łan Sabatonu było dla mnie nie przetrawienia.

Później coś się zmieniło i w wieku około 16 lat zacząłem słuchać strasznie dużo thrash metalu - Overkill, Testament, Sodom, Anthrax, Razor, Whiplash, Demolition Hammer, Vio-lence - takie rzeczy https://www.youtube.com/watch?v=h-x59ON5Q88 I nie - w domu nie bili mnie kablem od prodiża.

Kontynuowałem to aż do liceum gdy w końcu tresz mi się znudził i zacząłem szukać czegoś nowego. Zacząłem słuchać death metalu (z naciskiem na szwedzką scenę z Entombed i Dismember na czele) i od groma folk metalu jak i power metalu (Sonata Arctica to moja druga i w sumie chyba największa muzyczna miłość mimo, że dzisiaj nie słucham już tak dużo, ale wtedy? O Panie... później już chyba nigdy nic takiego nie poczułem - no przynajmniej nie aż tak). To właśnie wtedy zacząłem się spotykać z kuco-znajomkami i o dziwo do dzisiaj trzymamy się razem i to całkiem mocno.

No i w wieku 18 lat z nastawieniem walić wszystko i wszystkich na nowoodkryłem black metal - wszystko przez Bathory. "Call from the Grave" był pierwszym black metalowym utworem jaki w życiu usłyszałem i to o dziwo za sprawą GTA IV:The Lost And The Dammed. Klimat, instrumenty, emocje towarzyszące odsłuchowi... no kuźwa zakochałem się. https://www.youtube.com/watch?v=XRR0Gc0YuZs

Później wiadomo - Burzum... Burzum w duuuużej ilości. Varg mimo, że był psycholem to jednak uważałem go za geniusza w kwestii kompozycji utworów czy nadania odpowiedniego klimatu każdej płycie. "Key to The Gate" czy "Det Som Engang Var" to masterpisy. Nieco później zacząłem ogarniać inne klasyki jak Mayhem, Darkthrone, Emperor, Nargaroth itp. aż w końcu zacząłem kopać w jutubach by odkrywać takie perły jak Satanic Warmaster czy Setherial. Ogólnie black metal przyciągał mnie bardziej niż jakikolwiek gatunek muzyczny - atmosfera, chłód, ta wszędobylska prymitywność często zakrywająca genialne melodyjne wstawki... No i wiadomo - jako głupi nastolatek rysowanie odwróconych krzyży w zeszycie czy wklejanie na forum o pokemonach, gifów płonących kościołów było normą.

https://www.youtube.com/watch?v=Wry9G6rcdQw

Na studiach już się nieco ogarnąłem i na jakiś czas porzuciłem metal. Zacząłem coraz chętniej wracać do klasyków, ale także odkrywać zupełnie nowe nurty jak rock progresywny, trance, witchhouse, electro-rap, indsutrial techno, synth-pop czy post-punk (gdzie ten ostatni wraz z black metalem jest do dzisiaj moim ulubionym gatunkiem muzycznym). Ogólnie taki stan podtrzymuje się do dzisiaj tyle, że jednak w moich rozległych horyzontach muzycznych faktycznie znalazło się miejsce dla tego śmierdzącego, charczącego metalu i stereotypowego darcia ryja, którego tak chętnie słuchałem lata temu jako licbazjalny, betoniarski trv kuc, który tak chętnie uciekał z lekcji religii. Ciągle poznaję nową muzykę, nowe gatunki, nowych artystów. Muzyka stała się moim hobby czy tego chciałem czy nie. Ogólnie staram się nie ograniczać aczkolwiek jeśli coś ma mi się spodobać to musi wzbudzać u mnie jakiekolwiek emocje - dlatego wszelkie radiowe EDM-owe bazyle czy inne ibiza remixy, a także jakieś melodefy olewam ciepłym moczem. Mdła muzyka to najgorsza muzyka.

post wyedytowany przez adam11$13 2019-05-13 22:45:56
13.05.2019 22:45
Xinjin
😱
3.1
Xinjin
176
MYTH DEEP SPACE 9

post-punk (gdzie ten ostatni wraz z black metalem jest do dzisiaj moim ulubionym gatunkiem muzycznym)

U mnie tak samo, pamiętam pierwszy raz Unknown Pleasures, to było przeżycie....Jedna z najważniejszych płyt w moim życiu. Nawet chciałem sobie sprawić koszulkę z okładką ale trochę to jednak wieśniacko wygląda :D

post wyedytowany przez Xinjin 2019-05-13 22:48:03
13.05.2019 22:49
adam11$13
3.2
adam11$13
118
EDGElord

Uknown Pleasures to ja do dzisiaj (razem przed "Paranoid" Sabbatów i "The Pleasure Principle" Gary'ego Numana), uważam za najważniejszą płytę lat 70 i ogólnie jedną z najlepszych płyt XX wieku. Choć "Closer" jest równie genialne i w sumie cięzko mi wybrać, która jest lepsza...

post wyedytowany przez adam11$13 2019-05-13 22:49:55
13.05.2019 22:53
Xinjin
👍
3.3
Xinjin
176
MYTH DEEP SPACE 9
10

Closer też przegenialne. U mnie jednak wygrywa UP właśnie za to pierwsze wrażenie...

13.05.2019 22:55
adam11$13
3.4
adam11$13
118
EDGElord
Image

Closer jest według mnie bardziej emocjonalne więc ogólnie chyba wszystko zależy od nastroju ;)

13.05.2019 23:07
Xinjin
👍
3.5
Xinjin
176
MYTH DEEP SPACE 9
Image

Mam i ja! :D

14.05.2019 19:31
3.6
zanonimizowany930719
83
Senator

@Xinjin

Ja już dawno wyrosłem z koszulek z zespołami, ale ten wykres fal radiowych z pulsara jest IHMO tajemniczy, minimalistyczny i elegancki zarazem. To naprawdę świetna okładka i można by zrobić wyjątek, bo taka koszulka niegłupio (zależnie oczywiście od stylu) by wyglądała nawet pod marynarką. Nie zawsze przecież człowiek idzie na rozmowę w sprawie pracy, w najgorszym wypadku będziesz miał w czym chodzić po domu;-))

post wyedytowany przez zanonimizowany930719 2019-05-14 19:43:05
13.05.2019 22:40
4
2
odpowiedz
MOD
182
Generał

Kocham muzykę. Jest dla mnie bardzo ważna. Poprawia mi nastrój , mobilizuje do codziennej życiowej walki , pobudza. Wiele razy w życiu mi pomagała nabrać sił do rozwiązywania problemów. Lubię bardzo wiele gatunków : rock, metal, hip hop , rap, reggae, pop, muzyka klasyczna, muzyka elektroniczna i inne. Przesłuchałem mnóstwo kawałków i poznałem dziesiątki wykonawców. Czasem klikam nawet losowe kawałki na youtube żeby poznać nowych twórców muzyki.

14.05.2019 10:39
Miodowy
5
1
odpowiedz
Miodowy
90
Nigdy nie był młody

Nie wiedziałem czy będę chciał tak dużo pisać iw dodatku ryzykować, że tak wiele pominę... ale jestem uzależniony od muzyki więc musiałem. także ten:
Ja miałem to szczęście, że moi rodzice i dalsza rodzina słuchali muzyki z którą identyfikuje się po dziś dzień (choć doszło też wiele innej). Do tego doszedł fantastyczny okres początku lat '90. Wszędzie było pełno, kaset, vinyli później cd, VHS'ów z koncertami itp. Słuchało się wszystkiego razem, oglądało listę przebojów "30 Ton". W efekcie kiedy miałem coś około 4 lat kiedy moi rówieśnicy słuchali Smerfnych Hitów, ja sięgałem po kasetkę ze składanka the best of Black Sabbath. Nieco później gdzieś pojawiła się kaseta wideo z teledyskami MTV a tam same rarytasy tj. The Cult, Ramones, AC/DC czy Billy Idol, ale najważniejszy był teledysk Nirvany - Heart Shaped Box - ten obraz zostanie mi w głowie do końca życia. Wspaniałe piętno.
Później pojawia się dostęp do internetu (dla internetu też inne czasy) i raz na jakiś czas ojciec najpierw puszcza płytę jakiegoś klasyka i słuchamy jej godzinami, a potem mówi "zobacz czy w necie nie ma tego więcej". Tak miałem okresy z klasykami typu Hendrix czy UFO, był Marley i roots reggae, blues - Muddy Waters i B.B. King, punk - Sex Pistols i The Exploited, the Misfits, Grunge, jakieś pokręcone rzeczy itp. W liceum Cosmpolis - Brygady Kryzys na kasecie słuchałem codziennie przed pójściem do szkoły.
W sumie spory był też udział radia - Trójki i lubelskiego radia Centrum - oba miały niegdyś rewelacyjne programy tematyczne (do tej pory kilka zostało, ale to już nie to samo). W Centrum leciała "nieaktualna lista przebojów" ze starociami z rożnych gatunków i można było posłuchać np. Kata, Tiamat czy Pearl Jam. Były audycje folkowe, gotyckie i progresywne. Najlepsza jednak była "Skamielina" którą prowadził Dominik Stachyra - basista zespołów "Fifty Foot Woman" i "Major Kong". Leciały tam w przyszłości moje ulubione klimaty - stoner, doom, sludge i rock psychodeliczny. Dowiedziałem się o niej na zasadzie - ojciec mówi - "Słuchaj Michał wczoraj słyszałem w radiu super audycję... jet coś takiego jak stoner rock. Weź mi poszukaj w sieci teledysków "Monster Magnet"....".
Miałem tez to szczęście, że zawsze natrafiałem na otwartych kolegów (choćby częściowo) i zawsze trafiałem na współ-fanów Kazika Staszewskiego (już w 3 klasie podstawówki!). Pomimo późniejszego dostępu do internetu, to materiał nie krążył tak swobodnie (wtedy tylko Kazaa i pochodne) i dalej się robiło wymiany ton mp3 dyskami wpiętymi na kablach. Rodzina też przynosiła całe dyskografie np. Iron Maiden. Poznawało się ówczesny łomot typu Korn, Guano Apes czy SOAD i pojawiły się też stare rzeczy, których jakoś nie uświadczyłem wcześniej np. Acid Drinkers, Illusion czy Sweet Noise. Otworzyłem się na elektronikę, rave, jazz, klasyczną.
Gdzieś na poziomie gimnazjum 2 znajomych niezależnie zapoznało mnie z Łoną i to był wstęp do zainteresowania się pogardzanym dotychczas rapem. Dopiero jednak po paru latach znajomy w barze zasugerował kilka tytułów, które powinny mnie przekonać. W tym momencie mogłem to olać, albo zwyczajnie zapomnieć.... ale nie. I tak stała się rzecz niesłychana - moim ulubionym zespołem stał się rap - 52 Dębiec. (choć nie od razu).
Z rozwojem YT poznawanie nowych rzeczy szło już lawinowo. Zacząłem też sięgać po zespoły, które kiedyś mi się nie podobały - warto było - zarówno Pink Floyd jak i Kaliber 44 okazały się dobre :D

post wyedytowany przez Miodowy 2019-05-14 10:44:48
14.05.2019 11:51
~leszek
6
odpowiedz
3 odpowiedzi
~leszek
87
AnsildAr

Nigdy nie byłem, nie jestem i pewnie nie będę melomanem. Muzyka jest dla mnie mniej istotna niż książki, ...

Każdy jest melomanem, przecież każdy coś słucha …Ty też, tak samo jak wspomniane przez Ciebie książki..i tak dalej, przyznam że dziwnie zacząłeś ta wypowiedź zakładając temat…. Muzyka towarzyszy każdemu z nas w zasadzie wszędzie, nie tylko w domu, i jej nie odrzucasz chyba???
Ja wychowałem się na New Wave of British Heavy Metal (NWOBHM). I jestem jej wierny, co nie znaczy że odrzucę nowe gatunki, które się utworzyły np. Glam Black Viking Metal … bla bla i tak dalej, muzyka klasyczna?, tak dużo słucham, może być i Vivaldi Beethoven, jest tego dużo przeważnie do książki które czytam dużo, przyjaciel powiedział mi kiedyś, że jestem człowiekiem pełnych skrajności od metalu do klasyku … --->

Tak na marginesie wspomniany przez Ciebie Budka Suflera ‘ Cień Wielkiej Góry’ to chyba jeden z najlepszych albumów polskiego rocka, piszę chyba, aby nie obrazić innych wykonawców którzy włożyli wkład w rozwój polskiej muzyki rockowej, no ale to było w 1975 roku … tak że proszę zrozum mnie ..;)

post wyedytowany przez ~leszek 2019-05-14 11:51:50
14.05.2019 11:54
6.1
zanonimizowany622647
142
Legend

Chyba mamy trochę inną definicję melomana ;)

I uwierz mi, są ludzie, którzy nie słuchają JAKIEJKOLWIEK muzyki a nawet przyznają że nie lubią WSZELKIEJ muzyki.

14.05.2019 12:02
~leszek
6.2
~leszek
87
AnsildAr

I uwierz mi, są ludzie, którzy nie słuchają JAKIEJKOLWIEK muzyki a nawet przyznają że nie lubią WSZELKIEJ muzyki.

to tylko pewnie..? w moim przekonaniu, chyba w terminie naukowym, medycznym, ---> "anhedonia muzyczna" , no ale być może? każdy ma swoją definicję na muzykę ...;)

post wyedytowany przez ~leszek 2019-05-14 12:05:24
14.05.2019 15:41
Miodowy
6.3
Miodowy
90
Nigdy nie był młody

Nie, nie każdy jest melomanem.Nie każdy jest entuzjastą muzyki. Ba, nawet nie każdy jest słuchaczem. Z samej słownikowej definicji meloman to nie ktoś kto słucha muzykę, tylko ktoś kto jest jej miłośnikiem.
To się stopniuje na zasadzie: czego słuchasz i jak jest to różnorodne, jak dużo słuchasz, jak bardzo starasz się poznawać nową muzykę, jak bardzo starasz się jej słuchać w dobrych warunkach i skupieniu, czy kupujesz muzykę, czy chodzisz na koncerty itp. A co najważniejsze - jak bardzo uważasz to za swoja pasję.
Jak ktoś słucha radia zet jadąc do pracy żeby nie było ciszy czy puszcza z laptopa playlistę na YT do śniadania to ... no właśnie.

post wyedytowany przez Miodowy 2019-05-14 15:42:57
14.05.2019 15:55
7
odpowiedz
zanonimizowany771628
98
Legend

Tak jak lubię słuchać wszelkich gatunków muzycznych (od melancholicznych dźwięków folku po mocne heavymetalowe brzmienia. Uliczne Rapsy po Kabaretowe piosenki z Andrusem na czele) to muszę przyznać że mam słabość do jednego okresu muzycznego. Lata 70 to jest mój absolutny konik jeśli chodzi o muzykę. Muzyka przez moje wczesne lata nie była niczym ważnym, po prostu była. Bardziej liczyły się dla mnie klasyczne animacje disneya i komiksy z Kaczorem Donaldem. Dopiero od wczesnych lat nastoletnich muzyka stała się nieodłączną częścią mojego życia. Moja fascynacja muzyką z lat 70 zaczęła się całkiem przypadkowo od piosenki Electric Light Orchestra i ich Mr. Blue Sky.

post wyedytowany przez zanonimizowany771628 2019-05-14 16:00:17
14.05.2019 18:52
8
2
odpowiedz
3 odpowiedzi
zanonimizowany930719
83
Senator
Wideo

Wow, jestem pod wrażeniem, że chciało Wam każdemu z osobna sieknąć taką ścianę tekstu. Nie sądziłem, że kogoś będzie stać na takie zwierzenia. Czuję się jakoś wewnętrznie wezwany do tablicy, więc też coś niecoś skrobnę od siebie na temat muzycznej drogi, jaką przebyłem w ciągu ostatnich 25 lat.

Jednym z pierwszych muzycznych wspomnień jakie posiadam (prócz lecącego w moim rodzinnym domu w latach 80. polskiego i zachodniego popu), było kupno w III/IV klasie podstawówki kasety magnetofonowej z "fenomenalnym" artystą kryjącym się pod pseudonimem Ice MC. Brzmi to jak jakiś rap, ale był to zwykły, raczej chamski eurodance (tak, Dr Albana też chyba miałem). Nie pamiętam co było potem, ale prawdziwe zainteresowanie muzyką wróciło dopiero gdy miałem około 13-14 lat. Wujek (tak, taki prawdziwy), który był melomanem i audiofilem, nagrał mi dwie kasety ze składankami. Na jednej było Black Sabbath, na drugiej Jimi Hendrix i Andreas Vollenweider. No i zakochałem się, zarówno ekipa Ozzy'ego, jak i Jimi zrobili na mnie olbrzymie wrażenie i ukształtowali mnie w stopniu trudnym do przecenienia.

https://www.youtube.com/watch?v=zUT730G-xvA

To zresztą uratowało mój gust, idąc do liceum miałem już jakieś wzorce i sądzę, że nie były one najgorsze. Trafiłem na zajebistą klasę, bo okazało się, że jest tam 3-4 typów, którzy też słuchali rockowej muzyki. Szybko okazało się, że Sabbaci i Hendrix to stara rupieciarnia, bo na "topie" było zupełnie co innego. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem Ministry, Toola, Soundgarden, Fear Factory, czy Nine Inch Nails.

https://www.youtube.com/watch?v=VREbXHIb5YY

Nie miałem rzecz jasna takiej świadomości, ale dziś wiem, że doświadczyłem wtedy ostatniej rewolucji jaka trafiła się muzyce rockowo-metalowej. Tak, właśnie wtedy nastały czasy muzyki alternatywnej. Podejście jakie reprezentowały wszystkie te nowo poznane kapele oznaczało zerwanie z hair i glam metalem lat 80. Nastały czasy łączenia stylów i muzycznego eklektyzmu. Do nas, 15-letnich szczyli trafiał (niby) szczery przekaz tej muzyki. Zamiast o smokach, potworach i czeluściach piekielnych, mówił o codziennym życiu, o zmaganiu się ze sobą, z rodzicami, otoczeniem itd. Wydawało się to nam odkrywcze i świeże, wygląd się nie liczył, można było olać ramoneski i zapindalać we flanelowych koszulach i powyciąganych swetrach.

Wtedy wydarzyło się TO. W roku 1994 premierę miała pierwsza płyta Korna. Z początku mi się nie spodobała, pamiętam jak mówiłem, że "oni nie grają nawet solówek". No ale kiedy przesłuchałem ją parę razy - zostałem zniszczony. Mój cały muzyczny świat został zdewastowany, to przeżycie było mocniejsze niż druga płyta Fear Factory, pierwsza Toola, czy "The Downward Spiral" NIN. Właśnie byłem świadkiem narodzin nu-metalu, który nawet grunge szybko odsunął na nieco dalszy tor.

To doświadczenie właściwie ukształtowało mnie na resztę lat 90. Wpływ nu-tone'a był tak silny, że zdominował gusta wielu (w tym i moje) na niemalże całe dziesięciolecie. Dziś łatwo powiedzieć, że to był poniekąd błąd, że istniały inne drogi. Pamiętam na otrzęsinach, gdy byliśmy w drugiej klasie, przyszedł do nas jakiś gościu i puścił na moim jamniku Death, ja po chwili odwdzięczyłem się i puściłem mu Down (płytę pt. "N.O.L.A."). I wiecie co? Down nie był rzecz jasna nu-metalem, ale nie dogadaliśmy się, on został przy Chucku Schuldinerze, a ja przy swojej southernowej ekipie z Philipem Anselmo na wokalu.

https://www.youtube.com/watch?v=aKfmYGlhWWk

Chcę przez to powiedzieć, że można było policzyć na palcu jednej ręki osoby, które słuchały zarówno Whitesnake'a, Helloween, Iron Maiden i równolegle Korna, Godsmack i System of a Down. Nawet Pantera należała do odrobinę innej rzeczywistości, niż dajmy na to Slayer. Te dwa światy były praktycznie nie do pogodzenia, trzeba było wybrać. No i wybieraliśmy, zwykle te nowocześniejsze, "edgy" jak to mówi adam rozwiązania.

Wtedy byliśmy kompletnie nieświadomi że szerokie nachy z krokiem w kolanach były w sumie takim samym obciachem jak obcisły spandex z lat 80. To był po prostu kolejny rodzaj munduru, z tą różnicą, że wzór był nowy i zakładało go na siebie nowe pokolenie zbuntowanej młodzieży. Nie dostrzegaliśmy tego jak bardzo jesteśmy bliscy temu, czym gardziliśmy.

Na szczęście było coś jeszcze prócz Korna, Limp Bizkit i Linkin Park. Od samego początku jarałem się pierwszą płytą Machine Head, trzecią Kyussa i trzecią Madballa, oraz kolejną Corrosion of Conformity. Oprócz nu-metalu był więc groove metal, stoner rock, hardcore oraz southern/sludge/stoner/rock-metal.

https://www.youtube.com/watch?v=pXaWwRjg4ks

Myślę, że ta różnorodność uratowała mnie muzycznie. Chyba nie zniósłbym tkwienia w grajdole popowych, ogranych melodii ze skreczami i połączenia prostego rocka i rapu. Czułem to wtedy i czuję dzisiaj, to by mi nie wystarczyło. To był też czas, gdy na MTV i VIvie promowano nowoczesną muzykę elektroniczną. Pewnie właśnie tam usłyszałem po raz pierwszy trip-hopowe tuzy w postaci Massive Attack i Portishead.

Wszystko zaczęło do siebie pasować, w wieku około 20 lat interesowałem się szeroko pojętą muzyką z pogranicza alternatywnego rocka, industrialnego metalu, hardcore'a, sludge'u, oraz równie szeroko pojętą elektroniką i hip-hopem.

W okresie studiów sporo imprezowałem, zaczęło się palenie takich krzaczków (no wiecie). Okazało się, że MJ zupełnie mi nie pasuje do rocka/metalu, więc świadomie po raz pierwszy zapaliłem przy trzeciej płycie Cypress Hill pt. "III - Temples of Boom". Wtedy też nieco głębiej sięgnąłem po hip-hop. Pojawił się oczywiście Kaliber 44, Płomień 81 i Paktofonika, a z zachodnich rzeczy NWA, Delinquent Habits i Psycho Realm.

https://www.youtube.com/watch?v=6zO2s08QQ2c

Następne lata wyznaczyło stopniowe odchodzenie od wpływów nu-metalu. Nie chcę przez to powiedzieć, że wszystkie te modne zespoły, które poznałem w latach 90. było złe. Do dziś zdarza mi się słuchać na przykład Deftones, ale to mimo wszystko raczej wyjątek. Płyty Korna, Hed (pe), Slipknota, czy P.O.D. od wielu lat leżą na półce i się kurzą. Nadszedł czas na poszukiwania nowych rzeczy i tak odkryłem stonerowe Karma To Burn i Scissoright, albo sludge-core'owego Crowbara. Pokochałem też punk rock, który w latach 90. został przeze mnie całkowicie olany. Wraz z miłością do punk rocka odkurzyłem swoją fascynację hardcorem i wróciłem do takich kapel jak Madball, czy Sick Of it All. Przy okazji poznałem nowe zespoły, takie jak bostoński Slapshot, albo ska-core'owe Voo Doo Glow Skulls.

https://www.youtube.com/watch?v=BGSOYn3475k

Przez wszystkie te lata poznałem sporo nowych kapel i odkryłem parę nowych gatunków muzycznych. Jednak prawdziwy rozkwit muzycznych poszukiwań moje uszy przeżywają właśnie teraz:-) Słucham dużo muzyki i nieraz zapuszczam się w rejony, o których jeszcze nie tak dawno nigdy bym nawet nie pomyślał. Owszem, są takie gatunki, których pasjami nie znoszę. Zabijta mnie trve kucyki!, ale o black metalu jeszcze rok temu myślałem jak o jednym z najbardziej mi odległych gatunków muzycznych. Tymczasem dziś mam za sobą dużą część albumów z poziomu "entry level" i zdążyłem już sobie znaleźć (kompletie untrve rzecz jasna) niszę w postaci post-black metalu (Harakiri For the Sky, UADA). Dla metalowego betonu to pewnie bez znaczenia, ale jak na mnie, gościa wychowanego na groovie lat 90. to solidny progres.

Dziś rozpiętość moich zainteresowań muzycznych zaczyna się od stoner rocka, sludge metalu, hardcore'a. punk rocka, crustu, a kończy na szeroko rozumianej elektronice, ambiencie, trip-hopie, a także na acid i doom jazzie, oraz folku. Nie wymieniłem wszystkiego, ale też nie chcę wyjść na typa, który lansuje się niby szerokimi horyzontami muzycznymi. Nie jestem pozbawiony uprzedzeń i nie ukrywam, że istnieją gatunki muzyczne, które ujmując to delikatnie - są silnie przeciwstawne moim upodobaniom.

Na koniec filmik o pewnej chorobie zwanej nu-metalozą:

https://www.youtube.com/watch?v=WOC7ZXKQzTM

post wyedytowany przez zanonimizowany930719 2019-05-14 19:35:31
14.05.2019 19:07
adam11$13
8.1
1
adam11$13
118
EDGElord
Wideo

W sumie sam siebie widzę w tej historii - co prawda u mnie było tak z nieco innymi gatunkami muzycznymi, ale ogólny zarys taki samo ;)

Sam uwielbiam różne nurty więc już przestałem zwracać na uwagę na ludzi, którzy się dziwią, że na mojej playliście można obok siebie znaleźć Bjork, Bring Me The Horizon, Nicka Cave'a, Daft Punk, Anthrax czy Talk Talk :P A post-black to ja sam odkryłem może z 2-3 lata temu i absolutnie nie ma się czego wstydzić - w wielu przypadkach wolę takie zespoły aniżeli kolejne młode, generyczne muzycznie, trv blekowe zespoliki o nazwach takich jak "Satanic Gustfucks" grające po jakichś małych klubach za paczkę fajek i dwa browary ;)

https://www.youtube.com/watch?v=tMTAkIDRHiA

14.05.2019 19:40
8.2
zanonimizowany930719
83
Senator

Całkiem, całkiem to Oathbreaker, pójdzie do gruntownego przesłuchania, thx.

post wyedytowany przez zanonimizowany930719 2019-05-14 19:41:19
15.05.2019 12:30
Miodowy
8.3
Miodowy
90
Nigdy nie był młody

Piękne wyznanie. Rozumiem przebieg.
Co do nu-metalozy to nie wina samego gatunku. To zjawisko występujące w każdej muzyce - im popularniejszy gatunek tym więcej kału zakrywającego perły. W tym tylko bardziej było widać.

Forum: O muzyce - co nieco