Chodzi oczywiście o praktyczny egzamin z prawa jazdy. Wasz egzaminator był jakiś spoko, czy może upierdliwy ? :)
Na B trafilem chama, na przyczepy trafil mi sie typ, co godzine na telefonie siedzial i wygladalo, ze ma gdzies to co robię.
Spoko. Dyskretne parę stów i po problemie.
Ja trafiłem na byłego wojskowego, koleś chciał mnie u*ebać, ciągle kazał skręcać w lewo. Wpisał mi błąd że chciałem przepuścić po raz 2. pieszych, że niepotrzebnie się zatrzymuję - "No to niech pan jeszcze całe miasto przepuszcza przez pasy!". Okulary przez większość egzaminu miałem do połowy zaparowane od spoconego czoła... Także tak to wyglądało, ale jakoś mi się udało :)
Ot starszy dziadzio, który nie robił problemu - a to rzucił jakiegoś sucharka o odparowywaniu szyb w zimę i ogólnie wydawał się całkiem miły.
Gość koło 60tki, narzekał, dlaczego jadę tak nie inaczej, że wolno itp. Później przerwałem mu jego wywody bo się droga kończyła i już lekko wnerwiony spytałem gdzie mam jechać. Po tym poprowadził mnie prosto na plac. Oczywiście zdałem.
Instruktor mówił mi, że mogę trafić na takiego egzaminatora co próbuje zestresować kierowce żeby ten ze zdenerwowania popełnił jakiś błąd. Mając to w pamięci, robiłem swoje. Sprzęgło miałem jakieś padające, jedynkę i wsteczny trzeba było wbijać siłą i za każdym razem był zgrzyt. Nowa yariska... nie skomentowałem tego na egzaminie, egzaminator tez się na ten temat nie odzywał :)
Ja na 4 egzaminy miałem 3 razy tego samego.
Był w porządku dość. Za pierwszym razem byłem tak obsrany, ze juz obaj wiedzielismy, ze egzamin uwalony, ale dał mi jeszcze z 10 minut pojeździć, żebym się "odstresował".
Ostatecznie zdałem u niego za 4. razem.
Były 3 razy. Starszy gość, kobieta i młody gość. Wszyscy byli w porządku, dodatkowo oprócz kobiety z tyłu wiozłem faceta, który szkolił się na instruktora, także był większy luz, rozmawialiśmy sobie nawet no ale niestety i tak oblałem.
Ostatni typ okazał się być bardzo okej i jakoś nawet się nie denerwowałem.
Udało się bez najmniejszego problemu.
Raz zdawałem i facet po 50tce nie był miły. Przyczepił się że zatrzymałem się i chciałem pieszego przepuścić. Chciał mnie tez chyba zdupić przy cofaniu tyłem po górkę z parkingu ale użyłem motyw z ruszaniem pod górkę i może dlatego puścił :)
Miałem babkę, która ani słowa nie powiedziała przez cały egzamin, oprócz tego, gdzie i co robić. Na koniec nie czepiła się niczego Fuks, jak cholera. Niektórzy na niezłe ścierwa trafiają.
Ja zdałam za drugim, ale o pierwszym nie mogę wiele powiedzieć, bo nawet z placu nie wyjechałam. Musnęłam pachołek i na tym się skończyło. Drugi egzaminator był spoko starszym panem z wąsem. Zbyt wiele nie mówił tylko wydawał polecenia, ale na sam koniec egzaminu się strasznie wkurzył, bo zza samochodów nagle wyskoczył nam na ulice jakiś typek. Dobrze że pierwsza nacisnęłam hamulec, bo pewnie by było po egzaminie. Tak czy siak miło wspominam, bo błędów nie zrobiłam, facet mnie pochwalił, a do tego dzień wypadł akurat na mikołaja więc prezent też dostałam :)