Właśnie leżę w łóżku po wizycie u lekarza który stwierdził że jestem chory i mam wolne do końca tygodnia.
Zawsze jak patrzę na te recepty, skierowania to nigdy nie jestem wstanie się doczytać co tam tak naprawdę jest napisane.
To są takie bazgroły że nie wiem jak np farmaceutki w aptece są wstanie przeczytać jakie leki mają pacjentowi wydać.
Czy lekarze piszą tak specjalnie aby pacjent nie był wstanie rozszyfrować co jest na recepcie, skierowaniu napisane?
Szpital/przychodnia to taka taśma handlowa - pacjent za pacjentem, lekarz nie ma na tyle czasu aby jeszcze kaligrafować - ładnego pisma szukaj gdzie indziej. Na szczęście zbliżają się czasy, gdy recepty będą drukowane lub w wersji elektronicznej i przestanie to być problemem.
" Na szczęście zbliżają się czasy..." - dlaczego niby "zbliżają się"? U mnie w przychodni (a w sumie to w trzech różnych) już od dawna skierowania, opisy, recepty itd. są drukowane. I to tak w osiedlowej przychodni jak i w większych "molochach do przerobu pacjentów" :)
nie znam się, ale skoro od treści tych "recept" może zależeć ludzkie życie, powinni chyba włożyć odrobinę wysiłku w poprawną pisownię.
W aptece i tak nie wydadzą Ci leku na receptę jeżeli nie są pewni, że to na pewno dany lek - najwyżej będziesz kicał do szpitala jeszcze raz, ewentualnie jeżeli aptekarz zna lekarza to się z nim skontaktuje.
Właśnie lubią wydać. Mój ojciec jest tego przykładem, kupił lek na receptę i źle zostało odczytane (to był jeszcze okres kiedy głównie pisali ręcznie). Wydali mu niewłaściwy lek, na szczęście go nie wziął, bo w jego przypadku źle by się to skończyło.
Chyba jakaś dobra dusza nad nim czuwała, bo tego samego dnia około godziny 22 ktoś puka do drzwi i okazuje się, że to druga farmaceutka, bardziej rozgarnięta i spostrzegawcza jak przeglądała przyjęte recepty danego dnia. Przyszła zakomunikować, żeby tego leku nie brać i udać się z nią do apteki po właściwy, a zakupiony zwrócić.
Więc całe szczęście że w większości wypadków już drukują.
Najgorsze ze tak samo niewyraźnie piszą dawkowanie leków. Były przypadki ze ludzie przypłacili to śmiercią. Jeśli lekarz nie może poświęcić 10 sekund więcej aby wyraźnie napisać dawkowanie i receptę to w paskudnych czasach żyjemy. Osobiście mialem przypadek ze musiałem wracać do lekarza bo w aptece nie mogli sie doczytać.
ja to robiłem kilkakrotnie, to nie jest normalne.
W mojej przychodni już od dawna drukują, jedyny ślad długopisu na tej recepcie to podpis lekarza i jego pieczątka.
Ręka do góry, kto poparł strajk stażystów.
Za małe nakłady na ochronę zdrowia=niskie pensje=mało chętnych do zawodu= długie kolejki=mało czasu na pisanie recept.
Inna sprawa, że to wchodzi w krew i nieraz zastanawiam się w spiżarce mojej mamy (lekarza), czy słoik dżemu ma napisane śliwki 2014 czy wiśnie 2017.
Poprzeć ten strajk to jak poprzeć strajk gimnazjalisty który chce piątkę choć napisał na dwóje.
Za małe nakłady na ochronę zdrowia=niskie pensje=mało chętnych do zawodu= długie kolejki=mało czasu
hahahaahahahahahaah co za dyrdymały.
Chętnych do zawodu jest aż nadmiar, kierunki lekarskie nie cierpią na niedobory.
niskie pensje - niskie pensje w okresie rezydentury. Tym co strajkowali marzą się zarobki doświadczonych lekarzy. Ile w tym kraju jest zawodów gdzie na start dostajesz takie wynagrodzenie jak ludzie pracujący 10-20 lat?
dostanie mi się od żony ale co tam:) kiedyś pytałem się jej o to, pracuje w medycynie, mówi że to nawyk ze studiów medycznych, szybkie notatki, itd. sama nawet nie zauważyła jak to przekształciło się w tzw. 'pełne' pismo, i że nie mam w tym czymś szukać teorii spiskowych:)
Te bazgroły na recepcie są po to, żeby nie rozszyfrować prawdziwego przekazu do aptekarza:
"Nic poważnego mu nie ma, możesz sprzedać mu najdroższe cokolwiek"
Uczą się specjalnego, hermetycznego kodu. Dlatego studia medyczne tyle trwają.
Te bazgroły przedstawiają szacunek do pacjenta i dbałość o jego zdrowie, nic więcej.
Dokładnie. Burżuazja i szlachta wyżywa się na niewinnej klasie robotniczej!
Pracownik apteki dzwoni do lekarza jeżeli nie jest pewien co na recepcie jest napisane.
W Czerwonej Górze (powiat kielecki) nawet parkingowy posługuje się tym pismem.
Owszem, mam potwierdzone info, że istnieje tajne pismo. Na każdej recepcie obok nazwy leku lekarz wpisuje egzotyczne miejsce do którego chce jechać (oczywiście pacjent nie może tego odczytać) a farmaceuta w aptece wydając lek przekazuje tę informację do koncernu farmaceutycznego, który później organizuje te wyjazdy.
Nawiasem mówiąc, to pismo powoli staje się bezużyteczne - wiadomo, że każdy wpisuje "rejs po Karaibach".
ja też nie wiem, jak farmaceuci to odczytują. Powiecie, że oni znają nazwy leków? Ok, ale ja nie potrafię przeczytać napisanego takim pismem zaświadczenia o stanie zdrowa, a znam wszystkie użyte tam słowa poza łacińskimi terminami.
Chociaż - czy farmaceuci odczytują takie pismo? Nie do konca. Jak dostawałem recepty od okulisty, to zawsze podawałem imię, nazwisko, adres i potwierdzałem, że faktycznie chodzi o TE krople. :D
Tak, wiem że to wynik pospiechu, ale pisać niestarannie z pośpiechu, a nieczytelnie... to jest jednak różnica. Chociaż okulista dobry lekarz i świetny człowiek. Ale mógłby sie postarać... :)
Na szczęście faktycznie drukarki niedługo będą już wszędzie standardem... chociaż u rodzinnego w mojej przychodni kiedyś dawno takowe mieli, a potem się ich pozbyli :D
Za małe nakłady na ochronę zdrowia=niskie pensje=mało chętnych do zawodu= długie kolejki=mało czasu na pisanie recept.
Nie bój żaby. Tam wszyscy wiedzą o co chodzi. Jak to Ci wytłumaczyć. Kształcisz się w danym kierunku, siłą rzeczy domyślasz się, że na recepcie będzie nazwa leku itd. Raczej nikt na recepcie nie będzie cytował Szekspira.
To trochę jak z żargonami branżowców. Ktoś kto nie jest wtajemniczony nic nie zrozumie.
Po prostu lekarze sa tak biedni, ze oszczedzaja nawet na wkladzie do dlugopisu, zamiast pelnych liter pisza taki szlaczek ktory jest krotszy.
prawda jest taka, że na jedno pacjenta razem z uzupełnieniem dokumentacji lekarz ma kilka minut więc ja się ie dziwię że piszą szybko i niedbale. Choć nie ukrywam, też mam problem z rozczytaniem hieroglifów lekarskich.
Szyszkłak
niskie pensje - niskie pensje w okresie rezydentury. Tym co strajkowali marzą się zarobki doświadczonych lekarzy. Ile w tym kraju jest zawodów gdzie na start dostajesz takie wynagrodzenie jak ludzie pracujący 10-20 lat?
To nie jest kwestia marzenia, tylko wymagania odpowiedniej płacy w stosunku do włożonej pracy i odpowiedzialności za nią. To jest nienormalne, żeby po 6 latach ciężkich studiów i odpowiadając za zdrowie/życie zarabiać tyle co w Lidlu po zdaniu matury czy nawet bez, gdzie odpowiedzialnością jest wyłożenie świeżych warzyw.
Oczywiście bez jakiegokolwiek bólu dupy dla pracujących w marketach, po prostu to jest chory system.
System już dawno wpadł w błędne koło i końca niestety nie widać, przez co będą rosły płace zawodów prostszych przy staniu w miejscu tych bardziej elitarnych lub innych. Już dawno na kasie lub magazynie można zarobić więcej niż będąc urzędnikiem, nauczycielem lub specjalistą w jakiejś tam dziedzinie. Z drugiej strony osoba chcąca zostać lekarzem na studiach przekonuje się na co się pisze. Jak najbardziej zawód lekarza powinien być dobrze opłacany, ale po rezydenturze. Nie mają kokosów, ale aż tak źle jak na starcie nie zarabiają - ok. 3500 zł na początek, gdzie co roku kwota może ulec zwiększeniu i po 3 latach może być już ponad 4000 zł plus dodatkowe świadczenia ujęte w regulaminie danej placówki (kwoty zależą od placówki, mogą nieznacznie się różnić, oczywiście - brutto). Po 5 latach, jak nabiorą wprawy i nauczą się (bowiem część lekarzy słabo ocenia wiedzę świeżych rezydentów), jak najbardziej niech zarabiają więcej jeśli staną się naprawdę dobrzy w tym co robią.
