Cześć. Mam pytanie: czy jest coś takiego na rynku filmów, jak było na ryku gier - podział na format NTFS i PAL? Brat mieszka w USA i zainteresował go serial Belfer. Chcę mu go zakupić i wysłać, by sobie tam mógł obejrzeć na odtwarzaczu Blu - Ray, jednak wydaje mi się, że jest taka blokada. Kupił ze 3 lata temu serial ranczo na DVD i nie mógł go tam obejrzeć. W sumie idiotyczne rozwiązanie, bo co, teraz ma sobie sprowadzić odtwarzacz z Europy, by to obejrzeć? Tak samo jest na BR?
Filmy nadal objęte są blokadą regionalną (PAL i NTSC zniknęły wraz z kineskopami i VHS, ale ograniczenia z ery DVD pozostały do dziś) choć nie wszystkie i nie zawsze, wszystko zależy od wydawcy (ponoć Warner tłoczy swoje filmy region free, inni też powoli rezygnują z blokad). Podejrzewam jednak, że polski dystrybutor wydaje płytę tylko na Region 2 (Europa, Bliski Wschód, Japonia) bo i tak nie spodziewa się kokosów z innych rynków.
Przy zakupie na płycie zawsze oznaczony jest region (lub jego brak), trzeba by po prostu sprawdzić w opisie produktu.
Niektóre odtwarzacze (i PlayStation) mają możliwość dość prostej zmiany regionu, niektóre są też uniwersalne i czytają wszystkie płyty.
kup, zripuj i wyslij mu pliki.
niestety jak znam zycie to Polska bedzie ostatnim krajem w ktorym cos sie zmieni.
Tez tej glupoty nie rozumiem, podobnie jak geoblokowania na stronach www.
Widocznie sa jakies pewnie rozwiazania prawne ktore wymuszaja uzywania blokad.
Bo z logicznego punktu to zadnego uzasadnienia nie ma.
Dzięki chłopaki. W sumie zapytam czy ma możliwość zmiany regionu. Jak nie da rady, to obejrzy na kompie.
Logiczne uzasadnienie jak najbardziej jest - w dobie internetu każdy może sobie kupić niemal dowolny produkt z wybranego zakątka świata i nic nie powstrzymywałoby Amerykanina przed zakupem trzykrotnie tańszego DVD z Polski, przecież napisy sobie bez problemu wyłączy. Z tegoż samego względu Baldur's Gate czy inne pełne polonizacje mogły kosztować u nas zaledwie 100 PLN, choć na zachodzie stały po 60 USD - towar w egzotycznej mowie księżycowej był kompletnie nieatrakcyjny dla anglojęzycznego odbiorcy.
Obecnie jest to jednak sztuka dla sztuki i durne przyzwyczajenie wytwórni, które powoli odchodzą od tego poronionego pomysłu, bo granice państwowe i językowe (oraz wszechobecna dostępność tak torrentów, jak i VOD) zatarły się na tyle, że regionalizacja nie ma większego znaczenia i nośniki wygrywają z internetem wyłącznie jakością obrazu i dźwięku, które są niezależne od transferu użytkownika, bitrate, źródeł streamingu i reszty dupereli - ogranicza je wyłącznie odtwarzacz i sprzęt audio posiadane przez kupującego.
Ke? Baldurs na premiere kosztowal 159pln. A biorac pod uwage uwczesne zarobki to i tak kosztowal sporo. Z cztery miesiace z kieszonkowego odkladalem by kupic ;).
Obecnie jest to jednak sztuka dla sztuki i durne przyzwyczajenie wytwórni, które powoli odchodzą od tego poronionego pomysłu
oni zyja w innym swiecie, uwierz mi.