"Wilk z Wall Street" - film na miano nominacji do Oscara?
Imo najbardziej przereklamowany film tamtego roku i bardzo dobrze, że został olany przez akademię.
Kobiety się nie znają na filmach.
Typowy film Scorsese tyle że tym razem głównym bohaterem był dupek którego nie dało się polubić. Z całym szacunkiem dla DiCaprio, ale w tym filmie jego bohater został przedstawiony jako zwyczajny palant którego główny cel to nachapać się i na szprycować.
Co w tym wartego Oscara? Gra aktorska Leo była jak zwykle na poziomie, ale według mnie McConaughey zagrał dużo wiarygodniejszą postać.
jakie ma znaczenie to czy postać gra przez aktora jest wiarygodna lub też nie? Tak przedstawił siebie w książce sam Belfort i same sytuacje w książce są jeszcze bardziej odjechane, przerysowane i niewiarygodne.
Jeśli się tyczy Oscara, to nie mam nic do zarzucenia McConaughey. Schudł, jego postać była kontrowersyjna i sam temat bardzo na czacie i zagrał po prostu bardzo dobrze, ale moim zdaniem Belfort był dużo bardziej złożonym
bohaterem. Dallas Buyers Club ma bardzo prosty scenariusz, w którym jedyną zmianą w bohaterze jest to, że z kompletnego palanta robi się bojownikiem o prawa chorych na Aids (choć na początku chodzi mu i tak zarobienie sałaty).
Moim zdaniem DiCaprio miał dużo cięższą robotę. W filmie jest wiele sekwencji typowo komediowych (physical comedy, slapstick) co nota bene może sprawić, że łatwo jest o popełnienie błędu i sprawienie by bohater stał się tylko zabawny lub nawet pozytywny, a tak nie jest. Takie wrażenie odniosłem jedynie na początku (nie będąc świadomym kim był Belfort).
Porównałbym rolę Leo z Joe pescim w Goodfellas (do pewnego stopnia ofc). Poznajemy losy Tommy'ego od początku, jest wiele zabawnych sytuacji, które sprawiają, że lubimy go, jak i jego przyjaciół. Lecz, w rozrachunku nie traci on tej cechy skurwysyństwa i wiemy, że to co dostał było mu dane i w pełni zasłużone. Nie będę się spierał kto zasługiwał na Oscara, kto zagrał lepiej, bo uważam, że i tak postać Belforta była zbyt kontrowersyjna, ale nie uważam by nie była niezasługująca na Oscara. ;)
Sam już teraz nie wiem, czy warto ten film oglądać czy nie... Już myślałem że to sam wygłup, to przyszedł sapc_io i porównał rolę do Joe Pesci z Goodfellas, filmu bombowego.
Jeśli nie jesteś świadom tego, jak działa wall street od tej trochę innej strony i przeraża Cię częsta nagość, narkotyki, seks, pieniądze, ogólnie rozpustne życie maklerów, to możesz odpuścić.
Ja wiedziałem czego spodziewać się po Scorsese. Fajnie, że powrócił do swego zwyczaju robienia filmu z historią, a nie z głównym naciskiem na fabułę (IMO wychodzi mu to lepiej).
Film jest przede wszystkim śmieszny, a postaci dobrze ze sobą współpracują. I jest dużo bardziej temu dziełu do Goodfellas czy Casino, więc to już powinno dać pewien znak, czego się można spodziewać.
edit. z tym porównaniem bardziej mi o to chodziło, że w Wilku to Belfort gra pierwsze skrzypce jeśli chodzi o rolę psychopaty, bo w narracji bardzo to przypomina to co robił Ray Liotta w GF ;)
Wilk z Wall Street to jak dla mnie takie American Pie 15 lat później.